
weszlo.com / Weszło
Opublikowane 01.12.2020 22:56 przez
redakcja
Bez Lewandowskiego. Bez Muellera, Neuera, Gnabry’ego, Goretzki… Bayern Monachium wyszedł na dzisiejsze starcie z Atletico Madryt niemal zupełnie rezerwowym składem. Gospodarze do pewnego momentu z tego korzystali, spokojnie prowadząc, a chwilami wręcz bawiąc się z Bawarczykami. Problem w tym, że za dużo w ich grze było właśnie tej zabawy, a za mało konkretów. No i w końcówce zostali za swoją nieskuteczność bardzo mocno skarceni.
Różnica klas
Już po pierwszej połowie było widać, że oba zespoły dzieli różnica klasy. A właściwie to dwóch klas. Bayern B w początkowej fazie meczu próbował jeszcze od czasu do czasu odgryzać się gospodarzom, Leroy Sane miał nawet przyzwoitą sytuację bramkową, ale mniej więcej po kwadransie podopieczni Diego Simeone przejęli już całkowitą kontrolę nad spotkaniem i jej nie oddali. Wynik 1:0 do przerwy to zdecydowanie najniższy wymiar kary dla obrońców tytułu. W dwudziestej szóstej minucie spotkania Joao Felix tracił do siatki z bliskiej odległości, wykańczając bardzo przytomne dogranie Marcosa Llorente. Goli mogło być jednak znacznie więcej. Doskonałą sytuację zmarnował sam Llorente, precyzji brakowało również takim zawodnikom jak Koke czy Angel Correa. Goście zupełnie sobie nie radzili z powstrzymywaniem ataków rywali. Pozostawało im tylko liczyć na to, że piłkarze Atletico nie spiszą się najlepiej w wykończeniu.
Kapitalnie wyglądał zwłaszcza wspomniany Felix. Pal już licho bramkę – Portugalczyk przede wszystkim imponował dryblingami, znakomicie wyprowadzał ataki swojej drużyny do skrzydeł. Cała ofensywa Los Colchoneros kręciła się wokół niego. Defensorzy Bayernu zupełnie za Feliksem nie nadążali, a już zwłaszcza Niklas Sule, który sprawiał wrażenie piłkarza powracającego na boisko po pięcioletniej przerwie.
Co tu dużo mówić, wóz z węglem.
Ale nie on jeden rozczarowywał, bo tak naprawdę to wszyscy obrońcy bawarskiej ekipy grali dość kiepsko i notorycznie musieli ratować się przewinieniami. Chaos wprowadzał też golkiper przyjezdnych, Alexander Nubel. Krótko mówiąc – zanosiło się na to, że po przerwie Atletico nie będzie miało większych problemów z przyklepaniem trzech punktów.
Bayern walczył do końca
Eric Maxim Choupo-Moting, który zastępował dzisiaj Roberta Lewandowskiego na pozycji numer dziewięć, w pierwszej połowie zaliczył tylko dziesięć kontaktów z piłką, w tym sześć celnych podań. To dość dobitnie pokazuje, ile Bayern miał do powiedzenia w ofensywie.
Czy po przerwie coś się zmieniło? Z pozoru niewiele.
Cały czas nacierało Atletico. I cały czas nie potrafiło przypieczętować swojej miażdżącej przewagi kolejnymi golami, które definitywnie zabiłyby mecz. A ofensywa Bayernu po prostu nie istniała. Gospodarze kompletnie nie musieli się martwić o bezpieczeństwo swojej bramki. Mimo wszystko – należą się za to gościom słowa krytyki. Jasne, jak już wspominaliśmy – to był Bayern B. Hansi Flick oddelegował na murawę rezerwowy skład. Ale jednak oczekiwaliśmy od mistrzów Niemiec czegoś więcej. Młodzi piłkarze, którzy dostali dzisiaj szansę od trenera, by wykazać się umiejętnościami na tle topowego rywala, zdecydowanie tej szansy nie wykorzystali. Obraz gry zmienił się dopiero w końcówce, gdy Flick wypuścił już do boju kilku podstawowych zawodników. Wówczas Atletico zaczęło z minuty na minutę coraz bardziej oddawać oponentom inicjatywę.
