Reklama

Bochniewicz wysyła sygnał Paulo Sousie. Coraz ciekawsza rywalizacja stoperów z drugiego planu

redakcja

Autor:redakcja

28 stycznia 2021, 12:10 • 4 min czytania 11 komentarzy

Rywalizacja na środku obrony reprezentacji Polski zapowiada się na jedną z najciekawszych po zmianie selekcjonera. Paulo Sousa będzie miał z kogo wybierać, zwłaszcza że ostatnio zawodnicy z dotychczasowego drugiego szeregu wysyłają mu coraz więcej pozytywnych sygnałów. Głośno przypomniał o sobie Paweł Bochniewicz.

Bochniewicz wysyła sygnał Paulo Sousie. Coraz ciekawsza rywalizacja stoperów z drugiego planu

W środowy wieczór w całej Fryzji zatrzęsła się ziemia. Z serc wielu kibiców Heerenveen spadły ciężkie kamienie, podobnie jak z serca samego Bochniewicza. Jego drużyna niespodziewanie pokonała Feyenoord aż 3:0, a on walnie się do tego przyczynił nie tylko solidnie grając  w obronie, ale także podwyższając prowadzenie gospodarzy w 30. minucie.

Schemat prosty acz bardzo skuteczny. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, schodzący na bliższy słupek Ibrahim Dresević przedłuża podanie, a wbiegający na piąty metr Polak dostawił nogę.

Dlaczego środowe wydarzenia są tu aż tak ważne?

Po pierwsze – Heerenveen zakończyło fatalną passę jedenastu z rzędu meczów bez ligowego zwycięstwa. Sezon rozpoczęło znakomicie. Po siedmiu kolejkach miało na koncie pięć wygranych, jeden remis i jedną porażkę. Wydawało się, że powalczy co najmniej o europejskie puchary. W listopadzie zaczęła się jednak gorsza seria. Na początku oznaczała głównie remisy. Po 0:3 z Alkmaar w czterech kolejnych spotkaniach dochodziło do podziału łupów, w tym z PSV, co trudno uznać za zły wynik. Ostatnich sześć kolejek to już tylko dwa remisy i aż cztery przegrane. Jeszcze chwila takiej zapaści i zespołowi groziłaby walka o nic przez resztę sezonu. Spadek mimo wszystko nie groził, za to nawet strefa barażowa o Ligę Europy (od siódmego miejsca) mogłaby się za mocno oddalić. Triumf nad Feyenoordem w tym kontekście przywraca wiarę w szeregach biało-niebieskich, że jeszcze może być ciekawie.

Reklama

Po drugie – przebudzenie Heerenveen wiąże się z przebudzeniem samego Bochniewicza. Początek w Holandii miał imponujący. Z miejsca wskoczył do składu, stanowił pewny punkt, a udany debiut (z Willem II) dodatkowo okrasił bramką.

We wrześniu on i koledzy zgromadzili komplet dziewięciu punktów. Nasz rodak został umieszczony w jedenastce września Eredivisie.

Nic dziwnego, że wychowanek Wisłoki Dębica doczekał szansy w reprezentacji.

Niestety, nie wykorzystał jej. W wysoko wygranym meczu z Finlandią wszedł na drugą połowę i to po jego nerwowej stracie rywale strzelili honorowego gola. Nie tylko w tym zagraniu widać było debiutancki stres. Pozytywem zablokowany groźny strzał i zwycięska przebitka na połowie boiska, która zapoczątkowała jedną z akcji bramkowych. Miesiąc później z Ukrainą Bochniewicz rozegrał już pełne 90 minut i znów nie ustrzegł się prostych błędów. Bardzo naiwnie interweniował w starciu z Jarmołenką, co skończyło się rzutem karny dla Ukraińców. W kilku innych przypadkach łatwo był ogrywany. Szukając pozytywów – zdołał wrócić do równowagi w drugiej połowie, była znacznie pewniejsza w jego wykonaniu. Wtedy wpadki, tyle że bez konsekwencji dla drużyny, notował Sebastian Walukiewicz.

Niepokoić w kontekście tych występów mogło to, że Bochniewicz wówczas nadal był w dobrej formie jeśli chodzi o klub, a mimo to nie zdawał reprezentacyjnych testów. Jeszcze na początku grudnia znalazł się w jedenastce kolejki WhoScored za mecz z PSV. Podawano też, że ma najwięcej wyczyszczonych akcji spośród wszystkich zawodników holenderskiej ekstraklasy. Ponadto holenderski ESPN umieścił go w czwórce kandydatów do miana najlepszego stopera jesieni w Eredivisie. Głosowanie zresztą wygrał (39,4%), zapewne pomogli trochę polscy kibice.

Reklama

Rok 2020 jednak nie skończył się dla niego dobrze. W końcówce spotkania z Heraclesem Almelo obejrzał czerwoną kartkę za faul taktyczny i opuścił ostatni przed świętami mecz z Feyenoordem.

Styczeń zaczął od bardzo słabego występu przeciwko Fortunie Sittard (1:3). Nie zdążył zablokować strzelca pierwszego gola, potem on i Hamdi Akujobi nie ogarnęli krycia Georga Coxa, a przy trzecim kompletnie nie zrozumiał się z bramkarzem na przedpolu, z czego przeciwnicy skwapliwie skorzystali.

Po tym spotkaniu Bochniewicz znalazł się w antyjedenastce kolejki. – Coś w tym meczu było nie tak w obronie gospodarzy. Polak zdawał się w ogóle nie słyszeć wychodzącego bramkarza i doszło do zderzenia między nimi. Zawodnik, który sprawiał świetne wrażenie w pierwszej części sezonu, teraz rozegrał swój najgorszy mecz w koszulce Heerenveen – pisał portal voetbalprimeur.nl.

Tym bardziej cieszy takie odbicie polskiego stopera, a biorąc pod uwagę fakt, iż uczynił to świeżo po zmianie selekcjonera, nadeszło ono w idealnym momencie. Wiadomo, że Paulo Sousa w wielu kwestiach personalnych prochu nie wymyśli, ale na pewno w kilku przypadkach będzie miał inne wnioski niż Jerzy Brzęczek. No i być może zechce wprowadzić lubiany przez siebie system z trójką środkowych obrońców, co oznacza, że na tej pozycji będzie potrzebował szczególnie dużej rywalizacji.

Jan Bednarek, Kamil Glik i (mimo wszystko) Sebastian Walukiewicz są teraz pewniakami przy powołaniach. Na nich jednak się nie skończy, musi być jeszcze przynajmniej jedno nazwisko. I tutaj wybór robi się naprawdę spory. Pozytywny sygnał wysłał Bochniewicz, Paweł Dawidowicz stał się podstawowym zawodnikiem Hellasu Verona w Serie A, dobre recenzje w Barnsley zbiera Michał Helik, a zawsze może wyskoczyć ktoś wcześniej nieoczywisty. W pierwszej kolejności mamy tu na myśli Kamila Piątkowskiego, którego Raków najpóźniej latem sprzeda za bardzo duże pieniądze. Zapowiada się, że portugalskiego szkoleniowca czeka tu przyjemny problem bogactwa.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...