Reklama

Maszyna Kloppa przestała działać. Czy Liverpool może posypać się jak Borussia?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

16 lutego 2021, 08:56 • 17 min czytania 18 komentarzy

4 lutego 2015 roku, 19. kolejka Bundesligi. Borussia Dortmund przegrywa u siebie 0:1 z Augsburgiem. Jest to jedenasta ligowa porażka dla zespołu, który w latach 2011-2014 nie schodził przecież z ligowego podium, dwa razy sięgając po mistrzostwo kraju, a w sezonie 2012/13 docierając także do finału Ligi Mistrzów. Podopieczni Juergena Kloppa na skutek tej wtopy osunęli się na osiemnaste miejsce w tabeli. Niżej nie da się już w niemieckiej ekstraklasie upaść. Znaleźli się na dnie.

Maszyna Kloppa przestała działać. Czy Liverpool może posypać się jak Borussia?

Po tym meczu pierwszy raz pomyślałem, że my naprawdę możemy spaść – przyznał Klopp.

Furia kibiców

Ekipa z Augsburga od 64 minuty meczu grała w dziesiątkę po czerwonym kartoniku dla Christopha Jankera. Mimo to gospodarze nie zdołali zdobyć choćby wyrównującego trafienia. Oczywiście Borussia miała wówczas swoje problemy kadrowe, ale jeśli przeanalizować ten skład nazwisko po nazwisku, to aż roiło się w nim od graczy z wielkimi możliwościami lub potencjałem. Na szpicy Ciro Immobile, wielokrotny król strzelców Serie A, ostatnio nagrodzony także Złotym Butem. Za jego plecami Marco Reus, kilkakrotnie wybierany najlepszym piłkarzem Bundesligi. Na prawym skrzydle Pierre-Emerick Aubameyang, kolejny niestrudzony łowca goli. W środku pola Ilkay Gundogan, w centrum defensywy Mats Hummels, między słupkami Roman Weidenfeller. Praktycznie w każdej formacji Klopp dysponował zawodnikami z wysokiej, albo i najwyższej półki.

RB LIPSK POKONA DZIŚ LIVERPOOL? KURS: 3,05 W TOTALBET!

Nie brakowało mu ciekawych opcji także wśród rezerwowych – wyrównania z osłabionym Augsburgiem próbował szukać, wpuszczając na murawę takich graczy jak Henrich Mychitarian oraz Shinji Kagawa. Trudno zatem powiedzieć, by przyczyną klęski Borussii były braki kadrowe, nawet jeśli paru istotnych piłkarzy wówczas pauzowało. Jasne, Immobile nie okazał się godnym następcą Roberta Lewandowskiego, lecz summa summarum poza polskim napastnikiem z Signal Iduna Park nie odszedł przed startem sezonu 2014/15 ani jeden naprawdę kluczowy piłkarz.

A jednak dortmundczykom na boisku nie wychodziło nic.

Reklama

Bundesliga 2014/15 – tabela po 19. kolejce

Po końcowym gwizdku arbitra doszło do eksplozji niezadowolenia wśród kibiców BVB.

Piłkarze musieli się gęsto tłumaczyć fanom ze swojej fatalnej postawy. Sam Klopp przed startem rundy rewanżowej zapewniał jeszcze, że drużyna jest znacznie lepiej przygotowana do ligowych zmagań i progres w punktowaniu to tylko kwestia czasu, lecz wicemistrzowie Niemiec rundę wiosenną zaczęli beznadziejnie – od remisu i porażki. Nie było widać końca kryzysu i stąd nerwowa reakcja fanów. Porozmawiał z nimi Weidenfeller. Reszta stała w oddali, przyglądając się w milczeniu, jak golkiper wysłuchuje cierpkich słów na temat postawy BVB. Kapitan zespołu, Mats Hummels, komentował z kolei po meczu: – Jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli po dziewiętnastu meczach. To niedopuszczalnie, kibice mają rację.

Klopp dodawał: – Po takim meczu można nas oskarżyć o wszystko i każdy zarzut będzie trafiony. W kluczowych momentach brakowało nam odwagi. Ona jest niezbędna, gdy usiłujesz wyszarpać na boisku korzystny wynik.

