Reklama

Niewiele goli, a nawet strzałów na bramkę. Lewandowski w kadrze jest odcięty od gry

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

19 listopada 2020, 12:57 • 7 min czytania 12 komentarzy

Ewidentna frustracja Roberta Lewandowskiego po meczu Polski z Włochami dolała benzyny do ognia, jeżeli chodzi o atmosferę wokół reprezentacji naszego kraju. I trudno się tej frustracji kapitana biało-czerwonych dziwić. „Lewy” od niepamiętnych czasów nie radził sobie w kadrze tak przeciętnie jak w ostatnim czasie. Napastnik Bayernu Monachium rzadko trafia do siatki i, tak na dobrą sprawę, nie ma ku temu żadnych okazji.

Niewiele goli, a nawet strzałów na bramkę. Lewandowski w kadrze jest odcięty od gry

Chude lata

Sytuacja jest o tyle paradoksalna, że w klubie Lewandowski osiągnął w ostatnich miesiącach życiową formę i niewątpliwie zapracował na status najlepszego piłkarza Europy. Jednak jego znakomita skuteczność w barwach Bayernu kompletnie nie ma przełożenia na strzeleckie wyczyny w reprezentacji. Odkąd Jerzy Brzęczek objął drużynę narodową, „Lewy” zagrał w niej osiemnaście meczów, z czego w piętnastu przebywał na murawie ponad godzinę. Drogę do siatki odnalazł w zaledwie pięciu spotkaniach:

  • (24.03.2019) Polska 2:0 Łotwa – gol otwierający wynik
  • (10.06.2019) Polska 4:0 Izrael – gol na 2:0 z rzutu karnego
  • (10.10.2019) Łotwa 0:3 Polska – hat-trick
  • (19.11.2019) Polska 3:2 Słowenia – gol na 2:1
  • (14.10.2020) Polska 3:0 Bośnia i Hercegowina – dublet, w tym gol otwierający wynik

W sumie osiem trafień. Niby całkiem sporo, ale trudno nie zauważyć, że Lewandowski za kadencji Brzęczka nie robi różnicy w konfrontacjach z najbardziej wymagającymi rywalami. Portugalia, Włochy, Czech, Holandia, Austria – w starciach z tymi ekipami snajper Bayernu ani razu nie zapisał się na liście strzelców. A mówimy przecież o napastniku, który w eliminacjach do mistrzostw świata w Rosji trafiał do siatki niemalże w każdym meczu. Jasne, nie rywalizowaliśmy wtedy z drużynami pokroju Holandii, no ale nawet w czterech meczach decydujących o awansie – z Rumunią i Danią – Lewandowski zdobył w sumie osiem goli.

Czyli dokładnie tyle samo, ile przez cały okres współpracy z Brzęczkiem.

Brak strzałów

Doszło nawet do tego, że Lewandowski nie jest najlepszym strzelcem reprezentacji Polski w roku kalendarzowym 2020. Jak wyliczył historyk sportu z ekstraklasa.org, Wojtek Bajak, ostatni raz taka sytuacja miała miejsce osiem lat temu, gdy więcej bramek od Roberta zdobył Kuba Błaszczykowski. Selekcjonerami biało-czerwonych byli wówczas Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik. Nie trzeba chyba dodawać, że kadencje obu tych szkoleniowców trudno uznać za udane. Teraz najskuteczniejszy okazał się natomiast Kamil Grosicki, który w sumie w 2020 roku strzelił dla kadry cztery gole. Hat-trick przeciwko Finlandii zrobił tu robotę.

Reklama

Jak tu jednak oczekiwać od „Lewego” goli, skoro on nie ma ku nim klarownych okazji?

