Reklama

„W innych ligach skrzydłowy jedzie na obrońcę. U nas szuka się dośrodkowania”

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

15 stycznia 2021, 08:29 • 10 min czytania 14 komentarzy

– W Lubinie pokazano mi cały ośrodek, który robił wrażenie, był zrobiony jeszcze na świeżo. We Wronkach mieliśmy dwa boiska, dojeżdżaliśmy do Popowa na treningi, a na sztuczną murawę dojeżdżaliśmy po godzinie do Tarnowa, więc czasem trzeba było nocą wracać. A w Lubinie bursa stoi obok boiska, dlatego to wywarło na mnie wrażenie. W Lechu bywało tak, że ktoś miał jechać na trening pierwszego zespołu, ale po prostu nie mógł zdążyć do Wronek, więc akcja była odwoływana. Tutaj wystarczyło dostać SMS-a. Kwestia dwudziestu minut i byłeś na zajęciach – opowiada Kacper Chodyna, jedno z odkryć minionej rundy Ekstraklasy. Jak ocenia swoje początki, jak ocenia samą ligę, jakie są różnice między akademiami Lecha i Zagłębia? Zapraszamy.

„W innych ligach skrzydłowy jedzie na obrońcę. U nas szuka się dośrodkowania”

Sądziłeś, że w Ekstraklasie będzie trudniej?

W sumie tak. Przed pierwszym meczem miałem odczucie, że będzie ciężej i dłużej mi zajmie zaadaptowanie się do warunków, ale fajnie to poszło i jestem zadowolony. Bałem się tego, że będę słabiej wyglądał w obronie – wcześniej grałem na skrzydle i obawiałem się pojedynków w tyłach, a z biegiem czasu stwierdzam, że nie ma aż tak dużo tych starć. Nie ma typowych skrzydłowych, rywale raczej schodzą do środka.

Ja mam wrażenie, że skrzydłowi w Polsce nie szukają dryblingów, tylko wrzutek. Jest tak?

Tak. Tak mi się wydaje. W innych ligach, jak skrzydłowy dostaje piłkę, to jedzie na obrońcę, a u nas jest odwrotnie. Szuka się dośrodkowania albo zejścia do środka, przez co jest mniej starć.

Reklama

To jaką ocenę sobie wystawisz za pierwszą rundę w swoim życiu?

W skali 1-6 wystawiłbym sobie cztery, może cztery plus. Nie sądziłem, że dołożę konkretne liczby, a dwie bramki plus jedna asysta to jak na właściwie jedenaście pierwszych meczów jest niezłym wynikiem.

Gdy do Zagłębia trafiał Wójcicki, zastanawiałeś się, czy czeka cię ławka?

Zastanawiałem się, jak to będzie. W końcu przychodził doświadczony zawodnik ze sporą liczbą meczów w Ekstraklasie. Natomiast gdy pojechałem na obóz, to powiedziałem sobie, że chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by wywalczyć miejsce w składzie.

Czułeś, że byłeś gotowy na szansę wcześniej, niż przyszedł Sevela? Debiut miałeś już w lutym tamtego roku, ale potem nie grałeś.

Z perspektywy tego meczu w lutym przeciwko Piastowi wiedziałem, że do końca nie byłem gotowy grać na tym poziomie. To pół roku dużo mi dało. Mogłem potrenować na pozycji prawego obrońcy, a potem wejść do drużyny i przede wszystkim jej nie osłabiać.

Reklama

To szybko zrobiłeś progres.

W styczniu zacząłem trenować na tej pozycji, w lutym pojawiła się szansa debiutu, ale potrzebowałem czasu. Teraz czuje się tam pewniej, odpowiada mi ona i jest w porządku. To był autorski pomysł trenera Seveli. Najwyraźniej widział, że mam predyspozycje do grania na prawej obronie. W klubie wiedzieli, że Alan odejdzie za pół roku, chcieli poszukać jakiegoś zastępstwa i myślę, że fajnie to wyszło.

Brakuje ci czasem skrzydła?