Reklama
Weidenfeller rozmawia z kibicami po porażce z Augsburgiem

Hans-Joachim Watzke, dyrektor BVB, choć zapewniał o zaufaniu wobec szkoleniowca, który dopiero co powiódł klub do tak wielu sukcesów, nie ukrywał pesymizmu: – Jeżeli kibice oczekują fajerwerków, to chyba jeszcze nie rozumieją, czym jest walka o utrzymanie.

Dziennikarze “Kickera” podobnie ocenili to spotkanie. W pomeczowej relacji można było przeczytać zdanie doskonale, a zarazem druzgocąco podsumowujące nie tylko występ Borussii w starciu z Augsburgiem, ale postawę drużyny w całym sezonie 2014/15: Podopieczni Kloppa walczyli o uratowanie wyniku i pozostawili na boisku mnóstwo sił, lecz nie potrafili tworzyć sobie sytuacji. Zagrali jak typowa drużyna ze strefy spadkowej.

Przyczyny zapaści

Dlaczego Borussia do tego stopnia się rozsypała?

Powodów kryzysu można wyliczyć kilka. Pierwszy i najbardziej oczywisty: ekipa, która sięgnęła po mistrzostwo Niemiec w 2011 i 2012 roku, a także dotarła do finału Champions League w kolejnym sezonie, była regularnie osłabiana przez potężniejsze finansowo kluby. Nuri Sahin odszedł do Realu Madryt, Shinji Kagawa do Manchesteru United. Mario Goetze i Robert Lewandowski trafili do Bayernu Monachium. Oczywiście ci dwaj pierwsi potem wylądowali z powrotem na Signal Iduna Park, ale już jako inni zawodnicy. Gdy wyjeżdżali, ich kariery znajdowały się w rozkwicie. Kiedy powracali, mieli ogon podkulony pod siebie i liczyli, że w Borussii uda im się odbudować formę. W kolejnych latach jeszcze kilku graczy potraktuje Dortmund jako bezpieczną przystań – choćby wspomniany Goetze, żeby daleko nie szukać przykładów.

Jako się jednak rzekło, działacze Borussii nie tylko oddawali ważnych zawodników. Ściągali dla nich następców. Henrich Mychitarian, Pierre-Emerick Aubameyang, Sokratis Papastatopulos, Ciro Immobile, Kevin Kampl, Matthias Ginter – oni mieli stanowić nową jakość w zespole Kloppa. – Chciałbym mieć taki sam komfort finansowy jak Bayern, lecz to nierealne – mówił Watzke. – W Borussii jesteśmy trochę jak Syzyf.

“Oczekiwanie stały się tak wysokie, że przestaliśmy za nimi nadążać”
Hans-Joachim Watzke

Jakość kadry BVB wciąż była odpowiednia, by grać o najwyższe cele. O podium. Klopp narzekał wszakże, że podczas letnich przygotowań do sezonu nie miał wszystkich piłkarzy do dyspozycji. Po mistrzostwach świata w Brazylii pięciu z jego podopiecznych – Mats Hummels, Matthias Ginter, Erik Durm, Kevin Grosskreutz oraz Roman Weidenfeller – miało wakacje wydłużone o trzy tygodnie. Jak dowodzi Peter Krawietz, członek sztabu szkoleniowego Kloppa, był to okres zbyt krótki, by złapać świeżość, a jednocześnie zbyt długi, by wejść w sezon w odpowiedniej formie.

Wszyscy mistrzowie świata z Brazylii chcieli powrócić na boisko jak najszybciej, bez odpowiedniej podbudowy fizycznej – stwierdził Krawietz w rozmowie z Raphaelem Honigsteinem, autorem książki “Juergen Klopp. Robimy hałas”. – Straciliśmy pewność gry w naszym systemie, co najmocniej uderzyło w naszą defensywę. Staliśmy się podatni na kontrataki. Rozegraliśmy mnóstwo spotkań, w których kontrolowaliśmy piłkę i kreowaliśmy sobie niezłe sytuacje, lecz przegrywaliśmy 0:1 albo 0:2 po szybkich akcjach rywali. A w trakcie sezonu można polegać tylko na tym, nad czym pracowało się w trakcie przygotowań. Powiedzieliśmy sobie: “cholera, musimy coś zmienić”. Potrzebowaliśmy paru tygodni treningu naszych akcji oskrzydlających. Nie było na to czasu. Musieliśmy też poprawić sposób poruszania się napastników, żeby wreszcie zaczęli nabiegać na ten cholerny, bliższy słupek. Znów – nie było czasu. Mogliśmy to tylko przerabiać na analizach wideo, ale to nie to samo.

