GKS Bełchatów zaczyna nam trochę przypominać Undertakera. Już wszyscy „Brunatnych” chowają, już się zdaje, że upadek jest nieuchronny, a tu myk: dzwony biją, Bełchatów wstaje i uciera nosa bogatszym. Czy wiosną też tak będzie? Marcin Węglewski zdecydował się na pozostanie w GKS-ie i kolejną próbę walki o życie. Trener bełchatowian podsumował zmiany kadrowe w klubie i zdradził, co skłoniło go do podjęcia wyzwania.
Pojawiały się głosy, że odejdzie pan z klubu, a jednak pan w nim został.
Odbyłem rozmowy z radą nadzorczą, z p.o. prezesa Markiem Grzesiakiem. Przedstawili plan, który wydaje się być realny, więc uznałem, że dobrze będzie uczestniczyć w tym projekcie, który trwa od dłuższego czasu. Jeśli organizacyjnie podołamy, to sportowo jesteśmy w stanie utrzymać się na poziomie pierwszoligowym.
A jak duże są obawy, że organizacyjnie nie podołacie?
Obawy zawsze będą, natomiast patrząc na to, jak działa dziś rada nadzorcza i prezes, mam nadzieję, że plan naprawczy zadziała.
Sporo zmian kadrowych w klubie. W Bełchatowie nie ma czołowych zawodników, jak Paweł Lenarcik i Patryk Makuch.
W przypadku Lenarcika sytuacja jest prosta. Bronił bardzo dobrze w okresie, w którym był w klubie, ktoś go dostrzegł, zobaczył potencjał i poszedł w Polskę. Z Patrykiem Makuchem i innymi wypożyczonymi jest tak, że jeżeli zawodnik odbije i dobrze zaprezentuje się w tym okresie wypożyczenia, kluby sięgają po zapis skrócenia, który jest w większości transferów czasowych. Ja się cieszę, że ci zawodnicy odbudowują się u nas w klubie, bo to dla nas nobilitacja, że pracujemy w sposób, w którym nie szkodzimy, a pomagamy w rozwoju.
GÓRNIK WYGRA Z BEŁCHATOWEM? KURS 2.40 W TOTOLOTKU!
Ale pan pewnie wolałby, żeby zostawali w klubie dłużej, tak jak Przemysław Zdybowicz, czy Bartłomiej Eizenchart.
Pewnie, każdy chciałby utrzymać zespół. Zwłaszcza nas, który był młody i powoli budowała się chemia tej drużyny, szkielet. Natomiast wypożyczenia mają to do siebie, że klub pozyskujący nie ma wiele do powiedzenia. Plus jest taki, że mogliśmy zbudować drużynę w sierpniu. Minus jest taki – i z tym się liczyłem – że zimą zawodnicy mogą opuścić klub.
Nadal będziecie szli w stronę wypożyczeń młodych zawodników z klubów Ekstraklasy?
To dobre rozwiązanie, bo jak ktoś grał na poziomie centralnym, zwłaszcza Ekstraklasy, to nie jest przypadek. Nie wierzę, że trener jakiegokolwiek zespołu będzie stawiał na zawodnika bez wartości. Dlatego jeśli ktoś chce wypożyczyć zawodnika, to jak najbardziej – jeśli będzie pasował do naszego stylu grania, to skorzystamy.
Na pierwszych zajęciach było sporo testowanych piłkarzy, są już jakieś konkrety dotyczące wzmocnień?
Celujemy w konkretne pozycje. Testujemy zawodników, bo może być tak, że ktoś z piłkarzy, których mieliśmy na oku, zrobił postęp i będzie mógł funkcjonować na tym poziomie. Szkielet zespołu jest, potrzebujemy trzech konkretnych uzupełnień, wzmocnień i zespół będzie funkcjonował.
Na jakie pozycje?
Zdajemy sobie sprawę, że Pawła Lenarcika będzie trudno zastąpić, więc szukamy bramkarza. Liczę bardzo na to, że Daniel Niżnik po kontuzji wróci do takiej dyspozycji, że będziemy mogli na niego liczyć. Pozycja napastnika – tu mieliśmy jesienią problem, bo mieliśmy wiele sytuacji, których nie zamieniliśmy na bramki. Liczymy na to, że sprowadzimy napastnika, który ma gola w nodze i w głowie i nasz dorobek się zwiększy. Trzeci to ofensywny zawodnik, najlepiej na pozycję „dziesiątki”, który dałby nam równowagę w grze w obronie i w ataku.
Można mówić o szansach na sprowadzenie bardziej doświadczonych zawodników, czy szukacie raczej młodzieży?
Patrzymy na każdego zawodnika, ale nie możemy przebierać. Może nie bierzemy tylko tego, co nam zostaje, ale nie mamy za bardzo możliwości wyboru, bo nie mamy czym skusić. Tak jak wspominaliśmy Bełchatów to dobre miejsce do promocji i tym chcemy przekonać zawodników, żeby do nas trafiali.
Są jeszcze planowane ruchy z klubu?
Zawodnicy niczego na ten temat nie mówią. Prezes działa, żeby wszystko było w porządku. Myślę, że będziemy spokojni o to, żeby rywalizować o utrzymanie się w pierwszej lidze.
Rozumiem, że nowi zarządcy trochę ustabilizowali waszą sytuację w związku z zaległościami?
Uspokoili przede wszystkim. To było najistotniejsze. Jeśli będą skrupulatnie robić to, co sobie założyli, to będzie może nie idealnie, ale przyzwoicie i nie będziemy mieli z tyłu głowy tych problemów, które nas trapiły od listopada.
A MOŻE GKS SPRAWI NIESPODZIANKĘ? KURS 2.81 W TOTALBET!
To chyba szkoda tej końcówki rundy, która zatrzymała wasze dobre wyniki.
Zgadza się, zwłaszcza boli, że w ostatnich meczach mieliśmy pięć rzutów karnych przeciwko nam. Dwie bramki straciliśmy też po rzutach rożnych i wolnych. Razem siedem bramek, gdyby nie one, to zakończylibyśmy ligę w zupełnie innym miejscu.
W czym pan upatruje największych szans w powodzeniu misji „utrzymanie”?
Terminarz jest trudny, bo gramy pierwsze mecze z zespołami blisko czołowej „szóstki”. Natomiast nam się dobrze gra z zespołami, które były stawiane w roli faworyta. Ta liga pokazała, że faworyci są tylko na papierze.
Pewną zaliczką jest to, że jesienią wygrywaliście z rywalami w walce o utrzymanie, więc w przypadku równej liczby punktów możecie mieć pewien handicap.
Tak, jest to plus. Bardzo żałuję meczu w Jastrzębiu, bo nie byliśmy zespołem gorszym i mogliśmy wywieźć stamtąd chociaż remis. To też byłoby dla nas dobre, bo utrzymalibyśmy dystans nad zespołami z dołu tabeli.
Czego panu i drużynie życzyć na rundę wiosenną?
Zdrowia! Bo to jest najważniejsze. Mieliśmy to szczęście, że omijały nas problemy i chcemy, żeby tak pozostało.
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
fot. Newspix