Reklama

Bojan Nastić w Jagiellonii. Zapowiada się na konkretne wzmocnienie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

27 stycznia 2021, 11:40 • 9 min czytania 11 komentarzy

Zimowe okienko w Ekstraklasie dotychczas przebiega spokojnie, dzieje się niewiele. W tym kontekście pozyskanie Bojana Nasticia przez Jagiellonię z miejsca wyrasta na jeden z najciekawszych ruchów transferowych polskich klubów. Na papierze wygląda on naprawdę zachęcająco i to z kilku powodów. 

Bojan Nastić w Jagiellonii. Zapowiada się na konkretne wzmocnienie

Wzmocnienie lewej obrony było w białostockim zespole potrzebą chwili. Jesienią Bogdan Zając miał duży problem z obsadą tej pozycji. Ani Bodvar Bodvarsson, ani młodzieżowiec Bartłomiej Wdowik nie zapewniali stabilizacji na przynajmniej solidnym poziomie. Obaj mieli tendencję do popełniania prostych błędów w defensywie i nie za bardzo potrafili pomóc w grze do przodu. Wdowik lubi ofensywne wypady, ale niewiele z nich wynikało (jedna asysta i jedno kluczowe podanie). W każdym razie, na pewno nie tyle, by rekompensowały jego słabą postawę w tyłach. Islandczyk natomiast po przyzwoitym początku sezonu mocno spuścił z tonu. Chyba ostatecznie potwierdził, że pewnego poziomu zwyczajnie nie przeskoczy. Na Podlasiu jest już od trzech lat i nigdy nie stał się mocniejszym punktem zespołu.

Na ich tle kupiony z BATE Borysów zawodnik jawi się jako gość, który z miejsca wchodzi do pierwszego składu i rozdaje karty. Wydaje się on o niebo lepszym kandydatem do zasypania dziury na lewej stronie niż Jon Flanagan, który nie przeszedł testów medycznych i ostatnio piłkarzem był tylko z nazwy, czy anonimowy Rosjanin z ojczystej drugiej ligi (Artiom Makarczuk).

ZAGADKOWA KWOTA

Jak już zaznaczyliśmy, Jagiellonia musiała za ten transfer zapłacić. Ile? Tego do końca nie wiadomo. Pewne jest, że zaczęła rozmowy od 150 tys. euro, a potem oferty były podwyższane. W mediach najczęściej przewijała się kwota w granicach 200 tys., ale w niedawnym komunikacie na oficjalnej stronie BATE szef klubu Andriej Kapski zapewniał kibiców, że chodzi o większe pieniądze.

 – Początkowo nie planowaliśmy rozstać się z Nasticiem i bardzo liczyliśmy na niego w nowym sezonie. W tym zakresie negocjacje z Jagiellonią znacznie się przeciągały. Braliśmy pod uwagę różne czynniki, ale ostatecznie na pierwszym planie postawiliśmy dwa: chęć samego zawodnika do odejścia i ofertę finansową Jagiellonii. Od razu zaznaczam, że kwota, która pojawiła się w mediach dzień wcześniej, nie odpowiada rzeczywistości – jest znacznie wyższa. Ponadto, jeśli dojdzie do transferu, wówczas BATE otrzyma znaczące premie zapisane w klauzulach, o ile Bojan stanie się ważnym piłkarzem w swoim nowym klubie – informował Kapski.

Reklama

I dodawał: – Chciałbym podkreślić, że ten transfer będzie korzystny dla BATE. Bojan przyszedł do nas jako wolny zawodnik, pomogliśmy mu się rozwinąć i teraz możemy na tym zyskać. 

Klub z Borysowa w pewnym sensie został postawiony pod ścianą. Lata jego dominacji na Białorusi minęły i wygląda na to, że prędko nie powrócą.