We wczorajszym starciu z Holandią kapitan biało-czerwonych oddał zaledwie jeden strzał, zresztą niecelny. Tak samo prezentowały się jego statystyki w przegranym spotkaniu z Włochami. To jedno, jedyne uderzenie z tamtego spotkania to desperackie kopnięcie z czterdziestu metrów, które przefrunęło daleko od bramki strzeżonej przez Donnarummę. Jeżeli zaś chodzi o poprzednie zgrupowanie i potyczki z Włochami oraz Bośnią i Hercegowiną, Lewandowski oddał w nich osiem strzałów, z czego trzy celne. Gwoli ścisłości trzeba jednak dodać, że wszystkie te uderzenia miały miejsce w starciu z Bośniakami. Przeciwko Italii – ani jednego strzału kapitana, choćby niecelnego. To są naprawdę katastrofalne statystyki, nawet jeżeli znów weźmiemy poprawkę na klasę przeciwników. Bo pewnie gdyby „Lewy” zagrał przeciwko Finom czy nawet Ukraińcom, to te liczby prezentowałyby się bardziej okazale.

Z czego może wynikać brak choćby prób wpisania się na listę strzelców ze strony kapitana? Rzućmy okiem na heatmapy.

Lewandowski w Bundeslidze (źródło: SofaScore)

Tak wyglądają strefy, w których Lewandowski operuje w barwach Bayernu Monachium. Jak widać, sporo go na trzydziestym i dwudziestym metrze, ale przede wszystkim Polak króluje w obrębie pola karnego, finalizując akcje skrzydłowych. W reprezentacji na taki komfort pozwolić sobie jednak nie może, ponieważ nasza kadra – widać to było zwłaszcza w obu starciach z Włochami – ma spore kłopoty, by w ogóle dostarczyć piłkę w okolice szesnastki przeciwnika. Reprezentacyjna heatmapa „Lewego” wygląda zatem tak:

Reklama

Lewandowski w Lidze Narodów (źródło: SofaScore)

O wiele więcej kontaktów z piłką na własnej połowie i w okolicach linii środkowej boiska, z których zazwyczaj wynika niewiele lub nic, a znacznie mniej w polu karnym i jego najbliższych okolicach. A gdyby wyciągnąć mapę jedynego udanego występu Lewandowskiego w narodowych barwach w 2020 roku?

Lewandowski w meczu Polska 3:0 Bośnia i Hercegowina (źródło: SofaScore)

„Lewy” przeciwko Bośniakom spędził na boisku niespełna godzinę, zanotował w tym czasie tylko 22 podania, a i tak zdążył zdobyć dwa gole. I dorzucić do tego bardzo ładną asystę. Wyraźnie więc widać, że gdy nie gramy w systemie 4-4-2, Lewandowski traci mnóstwo jakości poprzez błąkanie się z dala od stref, w których jest najgroźniejszy. Można bowiem napastnika Bayernu doceniać za pewne atuty w rozegraniu, których mu nie brakuje, ale to wciąż jest typowa, klasyczna dziewiątka. Snajper, łowca goli.

Inny pomysł Brzęczka

Wczorajsze starcie z Holandią może jednak sugerować, że Jerzy Brzęczek ma na Lewandowskiego inny pomysł. W pierwszej połowie kapitan biało-czerwonych był ustawiony naprawdę głęboko. Momentami można było wręcz odnieść wrażenie, że pełni na boisku rolę fałszywego, a nie wysuniętego napastnika. Znów posłużymy się mapką, żeby to zobrazować:

Lewandowski w meczu Polska 1:2 Holandia (źródło: SofaScore)

Lewandowskiego w polu karnym było naprawdę niewiele. Znacznie częściej w szesnastce rywali gościli natomiast nasi skrzydłowi – Kamil Jóźwiak i Przemysław Płacheta. Można ich chyba nawet określić mianem schodzących napastników. Przynajmniej jeśli chodzi o wczorajszy występ. Obaj korzystali na tym, że „Lewy” cofa się do środkowej strefy i wyciąga w ten sposób obrońców.

