Dlaczego selekcjoner dobrze robi nie rezygnując z Grosickiego i Milika. Dlaczego Krychowiak stanie na wysokości zadania w najważniejszych meczach. Co jest największym atutem Modera. I dlaczego, choć Rybus powinien grać na lewej obronie, żałuje, że selekcjoner nie sprawdzi z Ukrainą Puchacza.
Z Sewerynem Gancarczykiem, byłym reprezentantem Polski, zawodnikiem między innymi Metalistu Charków i Lecha Poznań, porozmawialiśmy o jego przemyśleniach na temat kadry.
***
Czego się pan spodziewa po meczu Ukrainy z Polską?
Ukraina to nie jest top rankingu, ale ma bardzo solidną reprezentację, która mając swój dzień może wygrać z każdym. To udowodniła ostatnio z Hiszpanią, gdzie cierpieli, cierpieli, ale zadali decydujący cios. To my gramy z Hiszpanami na Euro, ten wynik Ukraińców chętnie byśmy wtedy powtórzyli – to dodatkowy smaczek tego spotkania.
Uważam, że pod względem potencjału piłkarskiego, mamy lepszą drużynę, zawodników mających mocniejsze pozycje w lepszych klubach. Ale jak zawsze siłą Ukraińców jest Szachtar i Dynamo. Jeden i drugi klub gra w Lidze Mistrzów. To wielki bagaż doświadczenia, duży atut.
Czego jest pan najbardziej ciekaw przed tym zgrupowaniem?
Stylu reprezentacji Polski. Z Holandią – po prostu mi się nie podobał. Cofnęliśmy się bardzo głęboko. Wyszliśmy bojaźliwie, nie stwarzaliśmy żadnych sytuacji. Ja wiem, że zawodnicy z Holandii są bardzo dobrzy, ale nie dawali nam żadnych szans na to, żeby się zorganizować, wybili nam wszystkie ofensywne atuty z rąk. Aż takiej różnicy być nie powinno między nami a Holendrami.
Ale widziałem też lepsze mecze. Ofensywne, bardzo dobre spotkanie z Finlandią. Z Bośnią u siebie do czerwonej kartki był to wyrównany mecz, który różnie mógł się potoczyć, bo Bośniacy wyszli bardzo odważnie. Ale trzeba oddać, że wykorzystaliśmy przewagę, wypunktowaliśmy ich. Żaden mecz sam się nie wygra, grająca w dziesiątkę Bośnia też się nie położy. A my zachowaliśmy zimną głowę i przewagę zamieniliśmy na bramki, szybko uspokajając spotkanie.
Myślę, że remis z Włochami był bardziej zamknięty, ale tu też można było się pokusić o zwycięstwo. Ja chciałbym, żebyśmy grali swoją grę, nie czekając na to, co zrobi przeciwnik, tylko dyktowali swoje warunki. Jutro to przede wszystkim chciałbym zobaczyć w reprezentacji Polski.
Dyspozycji których zawodników na tym zgrupowaniu jest pan najbardziej ciekaw?
Ta kadra się zmienia, wchodzi młodość, debiutujący pozostawiają po sobie dobre wrażenie, każące sądzić, że będziemy mieli z nich dużą pociechę w przyszłości. Szkoda, że Kamiński nie przyjedzie jednak na kadrę. Chciałbym go zobaczyć, byłem bardzo ciekaw jak sobie poradzi w takim spotkaniu, bo widać, że potencjał ma bardzo duży i już zasłużył na szansę, a ta sytuacja na skrzydłach akurat jest taka, że warto szukać nowych nazwisk.
Natomiast jeśli miałbym powiedzieć o nazwisku, które wcześniej nie znaczyło w kadrze za dużo, a tej jesieni pokazał się z dobrej strony, to byłby to Jóźwiak. Zaimponował mi. Wszedł do tej reprezentacji bez kompleksów, a to ważne, bo być może będzie musiał odgrywać istotną rolę. Udźwignął to. Uważam, że Jóźwiak ma w sobie coś z Kuby Błaszczykowskiego. Zachowując proporcje, ale coś z sylwetki, dynamiki, przebojowości. Bardzo podobał mi się też Kuba Moder, bo jak na ten wiek ma bardzo dużo dojrzałości, a w środku pola trzeba mieć mnóstwo odpowiedzialności. Ale jednak jakbym miał wskazać jednego gracza, to Jóźwiaka.
Pan, jako były lewy obrońca, jakby poukładał hierarchię na lewej obronie?
Dla mnie powinien grać Rybus. Wiem, że miał problemy, żeby przekonać trenera Brzęczka, wiem, ze miał kłopoty zdrowotne. Ale jeśli tylko będzie zdrowy, to moim zdaniem to najpewniejsza opcja. Maciej gra na tej pozycji co tydzień w klubie, występując w mocnych rozgrywkach rosyjskich i Lidze Mistrzów. Za nim też mnóstwo doświadczenia i optymalny wiek. Cenię Arka Recę, ma bardzo dużo błyskotliwości, są fajne przebłyski, ale to chyba jeszcze nie jego czas. Uważam, że na ten moment Rybus na lewej obronie to sprawdzone rozwiązanie.