Gdy strzeliłem pierwszą bramkę w Ekstraklasie, to zatęskniłem. Pomyślałem – fajnie byłoby zagrać na skrzydle i mieć więcej okazji do goli. Ale nie napalam się. Jak przyjdzie okazja i szansa, to dobrze, jak nie, to nie.

Przepis o młodzieżowcu ci pomógł, czy nie miał żadnego wpływu, bo poza tobą grają też inni młodzi?

Patrzę na to w inny sposób. Zapewne nie zaszkodził, ale miejsce w składzie dała mi ciężka praca na treningach. Klub szukał zawodników na pozycję prawego obrońcy, aby zastąpić Alana, a ja byłem graczem rezerw. Czy gdyby tego przepisu nie było, to czy byłbym w tym samym miejscu co teraz? Dziś ciężko gdybać, aczkolwiek ja mocno pracowałem na swoją szansę.

Czyli jesteś zwolennikiem tego przepisu.

Tak.

Patrząc szerzej na Zagłębie, z czego wynika to, że nie potraficie utrzymać formy dłuższy czas? Raz wygracie, raz przegracie.

Szczerze mówiąc, to nie wiem. Zazwyczaj jest tak, że z lepszymi przeciwnikami korzystniej prezentujemy się na boisku, a jak przychodzi mecz ze Stalą Mielec czy Podbeskidziem, to jest gorzej i tracimy punkty. Ja wychodząc na mecz, tym bardziej się motywuję, bo trzy punkty są teoretycznie łatwiejsze do zdobycia, więc możemy być szybciej wyżej w tabeli. Ale czy ogólnie to jest sprawa motywacji… Nie wiem, trudno powiedzieć.

Nie ma tam kogoś, żeby was wziął za fraki?

Jest. Trener nam ciągle o tym przypomina. Mamy odprawę, szkoleniowiec uczula nas, że to nie będzie łatwiejsze starcie, bo rywal też wyjdzie walczyć, chcąc się wygrzebać z dołu tabeli.

Ja mam taką teorię, że piłkarzom jest w Lubinie trochę wygodnie. Nie ma wielkiej presji kibiców, są niezłe pieniądze, więc środek tabeli też będzie dobry.

Na pewno tak nie jest. My chcemy być jak najwyżej i grać jak najlepiej. Kibice też tego chcą. Kogo się nie zapyta o najlepszy mecz w ostatnich latach, to wszyscy mówią o spotkaniu z Partizanem. Puchary są w głowie i chcą, byśmy tam zagrali. Ostatnio byliśmy poza ósemką, ciężko tam wskoczyć, ale będziemy walczyć.

Wchodząc do szatni, miałeś w niej jakiegoś mentora?

Wcześniej pomagał mi Arek Woźniak tak jak i innym młodym chłopakom. Nie wiem, czy widział w nas młodego siebie, ale zawsze dużo nam podpowiadał. Rzucił żartem, żebyśmy się raźniej czuli i mi to na pewno się przydało. Nie bylibyśmy aż tak zestresowani i czuliśmy się jak u siebie.

Szef obrony, Guldan, też pomagał?

Myślę, że więcej środkowym obrońcom. Z uwagi na swoją pozycję na boisku, Lubo bliżej miał do Damiana Oko czy Dominika Jończego. Swoją drogą byłem zaskoczony, że zakończył karierę, bo rozegrał całą rundę i nie opuścił żadnego spotkania. Nie spodziewałem się tego. Ale mam nadzieję, że jest szczęśliwy ze swojej decyzji.

Dlaczego w pewnym momencie odszedłeś z Lecha?

Trenowałem co jakiś czas z pierwszą drużyną Lecha na pozycji skrzydłowego. Ale na stałe wyżej trafił tam Kami Jóźwiak, więc z tyłu głowy miałem myśl, że będzie mi trudno wygrać rywalizację i wskoczyć jako kolejny młody skrzydłowy do zespołu. Gdy dowiedziałem się o zainteresowaniu Zagłębia, nastawiłem się na jak najszybszy wyjazd. I tak to się potoczyło.

Czułeś się pomijany w Lechu, zaniedbany?

