Z każdym tygodniem coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że pewna era dobiega końca. Najprawdopodobniej nie ma innej drogi niż rozstanie, kibice City muszą się z tym faktem pogodzić. Obecny sezon w wykonaniu Sergio Aguero przypomina dogorywanie, blask jego legendy dosłownie gaśnie nam w oczach. Szkoda, że najpewniej ostatni rok Argentyńczyka w Manchesterze wygląda właśnie w ten sposób. Daleko tu do odejścia w chwale, zbyt blisko zaś do zatarcia ostatniego, dobrego wrażenia. Zwrotu akcji na horyzoncie nie widać.
Jeśli się żegnać, to z klasą. No, nie zawsze. Tak jak w normalnej pracy, tak i w świecie futbolu mamy do czynienia z rozstaniami o zupełnie różnych smakach. Wiecie, można kończyć erę swoich dokonań w danym miejscu niczym Andres Iniesta, o Adamie Małyszu nie wspominając. Nie przeciągać liny, skończyć z przytupem. Można również zacząć żyć przyszłością kosztem teraźniejszości, dając do zrozumienia, że będzie tylko gorzej. Nie mamy pewności, jaki jest zamysł Aguero. Wiemy jednak na pewno, że im bliżej końca kontraktu, tym bardziej rola 32-latka w zespole Guardioli traci na znaczeniu.
Najgorszy sezon w Manchesterze City
Rozstanie City z Aguero może nie byłoby tak realnym scenariuszem, gdyby nie słabnące z miesiąca na miesiąc statystyki. Nie ma co się czarować, za najlepszym napastnikiem dekady w Premier League przestały przemawiać jakiekolwiek argumenty. Mówimy o totalnym zjeździe, którego chyba nawet sam zainteresowany się nie spodziewał. Jasne, liczne absencje czy mierne liczby nie do końca pochodzą z jego winy, ot, po drodze zdarzyło się zakażenie koronawirusem, dały o sobie znać urazy, w tym kontuzja kolana jeszcze z poprzedniego sezonu, lub decydował zwyczajny pech. Pytanie jednak, czy to aby nie znak, że należy powolutku schodzić ze sceny. Zrobić coś, z czym mimo licznych kontuzji trochę za długo zwlekał Vincent Kompany.
Statystyki Aguero po 18 kolejkach Premier League:
- 2020/2021: 141 minut, 0 goli, 0 asyst
- 2019/2020: 814 minut, 9 goli, 2 asysty
- 2018/2019: 1005 minut, 8 goli, 3 asysty
- 2017/2018: 1014 minut 10 goli, 3 asysty
Inne rozgrywki: 103 minuty w LM (2 gole), 16 minut w Carabao Cup. Mizeria.
Dziesięć spotkań opuszczonych z powodu mniej lub bardziej poważnych urazów, dwa mecze spędzone na ławce, teraz kolejne dwa w domowym zaciszu przy komputerze. Ostatnimi czasy Aguero ma więcej okazji do streamowania meczów w Fifę, niż rzeczywistego grania w piłkę. To nie brzmi jak coś, co miałoby przekonać pion sportowy Manchesteru City do zaoferowania swojemu zawodnikowi nowego kontraktu. No, jeśli takowy pomysł był w ogóle rozważany. Bo jak bardzo zasłużoną postacią dla „Obywateli” Aguero by nie był – lepszy już przecież nie będzie. Nawet mimo faktu, że zaciekle broni go Pep Guardiola. – Musimy z nim uważać. Nie możemy powtórzyć błędów z przeszłości i posłać go na boisko zbyt wcześnie. Będę szachował jego minutami, na treningach widzę go w dobrej dyspozycji. No i kocham tego faceta – podkreśla Hiszpan.
W MECZU MANCHESTERU CITY Z CRYSTAL PALACE PADNIE WIĘCEJ NIŻ 3,5 BRAMKI? POSTAW W SUPERBET!
