Reklama

Oleksandr Zinczenko? Fajny gość. Oto garść dowodów

redakcja

Autor:redakcja

11 listopada 2020, 08:52 • 8 min czytania 5 komentarzy

Oleksandr Zinczenko to żaden sztywniak. A to wbije do studia TV na żywo, aby cieszyć się z awansu na EURO, a to w tej samej telewizji pocałuje kobietę swojego życia. Fajny gość, ale takiej pozycji na boisku nie ma. Wszystko jest u podszyte  nieprawdopodobną pracowitością i świadomością, że tejże pracy nigdy dość, zawsze tylko więcej i więcej. Do Manchesteru jechał, by wycisnąć z życia i z kariery jak najwięcej, a jednocześnie nie zgnuśnieć i wciąż pozostawać lubianym. I na razie mu się to udaje. 

Oleksandr Zinczenko? Fajny gość. Oto garść dowodów

***

A zaczęło się niezbyt miło.

Wyobraź to sobie.

Właśnie wchodzisz do drużyny seniorskiej Szachtara, a tymczasem jacyś panowie na górze zdecydowali o napaści zbrojnej na wschodnią Ukrainę. Donieck i Ługańsk znalazły się pod okupacją militarna Rosjan, Putin ogłosił aneksję Krymu, w Kijowie trwały demonstracje przeciwko rządom Janukowycza, a ty, 17-letni szczyl, jesteś w tym wszystkim zagubiony. Zinczenko nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. W 2014 roku był zmuszony wyjechać z Ukrainy. Nie mógł znaleźć klubu. Trenował zatem na ulicach Moskwy, grał w ligach amatorskich, w piłce ośmioosobowej. Nie chciał rezygnować ze swojego marzenia.

To dopiero był życiowy pech.

Reklama

***

Trudno będzie się dziwić jego późniejszej radości, kiedy spojrzy się na to, jaką Zinczenko przeszedł drogę przez ostatnie lata. Gra w Moskwie to jedno zderzenie z rzeczywistością, później doszły do tego negatywne wieści z Rubina Kazań, w którym Zinczenko był na testach. – To był okres przedsezonowy. Pojechałem z drużyną z Włoch. Wszystko szło dobrze. Ale później kazali mi poczekać jeszcze przez moment, a dopiero później podpiszemy kontrakt – wspominał Zinczenko na łamach „Guardiana”.

POLSKA WYGRA Z UKRAINĄ? KURS 2.40 W TOTALBET

Miał trudną sytuację – wciąż wiązała go półtoraroczna umowa z klubem z Doniecka. A on tymczasem tylko trenował, był zdany na siebie w obcym mieście. Ciągle zbywali go działacze Rubina, którzy nie chcieli dać mu szansy na stałe. Stąd pojawił się temat FK Ufa. Wiedział też, że po tak długiej przerwie to raczej w Rosji się przebije. O powrocie do Szachtara nie chciał słyszeć, więc ostatecznie wywalczono rozwiązanie umowy z mistrzami Ukrainy. W Rosji rozegrał trzydzieści jeden meczów, w których strzelił dwa gole.

Pamiętajcie, że cały czas mówimy o 18-latku, który przyjechał do klubu po półrocznej przerwie. Kopał tylko na ulicach, mieszkał w garażu. A tymczasem potrafił zapaść w pamięć.

Lipiec 2015 roku, trener Igor Koływanow wpuszcza go z ławki w meczu z Rostowem. Zinczenko podchodzi do piłki przy stanie 0:1. Uderza z rzutu wolnego, kozłująca piłka myli bramkarza Rostowa.

Gol.

Szersza publika może o nim usłyszeć.

Reklama

Miał wtedy zaledwie osiemnaście lat. Wskakiwał na listę najmłodszych strzelców w lidze rosyjskiej, a towarzystwo miał ciekawe – Aleksandra Kokorina grającego wtedy w Dynamie oraz Jano Ananidze ze Spartaka. Kilka miesięcy później został najmłodszym strzelcem goli w reprezentacji Ukrainy. Trafił do siatki w spotkaniu z Rumunią, mając dziewiętnaście lat. Powoli zaczynał przypominać, dlaczego w Młodzieżowej Lidze Mistrzów to jego nazwisko lądowało w notesach skautów.

A przechodząc później do City z Ufa, stał się rekordowym transferem klubu rosyjskiego, choć były to zaledwie 2 miliony euro zapłacone za 20-letniego wówczas Ukraińca. Między innymi, dlatego City Football Group w 2020 roku zostało zachęcone do tego, by FK Ufa spróbować włączyć do swoich struktur i rozpocząć szerszą współpracę.

