– Co różni Raków z tego sezonu od tego z minionej kampanii? Doświadczenie, doświadczenie, doświadczenie. To przede wszystkim. Rok temu byliśmy beniaminkiem, dopiero wchodziliśmy do Ekstraklasy, uczyliśmy się jej i zdarzały nam się wpadki, które nie powinny nam się zdarzyć. Trwoniliśmy przewagi, popełnialiśmy głupie błędy. Teraz wiemy już, z czym je się tę ligę. Wzrosła nasza pewność siebie. Znamy swoją wartość. Stać nas na dużo. Wraz z doświadczeniem wzrosła możliwość każdego z nas do brania odpowiedzialności za grę całego zespołu. Mamy więcej pewnych siebie liderów. Prezentujemy wyższy poziom. Nieprzypadkowo jesteśmy wyżej w tabeli. Czy możliwe jest mistrzostwo? Jest możliwe, jak najbardziej – mówi w rozmowie z nami pomocnik Rakowa Częstochowa, Petr Schwarz, który ostatnio został przesunięty do trzyosobowego środka obrony. Zapraszamy.
Rozwiejmy więc wszelkie wątpliwości. Aktualnie lepiej czujesz się w środku pomocy czy w środku obrony?
Zdecydowanie w środku pomocy. Tu nie ma nawet o czym dyskutować.
Ale musisz się pogodzić z tym, że na razie grasz niżej.
Wiesz, jestem zadowolony, że w ogóle gram, ale moja pozycja jest w środku pomocy i tyle.
Faktycznie jest tak, że wszyscy w Rakowie wiecie, co robić na boisko i to niezależnie od tego, na jakiej wychodzicie pozycji?
Nic dodać, nic ująć. To żadna przesada. Każdy z nas doskonale wie, co ma robić i to jest najważniejsze w sukcesie tego zespołu. Sporo robi też fakt, że wielu z nas jest w Rakowie od dłuższego czasu i wiele już w nim przeżyło. Łatwiej nam się przeorganizowywać, dostosowywać do zmian, bo pewne rozwiązania powtarzają się, choć wiadomo, że w nieco zmodyfikowanej formie.
Wszedłeś do trójki obrońców i nie czujesz się zagubiony.
I to jest dobry przykład. Na tej pozycji kilka razy grałem jeszcze w I lidze, więc byłem z nią zaznajomiony, nie wszedłem z miejsca w rolę, o której nie miałem pojęcia. Inna sprawa, że jestem typem zawodnika, który dość łatwo dostosowuje się do różnych systemów i ustawień. Wiem, co robić, jak się ustawiać, jak reagować. To mój atut. Dlatego też pewnie gram.
Jaka jest największa różnica między grą w środku pola a grą w trójce obrońców?
Skala odpowiedzialności. Na obronie jest znacznie większa. Musisz grać roztropniej, uważniej, bezpieczniej. Wiem, że za mną jest tylko bramkarz – popełnię błąd i może być różnie. W środku pomocy za moimi plecami stoi jeszcze trzech defensorów. To spore zabezpieczenie. Ryzyko popełnienia poważnego błędu jest mniejsze.
No i w pomocy masz większy wpływ na grę ofensywną.
Nie jestem w stanie ci powiedzieć, kiedy mam częściej piłkę przy nodze – jako obrońca czy jako pomocnik? To zależne od meczu, od posiadania piłki, od rywala. W naszym systemie każdy zawodnik na boisku bierze na siebie grę, uczestniczy w ofensywie, a to sprzyja piłkarzom o takim profilu jak ja. Ni kryję się za plecami kolegów, lubię często mieć kontakt z futbolówką. Mając wpływ na grę czuję się lepiej. Po prostu pewniej. I to niezależnie od pozycji, choć wiadomo, że jako pomocnik jest większe prawdopodobieństwo, że będę przy piłce, bo bywają mecze, kiedy częściej jest się w defensywie i obrońcy naturalnie mają inne zadania niż organizowanie ofensywy.
Radzisz sobie w obronie, ale widać, że to nie twoja nominalna pozycja. Przy bramce Jesusa Imaza w meczu z Jagiellonią mogłeś zachować się lepiej.
Mogłem, oczywiście, byłem spóźniony. Ale to była specyficzna sytuacja, już wcześniej przytrafiły się nam w niej błędy. Co mogłem zrobić? Nie zdążyłem, mogłem tylko faulować, ale nie chciałem sprokurować karnego, więc skończyło się, jak się skończyło. Nie spodziewałem się też, że Imaz uderzy tak dobrze, ale uderzył i straciliśmy bramkę. Bywa.
To może przyjrzyjmy się, dlaczego w ogóle znalazłeś się na pozycji, na której aktualnie grasz. Po dwóch bramkach z Podbeskidziem i asyście z Cracovią wylądowałeś na ławce. Co się stało?
Chciałbym to wytłumaczyć, ale nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało. Nie jest to pytanie do mnie. Sam długo nie wiedziałem, czemu zaszła taka decyzja. Wszystko leżało w gestii trenera. Przez miesiąc wchodziłem z ławki, teraz gram na obronie, tyle wiem.
Czyli Marek Papszun nie odbył z tobą żadnej na ten temat.
Powiedział mi, że chciał coś zmienić.
Co ma w sobie Marko Poletanović, czego nie masz ty? To zupełnie inny typ pomocnika? Na pewno jest lepszy w defensywie, ale też nie jakoś zdecydowanie, i to właściwie tyle.
