Reklama

Piotr Zieliński w końcu zagrał jak w Napoli. Zmiana pozycji pomoże kadrze?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

19 listopada 2020, 18:39 • 6 min czytania 13 komentarzy

Piotr Zieliński w błyskawicznym czasie przeszedł drogą odkupienia. Miesiąc temu osąd był już wydany – może co najwyżej nosić bidony za Góralski/Moderem/Klichem – obojętnie którym, ważne, żeby grał on, a nie „Zielu”. Teraz mówimy o udanym listopadowym zgrupowaniu w jego wykonaniu. Zwłaszcza w kontekście spotkania z Holandią, w którym pomocnik Napoli zaprezentował się najlepiej od dawna w narodowych barwach. Niewątpliwie pomogło w tym to, że Jerzy Brzęczek w końcu powierzył mu taką rolę, jaką pełni w klubie. Tylko czy możemy na bazie tego budować daleko idące wnioski?

Piotr Zieliński w końcu zagrał jak w Napoli. Zmiana pozycji pomoże kadrze?

Chcielibyśmy powiedzieć: tak, to już koniec. Przeskoczyło w głowie, będzie świetnie. Tyle że dobrze wiemy, że Piotr Zieliński ma to do siebie, że czasami zagra dobry mecz, by zaraz potem zagrać dwa słabsze. Natomiast przesunięcie go do roli cofniętego rozgrywającego daje nadzieję, że o to właśnie chodzi. W meczu z Holandią widzieliśmy już Zielińskiego znanego z Neapolu. Budowniczego akcji, który być może nie będzie widniał w statystykach jako 'asystent’ lub 'strzelec’, ale będzie wprawiał tę całą machinę w ruch. Wszystkich problemów to nie rozwiąże, bo spore grono osób nadal będzie wymagało od niego więcej. Konkretów, liczb.

Stąd zresztą brał się ogromny dysonans w ocenach. Bo we Włoszech, gdzie lubują się w pogłębionych analizach i szczegółowych ocenach, występ Zielińskiego, który u nas byłby skomentowany jako niekonkretny i słaby, tam był oceniany jako udany i pożyteczny dla zespołu. Bywały przecież mecze, po których mówiono: zawiódł, nie grał jak w Napoli. Mimo że Zieliński wtedy grał dokładnie tak, jak w Napoli. Po prostu na południu Włoch nikt nie oczekiwał od niego, że pociągnie ten wózek sam. Miał dołożyć cegiełkę i pozwolić reszcie murować. W Polsce panowało natomiast myślenie, że to klasyczny murarz-tynkarz-akrobata. Płytki ułoży, ścianę pomaluje i mieszkanie ociepli. Ziel-bud, klasyk branży.

Teraz Zieliński wykorzystał szansę na odkupienie, przynajmniej częściowe. I to w bardzo trudnym dla siebie momencie.

Mecze prawdy w trudnych warunkach

Presja na nim zawsze była z tego powodu duża, jednak gdy zaczynało się listopadowe zgrupowanie, osiągnęła chyba najwyższy pułap. Wszyscy pamiętali, że ledwie kilka tygodni temu nasi środkowi pomocnicy zaprezentowali się bardzo dobrze. Spełnili nadzieje, zaskoczyli, zasłużyli na pochwały. Tymczasem pomocnik Napoli przyjeżdżał na kadrę:

Reklama
  • po koronawirusie, który dotknął go na tyle, że w klubie odbudowywał się grając ogony
  • po ośmiu meczach bez gola czy asysty w narodowych barwach – serii, jakiej nie miał od przełomu 2015 i 2016 roku
  • ze standardowym pakietem startowym wątpliwości pt. „czy tym razem zaskoczy”

I trzeba powiedzieć, że „Zielek” wszystkie te oczekiwania dźwignął. Ogromne wrażenie robi fakt, że w ciągu tygodnia zdołał zagrać w trzech spotkaniach. Co prawda spędził na boisku łącznie 161 minut, a nie 270, ale to przecież więcej niż zagrał w Napoli przed pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa. O tym, co było po izolacji, już nie wspominamy, bo Zieliński w ciągu tygodnia zagrał dla Partenopei 36 minut.

