Reklama

Jadon Sancho. Czy zjawiskowy wonderkid wyjdzie z dołka?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

07 stycznia 2021, 08:25 • 6 min czytania 3 komentarze

Bieg z piłką od połowy, kilka kontaktów z nią przy goniącym rywalu, efektowna bujanka, posadzenie przeciwnika na glebie i pewne wykończenie akcji. „Stary, dobry Sancho” – aż chciało się krzyknąć, oglądając mecz Borussii z Wolfsburgiem. Tylko że jaki on stary? 20-letni wonderkid z BVB próbuje wygrzebać się z pierwszego dołka formy w swojej karierze. Dołka równie zadziwiającego, co spektakularnego. Dość stwierdzić, że opisana bramka była pierwszym golem Sancho w tym sezonie Bundesligi. Raz jeszcze, wielkimi literami – TO PIERWSZY GOL SANCHO W TYM SEZONIE BUNDESLIGI.

Jadon Sancho. Czy zjawiskowy wonderkid wyjdzie z dołka?

„Spadająca gwiazda, która wygląda jak ciało obce”

17 bramek i 17 asyst w sezonie 19/20, biorąc pod uwagę tylko ligowe rozgrywki. Łącząc ze sobą wszystkie fronty: 20 goli i 20 ostatnich podań. Zresztą – double-double zdobył wówczas jako pierwszy piłkarz z pięciu najsilniejszych lig, przy okazji stając się najmłodszym zdobywcą 25 bramek w historii Bundesligi. Rozgrywki 18/19 to 12 trafień i 17 asyst w samej Bundeslidze. W obecnym sezonie – poza wspomnianą bramką – ustrzelił tylko MSV Duisburg (puchar), Eintracht Brunszwik (puchar), Zenit (LM) i Club Brugge (LM). Asyst ma łącznie na wszystkich frontach dziewięć. Przy liczbach wykręcanych w poprzednich latach obecny sezon wygląda blado, choć nie mamy przekonania, czy to i tak nie jest eufemizm.

Zjazd formy Anglika jak na dłoni widać też w notach „Kickera”, będących dobrą miarą tego, jak radzą sobie zawodnicy na niemieckich boiskach (przypomnijmy – według niemieckiej skali im niżej, tym lepiej):

  • 20/21: 3,79
  • 19/20: 3,17
  • 18/19: 2,88

Obecny sezon to dopiero 167. pozycja w ocenach niemieckiego tygodnika, na równi z takimi piłkarzami jak Eric Durm z Eintrachtu, Hahn Andrez z Augsburga czy Jerry St. Juste z Mainz. Żaden z nich nigdy nie zbliżył i już nie zbliży się do sum, jakie latem wykładano na perełkę Borussii. Sum, na które BVB kręciła nosem, licząc na to, że zarobi jeszcze więcej. Bo przecież Sancho – przy swoim wieku i skali talentu – musi być z każdym miesiącem jeszcze lepszy. Bo przecież jego wartość nie może maleć. Jeszcze nie teraz. Nie w momencie, w którym nie skończył nawet 21 lat.

HITOWY MECZ BORUSSII W LIPSKU. BVB WYJDZIE Z TEGO STARCIA ZWYCIĘSKO? KURS 3,04 W TOTOLOTKU!

Dwa sezony temu wyżej oceniany w BVB był tylko Bürki. W minionych rozgrywkach jedynie Hummels. W tych praktycznie cała jedenastka, a konkretnie – Can, Witsel, Reus, Akanji, Guerreiro, Bellingham, Reyna, Bürki, Hummels i Haaland. „Die Welt” określił Sancho „spadającą gwiazdą, która w żółto-czarnej rzeczywistości wygląda jak ciało obce”. I to dobre, plastyczne porównanie. Sancho szuka w tym sezonie formy, ale poszukiwanie te idą mniej więcej tak efektywnie, jak poszukiwania miłości 57-letniego Mariana, który na Tinderze ustawił zakres „od 18 do 25 lat”.

Reklama

Odrzucona oferta Manchesteru United

Na dziś ciężko ustalić, czy cała Borussia gra grubo poniżej oczekiwań dlatego, że Sancho nie rozdaje już ciasteczek na prawo i lewo, czy to skrzydłowemu tak trudno jest wrócić na dobre tory przez to, że BVB notuje bessę. Głos w sprawie formy perełki klubu z Dortmundu zabrał ostatnio nawet Hans-Joachim Watzke. – Jadon mógł być mentalnie przygotowany na zmianę klubu. Sądzę, że myślał o tym tak dużo, że zatracił swoją lekkość – uważa dyrektor generalny BVB. – Różnica polega na tym, że wcześniej nie myślał, co zrobi w następnej akcji. Teraz o tym myśli. I nawet ten ułamek sekundy sprawia, że przeciwnik nadąża za akcją – czytamy jego wypowiedzi w “Die Welt”.

Zmianą klubu miał okazać się transfer do Manchesteru, miasta, które doskonale zna. Ale nie powrót do jego niebieskiej części, a tej czerwonej. Nigdzie oficjalnie nie padły kwoty, jakie były proponowane przez Anglików tego lata. W niemieckich mediach czytamy, że władze United były skłonne zapłacić sto milionów euro. BVB – nie czując żadnej presji na sprzedaż piłkarza już teraz – miała obstawać przy 120 milionach. Ale to sumy, których nikt w Dortmundzie ani Manchesterze nie chce potwierdzić. Co więcej, jako faktyczne fiasko transferu, obóz BVB wskazuje co innego.

