Reklama

Górnik wypunktował ŁKS i goni go w tabeli!

redakcja

Autor:redakcja

27 listopada 2020, 19:37 • 3 min czytania 16 komentarzy

Czy to już kryzys? ŁKS znów jedzie do drużyny z górnej połowy tabeli i znów przegrywa, w dodatku znów przegrywa bez zrobionego sztycha. Tak jak skarcił łodzian Radomiak, tak dziś w dosłownie identyczny sposób zrobił to zespół Górnika Łęczna. Wytrzymać klepanko ełkaesiaków w środku pola, wykorzystać ich straty i stałe fragmenty. Górnik nie tylko wygrywa z bezpośrednim rywalem w tabeli – przede wszystkim zbliża się do niego na odległość 4 punktów. 

Górnik wypunktował ŁKS i goni go w tabeli!

Czy się spodziewaliśmy? W sumie trochę się spodziewaliśmy, zwłaszcza po zaprezentowaniu planszy ze składami. ŁKS do Łęcznej pojechał właściwie bez nominalnego napastnika – wypadli z uwagi na urazy Samuel Corral oraz Łukasz Sekulski i z konieczności na szpicy grać musiał Pirulo. To o tyle niewygodna sytuacja, że od razu osłabione zostają dwie pozycje – Pirulo krążący między Baranowskim i Midzierskim właściwie nie miał piłki na połowie rywala, a ewidentnie brakowało jego bajerki na prawej flance.

Trudno jest sforsować jedną z najlepszych linii defensywnych ligi, gdy z ofensywnego tercetu właściwie nikt nie gra na swojej pozycji, bo i Trąbka przecież na skrzydle wylądował dopiero po kontuzji Piotra Gryszkiewicza.

Nie deprecjonujmy jednak Górnika.

Faktycznie, w pierwszej połowie właściwie można byłoby wynieść bramki, a obraz gry nie uległby drastycznej zmianie. ŁKS pukał sobie między stoperami, raz na jakiś czas uatrakcyjniając sobie rzeczywistość finezyjnymi stratami. To po jednej z nich – gdy zakręcił się Sajdak – Górnik miał najlepszą okazję w pierwszej odsłonie. Tymosiak jednak uderzył z ostrego kąta dość mocno i bardzo niecelnie. Górnik? Gdy już odzyskiwał piłkę, właściwie powtarzał ruchy ŁKS-u. Trochę klepania między obrońcami, potem ewentualnie próba zrywu ze strony Leandro. Czy coś z tego wynikało? Jeden celny strzał, ale do koszyczka Malarza, jedna groźna piłka wzdłuż pola karnego, ale Moros umiejętnie zastawił Śpiączkę.

Emocji? Zero. Sytuacji bramkowych? Zero. Goli? Zero.

Reklama

Przypominało to trochę treningową grę na utrzymanie. Jak już ŁKS przyspieszył – to strzał z czystej pozycji z 16. metra poleciał nad poprzeczką. Generalnie jednak przez okrągłe 45 minut odliczaliśmy czas do do końca z nadzieją, że w przerwie trenerzy Kiereś oraz Stawowy trochę zmienią nastawienie swoich podopiecznych.

Ale potem nastąpiła druga połowa i Górnik ŁKS połknął.

Znów wynikało to przede wszystkim z błędów ełkaesiaków, ale przecież trzeba to jeszcze wykorzystać. Początkowo gospodarze byli łaskawi. Po kapitalnym podaniu jednego z podopiecznych Stawowego – Śpiączka wyszedł jeden na jednego z Dąbrowskim. Stoper przytomnie go wyczekał, ale za faul złapał żółtko. Za drugim razem litość okazał Cierpka, który w chaosie w polu karnym ŁKS-u uderzył w bok bramki, ale za słabo, by zaskoczyć Malarza. To udało się dopiero po stałym fragmencie, gdy Tymosiak dorzucił piłkę idealnie na głowę Midzierskiego. Dąbrowski, który stał gdzieś obok, nie miał szans tego wygrać.

Przy wyniku 1:0 zostało już tylko czekać na dalsze okazje do punktowania. ŁKS nadal grał totalnie bez zęba z przodu, za to nie uległa zmianie defensywna niefrasobliwość. Wojciechowski niekryty głową – cyk, w poprzeczkę. Wojciechowski niekryty głową – cyk, w poprzeczkę. ŁKS niby też odpowiedział centrostrzałem Pirulo, ale bądźmy poważni, nie tego oczekujemy od faworyta w walce o Ekstraklasę.

Z jednej strony ŁKS jest po części usprawiedliwiony – nadal ma dość dużą przewagę nad peletonem, w dodatku dzisiaj grał bez dwóch podstawowych obrońców, dwóch podstawowych napastników i podstawowego młodzieżowca.  Z drugiej strony – w meczach z pierwszą ósemką na razie wygrał raz, zremisował dwa razy, poniósł też dwie porażki. W dodatku w ostatnich trzech meczach zdobył cały jeden punkt.

Alarmu jeszcze nie ma co uruchamiać, ale lampka się już świeci na czerwono. Rywal 4 punkty za plecami, margines błędu, by utrzymać pozycję na zimę – coraz mniejszy.

GÓRNIK ŁĘCZNA – ŁKS ŁÓDŹ 2:0 (0:0)

Midzierski 72′, Wojciechowski 84′

Reklama

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

16 komentarzy

Loading...