
weszlo.com / Inne sporty
Opublikowane 06.01.2021 20:37 przez
Sebastian Warzecha
Kamil Stoch po raz kolejny wskoczył do historii. Wygrywając po raz trzeci Turniej Czterech Skoczni stał się jednym z ledwie pięciu ludzi, którzy tego dokonali. Co istotne: zrobił to wspaniale, z niewiarygodną lekkością i swobodą. Tak jak czynią takie rzeczy najwięksi. On do nich zalicza się zresztą już od dawna. W mojej ocenie przerósł już nawet Adama Małysza. I to mimo tego, że ten pierwszy wprowadzał mnie w świat sportu.
Małysz znaczy dzieciństwo
Wychowałem się na Adamie Małyszu. Miałem cztery lata, gdy zaczął odnosić wielkie sukcesy. W korytarzu u dziadków rozciągałem miarkę i skakałem, rozpędzając się z kuchni i skrupulatnie notując kolejne wyniki. Grałem w Deluxe Ski Jump, grałem w Skoki Narciarskie 2002 (umiecie to w ogóle przeczytać bez dodawania „Serdecznie zapraszam, Adam Małysz”?), grałem też w późniejsze wersje – aż do 2006. Dla mnie Małysz to jeden ze sportowców mojego życia i najważniejszych idoli dzieciństwa. Dla mnie Małysz to największy skoczek w historii tego kraju.
Ale nie najlepszy. A to istotna różnica.
Dla wielu może to być obrazoburcze. Zresztą z podobnych powodów, jak te, o których przed chwilą napisałem. Małysz to polskie skoki. Polskie skoki to Małysz. Czy Kamil Stoch osiągałby takie sukcesy, gdyby nie było Adama Małysza? Być może. Ale na pewno miałby o wiele trudniej po drodze. Gdyby pewien wąsaty jegomość z Wisły 20 lat temu nie zaczął podbijać serc Polaków, cały nasz sport wyglądałby zupełnie inaczej. A skoki? Trudno je sobie nawet wyobrazić bez Adama. Może nie byłoby wyremontowanej Wielkiej Krokwi. Może nie byłoby nowych skoczni w Wiśle-Malince. Może nie byłoby Kamila Stocha-dominatora i Dawida Kubackiego-mistrza świata. Niemal na pewno nie byłoby tylu chętnych dzieciaków do skakania.
Adam Małysz to dla mnie i dla wielu osób w Polsce pewien symbol. Symbol pewnej przemiany, wejścia w XXI wiek również pod względem sportowym. To gość, który nagle sprawił, że mieliśmy kogoś, kogo tydzień w tydzień mogliśmy podziwiać. W czasach jednej z większych zapaści naszego sportu, gdy piłkarze dopiero mieli wywalczyć awans na mundial po dłuższej przerwie, przedstawiciele pozostałych sportów zespołowych jeszcze się nie obudzili, lekkoatleci – z wyjątkami, że wspomnę o młociarzach i Robercie Korzeniowskim – raczej odstawali od światowej czołówki, a innych dyscyplin raczej nikt namiętnie nie oglądał.
Za to skoki… O, skoki – to było to. W tym zakochał się cały kraj. I zapanowała małyszomania. Adam był wszędzie. Pamiętam, że miałem go choćby na ulubionym kubku, okraszonym cytatem: „Myślałem, że już nie wyląduję w ogóle”. Po jakimś czasie rozbiła go moja mama. Na widok mojej miny, gdy mi o tym powiedziała, od razu zapewniła, że kupi mi jakiś inny, też z Małyszem. Na całe szczęście mieszkaliśmy tuż obok Wisły. Kubki z Adamem były na każdym rogu. Choć szczerze mówiąc podejrzewam, że w Warszawie też bez problemu jakiś by znalazła.
Małysz znaczy więc dla mnie dzieciństwo. Wiele wydarzeń kojarzę przez to, co wtedy osiągał i jak skakał. Ręka w gipsie – początek sezonu 2001/2002. Ferie na obozie w Czechach – mistrzostwo świata 2007. Śmierć psa (serio) – benefis w Zakopanem. Tak, Adam Małysz był dla mnie ważnym gościem.