Kolejna wypowiedź Watzke: – Nie było żadnej sztywnej kwoty, jaką chcieliśmy otrzymać za Sancho. Ale gdy dostajesz sygnały, że większość oferowanej sumy dostaniesz dopiero za kilka lat, sprawa robi się czysto teoretyczna.

SANCHO PÓJDZIE ZA CIOSEM I STRZELI LIPSKOWI? MEGA KURS W TOTOLOTKU – 3,90!

Gdyby nie pandemia, pieniądze na tu i teraz być może by się znalazły. Ale nawet angielskie kluby – no, może poza Chelsea – zachowywały latem sporą wstrzemięźliwość. Największym transferem United był Donny van de Beek, który przyszedł z Ajaksu za 39 milionów. Dla Sancho, czyli piłkarza, który podążył nieoczywistą drogą, powrót do Anglii miałby wymiar symboliczny. Nie widział dla siebie szans na jakąkolwiek rywalizację ze Sterlingiem czy Sane, więc zdecydował się na odejście do innej ligi, gdzie otrzymał ogromne zaufanie. Teraz miałby wrócić i to do… lokalnego rywala. United dalej widzi Anglika w swoich szeregach, lecz zdaniem angielskich mediów, główny cel transferowy się zmienił. Jeśli już wydawać wielką kasę, to raczej na Haalanda, aniżeli Sancho.

Nierówna walka: Sancho vs pandemia

Sancho jest jednym z większych przegranych pandemii nie tylko ze względu na obniżkę formy czy fiasko transferowe, lecz także dwie małe aferki, których dopuścił się w ostatnich miesiącach. Pierwsza – fryzjerska. Miała ona miejsce jeszcze podczas poprzedniego sezonu, który Niemcy dogrywali przy zachowaniu najbardziej skrupulatnych wytycznych, czego miarą jest kwarantanna Heiko Herrlicha, trenera Augsburga, którego odizolowano po tym jak wyszedł do sklepu po pastę do zębów.

W tym samym czasie Sancho – wraz z kilkoma kolegami z BVB – zaprosił do klubu fryzjera. Niby normalna sprawa, ale wrzucanie do sieci zdjęcia bez maseczek i rękawiczek musiało wywołać za naszą zachodnią granicą kontrowersję. I wywołało.

Reklama

Tak samo jak impreza urodzinowa Tammy’ego Abrahama z Chelsea, na której Sancho brał udział w Londynie, gdy leczył infekcję dróg oddechowych. Angielskie przepisy zabraniały wówczas spotkań w grupie większej niż sześć osób. Na zdjęciach, które wyciekły do internetu wyszło, że wraz z piłkarzem BVB balowało dwadzieścia innych osób. A to przecież nie pierwsze wybryki młodego Anglika. W jego pierwszych miesiącach zdarzały mu się spóźnienia, absencje na lekcjach niemieckiego zorganizowanych przez klub czy… wykupowanie biletu lotniczego dla prywatnego fryzjera, który specjalnie dla Sancho leciał aż z Londynu.

To wciąż jeden z najwięcej wartych piłkarzy na świecie

Ale to wciąż wybryki bardzo małego kalibru. Sancho podczas przerwy bożonarodzeniowej udał się do Dubaju po to, by spotkać się z ojcem, gdyż podróż na trasie Dortmund – Wielka Brytania nie była możliwa ze względu na pojawienie się nowego szczepu koronawirusa. W niemieckich mediach można przeczytać, że Sancho ciężko znosi psychicznie dołek formy, a chwila resetu w rodzinnym gronie może okazać się kluczem do powrotu na dobre tory.

Albo praca Edina Terzicia, który na swojej liście zadań, wśród priorytetów umieścił dotarcie do Sancho. Zresztą, rozmowa z reprezentantem Anglii była jedną z pierwszych czynności, którą wykonał. Jego przewagą nad poprzednikiem jest przeszłość w Premier League, gdzie pracował jako asystent Slavena Bilicia, więc może bez problemu rozmawiać w ojczystym języku Sancho. Zdaniem „Bilda”, szkoleniowiec o chorwackich korzeniach zamierza zmienić też pomysł na skrzydłowych, którzy u Luciena Favre’a mieli schodzić do środka, a teraz będą operować bliżej linii końcowych.

Nawet, jeśli kryzys Sancho potrwa dłużej niż jedną rundę, to wciąż chłopak z rocznika 2000. Wielu jego rówieśników dopiero zaczyna przebijać się w mniejszych klubach, a on ma już na koncie 118 meczów dla BVB, 39 bramek i 52 asysty. To kosmiczne liczby. Tak samo, jak kosmiczne pieniądze zarabia Borussia. Przecież Sancho był ściągnięty w miejsce opchniętego za 130 baniek Ousmane’a Dembele, a okazał się jeszcze lepszy niż krnąbrny Francuz. Przyszedł za 8 milionów. Nawet, jeśli odejdzie za 80, wciąż będzie transferowym majstersztykiem.

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...