Reklama

Zero sentymentów. Aleksander Buksa nie podpisze nowej umowy z Wisłą Kraków

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

03 lutego 2021, 13:52 • 5 min czytania 155 komentarzy

Wielomiesięczna saga dobiegła końca. Jak twierdzi Tomasz Jażdżyński, współwłaściciel Wisły Kraków, sprawa kontraktu Aleksandra Buksy została zakończona. Wychowanek „Białej Gwiazdy” nie podpisze nowego kontraktu, nie odejdzie za grube pieniądze, dotrwa w Wiśle do końca umowy wygasającej w czerwcu i odejdzie za ekwiwalent. Jażdżyński w wywiadzie dla Dziennika Polskiego nie kryje żalu wobec ojca zawodnika i twierdzi, że ten wraz z synem złamał dane zarządowi Wisły słowo.

Zero sentymentów. Aleksander Buksa nie podpisze nowej umowy z Wisłą Kraków

Kibice Wisły zauroczyli się nastolatkiem wchodzącym do drużyny, ten miewał znakomite wejścia z ławki, przepowiadano mu duży zagraniczny transfer, pytały kluby z zachodu. Było to o tyle cenne, że przecież Wisła nie miała w ostatnim czasie success story opartego na świetnej sprzedaży swojego wychowanka. Młodziaków – niekoniecznie przez siebie wychowanych – sprzedawali już prawie wszyscy. Lech, Legia, Zagłębie, to oczywiste. Górnik, Pogoń, Jagiellonia w dalszej kolejności. Ale teraz jeszcze Raków, Śląsk… A Wisła? Wisła akurat nie.

Buksa miał zatem dać radość kibicom swoimi występami, a później miał dać zielone komórki w Excelu po zagranicznym transferze. Problem polegał jednak na tym, że do transferu może dojść, gdy zawodnika wiąże ważny kontrakt. I im dłuższy kontrakt, tym więcej zer na koncie.

Wydawało się, że sprawa jest jasna – latem, w sierpniu zeszłego roku, Wisła triumfalnie ogłosiła podpisanie umowy z 18-latkiem do 2023 roku.

Była sesja z koszulką, na której widniał numer 2023. Były oficjalne komunikaty, Olek całował herb, brakowało tylko filmu z ćwierkającymi ptakami, bijącym dzwonem Zygmunta i Jakubem Błaszczykowskim wprowadzającym za rękę Buksę na stadion. Problem jednak polegał na tym, że Wisła naściemniała z tym, że nowy kontrakt Buksy obowiązuje do 2023 roku. Obowiązywał bowiem tylko do lata 2021 roku. Zacytujmy Jażdżyńskiego ze wspomnianego wywiadu dla Dziennika Polskiego:

– Biorąc pod uwagę przebieg rozmów i to, co się w ich trakcie wydarzyło, powinniśmy postawić twarde weto po pojawieniu się pomysłu na ogłaszanie daty kontraktu 2023. Jest faktem, iż Aleksander mógł wtedy podpisać kontrakt z innym klubem. To, iż tego nie zrobił wzmacniało wiarę w zapewnienia drugiej strony i stąd niestety rozważana była taka idea. Nie był to zresztą pomysł klubu. Tyle mogę powiedzieć. To był pomysł mający, że zacytuję jednego z członków zarządu, który mi go przekazał, „doprowadzić do tego, żeby agenci przestali już dzwonić”. Dzisiaj się mówi, że klub oszukał fanów i podał nieprawdę.

Wisła jednak była pełna wiary w to, że Buksa wraz z ojcem i nowym agentem na początku 2021 roku podpiszą kolejną umowę – tym razem już po osiemnastych urodzinach piłkarza. Wówczas klub mógłby zapisać w umowie kwotę odstępnego, zmienić warunki, dopisać nowe klauzule. Według Jażdżyńskiego – klub dostał zapewnienie, że zawodnik będzie chciał przedłużyć ten kontrakt.

I tu zaczyna się galimatias.

Rozmowy na temat przedłużenia umowy stanęły w martwym punkcie. Buksa grał mało. Wisła chciała, by podpisał kontrakt do 2023 roku. Ale zawodnik i jego ojciec nie chcieli o tym słyszeć. Dzisiaj już wiemy – nowej umowy nie będzie, Buksa latem wyfrunie z Krakowa, a klubowi przypadnie ekwiwalent w wysokości maksymalnie kilkuset tysięcy euro.