Stoch znaczy wielkość
Kamil Stoch kiedyś powiedział, że nie chce być drugim Adamem Małyszem. Zresztą nawet gdyby właśnie tego pragnął – nie mógłby. To cel nieosiągalny. Nigdy nie będzie już drugiej małyszomanii. Poszliśmy za daleko do przodu, staliśmy się w tym wszystkim zbyt dobrzy. Sukcesy odnoszą siatkarze, świetni są lekkoatleci, dobrze radzimy sobie też w innych dyscyplinach, nawet piłkarze od czasu do czasu pozytywnie zaskoczą. Nasz sport przez ostatnie dwadzieścia lat naprawdę urósł w siłę. Dlatego jedna, choćby najwybitniejsza jednostka – a Kamil Stoch wybitny jest – nie osiągnie tego rodzaju sukcesu, jaki osiągnął Adam Małysz.
Czy jednak to oznacza, że nikt nigdy nie będzie w Polsce skoczkiem lepszym od Małysza?
Myślę, że nie. Myślę wręcz, że już kogoś takiego mamy. Właśnie w osobie Stocha. Największym, oczywiście, zawsze pozostanie Adam – przez cały wpływ, jaki wywarł na nasz sport. Najlepszym jednak nazwałbym Kamila. Nie wiem, co prawda, czy skoczyłby 151,5 metra w Willingen tak, jak zrobił to Małysz. Wiem za to, że po jego skokach niejednokrotnie łapałem się za głowę niczym Apoloniusz Tajner w Trondheim, gdy zobaczył, co Adam wyczyniał na skoczni. Wiem też, że Kamil również potrafił dominować – choćby pod koniec sezonu 2017/18, gdy nie było na niego mocnych.
Stoch jest wielki. Od jedenastu lat wygrywa co najmniej jeden konkurs Pucharu Świata rocznie. Na koncie ma już 38. takich triumfów – o jeden mniej od Małysza, ale śmiało można założyć, że Orła z Wisły wyprzedzi. Ma trzy olimpijskie złota. Ma mistrzostwo świata. Ma trzy Turnieje Czterech Skoczni (z czego jeden ze zwycięstwami we wszystkich konkursach, a to ważne!). Dwie Kryształowe Kule. Łącznie pięć razy stał na podium klasyfikacji generalnej PŚ. Od sezonu 2010/11 tylko raz wypadł z najlepszej dziesiątki na koniec zimy. W locie niezmiennie jest doskonały. Można go tylko podziwiać.
Jasne, koniec końców to wszystko kwestia klasyfikacji. Bo Małysz ma przecież dwa razy więcej Kul w dorobku. I czterokrotnie był mistrzem świata. I też długo skakał na najwyższym poziomie. Ja sam mam jednak w głowie pewne przeświadczenie, że medale igrzysk są najcenniejsze. A złota z nich przywoził ten młodszy. I właśnie tymi złotami Kamil tę rywalizację – w mojej głowie – wygrywa. Choć „rywalizacja” to pewnie złe słowo. Myślę, że obaj wzajemnie cieszyli się ze swoich sukcesów. Stoch, gdy obserwował w akcji i chciał dorównać Małyszowi. Małysz, gdy widzi jak Stoch to robi.
Więc pewnie najlepiej byłoby napisać to tak: mamy dwóch skoczków, którzy są wśród najlepszych w historii tej dyscypliny. I to jest piękne.
Kamil wśród największych
Matti Nykaenen wydaje się nie do dogonienia. Choć Kamil Stoch zagina czas – dziś został drugim najstarszym triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni – więc może za kilka lat przyznam, że kompletnie się tu pomyliłem. Osiągnięcia Fina są jednak niesamowite, a Polakowi nieco jeszcze do niego brakuje. Nawet gdyby połączył siły z Adamem Małyszem, nie mieliby na przykład mistrzostwa świata w lotach, jedynego tytułu, jakiego nie ma Kamil w swoim fantastycznym dorobku.
Stoch już teraz ma jednak zagwarantowane miejsce w gronie największych tej dyscypliny. I to, ośmielę się stwierdzić, na jego podium. Wielka trójka na ten moment zdaje się wyglądać tak: na czele Nykaenen, a za jego plecami – dopasujcie odpowiednią dla was kolejność – Małysz i Stoch. Dalej idą skoczkowie tacy jak Janne Ahonen (ponad sto podiów w konkursach PŚ, pięć zwycięstw w TCS), Jens Weissflog (idol Adama Małysza), Gregor Schlierenzauer (rekordzista w liczbie zwycięstw w konkursach PŚ), Simon Ammann (cztery złota olimpijskie) i reszta tej ferajny. Każdy z nich wielki, każdy w pewnym momencie swojej kariery wręcz doskonały. A jednak każdy ogółem – tak się zdaje – gorszy od Kamila Stocha.
