
weszlo.com / Weszło
Opublikowane 20.02.2021 15:01 przez
redakcja
ŁKS przed sezonem ściągnął do siebie Mikkela Rygaarda, który jeszcze jesienią grał i radził sobie nieźle w lidze duńskiej. Zespół z Łodzi sprowadził też Ricardinho, czyli piłkarza, który przed chwilą wyróżniał się w Ekstraklasie i to do tego stopnia, że złapał bardzo fajny kontrakt w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Przyszedł również Adam Marciniak, kapitan groźnego rywala w walce o awans, piłkarz doświadczony i mocno identyfikujący się z ŁKS-em. Na dokładkę do Łodzi zawitał Piotr Janczukowicz, młodzieżowiec z Olimpii Grudziądz, o którego zabiegały kluby z Ekstraklasy. Takim okienkiem Łódzki Klub Sportowy wysłał jasny sygnał, że zamierza wrócić do tego, co było na początku sezonu, gdy mknął jak TGV w kierunku awansu. To oczekiwania. Rzeczywistość? A rzeczywistość to 0-3 w ryj od GKS-u Tychy w zaległym spotkaniu.
Czyli wspaniały początek wiosennego grania. I nawet jeśli łodzianom raczej nie groziło wypadnięcie poza dwójkę (musieliby przegrać jeszcze zdecydowanie wyżej), to nadrobienie zaległości miało załatwić im przecież jakiś bufor nad grupą pościgową. Nic z tego. Górnik Łęczna ma tyle samo oczek, GKS Tychy doskoczył na dwa, taką samą przewagę ŁKS ma nad Radomiakiem, a Arka traci do niego trzy punkty.
Liga, owszem, będzie ciekawsza. Ale pewne rzeczy niełatwo zrozumieć.
Brak usprawiedliwienia dla ŁKS-u
Oczywiście Wojciech Stawowy nie mógł dziś skorzystać z Marciniaka, a Ricardinho tylko siedział na ławce, gdyż nie jest jeszcze w pełni gotowy. Ale czy to stanowi wymówkę? Na papierze ta paczka wygląda przecież mocno, a dodatkowo bardzo obiecujący był mecz pucharowy z Legią Warszawa, w którym pierwszoligowiec przeciwstawił się mistrzowi Polski. Na wicelidera ligi nie starczyło jakości, Luquinhas z Pekhartem uwydatnili różnicę klas, ale na zapleczu przecież grajków tego pokroju nie ma. Jest Grzeszczyk, jest Biel, jest Kargulewicz.
Z drugiej strony – czy mogło być inaczej, skoro ŁKS w obronie dalej prezentuje twórczość bardzo radosną, ale tylko z perspektywy rywali?
W zasadzie od samego początku elektrycy z Łodzi rzucali się w oczy. Jeszcze w pierwszym kwadransie gościom odpowiedział groźnym strzałem Pirulo, ale później to przyjezdni narzucili swoje warunki. I to trzeba jasno podkreślić – skupiamy się na ŁKS-ie, ale ekipa Artura Derbina zagrała naprawdę świetne zawody. Dostawała prezenty, ale raz, że często sama je wymuszała, a dwa, że potrafiła wykorzystać. Oczywiście nie od razu, bo w niezłej dyspozycji był Malarz. 40-latek bronił choćby groźne uderzenia Grzeszczyka. No ale strzału z kilku metrów Biela w końcówce pierwszej połowy już nie odbił, no bo też bez przesady, nie jest to przecież Jan Oblak. Po wyrzucie piłki z autu główkę przegrał Maciej Dąbrowski (ściągnięty w 60. minucie, o jakieś pół godziny za późno), Dankowski z Sobocińskim pokryli siebie nawzajem i mieliśmy otwarcie wyniku.
Zabrakło tylko, żeby coś od siebie dołożył Wolski i mielibyśmy kompromitację całej defensywy w jednej akcji. Ale spokojnie – chłopak „swoje” w tym temacie robił wcześniej.
W łeb po przerwie
Po przerwie ŁKS miał ruszyć, ale animuszu starczyło mu w zasadzie na jedną akcję, zakończoną groźnym strzałem Janczukowicza. Potem szybkie dwa ciosy GKS-u i można było się powoli rozchodzić.
Choć jeśli ktoś rzeczywiście w tym momencie zrezygnował z dalszego oglądania, to trochę stracił. Bo ŁKS mógł nawet wrócić do tego meczu, łapiąc kontakt. Mógł, ale dwie kapitalne okazje zmarnował Łukasz Sekulski. KA-PI-TAL-NE. Piłka pod jego nogami lądowała szczęśliwie, ale mniejsza z tym – wystarczyło dwa razy poszukać rogu bramki, któregokolwiek. A ten pieprznął w Jałochę. Nic nie chcemy ujmować bramkarzowi, gdyby to była Ekstraklasa, notę „osiem” miałby u nas jak w banku. No ale jednak jest coś takiego jak minimum przyzwoitości, a tej sytuacji był nim jeden gol napastnika. Musiało wpaść.
Abstrahując od wszelkich zarzutów wobec ŁKS-u, fajny był to powrót I ligi. Ciekawi jesteśmy, jak zareagują łodzianie, bo jeśli odpalą, ta wpadka stanie się tylko anegdotką. Ale równie ciekawi jesteśmy tego, czy tyszanie naprawdę mogą myśleć o Ekstraklasie. Ten mecz to sygnał, że są silni.
