“Fotogeniczny” to nie jest najbardziej fortunne słowo, gdy chcemy określić człowieka, który nawet na zdjęciach z więzienia wygląda świetnie. Ale takie są fakty. Aleksandr Kokorin swój szelmowski, cwaniacki uśmiech wytrenował do takiego poziomu, że trudno wskazać różnicę w jego mimice pomiędzy fotkami z kolonii karnej w Biełgorodzie i zdjęciami z czasów, gdy w reprezentacyjnej koszulce walczył ze Zlatanem Ibrahimoviciem czy Waynem Rooneyem.
Teraz uśmiecha się do włoskich fotoreporterów, jako nowy nabytek Fiorentiny. Żywy dowód na to, że termin resocjalizacja naprawdę istnieje. Albo przynajmniej zdarza mu się istnieć.
***
Zazwyczaj portfolio piłkarzy z europejskiego poziomu jest dość ubogie. Zapełniają je szczelnie zdjęcia ze wściekle zielonych muraw, czasem przeplatane ujęciami cykniętymi na środku czerwonego dywanu, w wyjściowych garniturach czy smokingach. Jeśli zdarzają się fotki z ulicy, to zazwyczaj pozowane i ucharakteryzowane, w ramach kampanii reklamowej którejś z marek zajmujących się streetwearem. Z ciekawości sprawdziliśmy to empirycznie, wpisując parę losowych nazwisk. Raheem Sterling? Same foty z boiska, jedno pozowane na tle muru z cegły, w kraciastych obcisłych spodniach i marynarce. Erling Haaland? To samo. Nawet Paul Pogba nie przełamuje trendu, chyba że zaliczymy mu fotkę z mikrofonem na jakimś koncercie.
A Aleksandr Kokorin? Rety, do galerii jego fotek w Google wchodzi się jak na wernisaż jakiegoś nowoczesnego fotografa, ulicznego artysty specjalizującego się w tkance miejskiej.
Fotka numer 1, Kokorin i Mamajew za kuloodpornymi szybami odpowiadają przed sądem za pobicie z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Fotka numer 2, Kokorin i Mamajew uczestniczą w meczu więźniów w kolonii karnej, na murawie przypominającej Saharę. Dalej Kokorin przystawia sobie pistolet do wargi na jakimś weselu. Gdzie indziej przytula się z Mamajewem na jakiejś imprezie, w tle oczywiście szampan i kawior. Kokorin i Mamajew w czarnych kapturach prowadzeni przez policjantów. Kokorin strzelający w powietrze z broni z ostrą amunicją.
Można tak wymieniać długo, choć to piłkarz dopiero 29-letni. I właściwie trudno nawet określić, co jest w poprzednim zdaniu bardziej zaskakujące: że dopiero 29-letni, czy że jeszcze piłkarz.
Aleksandr Kokorin był bowiem na dobrej drodze, by swoją zawodniczą karierę definitywnie zakończyć, właśnie poprzez szaleństwa poza boiskiem, zazwyczaj w tandemie ze swoim reprezentacyjnym i klubowym przyjacielem. Już w 2012 roku para miała odbyć w Miami walkę z orszakiem Lil’Wayne’a i opuścić klub nocny na kopach. To jeszcze nikogo nie ubodło, ich problemy zaczęły się cztery lata później. I tak naprawdę trwają do dziś.
Euro 2016 rozpoczęło się od skandalu z udziałem rosyjskich kibiców.
Terror, jaki zaprowadzili wówczas rosyjscy chuligani na ulicach Marsylii, doczekał się nawet własnego upamiętniania muzycznego. Kojarzycie Feduka? Ten gość od “Różowego wina”, swego czasu leciało prawie we wszystkich stacjach muzycznych. Zanim podbił serca nastolatków, nagrał chuligańskie “Tour de France” o wyczynach Rosjan podczas Mistrzostw Europy. Wrzucamy jako ciekawostkę, ale i jako klimatyczne wprowadzenie do scen z życia Kokorina.
Nie było łatwo się wówczas przebić w rosyjskich mediach, które zdominowała dyskusja na temat chuligaństwa. Co ciekawe – spora liczba polityków czy komentatorów u naszych sąsiadów brała w obronę chuliganów we Francji, sugerując, że to Anglicy tradycyjnie wywoływali zadymy, a że odżywiają się gorzej, trenują mniej i ogólnie są zepsuci i zdemoralizowani, to dostali bęcki od wysportowanych młodych Rosjan. W takim tonie wypowiadał się choćby wiceprzewodniczący Dumy, Igor Lebiediew. “Zuchy, tak trzymać” – napisał nawet na swoim koncie twitterowym.
Po co o tym wspominamy? Ano by podkreślić, że w Rosji na świat patrzy się czasem nieco inaczej, niż w pozostałych zakątkach kontynentu. Ale i po to, by zaznaczyć, jak wiele musieli zrobić piłkarze reprezentacji Rosji, by przykryć ten cały informacyjny szum.
