Arkadiusz Milik szybko rozbudził nadzieje kibiców Olympique Marsylia, że może być antidotum na problemy w ataku. W pierwszym występie w wyjściowej jedenastce od razu strzelił gola i generalnie pokazał, że może odgrywać bardzo ważną rolę w drużynie. Przy okazji rozwiał nieco obaw co do tego, czy nie popełnił błędu przychodząc do klubu, który jest targany tyloma problemami i wewnątrz, i na zewnątrz. A naprawdę w ostatnich dniach trudno było nie być zaniepokojonym.
Francuskie media już śmieją się, że jeśli Polak po pobycie w Napoli, które słynie z bardzo żywiołowych kibiców i niezwykle emocjonalnie reagującego prezydenta Aurelio De Laurentiisa, liczył na trochę spokoju w nowych barwach, to błyskawicznie został sprowadzony na ziemię. W weekend musiał patrzeć, jak horda pseudokibiców demoluje ośrodek treningowy jego klubu (w efekcie przełożono sobotni mecz z Rennes), a kilka dni później w niecodziennych okolicznościach z pracy zrezygnował ściągający go trener Andre Villas-Boas.
Na pieńku ze swoimi przełożonymi portugalski szkoleniowiec miał od dawna. Nieraz publicznie krytykował poczynania klubu i nie było tajemnicą, że odejdzie latem po wygaśnięciu kontraktu. Sprawy nabrały jednak nieoczekiwanego rozpędu. Podczas wtorkowej konferencji przed spotkaniem z RC Lens Villas-Boas ogłosił, że… rezygnuje już teraz. Nie chodziło mu o pieniądze, nie chciał żadnego odszkodowania czy wypłacania pensji do przodu. Po prostu miał dość, rzuca to wszystko w cholerę i tyle go widzieli. Czarę goryczy przelało wypożyczenie z Celtiku Oliviera Ntchama. Portugalczyk tego piłkarza nie chciał, nie miał go nawet na szerokiej liście życzeń.
W efekcie w środę zespołem z ławki dowodził Nasser Larguet.
Aspekty sportowe również mogły niepokoić. Milik błyskawicznie zadebiutował z Monaco, wszedł na pół godziny i nie zrobił w tym czasie sztycha, podobnie jak cała drużyna. Na dodatek gdzieniegdzie zgłaszano do niego trochę pretensji za odpuszczony wyskok przy rzucie rożnym. Dalej błąd przy wyjściu z bramki popełnił Mandanda i piłka zatrzepotała w siatce marsylczyków. Zdecydowanie nie był to nawet przyzwoity debiut, a tak szybkie puszczenie na głęboką wodę napastnika, który od pół roku praktycznie nie grał, trochę zalatywało desperacją.
Gdy więc okazało się, że reprezentant biało-czerwonych zagra od początku z Lens, było to pewne zaskoczenie połączone z obawami, czy da radę, czy już jest gotowy. Na szczęście okazało się, że tak.
Milik zaprezentował instynkt klasowego snajpera (w jednej z pomeczówek napisano “lisi spryt”), gdy od razu ruszył do piłki po zagraniu Alvaro Gonzaleza. Łatwo zgubił krycie i musiał dopełnić formalności. Marsylia podwyższyła prowadzenie na 2:0.
‼ZROBIŁ TO😍
Arek Milik mówi “Bonjour” i rozpoczyna strzelanie w @Ligue1UberEats🔥🔥
📺Mecz @RCLens 🆚 @OM_Officiel trwa w nSport+ i @nowycanalplus 🇫🇷#FrancjaElegancja pic.twitter.com/xfumHND41N
— nSport+ (@nSport_plus) February 3, 2021
Na tym jednak nie koniec pozytywów. Polak przez godzinę swojego pobytu na murawie dwoił się i troił. Brał grę na siebie, próbował strzałów z różnych pozycji i współpracował z kolegami. Gdyby Thauvin nie zmarnował stuprocentowej sytuacji, Polak schodziłby nie tylko z golem, ale także klasową asystą.