piłkarze BVB po porażce z Augsburgiem

Niby te wytłumaczenia trzymają się kupy. Ale z drugiej strony – czy aż takie znaczenie odegrał fakt, że podczas przedsezonowego zgrupowania zabrakło pięciu zawodników, w tym bramkarza? Bayern Monachium wysłał do Brazylii kilkunastu piłkarzy i nie wpadł w żaden straszliwy kryzys formy. Tymczasem Borussia od 27 sierpnia do 1 listopada 2014 roku przegrała pięć ligowych meczów z rzędu.

Trudno aż tak katastrofalną passę uzasadnić mundialem.

Dziesięć pierwszych meczów sezonu ligowego 2014/15 w wykonaniu BVB:
      • Borussia Dortmund 0:2 Bayer Leverkusen
      • FC Augsburg 2:3 Borussia Dortmund
      • Borussia Dortmund 3:1 SC Freiburg
      • FSV Mainz 05 2:0 Borussia Dortmund
      • Borussia Dortmund 2:2 VfB Stuttgart
      • Schalke 04 2:1 Borussia Dortmund
      • Borussia Dortmund 0:1 Hamburger SV
      • FC Koeln 2:1 Borussia Dortmund
      • Borussia Dortmund 0:1 Hannover 96
      • Bayern Monachium 2:1 Borussia Dortmund

Nie sposób jednak sprzeczać się ze stwierdzeniem, że defensywna gra Borussii od początku rozgrywek wołała o pomstę do nieba. Pierwsze czyste konto podopieczni Kloppa zdołali zachować dopiero w jedenastej kolejce ligowych zmagań. W sumie w rundzie jesiennej ta sztuka udała się im zaledwie trzykrotnie. Ale czy to aby na pewno była dla BVB nowość? Jeśli przeanalizować poprzednie sezony, okazuje się, że niekoniecznie.

Bilans bramkowy Borussii pod wodzą Kloppa:
      • sezon 2008/09 (6. miejsce w Bundeslidze) – 60 zdobytych / 37 straconych goli
      • 2009/10 (5.) – 54 zdobyte / 42 stracone gole
      • 2010/11 (1.) – 67 zdobytych / 22 stracone gole
      • 2011/12 (1.) – 80 zdobytych / 25 straconych goli
      • 2012/13 (2.) – 81 zdobytych / 42 stracone gole
      • 2013/14 (2.) – 80 zdobytych / 38 straconych goli
      • 2014/15 (7.) – 47 zdobytych / 42 stracone gole

Drużyna Kloppa w swoim mistrzowskim wydaniu broniła dostępu do własnej bramki naprawdę szczelnie. Ale już w sezonie 2012/13, rzecz jasna wciąż udanym i zwieńczonym udziałem w finale Champions League, linia obrony BVB zaczęła przeciekać.

Dlatego można postawić tezę, że ten “systemowy kryzys” defensywy narastał przez lata. Im bardziej bowiem sławetny gegenpressing stawał się czytelny dla rywali, tym częściej wysoko ustawiona linia defensywy – stanowiąca wszak żelazny fundament taktyki Kloppa – zamieniała się w słaby punkt zespołu, a nie jego atut. No a w sezonie 2014/15, gdy na szpicy kompletnie nie wypalił Ciro Immobile, do kłopotów w obronie doszła też kwestia niespotykanej wręcz nieskuteczności. I wtedy wszystko się już posypało. – Po każdym kolejnym przegranym meczu wracaliśmy do domu z myślą: “cholera, przecież nie gramy aż tak źle”. Cały czas zerkaliśmy na naszą stratę do podium. Ale w końcu minęła połowa sezonu, a my znajdowaliśmy się na ostatnim miejscu. Zdaliśmy sobie wtedy sprawę, że naprawdę grozi nam spadek – wspominał Mats Hummels.

