
weszlo.com / Blogi i felietony

Opublikowane 27.01.2021 11:05 przez
Jakub Olkiewicz
We wrześniu minie dokładnie 15 lat od momentu, gdy Wisła Kraków zrezygnowała z usług Dana Petrescu. Mam wrażenie, że to zdarzenie jest bardzo niedoceniane, gdy rozmawiamy sobie o polskiej piłce nożnej. Stanowi jakiś punkt w odległej przeszłości, wprawdzie często wspominany, w Krakowie też doskonale pamiętany, ale jednak: jeden z wielu podobnych. Nikt nie postrzega tamtej decyzji jako „gamechangera”, czy kamienia milowego, od którego zaczęliśmy nową erę w polskim futbolu.
Oczywiście nie twierdzę, że historię dzielimy na czas przed i po zwolnieniu Petrescu z Wisły. Ale moim zdaniem – duża część naszych poglądów na piłkę jest trochę skażona tamtą chwilą.
Księga ulicy już dawno zapisała wyrok, księga ulicy już dawno przeprowadziła uczciwy i rzetelny proces. Całą, pełną rację przyznano rumuńskiemu trenerowi, który zresztą nie stronił w wywiadach od wspomnień z Polski. Gdyby ktoś chciał zdefiniować, czym dokładnie jest tzw. marketing narracyjny, to ta sytuacja idealnie się do tego nadaje. Od razu zaznaczam – zgadzam się, że nie dorośliśmy wówczas do Petrescu, ale zaznaczyłbym również – także Petrescu był surowszy, niż w dalszej części swojej trenerskiej przygody. I nie chodzi tutaj o „surowość”, czyli trzymanie piłkarzy za ryj, ale „surowość” rozumianą jako jeszcze trochę twardawy ryż do kurczaka.
Wśród nauczycieli popularna jest postawa – najpierw dokręć śrubę na maksa, potem powolutku luzuj. U Petrescu prawdopodobnie doszło do dokręcenia śruby na maksa, a potem jeszcze paru prób wykonania kolejnych obrotów.
Ale kurczę, miałem 16 lat, o czym ja wam tutaj w ogóle piszę. Chodzi mi przecież nie o to, by dotrzeć teraz do prawdy o warsztacie trenerskim Rumuna, ale o to, by zwrócić uwagę na dominującą wokół tej sytuacji narrację.
A była ona zupełnie jasna. Przychodzi do nas człowiek z innego, lepszego piłkarskiego świata. Wprowadza inne, lepsze piłkarskie standardy, które w naszym zaścianku są uznawane za katorżnicze. Były piłkarz Chelsea robi w Wiśle Chelsea. Ale piłkarze zwalniają niewygodnego trenera, bo nie chce im się za bardzo biegać. Większość z nich następnie trwoni swój potencjał, żaden właściwie nie jest w stanie poprowadzić kariery na miarę swojego wielkiego talentu. Petrescu z kolei przejmuje z naszej perspektywy egzotyczny klub, jakim jest Unirea Urziceni i robi z nim mistrzostwo Rumunii, a następnie awans do Ligi Mistrzów.
Sytuacja wydaje się oczywista. Leniuszki zostały w tyle europejskiego peletonu, kto chciał i umiał zapierdalać, ten poszedł wyżej. Wiślakom nie podobał się Petrescu, dlatego na zawsze zostali uwiecznieni w piosence Kazika z tekstem „gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka”. Piłkarzom Unirei Petrescu się podobał i klub odniósł bezprecedensowe sukcesy. Czarne, czarne, białe, białe, nie ma żadnych szarości.
Od tej pory dominuje przeświadczenie, że im więcej fotografii ze zasmuconymi i ewidentnie zajechanymi piłkarzami, tym trener lepszy. Pamiętam ekscytację treningami Stanisława Czerczesowa w Legii Warszawa, sam pisałem te teksty o żuciu gwoździ. Ale pamiętam też jakie opinie chodziły, gdy swoje rządy zaczynał Ricardo Sa Pinto. Zestawienie tych dwóch szkoleniowców jest zresztą bardzo na miejscu. Narracja wokół nich była podobna i zbieżna z tym, co mówiło się między sobą znad barowego kufla w temacie Petrescu. Ale już rzeczywistość – i w Legii, i w życiu post-ekstraklasowym, zdecydowanie się rozjeżdżała. Nieugięty zamordysta Stanisław zrobił z Rosjanami kapitalny wynik na mundialu w 2018 roku. Nieugięty zamordysta Ricardo zwiedził pół świata, wszędzie go wylewali, zazwyczaj w atmosferze skandali i kłótni.