Nie sądzę, że to inny typ pomocnika niż ja. Marko wcale nie jest skupiony tylko na defensywie, gra od jednego do drugiego pola karnego, jest bardzo kreatywny. Właściwie to jesteśmy podobni. Też jestem typem pomocnika box to box. Ósemeczką – pracuję w defensywie, ale przede wszystkim swoje robię swoje w przodzie. Bardziej dziesiątka niż szóstka. W takim ustawieniu gram najlepiej.
Więcej ofensywnych obowiązków w tym sezonie biorą na siebie Ivi Lopez i David Tijanić.
Nie sprowadzałbym ataku tylko do tej dwójki, bo to byłoby krzywdzące. Świetnie grają też Cebula, Tudor, Kun, Gutek, młody Szelągowski. Jakość i kreatywność naszego całej ofensywy jest taka, że siłą rzeczy w jednym meczu jedni strzelają więcej, inni mniej, a w innym odwrotnie. Nie ma w tym nic złego. Trudniej nas rozszyfrować.
Siła ognia jest większa niż w poprzednim sezonie, ale trzon jest podobny, gracie też podobnie. Jaka największa zmiana zaszła w tym zespole wobec tego, co prezentowaliście w minionej kampanii? Na pewno nie przegrywacie spotkań w tak frajerski sposób, jak miało to miejsce wcześniej.
Doświadczenie, doświadczenie, doświadczenie. To przede wszystkim. Rok temu byliśmy beniaminkiem, dopiero wchodziliśmy do Ekstraklasy, uczyliśmy się jej i zdarzały nam się wpadki, które nie powinny nam się zdarzyć. Trwoniliśmy przewagi, popełnialiśmy głupie błędy. Teraz wiemy już, z czym je się tę ligę. Wzrosła nasza pewność siebie. Znamy swoją wartość. Stać nas na dużo. Wraz z doświadczeniem wzrosła możliwość każdego z nas do brania odpowiedzialności za grę całego zespołu. Mamy więcej pewnych siebie liderów. Prezentujemy wyższy poziom. Nieprzypadkowo jesteśmy wyżej w tabeli.
Przed sezonem czuło się już w zespole, że faktycznie możecie być w samym czubie?
Czuliśmy się mocni, ale do wszystkiego podchodziliśmy na spokojnie. Mamy wyznaczone cele, one zawsze są i muszą być, żeby można było się rozwijać, ale nikt nie będzie się podpalał. Nie jesteśmy nawet w połowie sezonu.
Masz jakąś swoją rutynę ćwiczeń stałych fragmentów gry?
Pracujemy przy nich całym zespołem. Dlatego też tak dobrze wygląda nasza gra, że nie odpuszczamy żadnego elementu gry. Skupiamy się na wszystkim. Chcemy być kompletnym zespołem. Źle świadczyłoby o nas, jeśli strzelalibyśmy gole tylko po stałych fragmentach gry, bo je akurat mielibyśmy wyćwiczone do perfekcji, a w ataku pozycyjnym mielibyśmy problemy.
Jakbyś sam ich nie podszkalał, to by ci tak dobrze przy nich nie szło.
No tak, to jasne, ja sam dużo ćwiczę. Dbam, żeby to dobrze wyglądało. Zostaję po treningach. Dłużej, krócej, byle faktycznie zostać, trochę postrzelać. Coś tam z tego wychodzi.
W tym sezonie show skradł ci Ivi Lopez pięknym strzałem z wolnego w meczu ze Stalą Mielec.
Tak, tak, zgadzam się, świetnie wykonany wolny. Ivi Lopez ma fenomenalne uderzenie. Mocne, spadający liść, groźny jest, nie da się ukryć. Przyjemnie się na to patrzy.
W czerwcu 2021 roku kończy się twój kontrakt z Rakowem.
Tak, zostało mi jeszcze pół roku umowy.
I co dalej?
W tej chwili nie rozmawiam z nikim. Chciałbym dograć rundę i zobaczyć, co się będzie działo. Czy czekają mnie jakieś rozmowy, czy jakieś nowe propozycje. Na razie o tym nie myślę. Skupiam się na mojej nowej pozycji.
Mam rozumieć, że ten środek obrony to już na stałe?
Nie wiem. Mam nadzieję, że nie i jeszcze wrócę na środek pomocy, ale cóż, decyduje trener Papszun.
Czyli nie jest tak, że rozmowy w sprawie ewentualnego przedłużenia umowy nie odbywają się, bo ty tego nie chcesz albo Raków tego nie chce?
Dokładnie. Wychodzę z założenia, że jest jeszcze czas.
Dopuszczasz do siebie myśl o możliwości zadomowienia się na dłużej w Częstochowie?
Oczywiście. Zastanowię się nad wszystkim, co będzie, nie zamykam się na żadną opcję. Może dostanę ofertę z Rakowa, może z innego klubu, wszystko sobie przeliczę.
Mistrzostwo z Rakowem jest możliwe?
Jest możliwe, jak najbardziej. Zawsze chcemy wygrywać. Nie boimy się marzeń. Zrobiliśmy już duży progres, jesteśmy na drugim miejscu, nie mamy dużej straty do Legii. Jesteśmy na siłach zdziałać dużo.
Jest strach przed wypaleniem?
Mam nadzieję, że to nam nie grozi. Że dalej będzie tak dobrze. Ale to przyszłość. Wszystko może się zdarzyć.
ROZMAWIAŁ: JAN MAZUREK
Fot. Newspix