Niektórzy fani OM nie byli zadowoleni, że Milik samemu nie uderzał. “Proszę, nie podawaj już więcej Thauvinowi” – pisał na Twitterze jeden z nich. Inny komentarz był jeszcze bardziej dosadny i na swój sposób uroczy.
Inaczej na ten altruizm Milika patrzyły media. “L’Equipe” przyznało mu notę “6”, podkreślając właśnie wypracowanie koledze tamtej okazji. “Można sobie wyobrazić, co może dać zespołowi, gdy wróci do swojej szczytowej formy” – napisano. Wyżej oceniono tylko Alvaro Gonzaleza, który wypracował obie bramki.
Portal tribuna.com Gonzaleza i Milika ocenił jednakowo – na siódemkę. “Już spełnia pierwsze oczekiwania” – stwierdzono na temat naszego rodaka.
“A co, jeśli to Milik w końcu został długo wyczekiwanym wielkim napastnikiem Marsylii?” – czytamy w tytule tekstu na 20minutes.fr. “Musimy uważać, aby nie dać ponieść się emocjom, ponieważ w ostatnich latach już kilka razy się na tym sparzyliśmy. OM ciągle poszukiwał napastnika zdolnego decydować o losach meczu. Mitroglou, Benedetto czy ostatnio Luis Henrique byli w najlepszym przypadku rozczarowaniami, a w najgorszym ogromnymi nieporozumieniami. Gdy więc Milik zamienił Neapol na Marsylię, pomyśleliśmy, że być może wreszcie udało się znaleźć tę rzadką perłę. Jeszcze za wcześniej na wielką ekscytację, ale profil Polaka już wiele obiecuje. Pozostaje mieć nadzieję, że problemy fizyczne, które trapiły go w ostatnich miesiącach, dadzą mu spokój, a wtedy będziemy mogli uwierzyć, że odkryliśmy swoją perłę” – kontynuuje autor.
Wiele twitterowych komentarzy nie pozostawiało wątpliwości, jakie wrażenie zrobił nasz napastnik. Kilka przykładów, francuski translator rządzi:
Liczby też wskazują, że Milik z Lens wypadł naprawdę dobrze. Według algorytmu SofaScore mówimy o najlepszym zawodniku tego spotkania.
-
gol
-
dwa kluczowe podania
-
jedna stworzona okazja
-
82% celności podań (14/17)
-
6/9 w wygranych pojedynkach
-
dwa wywalczone faule
-
tylko 4 straty
Tymczasowo prowadzący Marsylię Nasser Larguet także nie szczędził Polakowi komplementów podczas pomeczowej konferencji. – Czy on już wiele do nas wnosi, nie będąc przygotowanym na sto procent? Tak i jest to jeden z powodów do satysfakcji. To było dla mnie odkrycie. Arek dużo pracował i skupiał na sobie wiele uwagi, dzięki czemu grający na skrzydłach Payet i Thauvin oraz będący za nim Germanin miele więcej swobody. Dużo wniósł do naszej ofensywy – cytuje tę wypowiedź wiele francuskich źródeł.
I tym bardziej szkoda, że Thauvin nie podwyższył prowadzenia OM na 3:1, bo tuż po zejściu Milika Lens wyrównało na 2:2. Zasłużenie, bo przez prawie całą pierwszą połowę cisnęło i gole traciło niespodziewanie, ale skoro masz już dwubramkową przewagę, to bez względu na okoliczności nie wypada jej zmarnować. A tak Marsylia pozostaje z zaledwie jedną wygraną w ostatnich ośmiu kolejkach. Spadła na dziewiąte miejsce w tabeli i choć ma jeszcze dwa mecze zaległe, szczytem możliwości będzie chyba powalczenie o piątą lokatę, dającą przepustki do Conference League.
Dla nas jednak najważniejsze, że pojawiło się światełko w tunelu co do wiosny w wykonaniu Milika, a wiadomo, ile to znaczy w kontekście reprezentacji. Paulo Sousa ostatnio dostawał głównie złe wiadomości odnośnie stoperów, więc teraz dla odmiany napłynęło trochę pozytywów z ataku.
Fot. Newspix