BATE drugi rok z rzędu nie grało nawet w fazie grupowej Ligi Europy. Z tego w dużej mierze żyło, więc na ma wyjścia. Musi sprzedawać i schodzić z kosztów, żeby jakoś funkcjonować. Odszedł już też Igor Stasiewicz, w ostatnich 2-3 latach najlepszy zawodnik ligi białoruskiej. Jego i podstawowego obrońcę BATE Jegora Filipienkę przechwycił nowy mistrz kraju Szachcior Soligorsk. Są tam teraz duże pieniądze. Plotkuje się, że Stasiewicz będzie zarabiał 35 tys. euro miesięcznie. Szachcior sprowadzał na potęgę już w tamtym sezonie. Jeśli dobrze pamiętam, przez kadrę meczową przewinęło się 38 zawodników, a zagrało 32. Dla mnie to nie jest normalne – komentuje Piotr Runge z portalu football.by.

Pytamy go też, czy jego zdaniem faktycznie kwota transferu może być o wiele wyższa niż podawał również jego portal. – Kibice sugerują się Transfermarktem. Widzą, że gość jest wyceniany na milion euro, a ma odejść za 200 tysięcy i się denerwują. Mówienie o kwocie “znacznie większej” zapewne ma ich trochę uspokoić, ale trudno stwierdzić, co to konkretnie oznacza. Dla mnie 25 procent z tych dwustu tysięcy to już byłoby dużo – przekonuje.

SPECJALISTA OD ASYST

Generalnie Jagiellonia banku nie rozbija nawet jak na obecne realia, a bierze zawodnika, który dopiero co znajdował się chyba w życiowej formie. Nastić w sezonie 2020 strzelił jednego gola i zaliczył aż 10 asyst w dwudziestu sześciu występach w białoruskiej ekstraklasie. W całej lidze częściej gole kolegom wypracowywał jedynie wspomniany Igor Stasiewicz (11 asyst), ale on był w BATE etatowym wykonawcą stałych fragmentów. Bośniak zdecydowaną większość ostatnich podań notował podczas gry, co tym bardziej zasługuje na uznanie.

Piotr Runge potwierdza, że białostoczanie nie zatrudniają byle kogo. – Bardzo dobrze oceniam tego zawodnika. Z mojego punktu widzenia był to najlepszy lewy obrońca w naszej lidze. Statystyki tylko to potwierdzają. Oczywiście pytanie, jak on się odnajdzie w nowym otoczeniu. BATE praktycznie w każdym meczu atakowało i dominowało, było pole do popisu, ale w samej defensywie Nastić też spisywał się bardzo solidnie. Trudno mu coś mocniej zarzucić w jakimś elemencie. Poza boiskiem to profesjonalista skupiony na futbolu. Myślę, że będzie wzmocnieniem Jagiellonii – stwierdza.

Reklama
Bojan Nastić kontrakt z BATE podpisał już we wrześniu 2019 roku, ale od razu było wiadomo, że z powodów formalnych uprawniony do gry zostanie dopiero od początku roku 2020.

BATE jest największym klubem na Białorusi, regularnie rywalizuje w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Z pewnością to większy klub niż Oostende czy Vojvodina, z Genkiem jest na równi. Różnica polega na tym, że liga belgijska ma znacznie większą renomę i oglądalność. Jasno powiedziano mi, że będzie problem, żebym mógł od razu grać, ale mimo to nie wahałem się. To, że na początku nie mogłem występować miało też swoje dobre strony. Zdążyłem przyzwyczaić się do życia w tym kraju, znaleźć mieszkanie i załatwić wszystkie sprawy administracyjne – mówił portalowi reprezentacija.ba.