Prezentujemy się obecnie jak kompletni durnie – oznajmił zaś Klopp po jednej z jesiennych wpadek.

Błędne decyzje

Z perspektywy czasu trzeba powiedzieć, iż szczególnie bolesny dla Kloppa i jego ówczesnych współpracowników jest fakt, że rozwiązanie wszelkich problemów BVB z finalizowaniem akcji mieli tuż pod nosem. Na Signal Iduna Park. Tymże rozwiązaniem był naturalnie Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk w sezonach 2015/16 i 2016/17 strzelił łącznie aż 56 goli w samej tylko Bundeslidze. Potrafił w wielkim stylu wygrać wyścig o tytuł króla strzelców nawet z Robertem Lewandowskim. Bił rekordy skuteczności, prezentował się fenomenalnie. Klopp długo nie widział w nim jednak napastnika. Ściągał bowiem Aubameyanga do Dortmundu jako prawoskrzydłowego i jesienią 2014 roku w takiej właśnie roli go ustawiał.

Pozycję numer dziewięć pozostawiając dla Ciro Immobile i Adriana Ramosa.

BORUSSIA DORTMUND WYGRA JUTRO Z SEVILLĄ? KURS: 3,00 W TOTALBET!

Niemiecki trener zapewne liczył, że Włoch prędzej czy później musi odpalić w jego zespole. Ale były piłkarz Torino nie zaaklimatyzował się w Niemczech. W rundzie jesiennej zdobył zaledwie trzy bramki, nie spłacając otrzymanego kredytu zaufania. – Żałuję, że spotkałem się z Kloppem akurat w takim, a nie innym momencie kariery. Szkoda, że nie mógł poznać prawdziwego Ciro – komentował po latach Immobile.

Pod względem współczynnika spodziewanych punktów (xPTS) Borussia w sezonie 2014/15 uplasowała się finalnie na trzecim miejscu w Bundeslidze. Z olbrzymią stratą do pierwszego Bayernu, prawda, ale minimalną do drugiego Wolfsburga. Jeśli wziąć pod uwagę okres od pierwszego meczu ligowego do feralnego starcia z Augsburgiem w 19. kolejce, dortmundczycy strzelili o siedem goli mniej niż wskazywałby współczynnik spodziewanych bramek (xG). Kuriozalnie wygląda zresztą tabela niemieckiej ekstraklasy, gdy poukładać ją wedle spodziewanych punktów.

tabela Bundesligi po 19. kolejce wg współczynnika xPTS

Oto czołowa siódemka. A w niej sześć zespołów będących na topie również w rzeczywistości i Borussia Dortmund, wówczas… czerwona latarnia ligi. Oczywiście tego rodzaju wyliczenia są tylko pewnego rodzaju ciekawostką, lecz w tych okolicznościach dość wymowną. Podopieczni Kloppa popełniali błędy w defensywie, mieli kłopoty z urazami, czasami grali ze zbyt małą intensywnością. Ale gdyby tylko byli skuteczni, większość z tych słabości udałoby się bez większych kłopotów zatuszować. Tak jak w poprzednich latach, gdy ekipa z Dortmundu dobijała do 80 ligowych trafień.

Statystyki xG po 19. kolejce Bundesligi:
      • Pierre-Emerick Aubameyang – 5,61 (5 goli)
      • Ciro Immobile – 4,26 (3 gole)
      • Adrian Ramos – 2,94 (2 gole)
      • Marco Reus – 2,92 (3 gole)
      • Henrich Mychitarian – 1,90 (0 goli)

Im dłużej Borussia zbierała po głowie, tym częściej w niemieckich mediach pojawiały się pogłoski o tym, że Klopp zostanie zwolniony z Signal Iduna Park. Jako potencjalnego trenera-strażaka wskazywano doświadczonego Ottmara Hitzfelda. Wymieniano także inne nazwiska. Jednak Hans-Joachim Watzke do dziś gwarantuje, że nie rozważał w zmiany szkoleniowca. Wierzył, iż drużyna w końcu musi wydostać się z tego bagna i powrócić na właściwe tory. Z Kloppem za sterami. Co się ostatecznie ziściło, choć nastroje po porażce z Augsburgiem były już naprawdę grobowe. – We współczesnym futbolu tego rodzaju kryzysy najczęściej kończą się zwolnieniem trenera. Obawialiśmy się tego – przyznał Sven Bender.