Sa Pinto przecież też zaczynał jako kapitalny trener, który wreszcie weźmie za mordy rozwydrzonych piłkarzyków. Ostatnio zresztą po zatrudnieniu Paulo Sousy odświeżałem sobie niektóre memy z tego okresu.
Znów jestem zmuszony do daleko idącej asekuracji, ale… miałem kiedyś trenera zamordystę.
Ta pauza jest po to, byście zdołali opanować śmiech, że zestawiam okręgówkę z poważnym futbolem.
Ale jednak, mam wrażenie, że ludzie są podobni, myślą podobnie, niezależnie od tego, jak mocno rozjeżdżają się ich umiejętności piłkarskie. No i u tego mojego trenera zamordysty, była dość silna grupa chłopaków, którzy byli w nim wręcz zakochani. Dziesięć karnych pompek? Zrobię piętnaście, wiem, że to jest dla nas. Znowu skoczność i szybkość zamiast piłek? Wiem, że to ma sens, bo na naszej murawie i tak piłką za dużo nie pogramy, każdy punkt trzeba wybiegać. No i była też druga grupa. Która wymagała, zresztą moim zdaniem nawet słusznie, elementarnego szacunku. Traktowania podopiecznych jak ludzi dorosłych, a nie specyficzną hybrydę niewolnika i dziecka.
Oczywiście na dłuższą metę taka współpraca nie miała sensu – albo trzeba było przebudowywać mocno skład, albo żegnać trenera. Nawet w tej zapyziałej amatorskiej piłce, relacje są istotnym elementem pracy trenerskiej.
Tak, zmierzam do Petera Hyballi. Przejrzałem większość reakcji na sprawę Tima Halla, poczytałem argumenty obu stron. Moim zdaniem wciąż krąży nad nami widmo Dana Petrescu.
Co przez to rozumiem? Ano fakt, że większość z nas, kibiców, jest wychowana w kulcie pracy. Trzeba zapierdalać, ja zapierdalam od szóstej do szesnastej, on zapierdala na noce, ten zapierdala na popołudnia, więc i piłkarze mogliby trochę pozapierdalać. Zapierdalanie jest wartością samą w sobie, do kuriozalnych sytuacji dochodzi zwłaszcza w derbach. Pamiętam moje rozmowy z kibicami rywala – najmocniej zaimponował im swego czasu piłkarz, który wyleciał z boiska kopiąc rywala w klatkę piersiową i drugi, który nieomal powtórzył wyczyn po zdzieleniu przeciwnika łokciem. Trochę się naigrywałem, że kapitalnie wzmocnili swój zespół, ale kurczę – czy przy podobnych sytuacjach, ale w drugą stronę, nie myślałbym tak jak oni?
Przecież w pełni zgadzałem się z napisem, który swego czasu został powieszony na ŁKS-ie przy boisku treningowym. „Drogie panie, czas wybiegać utrzymanie”. Czas, w którym naprawdę wszyscy sądziliśmy, że piłkarze zajmują się głównie układaniem własnych fryzur, w mniejszym stopniu treningiem piłkarskim. Głowy byśmy dali, że zupełnie inaczej wszystko by się w lidze toczyło, gdyby oni tylko zapierdalali.
Nie zapierdalali, to przegrali, jasna sprawa. Umiejętności, taktyka, sryki-myki – to wszystko dodatki. Liczy się, żeby biegać, jak najwięcej, jak najciężej, najlepiej z kolegą na plecach i pod górkę.
Moja intuicja podpowiada mi, że Hyballa to porządny trener, który dobrze przygotuje Wisłę do rundy wiosennej. Ale to intuicja. Nie mam na ten temat wiedzy i myślę, że nikt z nas tej wiedzy nie może posiadać, dopóki piłkarze nie wybiegną na pierwsze wiosenne mecze. Tymczasem dyskusja przebiega w takim tonie, jakby pewne rzeczy były absolutnie oczywiste, jakby Hyballa był nowym Petrescu, a Hall jednym z tych leniuszków, którym się nigdy nie chciało biegać. W piłce rzadko rzeczy są takie proste, tak czarno-białe. A my, kibice, z założenia przyjmujemy chętniej wersję, że to piłkarzyki strzelają fochy, leniuchują, generalnie odpowiadają za całe zło futbolu.