Nie ma co ukrywać – jesteśmy szczęściarzami. Najpierw mogliśmy dać się porwać małyszomanii. A gdy już trochę ochłonęliśmy, pojawił się gość, który zabrał nas w nową erę naszych skoków. Erę, w której oglądamy to wszystko już z zupełnie innej perspektywy, a jednak widok jest równie piękny. Kamil Stoch dokonał w swojej karierze czegoś niebywałego – zapełnił lukę po kimś takim jak Adam Małysz. Udźwignął tę presję. Nie tylko zdołał nie dać się jej przygnieść, ale wręcz wyskoczył ponad nią, samemu stając się legendą naszego sportu. I być może to jego największy sukces.
Co ważne: ta legenda wciąż skacze. Co ważniejsze: skacze doskonale. A co najważniejsze: nadal wygrywa..
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix
Opublikowane 06.01.2021 20:37 przez
Niestety do Małysza brakuje mu jeszcze. 4 PŚ Adama przy „zaledwie” dwóch Stocha. To chyba najlepszy wyznacznik być najlepszym w całym sezonie , a nie w wybranych konkursach. Ilość miejsc na podium też wskazuje na Adama. Gdyby Amman nie oszukiwał przy wiązaniach to i w medalach olimpijskich byłoby podobnie. Nic nie umiejszajac Stochowi jeszcze musi Małysza pogonić.
Bzdura. Złoto olimpijskie waży więcej niż Kryształowa Kula. W sezonach olimpijskich sportowcy szlifują firmę na ten 1-2 dni, sezon startowy traktując jak etap przygotowań do Igrzysk. Stoch lepszy, nie ma dwóch zdań.
To by oznaczało, że Bystoel czy Soininen (mistrzowie olimpijscy) są bardziej utytułowani od Prevca czy Kobayashiego, którzy złota IO nie zdobyli, ale w fantastycznym stylu zdobywali KK przekraczając 2000 pkt. w sezonie. Absurd.
Wchodzimy w bardzo trudny temat dotyczący tego co jest najważniejsze w danej dyscyplinie sportowej. W piłce nożnej medal na igrzyskach, nawet mistrzostwo olimpijskie znaczy mniej niż nawet brązowy medal na Mundialu. Do mistrzostwa świata nawet nie ma co porównywać. Mistrzostwo Europy też jest sporo ważniejsze niż mistrzostwo olimpijskie. Kto w ogóle pamięta jakie drużyny piłkarskie zdobywały medale olimpijskie ? Raczej mało kto. Inaczej wygląda sprawa jeśli chodzi o dyscypliny takie jak piłka ręczna czy też siatkówka. W siatkówce igrzyska olimpijskie są mniej więcej tak samo ważne jak mistrzostwa świata. W piłce ręcznej igrzyska są nawet trochę ważniejsze bo mistrzostwa świata odbywają się co 2 lata a nie jak w pozostałych sportach drużynowych, że co 4 lata. Wydaje mi się ,że na igrzyskach w ręcznej jest wyższy poziom mobilizacji niż na mś.
W tenisie uważa się ,że igrzyska nie są zbyt prestiżowe. Większym prestiżem jest wygranie turnieju wielkiego szlema i za sam udział w takim turnieju tenisiści zgarniają o wiele większe pieniądze niż za zdobycie złota na igrzyskach. Jak mówi się o sukcesach Sereny Williams czy Marii Szarapowej to wszyscy mówią tylko o tych turniejach a o igrzyskach właściwie nic. Szarapowa nawet nie zdobyła złota na igrzyskach a uważa się ją na jedną z najwybitniejszych w tenisie.
Igrzyska są ważne w lekkoatletyce, w sportach zimowych , dla piłki ręcznej .
