W tej kolejce działo się już tyle, że spokojnie moglibyśmy obdzielić wszystkimi kuriozalnymi zdarzeniami trzy następne i nadal nie narzekalibyśmy na brak emocji. Ale skoro tak, dla meczu Stali Mielec ze Śląskiem Wrocław nic nie zostało. 0:0 bez historii, jedziemy dalej.

Żeby było jasne: do gospodarzy większych pretensji nie mamy. Rozegrali całkiem dobrą godzinę i słabsze ostatnie pół godziny, ale generalnie gdybyśmy nie wiedzieli, kto tutaj ma szansę powalczyć o podium, powiedzielibyśmy, że pewnie ci w białych koszulkach. Bo ci w zielonych byli tak bezbarwni i przewidywalni, że to aż niemożliwe, żeby mogli znajdować się w czołówce w tabeli. Zaprawieni w bojach obserwatorzy zdziwieni jednak nie są: to był typowy w tym sezonie Śląsk na wyjazdach.
Coś złego dzieje się z tą drużyną, gdy tylko wyjedzie poza Wrocław.
Traci wszelki rozmach, skupiając się na defensywie i podawaniu do najbliższego. Serio, to nie przypadek, że więcej punktów poza „domem” zdobyła nawet Warta Poznań.
WKS po godzinie rywalizacji osiągnął wreszcie przewagę, ale i tak nic z niej nie wynikało. Goście w zasadzie nie wypracowali sobie żadnej sytuacji, co najwyżej mieli zalążki. Michał Gliwa nawet nie ubrudził sobie stroju, mógłby bez przebierania się zapozować do oficjalnego zdjęcia. Skrzydłowi razili niemocą, środek pola z Pałaszewskim, Sobotą i Praszelikiem był skostniały do bólu, a Erik Exposito tradycyjnie walczył z problemami, które sam sobie stwarzał. I jeżeli możemy za coś pochwalić trenera Laviczkę, to za przyzwoite zmiany. Piasecki w ciągu piętnastu minut zrobił dużo więcej niż Exposito, a Makowski i Zylla rozruszali trochę środek pola. Przy nich wreszcie rozegrał się też nieco wycofany wcześniej Praszelik.
Stal po roszadach Leszka Ojrzyńskiego straciła na jakości.
Roberta Dadoka praktycznie nie było na boisku. Łukasz Zjawiński zmarnował dobrą sytuację, źle strzelając głową. Petteri Forsell przydał się tylko w defensywie, a Andrija Prokić „wyróżnił się” głównie tym, że wyleciał z boiska po dwóch żółtych kartkach. Najpierw został upomniany za faul w środku pola po własnej stracie, w końcówce natomiast władował się przy wyskoku w Israela Puerto. Oba upomnienia słuszne.
Mielczanie w mecz weszli dobrze. Mimo że na szpicy mieli Aleksandyra Kolewa, to nie grali tylko lagą do przodu i niech się dzieje. Dobrze podłączali się wahadłowi Getinger i Granlund, Jankowski i Tomasiewicz wymieniali się pozycjami, Domański brał na siebie ciężar gry, a Kolew też potrafił zejść niżej i zrobić miejsce dla wbiegających kolegów. Obrońcy Śląska chwilami mieli sporo problemów. Matus Putnocky już mniej. Obronił pięć celnych strzałów, ale żaden nie stanowił większego wyzwania. A jak już skapitulował na początku drugiej połowy po uderzeniu głową Jankowskiego, to sędzia gola anulował. Powtórki pokazały, że Kolew odbierając piłkę Pichowi nadepnął go na stopę. Tak naprawdę najlepsze pozycje strzałowe mieli ci główkujący niecelnie – Granlund po centrze Jankowskiego i wspomniany Zjawiński.
Ojrzyńskiemu na pewno wypaliło ustawienie z trójką stoperów. Wszyscy grali tu pewnie, zwłaszcza Matras i Flis. Getinger i Granlund dobrze czuli się w akcjach zaczepnych, tu też było widać sens, natomiast przydałby się jeszcze jeden bardziej kreatywny zawodnik na skrzydło. Śląskowi za to przydałoby się trochę ognia w oczach jak u Roberta Lewandowskiego po rozmowie z Paulo Sousą. Chwilami mamy wrażenie, że w sumie takie męczenie buły na wyjazdach po prostu mu pasuje.
Fot. Newspix
.
To było do przewidzenia 😉
Takie gra Śląska to nadaje się na Blue Monday
No kto by przypuszczał, że akurat w Mielcu w poniedziałek coś ciekawego się wydarzy xD
Przeprowadzam się do nowego mieszkania i tak się zastanawiam czy wykupić canal+ i oglądać mecze jak na faceta przystało i zapraszać kumpli na weekend na piwo jak to w reklamach się pokazuje. No i po wielu przemyśleniach rezygnuje ze sportu piłkarskiego bo to już są himalaje absurdów! Mam oglądać kopanine ekstraklapy z ekstra komentatorami i ich udawane emocje przy każdym niecelnym strzale? Jak to bramkarz wyczuł intencje a piłka leci jakby kot piernął w popiół? OK ekstraklapa, ekstraklapą. Ale potem mam przełączyć na mecz Barcy i oglądać sfrustrowanego Messiego co ma podpisany nowy kontrakt i zarobi w dwa lata około 2,5 miliarda złotych !!! to jest normalny sport? to są normalne pieniądze? czy ta cała piłka zwariowała ? co to ma wspólnego ze sportem? to już jest patologia finansowa! To już jest działanie na szkodę klubu i pogłębianie kryzysu! A niższe klubu biora przykład i płaca 3-ligowcom czyli tak na prawde 4-ligowcom po 8 – 10 tys miesięcznie. Przykład Polonia Środą, Tarnoviw i słynny klub z panem Peszko… Ja was oglądać nie będę i nie będę się przyczyniał do takich PATOLOGII!!!
Z canal+ to bym się obecnie mocno zastanowił. Nasza liga – wiadomo, jeśli już to tylko i wyłącznie z kwestii sentymentalnych, bo koszula zawsze bliska ciału. Angielska- poziom drastycznie spadł, granie co 3 dni powoduje że na 10 meczów w kolejce są może że 2 naprawdę interesujące. Hiszpańska- tu to akurat zawsze lubię pooglądać wtopy Realu czy Barcelony, aczkolwiek od paru sezonów liga mocno popłynęła w kierunku skomasowanej defensywy i taktyki. Właściwie to najciekawsze mecze jakie ostatnio oglądałem na c+ to były mecze z Bundesligi (którą ma nawiasem mówiąc też Eleven).
Przecież Bundes leci od lata na nowa platformę ktora wchodzi do Polski za jedyne 20 albo 30zl mies na wyłączność
Masz racje i ladnie to nawet nazwales – patologia finansowa. Wciaz lubie pilke nozna, ale to co sie ostatnio dzieje to juz przegiecie.
nie rozumiem, ktoś Ci bronił zostać piłkarzem i tyle zarabiać? ktoś Ci broni znaleźć pomysł na biznes i zarabiać o wiele więcej niż piłkarze? nie wiń wszystkich za swoją miernotę i nieporadność, wasze komentarze to każdy ponad każdym WWO, ważne żeby inni mieli mniej nie wy więcej.
Warto wspomnieć, że Stal przerwała serię 24 meczów w Ekstraklasie i dawnej I lidze bez czystego konta.
Kolejna frajerska strata punktów Stali, właśnie skończyła się runda jesienna, imo powinni mieć o 3 zwycięstwa (z Płockiem, Lubinem i Śląskiem) więcej i zamykać pierwszą ósemkę.