Reklama

Pół roku czekania Teodorczyka na minutę gry. Na gola czeka już prawie dwa lata

redakcja

Autor:redakcja

16 grudnia 2020, 11:58 • 3 min czytania 19 komentarzy

Łukasz Teodorczyk jest piłkarzem Charleroi. Wspominamy o tym, bo mogliście nie wiedzieć – wszak od czasu wypożyczenia z Udinese do Belgii nie zagrał choćby minuty. I wczoraj tę minutę właśnie dostał w meczu z Cercle Brugge. Dosłownie – minutę. Polak wyszedł na boisko po raz pierwszy od lipca, a na gola czeka już grubo ponad rok. 

Pół roku czekania Teodorczyka na minutę gry. Na gola czeka już prawie dwa lata

Jeszcze dwa i pół roku temu był jednym z kandydatów może nie tyle do gry w kadrze, ile do regularnych przyjazdów na zgrupowania reprezentacji Polski. Pojechał przecież na mundial w Rosji, był czwartym napastnikiem za Robertem Lewandowskim, Arkadiuszem Milikiem i Dawidem Kownackim. Później z formą wystrzelił Krzysztof Piątek, ale z tonu spuścił Kownacki i wydawało się, że Teodorczyk nadal może być czwartą strzelbą w układance Jerzego Brzęczka.

Tak mogłoby być – gdyby Teodorczyk nadal strzelał. Ba, gdyby w ogóle grał.

A od momentu wyjazdu na mundial jego przygoda z boiskiem jest jedną wielką porażką. No bo spójrzmy na liczby:

  • sezon 2018/19 – transfer z Anderlechtu do Udinese, 387 minut w całym sezonie. Jeden strzelony gol – w lutym z Chievo na wagę zwycięstwa. Poza tym leczenie dwóch urazów, z czego jeden wyłączył go z gry na kilka miesięcy.
  • sezon 2019/20 – niemal identyczny dorobek w barwach Udinese. 345 minut w ciągu roku, z tego tylko 210 w Serie A. Tym razem gola nie strzelił żadnego, miał jedną asystę.
  • sezon 2020/21 – wypożyczenie do Charleroi, jedna minuta, zero goli, znów leczenie urazu

CHARLEROI WYGRA Z ANDERLECHTEM? KURS 2.50 W TOTOLOTKU!

Zbierzmy to do kupy. Przez ostatnie dwa i pół roku 29-letni napastnik rozegrał 733 minut, strzelił jednego gola i miał jedną asystę. Tę ostatnią bramkę strzelił w lutym 2019 roku. Od trafienia z Chievo minął już rok i prawie dziesięć miesięcy. Mówiąc dokładniej – 668 dni.

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że w tym czasie miał problem z urazami. W poprzednim sezonie dwukrotnie musiał odpoczywać od grania. Ten sezon zaczął od urazu kolana i przez to w Charleroi nie tyle grzał ławę, co siedział na trybunach i w gabinetach fizjoterapeutów. Natomiast nie zmienia to faktu, że Teodorczyk wypadł na margines poważnego grania.

Reklama

Być może to jest czas, by po sezonie usiąść nad przyszłością i zastanowić się – czy to nie jest już ten czas, gdy warto wrócić do Polski i spróbować się odbudować? Byłemu napastnikowi m.in. Lecha Poznań czy Polonii Warszawa stuknie w przyszłym roku trzydziestka. Przykład Jakuba Świerczoka pokazuje, że nie trzeba czuć cienia żenady, by wrócić do Ekstraklasy – nawet jeśli wraca się do zespołu spoza ścisłej czołówki jak Legia czy Lech. Oczywiście trzeba wówczas schować ego do kieszeni, zejść z wysoki zarobków, ale właśnie o tym jest mowa. Teodorczyk musi podjąć decyzję – nadal chce być piłkarzem? Czy jednak wizytatorem ławek i trybun na zachodzie?

Trudno spodziewać się, by grał od początku

Zwłaszcza że nie jest też tak, że w Charleroi czekają na niego jak na zbawienie. Belgowie grają różnymi systemami – czasami na dwóch napastników, czasem na jednego wspieranego przez ofensywnie grających skrzydłowych.

Do tej pory Kaveh Razaei strzelił siedem goli w piętnastu meczach. Shamar Nicholson ma na koncie sześć trafień w osiemnastu starciach. Jest jeszcze wypożyczony Saido Berahino – siedem spotkań, dwa trafienia. Jeśli zdrowi są Gillet i Italmaharltra, to rolę dziesiątki pełni znany z Polski Ryota Morioka i wówczas Charleroi gra na jednego snajpera.

A MOŻE JEDNAK ZWYCIĘSTWO ANDERLECHTU? KURS 2.67 W TOTOLOTKU!

Teodorczyk jest dzisiaj numerem cztery w zestawieniu napastników tego zespołu. Nicholson i Razaei dzielą ze sobą plac przy grze na dwójkę napastników, szanse z ławki dostawał Berahino. Zatem trudno spodziewać się, by Polak nagle wskoczył do wyjściowej jedenastki. Raczej czeka go los, do którego przyzwyczaił się w Udinese – wejścia z ławki na kilka minut, czasami na kwadrans. To jedyna okazja, by powalczyć o swoją przyszłość. O podbijaniu Serie A nie ma już chyba co marzyć, ale kilka goli strzelonych w Belgii sprawiłoby, że mógłby liczyć jeszcze na miękkie lądowanie w lidze, w której swego czasu strzelał jak automat w barwach Anderlechtu.

fot. FotoPyk

Reklama

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...