Chociaż ze skokami to sporna kwestia czy są najważniejsze chociaż na pewno są ważne. Czytałem kiedyś artykuł ,gdzie jakiś dziennikarz zrobił krótkie wywiady z kilkudziesięcioma skoczkami o tym co chcieliby wygrać , co uważają za najważniejsze. I zdania były bardzo podzielone bo każdy mówił o czym innym i wychodziło mniej więcej po równo.. Może lekką przewagę miała kryształowa kula oraz turniej czterech skoczni. Wydaje mi się,że to może mieć też wymiar finansowy bo jednak w skokach za wygranie turnieju 4 skoczni czy Pucharu Świata otrzymuje się dużo większe pieniądze niż za medale olimpijskie czy mistrzostw świata.. Na to też sportowcy zwracają uwagę. Poza tym turniej 4 skoczni czy Puchar Świata jest bardziej miarodajny i lepiej pokazuje kto jest obecnie najlepszy. Na igrzyskach czy mistrzostwach świata oprócz formy trzeba mieć trochę szczęścia i umieć zbudować akurat najlepszą formę spośród wszystkich akurat pod te 2 konkursy igrzysk olimpijskich. Do tego skocznia musi ”dobrze leżeć” bo z tym też bywa różnie i niektózy zawodnicy nie radzą sobie na danej skoczni nawet mimo dobrej formy..Adam Małysz miał do tego złotego medalu pecha. Akurat był w dobrej formie w Salt Lake City i w jeszcze lepszej w Vancouver ,ale zawsze pojawiał się wtedy Ammann który zbudował jeszcze lepszą formę. W Salt Lake City Ammann był niespodzianką bo nikt na niego nie stawał. Wtedy na świecie najlepszy był Małysz a po nim Hannavald, Schmitt oraz Ahonen. Ammann radził sobie w tamtym sezonie olimpiskich w 2002 roku bardzo przeciętnie a momentami słabo ale akurat na igrzyskach był w najlepszej formie.Zauważyłem ,że na turnieju 4 skoczni zawsze było jakieś takie jakby większe napięcie niż na mistrzostwach świata czy nawet na igrzyskach, ale może to już tylko moje odczucia. Ogólnie trudny temat.
Trzeba też pamiętać ,że mistrzem olimpijskim był m.in Lar Bystol. To był skoczek który miał o wiele mniejsze osiągniecia od Małysza. Jedyne sukcesy miał w drużynie a złoto olimpijskie oraz jeszcze brąz to były jego jedyne sukcesy indywidualne. Na pewno był solidny ,ale nic więcej więc głupio sądzić go za lepszego w historii od Małysza czy też innych wybitnych zawodników, któzy też nie mieli złota olimpisjkiego a trochę ich było . Między innymi : Ahonen, Schmidt, Hannavald czy też Schlierenzauer ,który jeszcze skacze, ale w ogóle nic nie zapowiada ,aby miał wrócić do swojej dawnej formy. Nie liczę oczywiście złotych medali olimpijkishc zdobytych z drużyną bo taki Schlierenzauer akurat taki ma ,ale tego się nie wlicza bo przecież nie każdy wybitny zawodnik ma szanse zdobyć jakiś medal skoro inni koledzy z drużyny prezentują się dużo słabiej. U nas tak było z Małyszem bo nie miał z kim skakać bo Skupień czy Mateja to byli zawodnicy z trzeciej lub czwartej dziesiątki.
Amnann by nie wygrał, gdyby nie wałek z wiązaniami.
Jaki walek ?
Małysz mówi o wiązaniach Ammanna
2010-02-19 22:57
– Wiązania trochę pomagają Ammannowi, bo skacze niesamowicie daleko. Austriacy żałują, że nie wyciągnęli tych wiązań pierwsi. Gdyby oni to zrobili, to nie byłoby żadnej afery – mówi w rozmowie z korespondentem Sport.pl w Vancouver Adam Małysz.
Co pan sądzi o zamieszaniu z wiązaniami Ammanna. Rzeczywiście mu pomagają?
– No właśnie zacząłem się nad tym zastanawiać. Myślę, że trochę mu pomagają, bo skacze niesamowicie daleko. Cała historia zaczęła się od Austriaków. Oni w zeszłym roku zaczęli pierwsi testować takie zapięcia. I mówili, że jest kolosalna różnica, że narty po wyjściu z progu trzymają się bardziej płasko, co daje straszny opór powietrza. W normalnych wiązaniach, narty idą jednak trochę po skosie na boki, bo układamy się w stylu „V” i powietrze nam ucieka. Różnica jest więc w sile nośnej, przy tym co ma Ammann, może być znacznie większa.
Czyli wymyślili to Austriacy, a stosują Szwajcarzy?