A ci skrzętnie z tego skorzystali i zepchnęli Los Colchoneros do obrony. Ten zupełnie niepotrzebny minimalizm Atletico zemścił się na cztery minuty przed końcem podstawowego czasu gry. Doskonałą akcję przeprowadził wpuszczony po przerwie Thomas Mueller. Niemiec dał się sfaulować w polu karnym, po czym samemu wykorzystał jedenastkę. I wytrącił pewnym siebie gospodarzom komplet punktów z rąk.
Atletico już nie zdołało zerwać się do jakiejś szaleńczej szarży w ofensywie. Madrytczycy mieli wprawdzie ze dwie niezłe szanse po stałych fragmentach gry, lecz nie zamienili ich na gola. W efekcie podopieczni Simeone wciąż nie są pewni awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Jeżeli przegrają ostatni mecz z Red Bullem Salzburg, wylecą za burtę.
(J. Felix 26′ – T. Mueller 86′ z karnego)
fot. NewsPix.pl
Opublikowane 01.12.2020 22:56 przez
Zmiencie wynik
Cholo niech już spierdala. Ostatni raz jego filozofia futbolu przynosiła efekty 6 lat temu. Potem już częściej było na tarczy niż z. Mają gigantyczną szansę w La Liga, niech tam się skupią na punktowaniu a po sezonie pożegnanie w glorii chwały. Przez 10 lat tylko jeden tytuł i dwukrotnie Liga Europy to nie są wyniki, które kibice będą dekadami wspominać.
Sam spierdalaj. Jakbyś obejrzał choć jeden mecz atleti w tym sezonie to byś zobaczył że Cholo zmienił taktykę na opartą na ciągłych zmianach pozycji (często w meczu grają na zmianę 442, 352 i 532) i posiadaniu piłki, Felix gra jak młody Cristiano, a efekty są takie że od lutego przegrali dwa mecze (z Bayernem i Lipskiem w LM). Cholo to legenda klubu, zmienił go ze średniaka w potentata i nawet jak już nic nie wygra to zostanie przez nas kibiców zapamiętany jako jeden z najlepszych trenerów w jego historii.
Trochę tak, ale od takiego Atletico też należy coś wymagać. Frajersko stracone punkty z rezerwowym Bayernem chluby raczej nie przynoszą, tym bardziej że po wejściu Gnabry’ego i Muellera skończyło się jakiekolwiek granie ze strony gospodarzy. A to by sugerowało że po prostu pewnego poziomu (powiedzmy 1/4 finału LM) już nie przeskoczą.
Ale z drugiej strony grunt żeby ktoś w końcu w La Lidze utarł nosa Barcelonce i Realowi 🙂
Atleti przegrało wczoraj na skutek indywidualnego błędu jednego piłkarza, rezerwowego Felipe, który nie cofnął nogi przed Mullerem. Cały zespół grał bardzo dobrze i zwyczajnie w lepszy dzień załadowałby więcej goli. I co do braku skuteczności i tak grali bez typowej 9, bo Suarez ma covida a Costa wyleciał na parę miesięcy.
Józek daruj sobie – takie wspaniałe efekty pracy Cholo od lutego – to czemu miejsce w La Liga najgorsze od lat i czemu musieli drżeć o zajęcie 3 lokaty. Czemu skompromitowali się z Lipskiem w LM? Mają świetne przygotowanie fizyczne (za które nie odpowiada Cholo) i to procentuje i mogą pykać leszczy typu Cadiz. Jak ktoś ma potencjał to niestety, ale męczą bułę – zapomniałeś spotkania z Valencią albo wygranego z Barcą, bo Ter Stegen na grzyby poszedł? Z rezerwowymi Bayernu dwóch bramek nie wcisnąć to jest wstyd a wystarczyło, że Muller wszedł na boisko to już Simeone miał ciepło w majtach. Jakie jest dziedzictwo Simeone po tych 10 latach? 2 razy wygrana „gówniana” Liga Europy?