Chciałoby się powiedzieć: dzień jak co dzień, od skandalu do skandalu, ale nie tym razem drodzy państwo. Grubsza sprawa. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której sędzia posłużył za worek treningowy, natomiast w Mike’a Tysona wcielił się jeden z piłkarzy okręgówki. Patrząc na efekty, trening poszedł nieźle, gratulujemy potencjału. Współczujemy jednak poważnych braków w ilorazie inteligencji. Mówiąc wprost, komuś pomyliły się dyscypliny sportu.
Wyobraźcie sobie spokojne środowe popołudnie. Ot, zwyczajny meczyk na poziomie klasy okręgowej, na zegarze godzina 14, Odra Chobienia kontra Pogoń Góra. Dla miejscowych święto, przedsmak tego, co miało wydarzyć się wieczorem. Wiecie, najpierw priorytety, czyli starcie w 6. lidze polskiej i dopiero później wyczekiwanie na mecz reprezentacji Polski. Niestety ktoś w tym gronie postanowił, że idylliczna wizja rzeczywistości znów trafi do kosza, a my po raz kolejny będziemy próbowali zrozumieć, dlaczego do takich patologii wciąż musi dochodzić.
Pobity sędzia awansował do wyższej ligi
Na tablicy wyników widniał rezultat korzystny dla drużyny gości. Prowadzenie 1:0 w 54. minucie, w miarę spokojne widowisko, brak kontrowersji. Nie było ani benzyny, ani ognia. Sędzia notował standardowy dzień w biurze.
Zapewne do niczego by nie doszło, gdyby nie pewien delikwent, któremu tak odcięło prąd, że z miejsca został “bohaterem” całego regionu, bo czegoś takiego nikt tu jeszcze nie widział. – Odkąd tu pracuję, takiej sytuacji w naszym okręgu jeszcze nie było. Nikt nigdzie z pełną premedytacją nie uderzył sędziego. Zdarzało się, że ktoś dostawał roczną dyskwalifikację, ale tylko za wyzwiska – mówi Adam Michalik, dyrektor podokręgu Legnica.
O ile naruszanie godności sędziego za pomocą bluzgów stało się czymś “naturalnym” – nie ma co się czarować – o tyle zamierzony zamach na zdrowie przyprawia już o niemały szok. Ba, podlega przecież karze, z której sprawca może nie wyswobodzić się nawet do końca życia. To smutne, bo dla ofiary tego zdarzenia wczorajszy dzień był dniem wyjątkowym. – To jest jeden z naszych najlepszych sędziów w A-klasie, który w ramach nagrody dostał mecz w okręgówce. W 54. minucie spotkania zawodnik Odry nie zgodził się z jego decyzją, po czym zaczął wysuwać oskarżenia o czyny korupcyjne. Zgodnie z przepisami zawodnik otrzymał za to czerwoną kartkę. W geście niezadowolenia podszedł do sędziego, zamachnął się i sprzedał mu sierpowego – kontynuuje Michalik. Z raportu meczowego dowiadujemy się również, że zawodnik wykrzykiwał: “ty pedale jebany, coś ty odpierdolił!”.
No, to się nazywa debiut. Robisz świetną robotę w swojej lidze i w końcu awansujesz, a w nagrodę dostajesz co? Strzał w ryj. Co ciekawe, słowa Adama Michalika o jakości prowadzenia zawodów przez tego arbitra potwierdzają inni. Na Twitterze pod wiadomością o pobiciu, czytamy:
”Sławek to super arbiter, więc tym bardziej dziwi decyzja zawodnika”.
”Dziś debiutował w klasie okręgowej, bo w A-klasie nie miał sobie równych”.
“Chłop z papierami na wysokie sędziowanie. Pracuje z nim, cały czas jest zafiksowany na sędziowanie. Mam nadzieję, że ten zapał mu nie minie”.
“Prezes, trener oraz zawodnicy Chobieni podkreślają, że lepszego sędziego w tym sezonie nie mieli”.
“Sławek to sędzia, który jest lubiany przez zawodników, bo czuje grę i jak popełni błąd, to potrafi się do niego przyznać”.
Adept szkoły Mike’a Tysona zmieni korki na rękawice
– Na tym meczu był nasz obserwator, który wszystko mi opowiedział. Po uderzeniu sędzia przez kilka minut nie podnosił się z boiska. Nie było z nim kontaktu. Kiedy ludzie w końcu go ocucili, mecz został przedwcześnie zakończony. Na miejsce zdarzenia miała przyjechać karetka i policja, ale na prośbę sędziego nic nie zostało wezwane. Nie zgadzam się z tą decyzją, tym bardziej że wokół było wielu świadków. Będziemy go namawiać, żeby wszedł na drogę prawną – podkreśla Adam Michalik.
Jak udało nam się dzisiaj dowiedzieć, sędzia jednak się ugiął. Sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan, do akcji wkroczyła kancelaria prawna. Niewykluczone zatem, że występek boksera z okręgówki zostanie należycie ukarany. W grze wisi odszkodowanie, a nawet wyrok. – Zależy nam, żeby nasze działanie odniosło skutek prewencyjny. Osoby, które amatorsko grają w piłkę nożną, muszą czuć się bezpiecznie podczas meczu – powiedział radca prawny na łamach portalu lubin.pl.
Co więcej, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zawodnik już nigdy nie wybiegnie na boisko. Szef legnickiego okręgu zamierza przyskrzynić zawodnika, wlepiając mu piłkarskie dożywocie. – Wniosek o dożywotnią dyskwalifikację złożę osobiście. Jeśli Komisja Dyscyplinarna go odrzuci, gwarantuję, że pójdę z tą sprawą do PZPN-u. Nie będziemy pozwalać na takie patologie. W naszym regionie mamy dosyć ostre podejście do takich sytuacji i nie mamy zamiaru tego zmieniać. Tego zawodnika czeka przynajmniej 5-letnia kara – grzmi Michalik.
Samouczek: jak zostać bandytą w sekundę
Czy warto było szaleć tak? Chyba niekoniecznie. Ów incydent jest doskonałym przykładem na to, że wystarczy naprawdę niewiele, żeby ugrzęznąć w głębokim błocie po uszy i w konsekwencji mocno utrudnić sobie życie. Chwila, moment, jeden cios i stajesz się bandytą. Prezes Odry na widok całego zajścia mógł tylko złapać się za głowę i przeżegnać. – Prezes Chobieni potwierdził mi, że ten człowiek już nigdy w jego zespole nie zagra. Zaznaczył też, że sędzia bardzo dobrze prowadził zawody. Nie miał mu nic do zarzucenia – kończy dyrektor podokręgu Legnica.
Jaki morał płynie z tej historii? Cóż, może warto byłoby organizować testy psychologiczne dla zawodników, którzy sprawiają wrażenie „niesfornych”. Akurat w tym przypadku to nie byłoby wcale takie głupie. Bokser z okręgówki nie bujał się po boiskach z czystą kartoteką, już wcześniej dopuszczał się do naruszania cielesności sędziego.
Częstotliwość takich występków niepokoi i każe myśleć, że szacunek względem sędziów w niższych ligach piłkarskich jest niczym Atlantyda. Gdzieś tam niby jest, ktoś stara się ją odnaleźć, pokazać światu, ale bezskutecznie. Jest na dnie, jest jedynie legendą, a w takim tempie rozwoju patologicznych zachowań prędzej czy później usłyszymy o czymś gorszym niż obitej mordzie.
KAMIL WARZOCHA
Fot. Newspix