Najpierw zrobili to na boisku.
Zremisowali z Anglią na starcie, ale potem rozczarowująco przerżnęli i ze Słowacją, i z Walią. Jaki jest najlepszy sposób na odbudowanie zaufania kibiców po tak tragicznym turnieju? Kokorin i Mamajew uznali, że widowiskowa impreza, podczas której z głośników poleci hymn Rosji, z kranów szampan, a z tac kelnerek najdroższy kawior. Brzmi to jak w jakimś tanim kinie akcji, ale tak było. Kasyno Twiga w Monte Carlo okazało się nie tak szczelne, jak wyobrażali to sobie piłkarze. Materiały z ich imprezy obiegły Rosję i tak jak wszyscy wykazali pewną wyrozumiałość wobec chuliganów, tak nie do końca odpowiadała im balanga rozpieszczonych zawodników, którzy chwilę wcześniej skompromitowali się na francuskich murawach.
Konsekwencji “namacalnych” nie było. Ale pewien rozdział w karierze Kokorina właśnie się zakończył. W kadrze rozegrał już tylko 6 spotkań, opuścił pięć z sześciu zgrupowań w okresie po mistrzostwach. Skończyło się także przymykanie oka na kolejne afery, w których odgrywał jedną z dwóch głównych ról. Mamajew trafił jeszcze gorzej, jako piłkarsko słabszy – na występie z Walią zakończył swoją reprezentacyjną karierę.
W lutym 2017 roku Kokorin stracił prawo jazdy po tym, jak jeździł po Moskwie pod prąd. Oczywiście nie był w stanie wyczuć, że kończy się okres młodzieńczej bezkarności.
Październik 2018 roku, centrum Moskwy.
Aleksandr Kokorin, jego młodszy brat Kirył oraz Paweł Mamajew wytaczają się z klubu ze striptizem. Na ulicy zaliczają pierwszą szarpaninę, z szoferem telewizyjnej reporterki, Olgi Uszakowej. Wchodzą do kawiarni, w której zachowują się tak, jak można oczekiwać po trzech mężczyznach opuszczających rano klub ze striptizem. Denis Pak, dyrektor departamentu przemysłu motoryzacyjnego i kolejowego przy Ministerstwie Przemysłu i Handlu, zwraca im uwagę, że niedzielny wieczór już się skończył, to poniedziałkowy poranek, podczas którego centrum Moskwy przestaje już przypominać dyskotekę.
Zgrajka najpierw naigrywa się z rysów twarzy Paka, odśpiewując “Gangnam Style” i wysyłając go do Chin. Potem chwyta za krzesła. Pak zostaje zdzielony w głowę kawiarnianym meblem, wszystko rejestruje monitoring. Tłumaczyliśmy swego czasu, dlaczego wyczyn zawodników nie mógł pozostać bezkarny.
Atak na Paka był bowiem atakiem na urzędnika naprawdę wysokiej rangi, a tacy w Rosji nie biorą się z przypadku. Pak, jako człowiek urodzony i wykształcony w Petersburgu, wśród politycznej elity kraju znalazł się bezpośrednio z nadania Władimira Putina, który drogę do Moskwy również rozpoczął w dawnym Leningradzie, a gdy już rozsiadł się na Kremlu otoczył się głównie petersburską świtą. Właśnie dlatego Kokorinowi i Mamajewowi nikt nie odpuści.
Dobra mina do złej gry? Jeszcze w areszcie.
Kokorin żartuje, że tutaj wszystkie ławki są przykręcone do podłoża, więc wszyscy są bezpieczni. Zaznacza, że podobne rozwiązanie w kawiarni uchroniłoby wszystkich przed niemiłymi konsekwencjami. O tym, że żarty się skończyły świadczył już 2-miesięczny areszt. To właśnie wtedy z podstawówki w rodzinnym miasteczku Kokorina zniknęła tabliczka “upamiętniająca” jego okres w tej placówce. Rozwiązano kontrakt Mamajewa z Krasnodarem, było jasne, że Kokorin w Zenicie też już raczej nigdy nie zagra. Nie po to powiązany z Putinem Gazprom wrzuca w klub grube miliony, by potem karmiony tymi rublami piłkarz atakował powiązanych z Putinem urzędników.
Już wtedy wydawało się, że to wydarzenie bez precedensu. Dwóch piłkarzy, którzy do niedawna rywalizowali w najlepszych rosyjskich klubach, trafia za kraty, zamiast odpowiadać z wolnej stopy. Ale szybko Kokorin i Mamajew przekonali się, że areszt to wcale nie jest najgorsze miejsce, jakie może im się w trakcie piłkarskiej kariery przytrafić. Po dość widowiskowym procesie, obaj trafili do kolonii karnej. Na półtora roku.
To stamtąd docierały kolejne zdjęcia, choćby z meczu skazańców, niczym z filmu Guya Ritchiego.