DRUGI SZEREG W BELGII

W Genku przez dwa i pół roku furory nie zrobił. Najczęściej był zmiennikiem Fina Jere Uronena, ale i tak znaczył u Belgów znacznie więcej niż Jakub Piotrowski czy będący dziś w Cracovii Ivan Fiolić. Tu nawet nie ma czego porównywać. Licząc wszystkie fronty rozegrał 54 mecze. Dwukrotnie rywalizował w fazie grupowej Ligi Europy – szczególnie udana była edycja 2016/17, gdy mierzył się z takimi ekipami jak Athletic Bilbao, Sassuolo czy Rapid Wiedeń. Każdą z nich on i koledzy przynajmniej raz pokonali. Racing doszedł wówczas aż do ćwierćfinału, ale na etapie fazy pucharowej Bośniak już nie występował.

Nastić miewał w Genku okresy regularnej gry, jak jesienią 2016 czy na początku 2018 roku.

Często jednak siedział na ławce lub na dłużej znikał z meczowej kadry. W aspekcie zdrowotnym brakowało mu trochę szczęścia. W listopadzie 2016 z powodu kontuzji łydki wypadł na dłuższy czas, a akurat miał wtedy dobry okres, bo wcześniej urazu doznał właśnie Uronen. Zimą 2019 Genk sprowadził do rywalizacji Caspera de Norre i Neto Borgesa, więc notowania Nasticia zmalały jeszcze bardziej. W efekcie odszedł na wypożyczenie do KV Oostende i tam trochę odżył. Przeważnie mógł liczyć na miejsce w składzie, strzelił swojego pierwszego gola w belgijskiej ekstraklasie i sprawdził się w kilku systemach. Grał nie tylko jako lewy obrońca, ale także jako lewy wahadłowy w ustawieniu z trójką stoperów (w Racingu bywał też prawym obrońcą). Klub z Ostendy zagwarantował sobie opcję transferu definitywnego i sam zainteresowany liczył, że ta współpraca potrwa dłużej. – Mam nadzieję, że tu zostanę. Pobyt w KV na kilka lat mógłby być dobrym rozwiązaniem, zanim spróbuję pójść gdzieś wyżej – cytowano jego słowa w marcu 2019.

Ostatecznie jednak wrócił do Genku (klub żądał zbyt dużych pieniędzy za wykup) i… po jakimś czasie rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron – rok przed terminem wygaśnięcia. Na brak zainteresowania nie narzekał. Łączono go z takimi markami jak AZ Alkmaar czy Besiktas, lecz najwyraźniej coś poszło nie tak, skoro koniec końców zdecydował się na białoruski rozdział. Czasu nie stracił. Co prawda BATE przegrało na finiszu walkę o mistrzostwo, ale w maju sięgnęło po Puchar Białorusi. Finał z Dynamem Brześć wygrało po golu w ostatniej minucie dogrywki. Nastić zresztą na brak trofeów w CV nie narzeka. W sezonie 2018/19 zdążył rozegrać dla Genku siedem meczów ligowych, więc jest także mistrzem Belgii. Z Racingiem sięgnął jeszcze po krajowy superpuchar, a w Vojvodinie wywalczył Puchar Serbii.

REPREZENTACYJNE DYLEMATY

To właśnie w barwach Vojvodiny wypłynął na szersze wody. Skauci tego klubu wypatrzyli go w rodzinnej Vlasienicy (w tym miasteczku urodził się także Vedad Ibisević) i w wieku piętnastu lat przeprowadził się z Bośni do Serbii. Ligowy debiut zaliczył w kwietniu 2012 roku, na trzy miesiące przed osiemnastymi urodzinami. Z czasem stał się kluczowym zawodnikiem Vojvodiny i zdołał w niej rozegrać ponad 100 meczów.

Jeszcze przed wkroczeniem do seniorskiego futbolu Nastić zaczął występować w reprezentacji Serbii U-17. Po kilku latach przyjął także powołanie do kadry U-21, a mimo to dziś jest reprezentantem Bośni i Hercegowiny. – Kiedy jako dziecko przeprowadziłem się do Vojvodiny, nikt z bośniackiej federacji do mnie nie dzwonił. Po sześciu miesiącach gry dla juniorów tego klubu przyszło zaproszenie od serbskiego związku, a ponieważ już tam mieszkałem, było to logiczne, że na nie odpowiedziałem – tłumaczył w 2016 roku portalowi sportsport.ba.