Obecnie jednak częściej na lewej obronie gra Bartek Bereszyński.
I jak na to, że nie jest lewym obrońcą, to uważam, że radzi sobie dobrze. Jasne, był błąd z Holandią, ale i duża poprawa z Włochami. Widać, że to gracz doświadczony, który nawet z takim rywalem jak Włochy, nie grając na swojej pozycji, potrafi sobie poradzić. Ale obawiam się jednak prawego obrońcy na lewej obronie. Wiem z doświadczenia, jak ciężko się gra będąc bocznym obrońcą rzuconym na drugą stronę, nie swoją ulubioną. Może się zdarzyć taki decydujący moment, kiedy będzie się szukało swojej ulubionej nogi. To będą chwile, ułamki sekund. A przez to można zrobić duży błąd. Bartek nawet mówił, że nie lubi grać na lewej, nie czuje się tutaj dobrze.
Jest jeszcze Tymoteusz Puchacz, czy to już jego czas na kadrę?
Jest jednym z motorów napędowych Lecha Poznań w pucharach, sprawdził się więc na tle mocnych rywali – dlaczego nie miałby się sprawdzić na tle takiej Ukrainy? Nawet niekoniecznie na lewej obronie. Przyznam, że bardzo chętnie bym go w tym spotkaniu zobaczył, szkoda, że nie dostał powołania, bo to idealny moment na debiut. Ale jeśli dalej będzie tak grał, to powołanie jest i tak kwestią czasu.
Skoro jesteśmy przy Lechu Poznań. Skąd pana zdaniem taka dysproporcja między tym, co pokazuje Kolejorz w Europie i lidze?
Moim zdaniem wszystko jest w głowie. Wiele ważnych ogniw Lecha to młodzi ludzie. Nakręcają się na mecze pucharowe. Tu każdy chce się pokazać. Potem przychodzi liga i te morale, a raczej ten poziom skupienia, adrenaliny, gdzieś troszeczkę spada. Oni na pewno chcą bardzo, starają się, ale nawet ciężko po takim meczu jak z Benfiką czy Standardem zachować w lidze ten sam poziom koncentracji. Oczywiście mogą to być kwestie taktyczne czy tego, że na Lecha w lidze każdy się spina. Ale popracowałbym też na miejscu sztabu mentalnie z zawodnikami. No i jest też kwestia fizyczna, Lech ma jednak prawdziwy maraton grania, a nie ma wcale tak szerokiej, wyrównanej kadry.
Któremu z młodych talentów Lecha wróży pan największą przyszłość?
To początek ich drogi, na pewno dobrze jest też stonować trochę emocji, bo wiemy – odpukać – że potrzeba też szczęścia w piłce, choćby do zdrowia. Na dzisiaj każdego z młodych Lechitów, Modera, Kamińskiego, Marchwińskiego, Puchacza, ogląda się bardzo dobrze. Natomiast gdybym miał wybrać jednego z tego grona, to jednak Moder. Głowa mu się nie grzeje. Bardzo mądre decyzje. Polot i duży spokój – to mieszanka wybuchowa.
W kadrze jest dzisiaj prawdziwy ścisk w środku pola. Jakby pan to zestawił na długą metę?
Zaczął od Klicha, udowodnił swoją jakość awansując do Premier League, a teraz tam świetnie grając. Premier League to piłkarski top intensywności grania, wymagań piłkarskich, jak ktoś tam sobie radzi tydzień w tydzień, trzeba to docenić. Obok ustawił Zielińskiego i jednak Krychowiaka. Wiem, że ostatnio przejechano się po Krychowiaku, pojawiło się wiele nieprzychylnych opinii, ale myślę, że jak przyjdą najważniejsze mecze, to Krychowiak stanie na wysokości zadania, pokaże się znowu z najlepszej strony. Obok tej trójki najmocniej do składu puka Kuba Moder.
Mówi pan o krytyce Krychowiaka, ale podobnie było z Zielińskim.
No tak, przyznam szczerze, że często zastanawiałem się nad Piotrkiem. Ma wielkie umiejętności. Ale nie pokazuje ich tak często w kadrze co w klubie. Nie wiem w czym problem. Uważam, że ten potencjał pozostaje niewykorzystany. Na ten moment sytuacja z nim jest trudna, bo ja tak naprawdę nie wiem w jakiej jest formie. Ale to wciąż piłkarz, który umie bardzo, bardzo dużo, to jest jasne.
Czy w obliczu problemów Milika i Grosickiego, selekcjoner, przynajmniej czasowo, powinien z nich zrezygnować?
Nie. Uważam, że dalej powinien powoływać tych zawodników. Nie grają obecnie w klubie, ale w reprezentacji wciąż dają jakość, Grosik najlepiej to pokazuje, będąc motorem napędowym. Arek Milik też jak ostatnio wychodził na boisko, to wyglądało to fajnie. Nie był na pewno słabym punktem. Moim zdaniem lepiej rozumie się z Robertem Lewandowskim niż Krzysztof Piątek.
Fot. NewsPix