***

Guardiola nie zaufał mu od razu – oddał go do PSV na wypożyczenie. Tam Zinczenko poznał życie od innej strony, próbując zaadaptować się w innym towarzystwie niż tylko ukraińsko-rosyjskie.

Holandia go szokowała.

Przykładowa sytuacja?

Fragment wywiadu dla „Guardiana”.

UKRAINA WYGRA Z POLSKĄ? KURS 3.00 W TOTALBET!

– Zaszokował mnie większy luz, jaki mieli ludzie w Holandii. Do sauny wszyscy np. chodzą nago. Dla nas to jest nie do pomyślenia. A tymczasem widzisz małego dzieciaka, lat siedem, jego mamę, ojca, babcię, dziadka i wszyscy w saunie stoją nago. Tej zachodnioeuropejskiej mentalności musiałem się uczyć każdego dnia, m.in. w Eindhoven.

Miał tutaj postawić ostatni krok przed poważniejszą szansą w Manchesterze City. Jednak już tutaj napotkał problemy. Drużyna mistrza Holandii nie była skora dać mu tak wiele szans, jak sam sobie by tego życzył. Po latach, w rozmowie dla oficjalnej strony „The Citizens”, mówił:

– Z jakichś powodów nie grałem aż tak dużo i czułem się tym faktem poirytowany. Ale wiedziałem, że muszę zachować jak profesjonalista. Musiałem to przyjąć spokojnie, zaakceptować i pracować dalej nad swoimi umiejętnościami. Tylko w taki sposób mogłem zostać topowym zawodnikiem.

Rozegrał w PSV w sumie tylko siedemnaście spotkań, w których zanotował cztery asysty. Załapał się też jednak na dość przykry okres w klubie Philipsa. Rok po tym, kiedy drużyna z Eindhoven wydarła tytuł mistrzowski, nawet nie załapała się na miejsce w Lidze Mistrzów. Mistrzem, po osiemnastu latach, został Feyenoord, wicemistrzem – Ajax.

City wezwało go z powrotem do siebie.

***

W Anglii debiutował w Pucharze Ligi. Rywalem było Wolverhampton, ten sam klub, do którego już raz później chciano go odesłać, gdy ludzie twierdzili, że Ukrainiec nie będzie się nadawał do walki z Benjaminem Mendym i Fabianem Delphem. Tymczasem dzisiaj można wręcz stwierdzić, że został jedna z gwiazd reprezentacji Ukrainy. W tym zespole funkcjonuje niczym David Alaba w kadrze Austrii.

Jego sytuację tłumaczył chociażby niedawno na naszych łamach Michał Kołkowski.

Przez Pepa Guardiolę w Manchesterze City przerabiany na lewego obrońcę, ale w kadrze grający jako środkowy pomocnik. 24-latek ma zatem pojęcie o grze w defensywie, a przy tym jest dynamiczny i kreatywny. Doskonale przeanalizowano jego występy w drużynie Andrija Szewczenki na portalu Total Football Analysis . – Gdy Ukraina atakuje, najlepiej widać różnicę w grze Zinczenki w porównaniu do tego, co pokazuje on w Manchesterze City. Ołeksandr operuje jako ofensywny pomocnik, ma wpływ na grę w różnych sektorach boiska. Pozwala mu to błyszczeć. Dla ukraińskiej kadry Zinczenko działa jak metronom. Ustawiony centralnie, wymienia piłki ze wszystkimi partnerami z zespołu. A w razie straty może od razu walczyć o odbiór.

Jego świadomość taktyczna i ciągła ciężka praca sprawiły, że potrafił dostosować się do gry u Guardioli i gry u Szewczenki. Porównania do Alaby są na miejscu, kto wie, czy tak jak Austriak nie skończy za jakiś czas na środku obrony. Przecież już taki wariant stosowany jest chociażby z Witalijem Mykołenką, który gra na lewej stronie defensywy i właśnie niejednokrotnie na środku obrony w zespole Szewczenki. Podobna elastyczność występuje w przypadku Zinczenki.

***

W tym wszystkim imponuje nie tylko jego umiejętność dostosowania się do danej sytuacji. Raczej cieszy nas, że chłopak zachował do tej pory luz. Pewnego razu zapragnął być jak Iker Casillas całujący Sarę Carbonero. Podobną akcję oglądaliśmy w wykonaniu Zinczenki, kiedy pocałował ukraińską reporterkę, Władę Sedan po wygranej 5:0 z Serbią:

Dopiero później okazało się, że jego i dziennikarkę łączy trwalsze uczucie. Rok starszej Sedan oświadczył się zresztą krótko po meczu z Portugalią po wygranym meczu z Portugalią, który dał Ukrainie awans na EURO. Okrzyknięto ich od razu najbardziej transparentną parą ukraińskiego futbolu.