Jednocześnie nie wykluczał wtedy, że w przyszłości będzie grał dla Bośni.

Najpierw chciałbym, żeby ktoś z Bośni skontaktował się ze mną, jeżeli uzna, że mogę pomóc. Usiądziemy i porozmawiamy. Urodziłem się we Vlasienicy, Bośnia i Hercegowina to mój kraj, ale wiele zawdzięczam też Serbii. To w niej dorastałem i dojrzewałem jako mężczyzna. W każdym razie, jestem zainteresowany. Dla mojej 8-tysięcznej Vlasienicy byłoby wspaniale mieć trzeciego członka kadry narodowej po Ibiseviciu i Djuriciu – deklarował.

Doczekał się w maju 2018. FIFA wydała zgodę, by zmienił reprezentację, a selekcjoner Robert Prosinecki powołał go na towarzyskie mecze z Czarnogórą i Koreą Południową. Zadebiutował przeciwko tym pierwszym, spędzając na murawie 78 minut. Potem z jego przygodą w drużynie narodowej bywało różnie. W 2019 roku prawie go w niej nie było, ale już w 2020 został jesienią odkurzony, zaliczając występ w sparingu z Iranem. Był też wzywany na baraże o EURO z Irlandią Północną oraz mecze Ligi Narodów (siedział na ławce z Polską), lecz kolejnych szans nie otrzymał. Na dziś licznik reprezentacyjny wynosi pięć spotkań.

PETEW BĘDZIE PATRZYŁ

Bojan Nastić nie kryje zresztą, że w sporej mierze chęć większego zaistnienia w kadrze sprawiła, że przeszedł do Jagiellonii. – Z mojego punktu widzenia ten transfer to krok naprzód. Liga polska jest dużo mocniejsza od białoruskiej. Częściej będę pod lupą selekcjonera i łatwiej będzie przyciągnąć uwagę innych klubów. Wiadomo, BATE regularnie gra w europejskich pucharach, ale na co dzień ciężko o postęp, gdy grasz w samej lidze białoruskiej – parę dni temu cytowano go na reprezentacija.ba.

A warto dodać, że dopiero co stery w bośniackiej kadrze przejął Iwajło Petew, który w zeszłym sezonie pracował w Jagiellonii. Mimo że rozstanie nie było dla bułgarskiego trenera najprzyjemniejsze, na pewno nie zapomni zerknąć, jak tam idzie kandydatowi do jego drużyny.

W kontekście Nasticia pojawia się jeden nietypowy wątek – wada wzroku. Mówiąc wprost, ma on wyraźnego zeza. Nie dało się tego nie zauważyć, gdy latem 2015 wydawało się, że wyląduje w Legii. Tak, Weszło też się z tego śmiało, dziś pewnie taki tekst już by się u nas nie ukazał. Czas pokazał, że na boisku zez nie stanowi żadnego problemu. – Szczerze mówiąc, jeśli ktoś nie oglądał jego zdjęć profilowych, to tego zeza nie zauważył. Ja się o nim dowiedziałem dopiero niedawno z jakiegoś tekstu. Pytałem wielu kolegów i w większości mieli podobnie. Na pewno w naszym środowisku nie było to komentowane, nikt o tym nie dyskutował – zapewnia nas Piotr Runge.

Życzymy Bojanowi, aby swoją grą w Ekstraklasie sprawił, że temat jego wzroku zawsze będzie znajdował się na drugim planie. Szybko powinniśmy zobaczyć go w akcji. Z BATE normalnie trenował od trzech tygodni i jeśli ma jakiekolwiek zaległości do nadrobienia, to raczej niewielkie.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

11 komentarzy

Loading...