Z jednej strony rozumiemy oburzenie Wisły. Skoro dogadali się z kimś ustnie na to, że zawodnik będzie chciał podpisać kolejny kontrakt – tym razem faktycznie do 2023 roku – to mogli oczekiwać, że w styczniu Buksa sfinalizuje podpisem wcześniejsze ustalenia słowne. Umowy ustne nie są wiążące w kontekście kontraktów zawodników i w świetle zasad PZPN-u. Mogą być w świetle prawa, ale… Już w dzisiejszym wywiadzie Jażdżyńskiego słychać, że Biała Gwiazda raczej nie skorzysta z tej karty. Więc Wisła w mediach może krzyczeć: „ale przecież powiedzieli, ze podpiszą, a nie podpisali, hańba”, ale w kontekście korzyści finansowych dla klubu zmieni to tyle, co narzekanie na poziom sędziowania już po meczu.

WISŁA TO NAJLEPSZE MIEJSCE DO ROZWOJU. NASZ WYWIAD Z BUKSĄ Z LATA 2020 ROKU.

Z drugiej strony – jesteśmy w stanie zrozumieć interesy Buksów. Jasne, jeśli faktycznie złamali dane słowo, to po ludzku zachowali się bardzo słabo. Skoro powiedzieli, że po osiemnastych urodzinach Olka dogadają się na nowy kontrakt, a później zmienili tę wersję, to można podać w wątpliwość ich moralność. Ale ojciec Buksy i sam zawodnik mają też swoje interesy – zarówno te finansowe, jak i sportowe. Jeśli Buksa odejdzie z klubu bez kwoty odstępnego – a odejdzie – to piłkarz będzie mógł sobie krzyknąć bardzo przyjemną sumkę za podpis pod kontraktem w nowym klubie. Nie będzie też uzależniony od tego, z kim dogadałaby się Wisła na transfer. No i jako wolny piłkarz będzie budził większe zainteresowanie, bo przecież jest do wzięcia bez kwoty wykupu.

Rozumiemy, że kibiców Wisły może ta cała akcja boleć. Podwójnie.

Najpierw zostali wprowadzeni w błąd przez klub, gdy ten podał, że umowa z Buksą została podpisana na trzy lata, a tak naprawdę podpisana została na rok. Później ich ukochany klub prawdopodobnie został oszukany przez piłkarza i jego ojca. Natomiast – mówiąc brutalnie – świat sportu rzadko opiera się na sentymentach. Piłkarze całują herb, by zaraz zapomnieć słów klubowego hymnu, bo ktoś inny zaproponował pięć koła na miesiąc więcej. Zawodnicy obiecują pomoc w walce o utrzymanie, by w połowie sezonu czmychnąć do klubu mającego stabilne miejsce w środku tabeli. Gracze mówią o walce o najwyższe cele, a później wyjeżdżają do tureckich przeciętniaków.

Mało to nastolatków wyjechało z Polski zostawiając macierzysty klub na lodzie i z frytkami za ekwiwalent? No nie. Dziesiątki w ostatnich latach.

Wisła dostała bardzo kosztowną nauczkę. Jeśli na coś się dogadujesz, to musisz mieć to na papierze. Słowo jest niewiele warte w świetle przepisów i prawa. Słowo jest generalnie bardzo tanie i nic nie kosztuje. Gdyby to była filmowa historia, to za rok Buksa ze łzami w oczach wyściskałby Jakuba Błaszczykowskiego podczas podpisania umowy transferowej z Milanem. Klubowi dałby zarobić kilka baniek euro. Obiecałby Kubie, że za piętnaście lat wróci, by pomóc odzyskującej swój blask „Białej Gwieździe”. Ba, może i kiedyś by wrócił, tak jak jego kolega z szatni i współwłaściciel Wisł jednocześnie.

Ale to nie jest film. To świat, w którym czasami ktoś łamie słowo. Czasem ściemnia w żywe oczy. Kieruje się własnym zyskiem, interesem, ambicjami. Często kosztem danego wcześniej słowa.

Zostają żale, pretensje, smutek oraz koszulka z napisem Buksa 2023. Eksponat do muzeum XXI-wiecznego futbolu, w którym sentymentów już nie ma.

fot. FotoPyk

Reklama

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Patryk Fabisiak
3
Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Komentarze

155 komentarzy

Loading...