Ratowanie honoru

Długo wyczekiwane przełamanie nadeszło w dwudziestej serii spotkań. Dokładnie 7 lutego 2015 roku piłkarze Borussii rozbili na wyjeździe Freiburg aż 3:0. Dwa trafienia oraz asystę zanotował w tamtym spotkaniu Aubameyang, wreszcie przesunięty na szpicę. – Byłem pewien, że taki dzień w końcu nadejdzie – zapewniał po końcowym gwizdku Klopp, obnażając pełen zestaw swoich zębów w charakterystycznym, szerokim uśmiechu. Choć jego bliscy współpracownicy opowiadali później, że niemiecki szkoleniowiec w rzeczywistości kiepsko zniósł zapaść formy swojego zespołu.

Zamiast – jak to zwykle w jego przypadku bywa – roztaczać wokół siebie pozytywną aurę i pompować otoczenie dobrą energią, kompletnie przygasł i pogrążył się w smętnym, nieomal depresyjnym nastroju. Przełożyło się to zresztą także na jego publiczne wystąpienia. Stał się wręcz opryskliwy względem dziennikarzy, gdy tylko usłyszał jakieś niewygodne pytanie na temat postawy swojego zespołu.

A padało takich pytań sporo, skoro Borussia osunęła się na dno tabeli.

rozjuszony Juergen Klopp

Wspomniany triumf nad Freiburgiem pozwolił jednak Kloppowi – podobnie jak całej ekipie Borussii – na odzyskanie optymizmu i radości z gry. Przynajmniej na pewien Dortmundczycy wygrali bowiem trzy kolejne spotkania ligowe. W tym prestiżową konfrontację derbową z Schalke 04. – Byliśmy w tym meczu rewelacyjni w każdym aspekcie – zachwycał się Juergen. – Z piłka i bez niej. We wszystkich stykowych sytuacjach podejmowaliśmy dobre decyzje, nie traciliśmy koncentracji. Mówiąc wprost: to było idealne popołudnie. Zwłaszcza cieszy mnie, że nie załamaliśmy się po pierwszej połowie, gdy mieliśmy miażdżącą przewagę, lecz nie potrafiliśmy jej przekuć na gole. Tym razem nie dopuściliśmy, by to nad podcięło skrzydła i po przerwie zrobiliśmy to, co do nas należało. Jestem dumny z progresu, jaki w ostatnich tygodniach notujemy.

Ostatecznie Borussia zdołała się wspiąć na siódme miejsce w lidze. Ostatnie, które zagwarantowało w sezonie 2014/15 udział w eliminacjach do Ligi Europy. Od momentu porażki z Augsburgiem dortmundczycy polegli w lidze już tylko trzykrotnie – z Borussią Moenchengladbach, Wolfsburgiem i Bayernem, a zatem trzema najlepszymi ekipami w ligowej stawce. Zresztą Augsburg też był rewelacją rozgrywek, zajął piątą lokatę w Bundeslidze.

Udało się uratować honor.

“Nasza gra w tym sezonie jest miksturą dobrych zamiarów i braku konsekwencji w realizowaniu założeń”
Juergen Klopp

Słodką puentą dla sezonu przepełnionego goryczą mógł być triumf w Pucharze Niemiec. W półfinale rozgrywek Borussia po rzutach karnych wyeliminowała Bayern Monachium, więc mogło się wydawać, że najtrudniejsza misja została wykonana. Ale na Stadionie Olimpijskim w Berlinie lepszy od BVB okazał się Wolfsburg. Ilkay Gundogan wciąż nie może w to uwierzyć: – Porażka z Wolfsburgiem… Juergen zasłużył na coś lepszego.

Cóż, trudno się nie zgodzić.