Dość wnikliwie śledziłem początek przygody Gino Lettieriego z Koroną Kielce. Był podobny, dopóki nie wyjaśniono mu, że dla dobra swojego i drużyny, pewne śruby musi poluzować. Faktycznie tak się stało i przyniosło to efekty na murawie. Nie wiem, czy z Hyballą jest podobnie, wiem jedno – w tej chwili nie jesteśmy w stanie określić, czy bliżej mu do Czerczesowa albo Petrescu, czy jednak do Sa Pinto.
Trzymam kciuki, by okazało się, że to pierwsze. W końcu na chłodno mogę sobie pisać te wszystkie wyważone opinie, ale gdy widzę fotki z obozu ŁKS-u w Side, to się w duchu cieszę, że chłopaki zapierdalają.
*
Offtopic, który muszę poruszyć. Michał Majewski, były dziennikarz „Wprost” został skazany prawomocnym wyrokiem za próbę obronienia źródeł dziennikarskich podczas pamiętnego nalotu na redakcję tego pisma. To oczywisty skandal i świadectwo niemocy intelektualnej ludzi odpowiedzialnych za ten werdykt, ale przepaść w formacie pomiędzy oskarżonym, a ludźmi, którzy go osądzili, najdobitniej widać w epilogu, napisanym przez samego Majewskiego.
Życzę wszystkim, by byli tak uczciwi. Wobec świata i wobec siebie. Przeczytajcie sami.
Nie będę prosił o organizowanie zbiórek na wysoką grzywnę, ani wnosił do prezydenta o akt łaski po wyroku, który wydano na mnie w związku z akcją ABW we Wprost w 2014 roku. https://t.co/mOT0CvtVqi
— Michał Majewski (@MajewskiMichal) January 25, 2021

Opublikowane 27.01.2021 11:05 przez
Kult zapierdalania dla samego zapierdalania jest w ogóle bardzo silnie zaszczepiony w naszym społeczeństwie, zwłaszcza u starszych pokoleń.
O to to, dlatego też jesteśmy gdzie jesteśmy. Po co robić coś ekonomicznie ale z sensem jak można zapierdalać na okrągło?
z tym, że w przypadku ciężkiego trenowania to nie jest zapierdalanie dla zapierdalania, tylko dla efektu. Każdy wyjeżdżający z ekstraklasy zwraca uwagę na intensywniejsze treningi w tych lepszych ligach
Ale jesteś pewien, że u nas trenerzy, to sami debile? Przecież ile łatwiej jest pogonić ludzi do mitycznego zapierdalania, a co trzeba robić aby taktykę wypracować? Pewnie nie znam się za bardzo, ale zapierdalanka jest łatwiejsza do wdrożenia.
Dlaczego obcokrajowcy którzy przyjeżdząją z lepszych piłkarsko krajów mówią, że zaskakuje ich fizyczność naszej ligi? Nie, że u nas się robi wiele ćwiczeń taktycznych, tylko, że się właśnie zapierdala.
Nie trafia też do kibolskich łbów, że gdyby każdy z zawodników który by był w stanie wytrzymać obciążenia z najlepszej ligi, do tego ogarniał taktycznie i umiejętnościami też nie odstawał to nie grał by w naszej lidze za 10% tego co dostanie na zachodzie?
Polską piłkę psują pieniądze. Za dużo piłkarzyki dostają w porównaniu z włożoną pracą. Po wyjeździe na zachód dopiero widzą, że należy zapierdzielać na treningach.
Kult zapierdalania przekłada się na inne płaszczyzny życia w Polsce.
Nauczyciele mają zapierdalać – nie ma zajęć? To do świetlicy albo klasówki sprawdzać. Płacę, wymagam.
Magazynierzy mają zapierdalać. Nie ma transportów? Ja ci coś zaraz znajdę, łap miotłę albo idź coś wyczyść.
