Reklama

Cracovia grała jakby za karę, ale i tak wyeliminowała Wartę

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

09 lutego 2021, 20:11 • 4 min czytania 12 komentarzy

Mecz walki. Dwa bloki defensywne ze skały. Starcie w klinczu. Szanowanie wyniku. Określać to spotkanie można rozmaitymi epitetami, ale najłatwiej będzie po prostu napisać, że to nie było przyjemne 90 minut. Nie było dobre. Trudno jednak było oczekiwać czegoś innego, skoro ani Cracovia ani Warta Poznań dobrze nie grały. 

Cracovia grała jakby za karę, ale i tak wyeliminowała Wartę

Jeśli mielibyśmy spisać krótką kartotekę wybitnych czynów ze strony Cracovii w dzisiejszym meczu, to zawierałaby ona:

  • Uderzenie Diego na bramkę Niemczyckiego
  • Kopa w plecy, którego sprzedał rywalowi van Amersfoort
  • Dwukrotne dopuszczenie Bartosza Kieliby do uderzenia głową
  • Fatalne przyjęcie Marqueza, gdzie na szczęście dla Cracovii w komiczny sposób skiksował Żurawski
  • Kolejną sytuację, w której Niemczycki mógł zostać pokonany przez swojego kolegę z zespołu

A nade wszystko to:

Była druga minuta meczu, Cracovia wyszła trzech na jednego, mogła (powinna) objąć błyskawiczne prowadzenie. Nie będziemy wam tutaj robić kolejnego quizu, pod tytułem: „co było dalej?”, bo to już pewnie wiecie. Thiago podał wprost pod nogi obrońcy Warty. Była akcja, nie ma akcji.

Reklama

Jednakże na szczęście dla podopiecznych Michała Probierza, również zawodnicy Piotra Tworka nie mieli najlepszego dnia. No bo co z tego, że Pasy regularnie się wygłupiały, skoro poznaniacy nie byli lepsi? Poza strzałami Kieliby i obrońców Cracovii, trudno właściwie wskazać realne zagrożenie dla bramki Niemczyckiego.

Warta Poznań na pewno grała bardziej ofensywnie, próbowała pokazać się nieco odważniej na tle schowanego rywala. Tylko że do jasnej cholery przez ponad 90 minut gry nie była w stanie oddać ani jednego celnego strzału. Ani jednego.

Trudno jednak żeby było inaczej, skoro jedynym działającym sposobem na sforsowanie zasieków Cracovii było podanie piłki do Mariusza Rybickiego albo Michała Jakóbowskiego. Zdarzyło się skrzydłowym gospodarzy urwać spod czujnego oka rywala i stworzyć przewagę, ale wówczas prezentowali jedno zachowanie, które idealnie wykonywał przede wszystkim Jakóbowski. Głowa między ramiona, wzrok w murawę i jedziemy na pałę. Okazało się, że to na defensywę krakowian nie wystarczy.

Jeden, by wszystkimi rządzić

Na chwilę porzućmy ten pesymistyczny ton, bo i tak koniec końców do niego wrócimy. W każdym razie – trzeba dostrzec to, że Cracovia jakimś sposobem ten mecz wygrała. I to nie przez przypadek, bo akcja, którą nakręcił van Amersfoort a wykończył Rivaldinho, naprawdę nosiła znamiona poważnej i ciekawej piłki.

Holender dobrze przyjął futbolówkę, odwrócił się i zdołał posłać prostopadłe podanie między dwóch obrońców. Brazylijczyk dopadł do zagrania i z pierwszej piłki pokonał Adriana Lisa, zanim ten zdążył się dobrze złożyć do interwencji.

Wyglądało to na dość szczęśliwego gola i nieczyste uderzenie 25-latka, lecz my nie możemy pozbyć się wrażenia, że on tak chciał. Widząc wybiegającego golkipera Warty podjął bardzo dobrą decyzję i bez przyjęcia posłał lekki, ale i precyzyjny strzał. Ni to czubem, ni zewniakiem, ni prostym podbiciem. W każdym razie – wpadło do siatki.

Reklama

Szkoda jedynie, że więcej takich fajerwerków nie było nam dane w Poznaniu oglądać, a przecież beniaminek Ekstraklasy nie grał dzisiaj drugim garniturem, więc nadzieje na porządne spotkanie były. Zostały one jednak zabite przez jakieś 200 dośrodkowań i nieudanych prób tak zwanego dryblingu. Podopieczni Probierza dali dzisiaj z siebie jakieś 30%. Wystarczyło.

Aha – murawa była przygotowana bardzo dobrze. Pod tym względem – bez cienia sarkazmu – duże brawa dla Warty Poznań.

Plusy dodatnie, plusy ujemne

Nie miał dla nas litości sędzia Dobrynin, który do tego widowiska (chcąc – nie chcąc) doliczył aż siedem minut. Co się podczas nich wydarzyło? Nic.

Jeśli wyciągać jakiekolwiek pozytywy po tych blisko 100 minutach, które zafundowała nam Warta i Cracovia, to będzie fakt, że minuty złapało kilku młodych zawodników. To szczególnie ważne w przypadku drużyny Michała Probierza, gdzie wystąpiło dzisiaj czterech piłkarzy poniżej 23 roku życia: Karol Niemczycki, Daniel Pik, Patryk Zaucha oraz 16-letni Jan Ziewiec.

I trzeba przyznać, że wyglądali dzisiaj całkiem nieźle – Niemczycki pewnie wychodził do dośrodkowań i pojedynczych strzałów Warty, Zaucha nieźle radził na lewej obronie, gdzie kilka razy wygrał starcie z Michałem Jakóbowskim, zaś Pik dał niezłą zmianę – brakowało w niej piłkarskich konkretów, ale był gaz i dynamika. Czyli więcej, niż w Poznaniu zaoferował Hanca.

Problem w tym, że nawet jeśli doszukamy się czegoś dobrego, to jest to przysłonięte przez sporą liczbę urazów. Sadiković, Trałka oraz Siplak nie dali rady kontynuować spotkania. Szczególnie nieciekawie wygląda kwestia Polaka oraz Słowaka. Pierwszy zdołał odebrać Pikowi piłkę w polu karnym, ale młody zawodnik Cracovii nie zdołał wycofać nogi i ta z całej siły gruchnęła w okolice kostki 36-latka. Drugi zaś na boisku przebywał zaledwie 17 minut – Michał Probierz był zmuszony do wykonania zmiany zwrotnej, po tym jak Siplak padł na murawę w okolicach 78. minuty.

Szczerze? Jak najmniej takich meczów.

Warta Poznań 0:1 Cracovia 

Rivaldinho 12′

Fot.FotoPyk

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...