Tym bardziej że dla Kloppa był to pożegnalny mecz w Dortmundzie. Wszyscy zresztą świetnie zdawali sobie z tego sprawę. Jego odejście po sezonie zostało uzgodnione wiele tygodni wcześniej. Po laniu, jakie Borussia zebrała w 1/8 finału Ligi Mistrzów od Juventusu. – Do dziś jestem dumny ze stylu, w jakim pożegnaliśmy Juergena – stwierdził Watzke w cytowanej już książce “Robimy hałas”. – To najbardziej klasowe rozstanie z trenerem w historii futbolu. Nie przyszło nam ono jednak łatwo. Stworzyliśmy z Juergenem wyjątkową w tym biznesie więź zaufania i przyjaźni.

Hans-Joachim Watzke walczył z napływającymi łzami, gdy ogłaszał rozstanie z Kloppem

Decyzja o rozstaniu z Kloppem, choć niewątpliwie trudna – mówimy ostatecznie o człowieku, który zaprowadził Borussię najpierw na szczyt w kraju, a potem uczynił z niej także kontynentalną potęgę, gwarantując tym samym status, pozwalający na zatrudnianie w kolejnych latach takich zawodników jak Erling Haaland – była jak najbardziej zrozumiała. I zwyczajnie słuszna. Wprawdzie sezon 2014/15 zakończył się ostatecznie tylko rozczarowaniem, a nie całkowitą kompromitacją, coś się na Signal Iduna Park ewidentnie skończyło. Formuła się wyczerpała.

Gegenpressing jak… kapitalizm?

Jest oczywiście o wiele, wiele za wcześnie, by z całą pewnością mówić o tym, że podobne zjawisko obserwujemy teraz w Liverpoolu. The Reds tak naprawdę dopiero w 2021 roku zaczęli się regularnie potykać, a i tak byli przecież w stanie całkiem niedawno w dobrym stylu pokonać w Premier League tak trudnych rywali jak Tottenham i West Ham. Niemniej, pewne analogie między obecną sytuacją Liverpoolu a Borussią z sezonu 2014/15 można jednak snuć. Przede wszystkim jeżeli chodzi o wyczerpanie intensywnością, jakiej od swoich podopiecznych wymaga Klopp.

Nasi piłkarze stawali się coraz starsi, mieli na koncie coraz więcej sukcesów. Ta niesamowita euforia, która towarzyszyła pierwszemu okresowi pracy Juergena, uleciała z szatni – opowiadał Watzke. – Być może zawodnicy doszli do wniosku, że mogą spuścić z tonu, a i tak będą wygrywać.

Spróbujmy nakreślić pewien cykl pracy Kloppa w Borussii i Liverpoolu:
      • Borussia Dortmund 2008 – 2010: budowa drużyny (6. i 5. miejsce w Bundeslidze)
      • Liverpool 2015 – 2017: budowa drużyny (8. i 4. miejsce w Premier League)
      • Borussia Dortmund 2011 – 2013: szczyt (dwa mistrzowskie tytuły, finał Ligi Mistrzów)
      • Liverpool 2018 – 2020: szczyt (mistrzostwo, dwa finały LM w tym jeden zwycięski)
      • Borussia Dortmund: 2014 – 2015: zjazd (7. miejsce w lidze)
      • Liverpool 2020 – 2021: zjazd? (obecnie 6. miejsce w lidze)

Oczywiście nietrudno zauważyć, że w Borussii wszystko toczyło się odrobinę odmiennym tempem. Da się to uzasadnić.

Po pierwsze – konkurencja w Bundeslidze nie jest aż tak zajadła jak w Premier League, gdzie poza “wielką szóstką” apetyt na miejsca premiowane uczestnictwem w Lidze Mistrzów mają w tej chwili także Leicester City, Everton i West Ham United, co daje już w sumie prawie połowę stawki z ambicjami sięgającymi ligowego topu. Poza tym, trzeba się zastanowić, czy The Reds przypadkiem już w poprzednim sezonie nie zdradzali pewnych oznak znajdowania się na fali opadającej. Z pozoru brzmi to oczywiście absurdalnie w kontekście drużyny, która po raz pierwszy od trzydziestu lat sięgnęła po mistrzowski tytuł, bijąc po drodze mnóstwo rekordów i gromadząc na swoim koncie aż 99 punktów. Podopieczni Kloppa zaczęli regularnie tracić punkty dopiero po pandemicznej przerwie w rozgrywkach, wcześniej tłukli wszystkich jak leci i potknęli się tylko raz.