Pracownicy korporacji mają zapierdalać. Skończyłaś robotę w pięć godzin? Siadaj na dupie jeszcze trzy i udawaj zajętą.
A co do piłki i zapierdalania to ciekawa jest postać Kosty Runjaicia (Runjaica? Runjaića?) – w wywiadach z piłkarzami Pogoni regularnie pojawiają się wzmianki w stylu „Nigdy w życiu tak ciężko nie trenowałem” „Miękkie nogi” czy doniesienia o rzyganku na treningach, a z drugiej strony facet nie wydaje się jakimś zamordystą – z tego co kojarzę to kibice Pogoni maja do niego pretensje że piłkarze mają za dużo wolnego, mimo że robią podium
Coś w tym jest, ale zależy po której stronie barykady się stoi.
Mój kierownik, gdy widzi, że na chwilę usiadłem, bo robotę na którą miałem 5 h zrobiłem w 3h to dostaje białej gorączki i dokłada zadań, oczywiście płaca bez zmian, za to mądrzejszy kolega, który robi powoli, zrobi swoje w 5 czy 6h i ok. Tak więc kult zapierdalania raczej nie zwiększa efektywności, a często uczy opierdalania się. Za to kierownik, poza opierdalaniem się i nas, nie robi nic, i jemu nie przeszkadza, że nie zapierdala i do tego nie zna się na naszej robocie, bo jest z nadania lokalnego układu politycznego – ot, Polska powiatowa. Jaki wniosek – albo zmienić pracę, czyli wyjechać do dużego miasta i zapierdalać za większą kasę, która i tak ledwo starczy na utrzymanie, bo trzeba będzie albo płacić kredyt 30 lat albo wynajmować mieszkanie, albo opierdalać się w obecnej pracy. Więc od jakiegoś czasu się opierdalam, kiedy tylko mogę, zapierdalanie mnie tego nauczyło :).
sama prawda. dla wielu liczy się to ile robisz, a nie jak robisz. u mnie w robocie, jak sie zgraliśmy, to 8-godzinną robotę robiliśmy w 6 godzin to nam zaczeli ciać pensję bo „firma traci skoro pracujecie 6 godzin”. no to zaczęliśmy się oipierdalać i robić to samo w 9 godzin tak, zę musieli płacić nadgodziny. I pytanie: w którym momencie firma traciła? Bo jak dla mnie w tym drugim
Może lepiej potrenować godzinę na maksymalnej intensywności niż pokręcić się jak smród po gaciach parę godzin po ośrodku treningowym nic konstruktywnego w tym czasie nie robiąc?
No ale w naszych realiach kto zwiększa intensywność to jest zamordysta jak Petrescu więc się kółko zamyka.
Tzn u Nas jest chyba trochę na odwrót. W Pogoni dużo narzekamy na to, że Runjaic zajeżdża piłkarzy. Zresztą skarżył się już kiedyś na to, że zawodnicy nie są wystarczajaco przygotowani do pracy motorycznej. Jak ktoś się opierdala to od razu leci z klubu (Rapa), albo siada na ławce (Cibicki).
Wywiad z agentem Halla:
„Trener stwierdził że te wyniki to katastrofa i zanim Tim rozpocznie treningi z zespołem, musi pracować indywidualnie przez cztery, pięć tygodni. Poprosiłem Tima, by w skali 1-9 ocenił swoją motywację do takich treningów. Szczerze odparł: zero”
Może i masz rację, że za bardzo cenimy sobie to słynne dawanie z wątroby. Ale wiesz co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze? Tłumaczymy to tak: polski piłkarz nie ma techniki, to niech chociaż będzie silny i wybiegany. Po czym jak taki piłkarz jedzie do poważnej ligi, to okazuje się że technicznie odstaje, ale i fizycznie niedomaga i potrzebuje pół roku na tak zwaną „aklimatyzację”.
Do czego zmierzam: Hyballa wymaga od swoich zawodników absolutnych podstaw, do których jest przyzwyczajony na Zachodzie. Być może jego błędem jest to, że nie potrafi dostosować obciążeń do posiadanego materiału ludzkiego. Ale z drugiej strony, jak inaczej zwiększyć możliwości fizyczne piłkarzy, jeżeli nie dobrej jakości treningiem?