Wtedy to również pokazał swoją dziką stronę. Przerywał praktycznie każde możliwe studio i wejście na żywo. Tak właśnie szczerze cieszył się z pokonania mistrzów Europy. Całe zdarzenie uszczypliwie skwitował wówczas Kyle Walker: „Też pamiętam, jak pierwszy raz wypiłem piwo”. W szatni City zresztą i tak o Ukraińcu mówiło się, że powoduje chaos. Któż bowiem strącił przed dwoma laty trofeum za mistrzostwo Anglii, kiedy miało dojść do ceremonii wręczenia? Oczywiście Zinczenko.

Włada Sedan, która dziś jest już jego żoną, jest dla niego niczym anioł-stróż. Opiekowała się nim podczas poprzedniego sezonu, kiedy Zinczenko stracił kilka miesięcy na rehabilitacji kolana, opiekowała się, kiedy łapał kontuzje mięśniowe, które wytrącały go z rytmu meczowego. A było to o tyle ironiczne, że wybił się przecież w City głównie na tym, że zastępował innego wiecznie kontuzjowanego, Benjamina Mendy’ego.

***

Swojej wybranki nie umiał jednak upilnować.

Znaczy, spokojnie, nie wyobrażajcie sobie za dużo.

Historia jest prosta. City odpada w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Lyonem. Włada Sedan, wściekła dziennikarka, daje wtedy upust emocjom w swoim wywodzie w social mediach. Zarzuca Guardioli, że jest winny odpadnięciu z francuską ekipą. Wskazywała, że niepotrzebnie zagrał w ustawieniu na trzech stoperów.

Nadmieńmy tylko, że w takim zestawieniu, Zinczenko siedział cały mecz na ławce rezerwowych.

Sedan i jej krytyka:

Zinczenko musiał wypuszczać swoje własne oświadczenie w dniu swojego ślubu z Sedan. – Oprócz tego, że moja Włada jest dziennikarką, jest też jednak fanką. Trzeba zrozumieć jej emocjonalne podejście. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Guardiola nadal pozostaje dla mnie numerem jeden – tak brzmiał wydźwięk odezwy Zinczenki.

Zinczenko jest wielkim fanem Pepa Guardioli.

Uwielbia go, a jego podziw dla genialnego trenera nie maleje: – Guardiola naprawdę żyje futbolem, jest nim przesiąknięty. To geniusz. Zwraca uwagę na wszystkie najmniejsze szczegóły, nawet na gesty trenera rywali. Jest autentycznie szalony na punkcie taktyki. Staram się chłonąć każdą radę, jaką mi daje. Kiedy nawet siedzę na ławce rezerwowych, obserwuję w przerwie, w jaki sposób się z nami komunikuje. Odnajduje on odpowiednie słowa w odpowiednim czasie.

W tym wszystkim imponuje też jego skromność. Był jednak do pewnego momentu małym amuletem City – pierwsze 23 spotkania z jego udziałem były zwycięskie, serię kontynuował przez kolejne 4, a przegrał dopiero w starciu z Norwich City – w 28. występie dopiero doznał porażki. A i tak sam Zinczenko zapytany o to, jak czuje się z mianem „najlepszego lewego obrońcy w Premier League”, zapytał z kolei dziennikarza: „Czy jesteś pijany?”.

Nigdy nie robił z siebie Bóg wie, kogo. Jakby znał swoje miejsce na tym świecie. Wiedział, że cierpliwie zapracuje na swoją markę.

***

Nie zaczął się dla niego pomyślnie ten sezon – przez moment był nawet wypychany z City. Ktoś wpadł na pomysł, aby połączyć go z Barceloną w transakcji, przez którą na Camp Nou miał wylądować Eric Garcia. Oczywiście, wiemy, że do niej nie doszło i Ukrainiec pozostał na Etihad. Znów zaczęły go prześladować urazy – przez kolejną kontuzję mięśniową stracił mnóstwo czasu gry i w Premier League zagrał tylko 12 minut z West Ham United. Rytm musiał odbudować w Lidze Mistrzów w obu meczach wygranych po 3:0 z Marsylią i Olympiakosem.

Tyle że jeśli spojrzymy na to, co już udało mu się w życiu wygrać, to widać, że z realizacją celów i marzeń nie jest u tego człowieka najgorzej. Fajnym ludziom też się czasem udaje dwa razy zostać mistrzem Anglii.

Kolejny cel? Sukces z reprezentacją.

RAFAŁ MAJCHRZAK

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

5 komentarzy

Loading...