LIVERPOOL WYGRA DZIŚ Z LIPSKIEM? KURS: 2,32 W TOTALBET!

Ale czy aby na pewno byli aż tak mocni jak w sezonie 2018/19, gdy zwyciężyli w Champions League, a do mistrzostwa Anglii zabrakło im koniec końców zaledwie jednego punktu? Znów rzućmy okiem na współczynnik xPTS.

      • Liverpool w sezonie 2018/19 – 2. miejsce, 83,45 xPTS (2. miejsce, 97 punktów)
      • 2019/20 – 2. miejsce, 74,28 xPTS (1. miejsce, 99 punktów)
      • 2020/21 – 3. miejsce, 42,99 xPTS (6. miejsce, 40 punktów)

Dane z poprzednich rozgrywek angielskiej ekstraklasy to wręcz szaleństwo.

Można pomyśleć, że The Reds oszukali przeznaczenie. I rzeczywiście ekipa z Anfield w wielu spotkaniach przepychała zwycięstwa kolanem dzięki trafieniom w końcówkach. W czym nie ma absolutnie nic złego – wręcz przeciwnie, dobrze to świadczyło o drużynie Kloppa, która była nieustępliwa i piekielnie mocna psychicznie. No ale w którymś momencie szczęście musiało się od liverpoolczyków odwrócić. Sygnałem ostrzegawczym był zresztą przegrany dwumecz w Lidze Mistrzów z generalnie kiepsko w tamtym okresie dysponowaną ekipą Atletico Madryt.

Diego Simeone i Juergen Klopp

Ktoś może powiedzieć: do wyjściowej jedenastki Liverpoolu powrócą kontuzjowani zawodnicy, na czele z Virgilem van Dijkiem, i The Reds znów zaczną masakrować przeciwników. Po kryzysie nie będzie śladu. I jest to scenariusz prawdopodobny, obecnie drużyna wyraźnie cierpi na brak głębi składu. Trzeba jednak pamiętać, że pierwszy naprawdę poważny oklep w sezonie 2020/21 aktualni mistrzowie Anglii otrzymali na początku października, gdy Aston Villa zmiażdżyła ich 7:2. Linię obrony Liverpoolu stworzyli w tamtym meczu Alexander-Arnold, van Dijk, Gomez i Robertson.

Galowe zestawienie, żadni tam zmiennicy.

Jamie Carragher mówił po tamtym starciu: – W pewnym momencie zacząłem się śmiać. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. To szokujący rezultat i zdecydowanie najgorszy występ Liverpoolu za kadencji Juergena Kloppa. Od początku było dla mnie zresztą ewidentne, że drużyna nie jest dobrze dysponowana. Prawda jest taka, że Liverpool – choć ma niezłe statystyki w defensywie – nie funkcjonuje najlepiej, gdy chce łapać rywali w pułapkę ofsajdową. Drużyna ustawia się tak wysoko, że w każdym meczu zapewnia przeciwnikom co najmniej jedną doskonała sytuację strzelecką. Oczywiście oni patrzą na zyski płynące z tej taktyki – możliwość wysokiego odbioru piłki. Dlatego pressują tak daleko od własnego pola karnego. Ale jeśli trafiasz na rywala, który potrafi ominąć twoją drugą linię, musisz zweryfikować swoją strategię i się wycofać.

Brzmi to wszystko dość znajomo, czyż nie? Kłopoty z organizacją gry w defensywie, podatność na szybkie ataki. Peter Krawietz te same czynniki wskazywał jako słabości BVB w nieudanym sezonie 2014/15, który zakończył erę Kloppa w Dortmundzie.