Może nie pomijany, ale czułem, że uwaga na mnie jest coraz mniejsza. Niektórzy coraz częściej wchodzili do pierwszego zespołu, a ode mnie to się coraz bardziej oddalało. To „pomogło” mi podjąć tę decyzję. Przyjechałem do Lubina jeden raz, drugi, rozmawiałem z dyrektorami i nie miałem wątpliwości.

Lech starał się cię namówić do tego, byś jednak został w Poznaniu?

Niezbyt. Mieliśmy dłuższe rozmowy kontraktowe, ale nie mogliśmy się porozumieć i bliżej lutego, kiedy byłem dogadany z Zagłębiem, nie było już żadnych prób. Wówczas czekałem tylko na rozwiązanie sprawy. Miałem w Poznaniu umowę do czerwca i musiałem poczekać na dogadanie tematu między klubami. Odchodziłem wówczas z Serafinem Szotą.

W tych rozmowach z Lechem chodziło o pieniądze, o długość kontraktu?

O to drugie. Jeśli podpisałbym długą umowę, to mógłbym zostać dłużej w akademii i miałbym problem, żeby się gdziekolwiek przebić.

Na twoje odejście miał też wpływ fakt, że wcześniej z Lechem pożegnał się Marek Śledź?

Na pewno miało to duży wpływ.

Brakowało wam jasności tego, jaka czeka was przyszłość?

Tak, dobrze powiedziane. Z trenerem Śledziem mieliśmy rozmowy i wiedzieliśmy, jak to wszystko wygląda, a po jego odejściu kontakt z klubem był mniejszy. Nie wiedzieliśmy, jak to odbierać.

Sama zmiana Poznania na Lubin była dla ciebie kłopotem?

Nie, ja pochodzę z wioski, która ma 500 mieszkańców, więc dla mnie to był akurat plus. Jeszcze lepiej się tutaj czuję, bo w krótkim czasie można wszędzie dojechać i niczego mi nie brakuje. Też do akademii Lecha przychodziłem w wieku 12 lat, więc przyzwyczaiłem się do tego, że mniej mnie nie ma w domu, niż jestem.

W Lechu i w Zagłębiu mieszkałeś w akademiku?

Tak, w Lechu przez pięć lat, w Zagłębiu przez pół roku. Kończył się wiek juniora i poszedłem na mieszkanie.

Akademik to jest szkoła życia?

Zdecydowanie. W Lechu mieliśmy niezłą ekipę: rocznik 98 z „Józiem”, „Gumą”, czy 97 z Robertem Janickim. Starsi trochę „szkolili” i trzeba było się przed nimi obronić. Ciekawa była historia, gdy byłem w pokoju z Marcinem Maćkowiakiem i Aronem Stasiakiem. Wracamy do siebie, patrzymy, nie ma jednego łóżka. Ubyło. Poszliśmy pod prysznic i ono tam leżało. Trochę to nas zdziwiło. Nie byliśmy wówczas za długo w internacie i musieliśmy to łóżko przenosić do pokoju.

Były takie sytuacje, gdy ktoś nie wytrzymał tej specyfiki?

Jak ktoś pobył chwilę, to łatwiej mu to wszystko przychodziło i nie tęsknił za rodzicami. Byli natomiast zawodnicy na przykład z Korony, którzy przychodzili na testy i na treningach nie wytrzymywali presji.

Rozumiem, że Zagłębie też kupiło cię tym, że przedstawiło cię wówczas konkretny plan na twoją osobę.

Tak. Pokazano mi cały ośrodek, który robił wrażenie, był zrobiony jeszcze na świeżo. We Wronkach mieliśmy dwa boiska, dojeżdżaliśmy do Popowa na treningi, a na sztuczną murawę dojeżdżaliśmy po godzinie do Tarnowa, więc czasem trzeba było nocą wracać. A w Lubinie bursa stoi obok boiska, dlatego to wywarło na mnie wrażenie. W Lechu bywało tak, że ktoś miał jechać na trening pierwszego zespołu, ale po prostu nie mógł zdążyć do Wronek, więc akcja była odwoływana. Tutaj wystarczyło dostać SMS-a. Kwestia dwudziestu minut i byłeś na zajęciach. Poza tym miałem rozmowę z Piotrem Stokowcem, który opowiedział mi o klubie, jak funkcjonuje. A gdy przyszedłem, to trenowałem z pierwszym zespołem, więc miałem cały czas styczność z dorosłą piłką.