– Dokładnie. I są wściekli, że nie wzięli tego na olimpiadę, a Szwajcarzy tak. Austriacy skończyli tylko na testach, bo bali się, że na „mamutach” to będzie zbyt ekstremalne, a Szwajcarzy zaryzykowali.
– Ale afery nie ma, bo zapięcia nie są częścią narty, która wymaga homologacji. Po prostu w ramach dozwolonych przepisów zrobili techniczny krok do przodu. Pamiętajmy jednak, że to zapięcie tylko Simonowi pomaga, decydująca jest moc i forma. Ammann wykończył innych, zwłaszcza Austriaków, nie zapięciami, ale psychicznie. Bo oni wszyscy zamiast się koncentrować na starcie, rozmawiają tylko o wiązaniach.
– W całej tej sprawie chodzi o to, że Austriacy żałują, że nie wyciągnęli tych wiązań pierwsi. Gdyby oni to zrobili, to nie byłoby żadnej afery.
Wytrącili tym Ammanna z równowagi?
– Ani trochę, tylko się uśmiecha do nich. Ja też się tym w ogóle nie przejmuję, tylko się śmieję z tego.
https://www.skijumping.pl/wiadomosci/11564/malysz-mowi-o-wiazaniach-ammanna/?all_comments=1
Fajny artykuł, ale sprawdź człowieku nim coś napiszesz, a nie jak papuga przedrukowujesz z onetu od jakiegoś zjeba, który powtarza to od tygodnia.
>>> „Od jedenastu lat wygrywa co najmniej jeden konkurs Pucharu Świata rocznie. ”
Nie, nie i jeszcze raz kuźwa nie.
Jak ktoś interesuje się skokami to musi to wiedzieć. Kamil w sezonie 2015/2016 nie wygrał żadnych zawodów PŚ. Mało tego, nie był nawet na podium. Miałeś kupki Małysza, mama ci zbija, płakałeś… Musisz to chłopcze wiedzieć.
Pisać potrafisz, ale nie wklejaj tutaj bredni z innych gównoportali, tylko pisz sam.
Pozdrawiam cię i życzę powodzenia.
Pragnę zauważyć, że „rok” to nie to samo co „sezon”, a „lata” to nie to samo co „sezony”.
Pozdrawiam
W jakiś tam sposób wybrnąłeś, ale wg mnie to mimo wszystko dość niefortunne zdanie, ale oki, przyjmijmy, że to kupuję 😉
ale to chodzi w tym ujęciu o rok kalendarzowy, nie o sezon. wszystko się zgadza 🙂
„Miałeś kupki Małysza” 🙂 Mama zbiła kubek, ale te kupki to faktycznie relikwia muszą być 😉
Wyobraźcie sobie ze pojawia się ktoś kto potrafi zastąpić Ibrahimovica w Szwecji – to jest dobre porównanie do tego jak Stoch zastapił Małysza.
Medale igrzysk, czy mistrzostw świata nie są ważniejsze od Kryształowej Kuli. Z prostego powodu – na Kryształową Kulę pracuje się cały sezon – kilkadziesiąt konkursów i faktycznie zdobywa ją skoczek, który był najlepszy (najrówniejszy). Na mistrzostwach/igrzyskach wystarczą 2 dobre skoki, więc wystarczy, że komuś się trafi przysłowiowy „dzień konia” jak Bystoelowi w Pragelato, czy Benkoviciowi w Obertsdorfie. Czy zdobycie złota olimpijskiego przez Bystoela czyni go lepszym skoczkiem od Małysza? Nie.
Bystoel wygrał na Igrzyskach a nie wiem czy udało mu sie wygrac 10 konkursów PŚ.
Skoro na igrzyskach wygrywaja najlepsi to powinien chociaz jeden sezon w karierze miec kozaki a nie miał.
