Być może uznacie nas za masochistów, ale postanowiliśmy wrócić do meczu Polaków w Italii i sprawdzić, co o nas mówią Włosi. Wnioski? Już tego żałujemy, bo media z południa Europy nie mają dla nas litości. Donnarumma był tak bezrobotny, że nie dostał oceny. Brzęczek został oskarżony o brak chęci gry w piłkę. I wreszcie – klasa naszej drużyny została porównana do reprezentacji Estonii. Brutalne, ale prawdziwe.
– Polska to nie Estonia, ale wydaje się, że to zespół z tej samej półki. Także dlatego, że Włosi zagrali koncertowo. Już w pierwszym meczu prezentowali się słabo, jednak wtedy nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Teraz różnica była wyraźnie widoczna – atakuje nas od razu “La Gazzetta dello Sport”. Najpopularniejszy włoski dziennik sportowy cieszy się ze spodziewanego wkrótce “trypletu” Roberto Manciniego. Czyli awansu na EURO, pierwszego koszyka w eliminacjach do mundialu i spodziewanego awansu do finałów Ligi Narodów. – Być może to nie mistrzostwa świata, jednak byłaby to szansa do zmierzenia się z renomowanymi rywalami i świetny test przed EURO. Młody zespół musi dojrzeć i przekonać się o swojej sile na ich tle. Tak, jak zrobiła to drużyna Lippiego w 2006 roku – czytamy.
OKŁADKA LA GAZZETTY DELLO SPORT
Włosi zwykle nie poświęcają wiele miejsca na mecze Ligi Narodów, czy spotkania towarzyskie. Jednak gra kadry sprawiła, że tym razem zrobili wyjątek od reguły. Wszyscy rozpływają się nad grą włoskiej drużyny. Widać różnicę w podejściu, bo nasi rywale wręcz podkreślają, że wyniki nie mają żadnego znaczenia. – W 800 dni Mancini przebudował kadrę rodem z apokalipsy. Nadzieję daje nie to, że od 21 meczów jesteśmy niepokonani, a akcja bramkowa Berardiego, w której wymieniliśmy 30 podań. Reprezentację cechuje wysoka jakość gry. Włosi byli perfekcyjni technicznie, taktycznie i psychicznie, nawet w obliczu braku liderów: Bonucciego, Chielliniego i Verrattiego. Dziś ciężko myśleć o przyszłości, nie marząc o tym, co najlepsze.
Dalej mamy punktowanie tego, co widzieliśmy na boisku. Acerbi dowodził defensywą, która pressingiem niszczyła Polaków. Jorginho zdemolował nasze ustawienie swoją postawą w środkowej strefie boiska. – W pierwszej połowie Włosi dominowali, dobrze bawili się na boisku. Nie zostawili Polakom nawet okruszków ze stołu. Polska? Zero strzałów na bramkę, zero rzutów rożnych. Lewandowski powinien wylecieć z boiska za cios łokciem. Po przerwie trzy zmiany miały sprawić, że Polacy odżyją, ale po łagodnym początku, niebieski walec znów zaczął się rozpędzać.
Brutalne oceny
Przygnębienie powiększa się, gdy przechodzimy do ocen za mecz. Włosi – nawet jak tutejsze standardy oceniania – zgarniają naprawdę wysokie noty. 7 czy 7.5 – to znaczy wiele. Tak samo, jak i brak oceny dla Gianluigiego Donnarummy.
– Zapomniał chyba, jaką konsystencję ma piłka. Nie miał z nią kontaktu, chyba że akurat trzeba było coś rozegrać od tyłu. Polacy nie spróbowali mu nawet zagrozić jakimś strzałem.
Wyróżniono Lorenzo Insigne, którego występ “LGdS” określiła mianem “Maradonaesque”. Z kolei o młodym Bastonim “Gazzeta” pisze: gdzie jest Lewandowski? W kieszeni obrońcy Interu.
Nasza kadra została potraktowana równie surowo. No, może z wyjątkiem Wojciecha Szczęsnego. – Jedyny, który nie zawiódł i dotrzymywał standardów. Ładnie zatrzymał strzał Bernardeschiego, skutecznie interweniował poza polem karnym, zapobiegając najgorszemu. Przy bramkach nie miał nic do powiedzenia.
Reszta biało-czerwonej ekipy? Zróbmy sobie szybkie podsumowanie.
-
Bartosz Bereszyński – noc rodem z koszmarów. Zajechany przez Insigne, który był wszędzie i robił, co chciał. Nawet w defensywie był skuteczniejszy od Polaka
-
Kamil Glik – doświadczenie dawało mu większy spokój niż kolegom, ale co mógł zrobić, gdy widział tylko ataki z każdej strony?
-
Jan Bednarek – podobnie jak Glik czekał tylko na rywali. Kiedy został przyciśnięty, nie był nieomylny
-
Arkadiusz Reca – dookoła niego było tylu rywali, że aż kręciło mu się w głowie. Fizycznie dawał radę walczyć, ale i tak skończył na deskach
-
Grzegorz Krychowiak – kiedyś był kapitalnym strażnikiem. Dziś ogranicza się do minimum, chodzi po boisku, gubi krycie, nie kreuje gry, a czyni ją sztywniejszą
-
Jakub Moder – dostosował się do Krychowiaka. Nie krył, nie miał pomysłu ani chęci
-
Sebastian Szymański – nie dostawał nawet podań, po których mógłby coś zrobić. Florenzi go zmiażdżył, Szymański podawał jedynie do tyłu
-
Karol Linetty – grał jako ofensywny pomocnik i cierpiał
-
Kamil Jóźwiak – piłka nigdy do niego nie docierała
-
Robert Lewandowski – jest samotny, nie dotyka piłki i to go irytuje
-
Kamil Grosicki – minimum, ale to naprawdę minimum aktywności. Przynajmniej trochę pobiegał
-
Piotr Zieliński – coś musi być z Polską nie tak, skoro wszyscy, nawet Zieliński, wyglądają tu jak duchy
-
Jacek Góralski – najgorszy na boisku. Wyleciał z niego po trzech brutalnych wślizgach. 12 piłkarz Włochów
-
Arkadiusz Milik – nie mógł nic zrobić
I w końcu brutalny, ale celny osąd Jerzego Brzęczka. – Zrezygnował z gry w piłkę i potem nie było już szans do tego wrócić.
Orka totalna, mogliśmy się poczuć, jak na wykładzie pt. “grałeś w to kiedyś?”. Dostało się także sędziemu. Włosi piszą, że Jacek Góralski zasłużył na kartkę już przy pierwszym swoim ataku – na Francesco Acerbiego. Potem powinien z kolei wylecieć z boiska. Wypominają także, że czerwona kartka należała się Robertowi Lewandowskiemu, a “Squadra Azzurra” należała się kolejna “jedenastka”. Słowem – obraz nędzy i rozpaczy. W innych mediach było zresztą podobnie. Wystarczy spojrzeć na te okładki.
“Perfekcyjni”
Peany na cześć Włochów się powtarzają. Ciekawostkę zauważyła “Corriere dello Sport” – komiczne starcie Lorenzo Insigne z Robertem Lewandowskim. Niezbyt rosły – łagodnie ujmując – piłkarz Napoli postawił się Polakowi po faulu i z miejsca stał się memem. Zwłaszcza że potem Insigne rzucił się także na Góralskiego.
Il senza grinta #ItaliaPolonia #Insigne pic.twitter.com/M1sq46ZqxN
— CiambMat (@matciamb) November 16, 2020
Ale marne to dla nas pocieszenie, że dobrze wychodzimy na zdjęciach.
Fot. FotoPyK