Były jakieś inne oferty?

Nie, rozmawialiśmy głównie z Zagłębiem.

Ten plan sportowy Zagłębia się sprawdził od A do Z?

Może nie od A do Z, bo pewnie było w nim zawarte, że szybciej wejdę do pierwszego zespołu, ale absolutnie nie żałuję. Jeżeli bym szybciej wszedł, to może to by się inaczej potoczyło, a tak zostałem przygotowany przez trenera Sevelę i mogę rywalizować.

Miałeś chwile zwątpienia w trakcie wypożyczenia do Bytowa?

Tak. Zastanawiałem się, jakby to było, gdybym został w Lechu, czy to potoczyłoby się inaczej. W Bytovii zagrałem tylko pięć meczów, w tym dwa w pucharze, ale wróciłem po pół roku do Zagłębia i chciałem się jak najszybciej odbudować.

To był zmarnowany czas. Same ogony.

Późno tam poszedłem, po szóstej czy siódmej kolejce. Bytovia była na drugim miejscu, trudno było wskoczyć, na młodzieżowcu grał Julek Letniowski, który się pokazał ze świetnej strony i po tym sezonie poszedł do Lecha. Trener nie chciał zmieniać w składzie, z przodu grali też doświadczeni zawodnicy, ja poszedłem tam jako skrzydłowy i miałem trudną sytuację.

Byłeś zły, że musiałeś iść na wypożyczenie?

Nie, bo to bardziej ja nalegałem na ten ruch. Tyle że chciałem to zrobić wcześniej, a rozmowy szły opornie.

Czyli mogłeś pomyśleć, że to ty jesteś kąpany w gorącej w wodzie? Najpierw odejście z Lecha, potem to wypożyczenie.

Tak, ale chciałem grać i próbować swoich sił. Wcześniej miałem inną propozycję, nie wyszło, a Bytovia była konkretna. Chodziłem do dyrektora Żewłakowa, żeby dostać pozwolenie na wypożyczenie. Długo to trwało i potem wyszło, jak wyszło.

Któraś kariera piłkarza Zagłębia jest dla ciebie w jakiś sposób inspirująca?

„Fifi” Jagiełło pokazał, że można sobie poradzić w Serie A. Mega się dołożył do tego, że Genoa została na kolejny sezon w lidze, nie wiem, dlaczego odszedł na wypożyczenie, moim zdaniem sobie poradził i powinien zostać.

Ty masz na siebie już konkretny pomysł co po Zagłębiu?

Nie myślę o tym teraz. Obecnie jestem w trakcie rehabilitacji, już bliżej końca niż początku, ale po prostu chcę wrócić na boisko. I prezentować taką formę jak w pierwszej rundzie.

Zagłębie może być twoim ostatnim polskim klubem, czy ewentualnie przed wyjazdem chciałbyś pójść jeszcze wyżej w Polsce?

Nie wiem. Mam w głowie to, że Zagłębie jest w stanie przygotować zawodnika do wyjazdu. Jagiełło nie potrzebował transferu wyżej w Polsce. Natomiast to przyszłość. Teraz jak mówię: chcę wrócić na boisko.

Byłeś zły, że pomijano cię w kadrze U21?

Na pewno o tym myślałem. Gdy nie grałem w Ekstraklasie, trudno było o tym myśleć, ale gdy wskoczyłem do zespołu, miałem to z tyłu głowy. Natomiast trener się nie zdecydował. Ale trudno. Robiłem, co mogłem.

Miałeś jakiś kontakt z trenerem Michniewiczem?

Nie.

Będziesz gotowy na start rundy, czy za wcześnie?

Za wcześnie. Myślę, że po Pucharze Polski powinienem być gotowy, jak dobrze pójdzie.

Rozmawiał PAWEŁ PACZUL

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Patryk Fabisiak
2
Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Komentarze

14 komentarzy

Loading...