36 minut w klubie kontra 161 minut w kadrze. I tu i tu miał na to tydzień. Przepaść. A jednak fizycznie nie było tego widać. Zieliński po meczu z Holandią mówił na antenie TVP Sport, że nadal dochodzi do siebie. Ale patrząc po heat mapie za dwa mecze z Holandią, zupełnie nie było tego widać.

Zieliński grał jak w Napoli

Pojawił się konkret w postaci asysty z Ukrainą. Wiadomo jakiej, ale jednak. Pojawił się także konkret w postaci asysty drugiego stopnia z Holandią. Jasne, lwią część roboty odstawił tutaj Kamil Jóźwiak, który pociągnął akcję od własnej połowy do bramki rywala. Natomiast Zieliński zrobił to, co robi w Napoli. Umiejętnym pressingiem zrobił kapitalną robotę, nawet nie dotykając piłki. A potem w prosty sposób wybrał rozwiązanie akcji, które pozwoliło na wyprowadzenie szybkiego ataku. Zieliński w meczu z Holandią został wyciągnięty z szafy. Garść statystyk:

  • 2 kluczowe podania
  • 40 kontaktów z piłką, z czego 24 na połowie rywala
  • 34 podania, z czego 25 do przodu (18 na połowie rywala) i 13 w tercję ataku

Do tego efektowne zezłomowanie Davy’ego Klaassena i skuteczne wsparcie Arkadiusza Recy w defensywie, co na pewno zapadło w pamięci kibicom. Tak skutecznie Piotr Zieliński nie grał w kadrze od dawna. Nawet na tym zgrupowaniu widać było wyraźną różnicę między spotkaniami z Ukrainą czy Włochami a meczem z Holandią. Z takich występów zdecydowanie znamy go z Napoli. Zresztą, nie trzeba daleko szukać. Mecz z Genoą z obecnego sezonu:

Reklama
  • 2 kluczowe podania
  • 59 kontaktów z piłką, z czego
  • 51 podań, z czego 25 do przodu (19 na połowie rywala) i 14 w tercję ataku

I – na dowód tego, że mamy surowsze oko dla jego dokonań – za ten mecz Genoą Zieliński był oceniany przez włoskie media na „siódemkę”, jako jeden z najlepszych piłkarzy Napoli. Z czego wynikało to, że Polak w końcu był kalką samego siebie z Neapolu? Uwaga, niespodzianka.

Ustawienie jednak ma znaczenie

Z ustawienia na boisku. Tak, tak, to moment na szyderkę z pół-prawego mozzarelli. Faktem jest jednak to, że Zieliński grając na „dziesiątce” kompletnie nie pasował do roli, którą mu wyznaczono. On nawet nie poruszał się tak, jak na „dziesiątkę” przystało. Próbował grać to, co gra tydzień w tydzień w klubie, a że był ustawiony na innej pozycji, to efekt końcowy był, jaki był. Dobrze pokazują to choćby heat mapa pokazana wyżej – jako „10” Zieliński próbował szukać gry na boku boiska w meczu Holandią. Widać to było także w spotkaniu z Bośnią.

Zieliński szuka zejścia do boków, bo tydzień w tydzień szlifuje grę w bocznych sektorach boiska. Takie ma zadania, tak lubi i potrafi grać. Pomijając wszelką dyskusję o tym, czy piłkarz Napoli potrafi grać na „10”, czy nie potrafi – on po prostu nie jest do tego przyzwyczajony. Jeśli cały czas powtarzasz to samo, a nagle ktoś każe ci zrobić coś innego, to nie jest prosto przestawić cały mechanizm myślenia, poruszania się i grania, na jeden, czy dwa mecze.

Wniosek jest prosty. Kiedy ustawiamy Zielińskiego właściwie i kiedy przyznajemy mu właściwe zadania na boisku, to i on działa jak trzeba. Na razie w jednym meczu, ale dla osób, które już w niego zwątpiły, to i tak sporo. Widać światełko w tunelu i nie jest to nadjeżdżający pociąg. Jeśli Jerzy Brzęczek także je widzi i uzna, że w końcu znalazł idealne miejsce dla boisku dla swojego najbardziej utalentowanego rozgrywającego, to wszyscy mogą na tym skorzystać.

Teraz więc najważniejsza misja przed „Zielkiem”. Nie spartolić tego, co wypracował sobie w listopadzie i pokazać, że faktycznie w tej roli będzie przydatny dla kadry.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
2
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”
1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Komentarze

13 komentarzy

Loading...