***

Pod nieobecność van Dijka drużyna z Anfield nie potrafi się wznieść na podobny poziom intensywności co w poprzednich sezonach. Holender odpowiadał bowiem w taktycznym systemie Kloppa nie tylko za rozbijanie ataków rywali i dyrygowanie formacją defensywną, co jest akurat oczywiste, ale równie za wyprowadzanie szybkich akcji poprzez długie podania do skrzydeł. Do rozrzucanych przez van Dijka piłek startowali naturalnie Mohamed Salah, Sadio Mane i reszta ofensywnej ferajny. I nawet gdy nie udawało im się do tych dograń dopaść, ciężar gry był już przeniesiony na połowę przeciwnika, najczęściej w okolice pola karnego. To pozwalało pozostałym piłkarzom The Reds założyć wysoki pressing.

Bez van Dijka i jego znakomitych przerzutów ta taktyka jest znacznie trudniejsza do zrealizowania. Obecnie ciężar inicjowania akcji ofensywnych w większym stopniu spoczywa na barkach pomocników, na czele z Thiago Alcantarą. Widać to w statystykach.

Liczba kontaktów z piłką na 90 minut gry w wykonaniu piłkarzy Liverpoolu:
      • sezon 2018/19 (819): 203 w defensywnej tercji / 403 w środkowej / 213 w ofensywnej
      • 2019/20 (821): 200 / 398 / 223
      • 2020/21 (850): 200 / 412 / 238

Aktualnie piłkarze The Reds częściej znajdują się przy piłce niż w poprzednich sezonach, dłużej budują swoje akcje, ale niekoniecznie jest to pozytywne zjawisko. Spowolnienie konstruowania ataków sprawia, że boczni napastnicy i boczni obrońcy mają mniej wolnych przestrzeni na skrzydłach. Nie ma zresztą chyba przypadku w tym, jak wygląda bilans Liverpoolu w Premier League z Thiago na boisku i bez niego:

  • Liverpool z Thiago (występy powyżej 60 minut): 9 meczów – 2 zwycięstwa, 2 remisy, 5 porażek
  • Liverpool bez Thiago: 13 meczów – 8 zwycięstw, 4 remisy, 1 porażka

Coraz więcej ekspertów bierze więc reprezentanta Hiszpanii na celownik.

“Thiago spowalnia akcje Liverpoolu. On tu nie pasuje i wciąż nie rozumie, jak chce grać drużyna”
Dietmar Hamann

Jak poważne są zatem problemy Liverpoolu? To tylko przejściowe trudności, połączenie pecha i zwyczajnego wypalenia po wielkich sukcesach, a może jednak coś więcej? Pewnych odpowiedzi na te pytania udzieli nam być może dzisiejsze starcie z RB Lipsk.

Ostatnie spotkanie ligowe z Leicester City obnażyło mentalny dołek mistrzów Anglii. Dopóki podopieczni Juergena Kloppa kontrolowali przebieg meczu, wszystko wyglądało jak należy. Ale wystarczył klasyczny gol z czapki na 1:1 (swoją drogą: po nieroztropnym faulu Thiago), by liverpoolczycy pękli jak mydlana bańka. “Lisy” oczywiście nie mogły tego nie wykorzystać i bezlitośnie rozszarpały przeciwników. Choć w sumie to trudno tutaj mówić o “rozszarpaniu”, skoro w istocie Liverpool sam podał się rywalom na srebrnej tacy, życząc im smacznego. Trener The Reds, przeżywający zresztą ostatnio także dramat natury osobistej, śmierć matki, po końcowym gwizdku wyglądał jak zbity pies. – Czy straciliśmy szansę na tytuł? … Tak. Nie mogę w to uwierzyć, ale tak. Sądzę, że nie jesteśmy już w stanie nadrobić tej straty. Musimy unikać błędów i nieporozumień.

Ekonomista Nouriel Roubini powiedział kiedyś: – Kryzysy są stałą składową genomu kapitalizmu. W żadnym wypadku nie stanowią wyjątku, lecz są regułą. Dokładnie te same czynniki, którym kapitalizm zawdzięcza witalność, mogą wywołać także katastrofalne zapaści. Czyżby zatem z Kloppem i jego gegenpressingiem było tak samo jak z kapitalizmem?

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
0
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Komentarze

18 komentarzy

Loading...