Nie da się powiedzieć który był lepszy – inni skoczkowie, inna era – obaj wielcy, nie wiem po co niektórzy próbują to drążyć…
Małyszowi brakuje złota IO – prawda, gdyby je miał dyskusji by nie było, ale IO to są 2 skoki na 4 lata… Adam miał tego pecha ze trafiał na Ammanna na jakiś kosmicznych dopalaczach przeskakującego skocznie… Kamil z tamtym Ammannem tez by nie wygrał… nikt by nie wygrał… no ale czasy były inne – w MŚ czy pucharze świata Adam wciąż jest na czele w dokonaniach, Kamil wygrywa w IO czy 4 skoczniach – w tym roku są MŚ a Stoch ma formę… jak ja utrzyma dorzuci medale na MŚ, 3 kryształowa kule i przegoni Małysza w wygranych konkursach to już obiektywnie będzie brakować argumentów za Adamem – co nie zmienia faktu ze skoczka tak dominującego jak Małysz gdy wypalił z forma 20 lat temu jeszcze długo nie bedzie… wygrać turniej 4 skoczni z przewaga ponad 100 punktów nad takim skoczkiem jak Ahonen? wygrywać pojedyncze konkursy 40-50 punktami? kosmos nie do powtórzenia…
Dodać trzeba jeszcze styl skakania – Adam ze swoja uciekająca lewa narta wygląda trochę jak parodia skoczka jak się obecnie porównuje go do stylu w jakim skacze Kamil 😉
Czlowieku pokaż mi skoczka który by przez 3 lata z rzędu dominował jak Małysz . od 2000 do 2003 roku 3 kryształowe kule , wygrany TCS ,4 medale Mś w tym 3 złote i 2 medale Olimpijskie. W dodatku kiedy kazdy postawił na nim krzyzyk on odrodził się jak Feniks z popiołów i pozamiatał sezon 2006/2007 kryształowa kula , wygrany turniej nordycki oraz złoto MŚ . Kiedy znowu każdy juz stawiał na nim krzyzyk on znowu w sezonie 2009/2010 zdobył 2 medale olimpijskie i zajął 5 miejsce w klasyfikacji generalnej pŚ
Chciałbym jeszcze dodać, że Małysz skakał w apogeum popularności skoków narciarskich. Wtedy silne kadry mieli Niemcy, Finowie, Austriacy, Norwedzy, Japończycy i każdy z nich mógł wygrać drużynówkę. Dzisiaj skoki już nie są tak popularne na świecie i w Europie. Dawniej nawet jacyś Estończycy skakali, Kazachowie, Francuzi mieli regularnie punktujących, jacyś Koreańczycy czasem punkt urwali, Amerykanie mieli tego Alana Alborna, który czasem do dziesiątki doskoczył nawet.
Dzisiaj? Norwedzy, Niemcy, Polacy i Austriacy, z czego żadna kadra tak naprawdę nie ma 3 (czasem nawet 4) kozaków jak kiedyś + dobrego czwartego.
Japonia potrafiła wystawić kadrę jak Kasai, Funaki, Miyahira i Okabe/Harada a i tak złota drużynowego nie wygrali nigdzie.
Japonia wygrała w Nagano. Ale poza ty, pełna zgoda.
Autorze tekstu, poczytaj o igrzyskach olimpijskich w Atlancie z 1996 roku.
Kiedys Pawel Zarzeczny napisal ze Adam Małysz nie jest wybitnym sportowcem bo nie ma zlota olimpijskiego ani rekordu skoczni. Pamietacie te wypowiedz ?
A ja chciałbym , żeby Lewy był takim Małyszem piłki naszych czasów , co by oznaczało rychłe nadejście kolejnego giganta piłki nożnej w naszym kraju , czyli takiego Stocha polskiego futbolu .
Stoch jest równiejszy na przestrzeni swojej kariery, ale to Małysz w swoim „primie” był na wyższym poziomie. 11 lat z przynajmniej jednym pucharowym zwycięstwem – absolutny rekord, którego prawdopodobnie już nikt w historii tej dyscypliny nie pobije. A nie zdziwiłbym się, gdyby Kamil jeszcze go wyśrubował.
Jak dla mnie to jeszcze nie to plus uważam, że Małysz mimo wszystko miał większą konkurencję przez te wszystkie lata, obecni skoczkowie to nie to samo co Schmitt, Hannavald, Schlirenzauer, Amman, Morgenstern, Ahonnen, Hautamaeki i wielu wielu innych
Dokładnie.
W czasach kiedy Malysz zamiatał w sezonach 2000-2003 Bardzo silni byli Finowie Ahonen czy Hautameki oraz tradycyjnie Austriacy i Niemcy.
Małysz zdobył aż 4 kryształowe kule i wiele złotych medali mś oraz jest multimedalistą Igrzysk.
Rywalizował min z bardzo mocnym Ahonenem który az 108 razy stawał na podium PŚ .