Od początku sezonu 2019/20, Kosta Runjaić rotuje między czterema stoperami. Najczęściej stawia na duet Benedikt Zech-Konstantinos Triantafyllopoulos, rzadziej na kogoś z dwójki Mariusz Malec-Igor Łasicki. Problem w tym, że praktycznie nigdy nie było tak, żeby jednocześnie miał ich wszystkich do dyspozycji. Zawsze ktoś pauzował, zawsze ktoś się leczył, zawsze kogoś nie było. Inna sprawa, że większych komplikacji to nie tworzyło. Było kim grać. Ale w końcu przyszedł listopad 2020 i problem krótkiej kołderki na środku obrony wrócił ze zdwojoną siłą. Zaraz może okazać się, że Pogoń, na mecz z Górnikiem Zabrze, będzie zmuszona do wystawienia tam środkowego pomocnika, który nie ma żadnego ekstraklasowego doświadczenia w grze na stoperze. A to zwiastuje kłopoty.
Jak wygląda sprawa?
Przede wszystkim kontuzja mięśniowa wyeliminowała Konstantinosa Triantafyllopoulosa.
Do tej pory Kostas był pewniakiem do gry w pierwszej jedenastce, choć miewał już w tym sezonie mecze słabsze. Na inaugurację kampanii ostro dał mu popalić Marcos Alvarez. Z Wisłą Kraków kompromitująco odpuścił krycie, co skończyło się tym, że Chuca wpakował Stipicy brameczkę, a żeby tego było mało, to niedługo później sprezentował setkę Beqirajowi i tylko nieudolność Czarnogórca uchroniła go od dwóch kardynalnych błędów zakończonych golami Białej Gwiazdy. Wtedy nie ratowałaby go nawet bramka strzelona w ostatniej akcji meczu na wagę remisu. Dalej: starcie z Podbeskidziem. Przy bramce dla bielszczan, to właśnie jego nawinął sobie Biliński. W międzyczasie, coś z drobniejszych błędów, pewnie jeszcze by się na Greka znalazło.
Ale żeby nie było. W ogólnym rozrachunku Kostas zazwyczaj gra solidnie i pewnie. Wygrywa pojedynki. Wyprzedza. Przepycha. Przewiduje. Dominuje. Powiedzielibyśmy nawet, że znów wrócił do formy z rundy jesiennej sezonu 2019/20 i odpędził wiosenne demony, przyczyniające się do znacznej obniżki formy. Ale 27-latek z Górnikiem Zabrze nie zagra.
Powstaje luka.
Z obsadą miejsca obok niego problemów jeszcze nie ma – tam wystąpi Benedikt Zech. Opcja bezpieczna, ale niewybitna. Kiedy Austriak rozgrywał pierwsze mecze w Ekstraklasie, wydawało nam się, że to może być jeden z najlepszych stoperów tej ligi. Nic bardziej mylnego. Wiosną – podobnie jak Triantafyllopoulos – zaczął popełniać głupie błędy, grając i na środku obrony, i na jej prawej stronie. Na razie jesień ma przyzwoitszą, ale daleko mu do formy sprzed roku.
Inna sprawa, że Jarosław Mroczek opowiadał nam, że Zech problemowo przechodził zakażenie koronawirusem.
– Grupa zawodników naprawdę ciężko przechodziła tę chorobę. Mowa o sytuacjach, gdy zawodnik nie jest w stanie dowlec się z łóżka do kuchni i zrobić sobie kawę. Musi odsiedzieć swoje przy stoliku, by dopiero po chwili wstać. Taki stan trwa tydzień. Proszę mi powiedzieć, jak taki chłopak może wrócić szybko do dyspozycji? A był w Gdańsku na boisku w wygranym meczu. Nie chcę wymieniać nazwisk, wymienię tylko jedno – Benedikt Zech był ostatnim zawodnikiem, który wszedł do treningu. Dostał zgodę na powrót w piątek, a w poniedziałek zagrał. Był przewidziany tylko na ławkę, ale nagła konieczność sprawiła, że musiał zagrać. Wyszedł właściwie bez przygotowania, nie wiadomo było, ile minut wytrzyma…
Od tamtego czasu Zech zagrał: 48 minut z Lechią, po 90 z Legią, Jagiellonią i Podbeskidziem, a także 120 z Wisłą Płock w Pucharze Polski. Bardzo dużo, jak na zawodnika, przechodzącego z komplikacjami chorobę, której wpływ na ludzki organizm jest właściwie nieznany.