Przy Jesusie trudno o „zmianę warty”
Niewykluczone, że mamy do czynienia z kasusem podobnym do sytuacji Luisa Suareza. Nadal mówimy „jedynie” o 32-latku, który w innej ekipie z topowej ligi fuszerki by raczej nie odstawił. Ba, śmiało można postawić tezę, że dwucyfrową liczbę bramek na sezon dałby radę zagwarantować. Sęk w tym, że Argentyńczyk nie posiada takiego zdrowia jak Suarez. Dość powiedzieć, że od ośmiu lat kibic City nie zobaczył takiego sezonu, który napastnik City skończył bez komplikacji na koncie. Oczywiście wyobrażamy sobie sytuację, w której za pół roku przykładowe PSG bierze Aguero za darmo. Jasne, to wciąż niesamowity napastnik. Trudno jednak wróżyć pozytywny scenariusz w kontekście występowania na najwyższym poziomie jeszcze przesz kilka lat, skoro hamują cię urazy.
Średnia minut w przełożeniu na gola w Premier League (od sezonu 2010/2011):
- Aguero: 107
- Kane: 120
- Van Persie: 124
- Salah i Aubameyang: 128
- Jesus: 131
Gdyby to miało zależeć od nas, cóż, pałeczka pierwszego napastnika w hierarchii nie powędrowałaby nawet do Gabriela Jesusa. Brazylijczyk też boryka się z swoimi problemami, ot, zdążył już stracić osiem spotkań w lidze. Jasne, ma 23 lata i najzwyczajniej w świecie wydaje się opcją bardziej perspektywiczną, ale, no właśnie – co z tego, że jego osiągi na tle wybitnych napastników Premier League wypadają naprawdę dobrze, skoro Jesus wcale nie sprawia wrażenia piłkarza mniej podatnego na urazy niż Aguero. Od momentu wylądowania na Wyspach stracił blisko 50 spotkań z powodu urazów, to wymowne.
Obecny sezon to oczywiście istne apogeum, bo nagle, w jednym momencie, Guardiola nie miał do dyspozycji dwóch napastników. Hiszpan jakoś sobie z tym radził, ale o podbojach na arenie europejskiej nie byłoby mowy. Idąc już myślami do następnego sezonu, trzeba powiedzieć wprost: City powinno poszukać nowego goleadora. Najlepiej takiego na kolejne 5–10 lat.
Może Aguero-rezerwowy?
Najwyższego stopnia piedestału w kontekście historycznym nikt Aguero oczywiście nie zabierze. Ale, patrząc tu i teraz, należy przyzwyczajać się do myśli, że zmierzch Argentyńczyka w niebieskich barwach nadejdzie najprawdopodobniej w czerwcu. Taki klub jak Manchester City nie może opierać gry ofensywnej na kimś, kto – częściej niż miało to miejsce w przeszłości – może wysypać się w każdym momencie. Nieważne, jak bardzo lubimy czy szanujemy najlepszego strzelca w historii tego klubu. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Tym bardziej, że, jak daje do zrozumienia sam Aguero, kolano będące jego największą zmorą do najmocniejszych już nie należy. – To trudne. Czasami z moim kolanem jest wszystko w porządku, czasami czuję pogorszenie sytuacji. Robię jednak wszystko z pomocą fizjoterapeutów, żeby ten stan się polepszył.
Rzecz jasna, istnieje także opcja, według której Argentyńczyk zostaje w City. Powiedzmy, że na kolejne dwa lata jako as w rękawie Guardioli. Człowiek od zadań specjalnych wchodzący z ławki rezerwowych, mający minuty dozowane do bezpiecznego minimum – nie brzmi to źle. To jednak wizja, która w pewnym sensie mogłaby uwłaczać takiemu kozakowi. Wiecie, lepiej byłoby mu regularnie pokopać gdzieś w rodzimym kraju, idealnie na koniec kariery. Bez nadmiernego męczenia organizmu, na większym luzie. Ale, jak to mówią, poczekamy – zobaczymy. Może zobaczymy powrót króla.
Pewne jest tylko jedno. Tak jak Lewandowski czy Ronaldo napastnik City swojej kariery nie wyżyłuje. Nie z tym zdrowiem.
Fot. newspix.pl