Najciekawsza jest jednak rzeczywistość już po opuszczeniu przez Kokorina przytulnych czterech ścian w Biełgorodzie.
Czy gość spokorniał? Ujmijmy to tak: pozował do zdjęć w maseczce ze skóry krokodyla za kilkadziesiąt tysięcy rubli. Dostał też karę za złamanie pandemicznych zasad, gdy bujnął się na urodziny kumpla, na których znalazło się 11 osób. Ale na boisku się bronił. W rezerwach Zenitu wypadał tak, że wydawało się kwestią czasu przywrócenie go do pierwszej drużyny. Świetnie zorientowany w rosyjskich realiach dziennikarz, Karol Bochenek, komentował jednak na Twitterze, że tutaj decyzja nie należała do nikogo z pionu sportowego Zenitu. Klub nie pozwolił mu nawet na jeden występ, zamiast tego wypchnął niepokornego napastnika na wypożyczenie do Soczi.
Kokorin na miejscu pokazał, że w więzieniu w żadnym wypadku nie rdzewiał. 10 meczów, 7 goli, 3 asysty. Tytuł piłkarza marca, wejście w post-pandemiczną rzeczywistość od hat-tricka z Rostowem. W normalnych warunkach pewnie wróciłby do swojego klubu i grał dla petersburskiego klubu. Ale to Rosja, klub gazpromowski.
– Gdybym miał wskazać klub, w którym nigdy nie zagram? Chyba byłby to Spartak – odpowiadał swego czasu w ankietach Aleksandr Kokorin. Ale w lidze rosyjskiej wiele innych klubów z topu mu nie pozostało. Wyrzucony z Zenitu, za dobry na Soczi, wylądował ostatecznie w stolicy. Co ciekawe – jego niechęć do Spartaka nie wynikała jedynie z kibicowskich zaszłości. Kokorin czuł cały czas żal za lata dziecięce, gdy przejechał kilkaset kilometrów na testy w Spartaku tylko po to, by dowiedzieć się, że trenować można jedynie w oficjalnej bluzie klubu. Jak relacjonował portal RFN – wujek zakupił mu klubowy sprzęt, ale zdecydowanie za duży. Kokorin zresztą został szybko odpalony, co mocno sobie zapamiętał.
Wyboru jednak nie miał. Albo Spartak, albo opłotki.
Czy zapracował sobie faktycznie na transfer do Serie A?
Trudno to jednoznacznie ocenić, wszak dopadły go trzy urazy, a nie mamy nawet połowy sezonu. Kokorin jednak gdy już był zdrowy, grał przyzwoicie. 500 minut, dwa gole, dwie asysty. Nie jest to jakiś fatalny dorobek jak na człowieka, który wchodził głównie na końcówki. Ale czuć było, że ani Kokorin nie leży Spartakowi, ani Spartak nie leży samemu zawodnikowi.
29-letni, a więc wciąż na chodzie. Po kolonii karnej nie ma już śladu, wiosna, lato i jesień 2020 roku wyszły mu całkiem nieźle, zwłaszcza przed transferem do Moskwy. We Florencji szukali kogoś doświadczonego, kto odpowiednio poprowadzi Vlahovicia i Kouame. Boiskowo Kokorin raczej się do tego nadaje – może grać na obu skrzydłach, na dziesiątce, jako egzekutor. W starych dobrych czasach rozdawał asysty, kluczowe podania, dawał celne dośrodkowania, sam świetnie strzelał. W Soczi zresztą nawiązał trochę do swojej klasyki, mimo dość kiepskiego otoczenia, mimo że presja była większa niż kiedykolwiek.
Serie A to dla niego szansa, by raz na zawsze odciąć przeszłość i pokazać się w mocniejszej lidze. Sam Kokorin wcześniej wielokrotnie wyśmiewał możliwość wyjazdu. “Gdzie mi będzie lepiej niż w Rosji”? – dopytywał ze śmiechem. Ba, poświęciliśmy nawet temu zagadnieniu artykuł – rosyjski supertalent pierwszy ogromny kontrakt wyłapał przecież jako 22-latek z 10 bramkami w lidze. To wówczas Anży zaoferowała mu 4 bańki za sezon. Chłop zarabiał lepiej niż Giovinco w Juventusie, a my zastanawialiśmy się, czy w Machaczkale nie dochodzi czasem do procederu prania brudnych pieniędzy.
Teraz, osiem lat później, Kokorin wyjechać po prostu musi. Jeśli chce regularnie grać na wysokim poziomie, jeśli chce się sprawdzić w mocniejszej lidze – to chyba ostatni dzwonek. Pytanie tylko, czy jest już w stanie wcielić się w rolę odpowiedzialnego nauczyciela dla Vlahovicia i Kouame, czy raczej w zegarkach obu młodzieńców z Florencji należałoby zamontować GPS.
Jedno jest pewne – nigdzie nie mają szans na tak klimatyczne fotki, jak u boku Kokorina.
Fot.Newspix