A cała ta eksploatacja tylko dlatego, że Kosta Runjaić nie ma kim rotować.
Niby do jego dyspozycji jest już Mariusz Malec, ale 25-latek to jedna wielka niewiadoma. Potrzebuje czasu, znajduje się na etapie mozolnego wracania do formy, do której mu jeszcze bardzo daleko. To w ogóle nieprzeciętny pechowiec. Kontuzja kolana wykluczyła go z gry na całą jesień 2019 roku. Wiosną wrócił. Parę razy zagrał kiepsko, dwa ostatnie mecze dobrze, szykował się na nową kampanię i bach. Znowu uraz. Torebka stawowa. Runjaić nie jest jeszcze do niego przekonany, choć Malec – oczywiście w formie – to fajna opcja, bo choć brakuje mu trochę mobilności, to nadrabia dobrą grą w powietrzu i umiejętnym wyprowadzaniem piłki.
Ale tak jak mówimy: dopiero wrócił, nie jest to żadne zabezpieczenie. Kłopotów część dalszy. Do pełni zdrowia po kontuzji nie wrócił jeszcze Igor Łasicki, który dalej trenuje indywidualnie. Swojego czasu w Pogoni na środku obrony testowano Jakuba Bartkowskiego, ale takie rozwiązanie kompletnie nie wypaliło.
Co więc począć może Runjaić, żeby na siłę nie wrzucać na konia Malca?
Słyszymy, że realną opcją jest przesunięcie na środek obrony Macieja Żurawskiego. Potwierdzają to też Mateusz Janiak z Przeglądu Sportowego i Daniel Trzepacz z Pogoń Sport Net. Byłby to ruch tak ciekawy, jak cholernie zaskakujący. Żurawski to jednak środkowy pomocnik. I to taki z fajną, ofensywną, smykałką. Potrafi pograć, potrafi kiwnąć, potrafi poklepać. Okej, jest silny fizycznie, nie jest pachołkiem w defensywie, ale na poziomie ekstraklasowym jego doświadczenie na pozycji środkowego obrońcy jest zerowe. Choć pewności siebie nie można mu odmówić – powiedział nam kiedyś, że pokonałby Tomasa Petraska w walce MMA.
Nieprzypadkowo piszemy jednak o „ekstraklasowym doświadczeniu”, bo Żurawski parokrotnie występował na środku obrony w trzecioligowych rezerwach Pogoni. Ale, umówmy się, między pierwszym poziomem rozgrywkowym a czwartym różnica jest monumentalna. Nie da się tego zestawić. Na szansę czeka też młodzież – Bartłomiej Mruk oraz Filip Balcewicz. Nie jest tajemnicą, że z tej dwójki Runjaić wyżej ceni sobie tego pierwszego, ale nieprzypadkowo ani jeden, ani drugi nie zadebiutowali jeszcze w Ekstraklasie, a i teraz raczej się na to nie zanosi.
No chyba, że niemieckiemu szkoleniowcowi Pogoni coś się odmieni.
Wygląda to więc nie najlepiej. Kwestia obsadzenia pozycji drugiego środkowego obrońcy obok Benedikta Zecha rozgrywać będzie się prawdopodobnie do samego końca i żadna z opcji nie zagwarantuje pewności. Żurawski? Zmiana pozycji. Malec? Poza formą. Mruk? Brak doświadczenia. Balcewicz? Tak samo. Istny węzeł gordyjski. Ale na coś będzie się trzeba zdecydować.
Fot. Newspix