ŁKS Łódź – GKS Tychy 0-3
Biel 40′, Szeliga 54′, Kargulewicz 57′
Fot. FotoPyK
Opublikowane 20.02.2021 15:01 przez
Wszedłem na nasze forum po pucharowym meczu z Legią i jak czytałem post za postem pełny zachwytów, to zacząłem się zastanawiać, czy oglądaliśmy ten sam mecz? Przecież Legia grała na pół gwizdka, jak zachciało im się przyśpieszyć, to od razu traciliśmy bramkę. Te same błędy przy wyprowadzeniu piłki, ta sam karykatura tiki – taki co w ekstraklasie i ostatnich kilku meczach z czołówką 1 ligi. 6 ostatnich meczów: 5 porażek, 1 remis. 17 punktów straconych, 1 zdobyty. Najpierw tłumaczenie murawą w Radomiu, potem covidem, a dzisiaj? Co dzisiaj nie pykło w kwestii sił trzecich, bo przecież sami w sobie jesteśmy zajebiści tylko los nam nie sprzyja? Prawda, złotouści z lksfans?
Jestes idiotą napawającym się porażką własnego klubu, bo wyszło na Twoje. Gratuluję!
W którym miejscu on się napawa? Po prostu punktuje błędy w grze drużyny, których wielu fanów zdaje się zupełnie nie zauważać. Przeczytałem ten post dwa razy i bije z niego raczej rozżalenie słabością drużyny, a nie jakieś napawanie.
Reasumując: jeśli ktoś jest tu idiotą, to zdecydowanie ty, bo nie umiesz czytać ze zrozumieniem.
Jako kibic ŁKS w pełni się zgadzam z przedmówca. To świadczy o trosce o klub. A co niby mamy pisać, że jest pięknie jak nie jest
Ciekawe jak Jakub tym razem sie odniesie do tematu
A dlaczego Tychy nie maja myslec o ekstraklasie? Na ŁKSie 3-0, na Arce 2-0, w polu kukurydzy 0-0, na Łęcznej 1-1, na Radomiaku 2-2
Fajny ten Stawowy, taki bardzo CM-owy.
Miło się na ten jego ŁKS patrzy, ale w kontekście grania o czegoś więcej, to jednak na tle rywali łodzianie są kimś w rodzaju wioskowego głupka.
Dyzma Stawowy pokazał co potrafi w innych klubach. Trzeba było mieć coś z głową nie w porządku, by go zatrudnić. To jest trener na w porywach 2 ligę, dlatego ŁKS całkiem dobrze dawał sobie radę z ogonami 1 ligi, które prezentują poziom drugoligowy. Czołówka brutalnie ich zgwałciła i jak widać nadal gwałci.
To jest trener do szkolenia dzieci, a nie do profesjonalne piłki dorosłych.
Tak to jest jakieś próbuje grać tiki-takę, archaicznym stylem gry, który skuteczny był około 10 lat temu. W dzisiejszej piłce to się nie sprawdza.
https://twitter.com/grande19O8/status/1363119473360797701?s=20
Przed przerwą zimową prosiłem was o zrobienie „skrinszota” z mojego wpisu w którym było, że łks przegra barażach z widzewem. Pamiętajcie o mojej przepowiedni.
Kolego nie podpinaj się pod mój wpis
Spoko, zaraz wpadnie Urbi59 i wszystkim wyjaśni, że to tylko początek, że Maszyna Trenera Stawowego dopiero się rozkręca, a najpóźniej za 3 lata ten zachwycająco zarządzany klub awansuje do ćwierćfinału Ligi Europy.
Na moje – zatrudnianie kolejnych ofensywnych grajków, nawet kozackich na I ligę, podczas gdy na obronie grają ananasy pokroju Dąbrowskiego i Sobocińskiego to jest strzał w kolano. No ale zobaczymy, to dopiero pierwszy mecz.
Sobocińskiego wcisnęli amerykańcom z MLS. Ktoś wie ile dostali za tego ananasa?
Podobno dodatkowy metr dachu
ŁKS po meczu z Legią już myślał, że nie trzeba biegać, wszyscy się położą. Tak jak by przynajmniej Legię przeszli. A tu w obronie po staremu, wystarczy kopnąć piłkę w pole karne i już jest gorąco.
ŁKS nie potrafi bronić. Od dawna nie potrafi. Takrtycznie nie potrafią, bo najwyraźniej nikt z nimi tego nie ćwiczy. Wygrywają jedynie ze słabiakami dającym się ofensywnie zdominować. Mocniejsze ekipy, potrafiące się postawić, robię z łksiackiej dupy jesień średniowiecza.
Taktycznie to raz.
Dwa, że obrońcy to z obroną mają tyle wspólnego co Stawowy z dobrym trenerem.
Nie wiem skąd ten „łodziocentryzm”. I tu i na Polsacie. Spotkały się dwa zespoły z czołu tabeli o podobnych możliwościach. Ten wynik mnie ani trochę nie dziwi. Tychy w jednym ostatnich, a więc miarodajnych sparingów uległy co prawda Żilinie, ale tylko 2:3 i to po bardzo dobrym występie. Natomiast ŁKS od połowy jesieni ma duże problemy, a mecz pucharowy z Legią tylko to potwierdził. Tu z kolei wynik był lepszy niż gra. Wydaje się, że Stawowy został już rozpracowany. Ujmę to tak, trudno być dobrym szachistą, kiedy w repertuarze ma się tylko jeden debiut…
Hehe. To jak to szło, drodzy eksperci? Liga dwóch prędkości, ta? https://weszlo.com/2020/12/04/i-liga-bruk-bet-termalica-lks-lodz-2020
Czyli GKS Tychy jest lepszy niż Legia, bo 3:0 to lepiej niż 3:2.
😉
Rycerze wiosny.
Jeszcze 4 tygodnie mają.