Skrupulatni statystycy zauważą nawet, że napastnikowi Bayernu należy zapisać na koncie asystę przy golu Jóźwiaka. Oczywiście jakieś 90% tej bramki to zasługa strzelca, który popisał się fenomenalnym rajdem i dryblingiem, a także bardzo sprytnym wykończeniem akcji. Ale paradoksalnie mogłoby być Jóźwiakowi o wiele trudniej taką ułańską szarżę przeprowadzić, gdyby Lewandowski czyhał gdzieś na szpicy. Tymczasem Robert piłkę otrzymał jeszcze na własnej połowie. Natychmiast podskoczyło do niego dwóch obrońców drużyny przeciwnej, którzy potem nie nadążyli już za rozpędzonym skrzydłowym Derby County.

Lewandowski w momencie podania do Jóźwiaka (źródło: TVP Sport)

Liczba podań wykonanych przez Lewandowskiego we wczorajszym występie nie powala. Było ich tylko 14. Być może aktywność ze strony Roberta byłaby większa, gdyby nie doskwierały mu problemy zdrowotne. To jednak wciąż jest znacznie lepszy wynik niż w starciu z Włochami, kiedy „Lewy” podał piłkę do partnerów 18 razy. Przez 90, a nie 45 minut gry. Mało tego – przeciwko „Pomarańczowym” udało się Lewandowskiemu dograć kolegom aż trzy kluczowe piłki. To najlepszy wynik w naszej drużynie. Przypominają się starcia z Macedonią Północną i Słowenią na finiszu eliminacji do mistrzostw Europy. Również wówczas Lewandowski był bardzo mocno zaangażowany w kreowanie gry. Notował mnóstwo kluczowych podań, zaliczył dwie asysty. No i to właśnie w tamtym okresie udane występy w seniorskiej kadrze zaliczał choćby Sebastian Szymański. Zbierał równie życzliwe recenzje jak teraz Przemysław Płacheta.

***

Może zatem jest w tym wszystkim jakaś metoda? Jerzemu Brzęczkowi nie udało się opracować skutecznego planu taktycznego, w ramach którego Lewandowski w każdym spotkaniu miałby chociaż jedną czy dwie klarowne strzeleckie sytuacje. Przeciwnie, kapitan biało-czerwonych w starciach z topowymi rywalami nie może liczyć na choćby jedno dobre podanie na wolne pole, czy celne dośrodkowanie. Być może byłoby zatem faktycznie niezłym planem, by wykorzystać możliwości „Lewego” inaczej? Jest to na pewno trwonienie potencjału Lewandowskiego, no bo z najlepszego strzelca Europy robimy quasi-dziesiątkę. Z drugiej strony, granie u boku Lewandowskiego-kreatora pozwala rozwinąć skrzydła takim zawodnikom jak Płacheta, Jóźwiak czy też Szymański. A wcześniej, jeśli wrócimy do czasów gry w systemie na dwóch napastników w eliminacjach do Euro 2016, obok „Lewego” rozkwitł przecież Arkadiusz Milik.

Jedno jest pewne. Robert Lewandowski to na chwilę obecną zdecydowanie największy atut reprezentacji Polski. Piłkarz absolutnie najwyższego kalibru. Naprawdę dobrze by było, gdyby selekcjoner zaczął wreszcie w pełni wykorzystywać możliwości, jakie gwarantuje obecność takiego giganta w drużynie. Tak jak to robił wcześniej Adam Nawałka. Bo po każdym meczu 32-letniego „Lewego”, w którym nie powąchał on piłki w polu karnym, ani nie miał okazji do pogrania sobie z partnerami w akcji kombinacyjnej na połowie przeciwnika, nie potrafimy się wyzbyć ponurej świadomości, że Robert wiecznie w tej kadrze grać przecież nie będzie.

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship
Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
12
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
9
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Komentarze

12 komentarzy

Loading...