W przypadku trenera Hyballi natomiast nie jest podnoszony temat „ciężkości”, a „intensywności” treningu. Ja te pojęcia rozumiem inaczej. „Ciężki trening” to np. bieganie z obciążeniem przez długi czas. Intensywny to np. gra box-to-box, w szybkim tempie. Tu moim zdaniem zabrakło w Twoim tekście trzech przykładów.
1) Legia Warszawa z gry w LM. Cytat z Jacka Magiery:
2) Krystian Bielik po meczu ze Słowacją w U-21
3) Mariusz Stępiński o różnicach między treningiem w Polsce i zagranicą:
oraz:
Gdyby dodać te bardzo ważne cytaty wydźwięk i konkluzje byłyby zupełnie inne.
Wrzucam ponownie, bo redakcji chyba nie spodobał się merytoryczny komenatrz i mi go usunięto…
Zwolnienie Petrescu idealnie wpisuje się w stereotypową opinię o naszych kopaczach którzy i duże europejskie pieniądze chcieliby zarobić, i na treningu niespecjalnie się zmęczyć, i nie za długo bo dyskoteki i panienki same się obrobią. A potem płacz jak trzeba grać z kimś na średnim chociażby poziomie. Piłka przy przyjęciu odskakuje. Skurcze w końcówce łapią itd. Ale sprawa nie jest taka prosta. Trener musi być też trochę psychologiem i przekonać podopiecznych do skuteczności swoich metod. Oprócz siania terroru musi mieć autorytet. Czerczesow go miał. Petrescu widać nie. Sa Pinto to był przypadek kliniczny więc średnio się do porównań nadaje.
No lubię czytać tego Olkiewicza, lubię
W końcu dobry felieton, brakowało. Ja jednak team Hyballa. Pozdrawiam
oj Kuba, aż się prosiło żeby użyć słowo dintojra – szczególnie jak się jest z Łodzi i z Bałut 🙂
PO ZROBIŁO NALOT PIS WYDAŁ WYROK A OWCE DALEJ KRZYCZĄ „MNIEJSZE ZŁO”
A mi sie wydaje, że przez to, że jestesmy piłkarskim trzecim światem, nie mamy jak się dowiedzieć, kto tak naprawdę jest dobrym trenerem. Jakiś trener kręci wynik, druzyna gra ładnie, to wyprzedają mu 1/3 podstawowego składu, w eliminacjach LE trafia na mocnego przeciwnika (np. wicemistrza Szwecji, właściwie kogokolwiek…), a i w lidze gorszy moment – no i już ten trener jednak lipny, może jednak Jan Urban albo Ojrzyński. Inni z kolei grają szrotem z egzotycznych lig (w ilu klubach poza Wisłą taki Tim Hall po podpisaniu kontraktu szukałby formy 3 miesiące, a resztę sezonu siedział na ławce?), albo w klubach w których brakuje kasy na pensje. Póki są watpliwości, czy piłkarze cokolwiek umieją i są profesjonalistami, to się nie dowiemy, czy wsiadający na karuzelę trenerzy to wymagający geniusze, czy pojebani zamordyści.
„(w ilu klubach poza Wisłą taki Tim Hall po podpisaniu kontraktu szukałby formy 3 miesiące, a resztę sezonu siedział na ławce?)”
Bez podawania nazwy klubu, ale podam dwa nazwiska…
Valencia
Obradovic
Chyba już wiesz, o którym klubie mowa…
W przypadku Hyballi warto zwrócić uwagę na, według mnie, najważniejszą kwestię czyli cel tego zapierdalania – konkretna taktyka i styl jaki ma prezentować Wisła. Ciągły pressing i gegen-pressing, który tutaj jest kluczem. Mam wrażenie że dla Czerczesowa czy Petrescu zapierdalanie miało być trochę sztuką dla sztuki lub też próbą zmiany kultury w Legii i Wiśle. Jeśli metody Hyballi się sprawdzą i Wisła faktycznie stanie się maszyną do pressingu to właśnie dzięki temu zapierdalaniu na treningach – co da zapierdalanie na meczu. O ilu drużynach w Polsce możemy mówić że mają swój styl? Możemy mieć jedną z pierwszych od lat i to napawa optymizmem.
Pozdrawiam