Reklama

Dużo doświadczenia, zwycięstw mniej. Czy od Śląska należy więcej wymagać?

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2020, 08:02 • 4 min czytania 2 komentarze

29 lat – tyle wynosi średni wiek piłkarza wyjściowej jedenastki Śląska Wrocław w bieżącym sezonie Ekstraklasy. To zdecydowanie najwyższy wynik w naszej lidze, przerastający nawet warszawską Legię (28,5). Vitezslav Lavicka chętnie stawia na weteranów i jak dotąd ani razu nie umieścił w pierwszym składzie więcej niż jednego młodzieżowca, do czego przecież zobowiązują go przepisy. Takie podejście nie jest naturalnie z gruntu złe, ale powinno się jednak wiązać z określonymi wymaganiami. Co tu dużo mówić – skoro tak istotną rolę w Śląsku odgrywają piłkarze po trzydziestce, często z dużymi nazwiskami, przynajmniej na polskim podwórku, to należy od nich oczekiwać walki o wysokie cele.

Dużo doświadczenia, zwycięstw mniej. Czy od Śląska należy więcej wymagać?

Śląsk weteranami stoi

W samym tylko sezonie ligowym 2020/21 w barwach Śląska Wrocław przeszło sto minut zdążyło już rozegrać siedmiu piłkarzy urodzonych w 1990 roku i wcześniej. Piotr Celeban (35 lat), Matus Putnocky (36), Robert Pich (32), Waldemar Sobota (33), Dino Stiglec (30), Krzysztof Mączyński (33) oraz Mariusz Pawelec (33). Do tej wyliczanki można również dorzucić doświadczonych Wojciecha Gollę (28), Marka Tamasa (27), Israela Puerto (27) i Bartłomieja Pawłowskiego (27). To wszystko gracze, którzy mają zagwarantować jakość na tu i na teraz. Klub już na nich w przyszłości kokosów nie zarobi, nie odsprzeda ze znacznym zyskiem. Jeżeli nie pomogą Śląskowi w osiągnięciu sukcesu sportowego, to innego pożytku z nich po prostu nie będzie. Już na to zwyczajnie za późno. Pociąg odjechał.

Co z młodszymi zawodnikami? Sporym zaufaniem Lavicki cieszą się Lubambo Musonda (25 lat), Mateusz Praszelik (20), Erik Expósito (24) czy Fabian Piasecki (25). Trochę minut dostali Mathieu Scalet (23), Maciej Pałaszewski (22), Piotr Samiec-Talar (19) i Marcel Zylla (20). Niektórzy z wymienionych skorzystali na tym, że starsi koledzy pauzowali z powodu zakażenia koronawirusem. Inni – jak choćby Praszelik – rzetelnie zapracowali na status piłkarzy pierwszego wyboru.

Tak czy owak – wyłączając Praszelika, kluczowe role w zespole odgrywają piłkarze mniej lub bardziej wiekowi. W ofensywie Pich, w środkowej strefie Sobota z Mączyńskim, w obronie Celeban, Golla i Stiglec. Plus Putnocky między słupkami.

Reklama

Przeciętny start sezonu

Czy doświadczenie przekłada się w przypadku Śląska na znakomite rezultaty? Ano niekoniecznie. Pierwsze spotkania ligowe były wprawdzie całkiem imponujące, bo wrocławianie pokonali Piasta Gliwice i Wisłę Kraków, ale z dzisiejszej perspektywy wiemy już, że obie te ekipy po prostu fatalnie weszły w rozgrywki i regularnie zbierały po głowie, nie tylko od Śląska. Potem podopieczni Lavicki zaczęli już przeplatać spotkania udane z naprawdę marnymi. Trudno mieć pretensje o remis 3:3 z Lechem Poznań, wygrana 3:1 z Cracovią wymaga docenienia, ale już w przegranych starciach z Pogonią Szczecin, Wisłą Płock i Legią Warszawa piłkarze z Dolnego Śląska wyglądali po prostu kiepsko. Nawet biorąc poprawkę na koronawirusowe problemy, które bardzo mocno komplikowały trenerowi Śląska życie.

Ostatnio niby udało się wrócić na zwycięską ścieżkę, lecz styl gry wrocławian w starciu z Jagiellonią – delikatnie rzecz ujmując – nie porwał.

Pisaliśmy w relacji: „Ostatnio podział był dość jasny. Fajna, widowiskowa gra Śląska na własnym stadionie i kicha w spotkaniach wyjazdowych. Mecze we Wrocławiu pozwalały wierzyć, że ekipę Lavicki stać na coś więcej niż piąte miejsce ugrane w poprzednim sezonie. Starcia na wyjazdach sprowadzały na ziemię. Po spotkaniu z Jagiellonią może pojawić się mętlik. Trzy punkty są, ale by dostrzec mankamenty, nie trzeba używać lupy”.

Śląsk Wrocław 1:0 Jagiellonia Białystok

W spotkaniu z Jagą piłkarze Śląska zdołali zdobyć bramkę, bo prezent wręczył im Bida. W meczu z Legią życzliwy okazał się Artur Jędrzejczyk. Gdyby nie te miłe gesty ze strony rywali, wrocławianie raczej by swojego bramkowego dorobku w tych spotkaniach nie poprawili. Coś się w tym zespole wyraźnie zacięło. I oczywiście znajdujemy okoliczności łagodzące – koronawirus, trudny terminarz (Śląsk nie zagrał jeszcze z żadnym z beniaminków) – ale też nie ma sensu traktować Śląska z taryfą ulgową. To już nie jest drużyna, którą Lavicka musiał wyciągać z dołu tabeli, bronić przed spadkiem. To już nie jest zespół, który dopiero chce się zadomowić w czołówce.

Reklama

– Bronimy całym zespołem, atakujemy całym zespołem. Staramy się. Dobrze rozpoczęliśmy sezon, szkoda tylko meczu z Pogonią. Minimum punkt powinniśmy tam wywalczyć. Trzeba pamiętać , że nie mieliśmy jeszcze w tym sezonie żadnego spotkania, w którym gotowy byłby do gry cały skład. Jest to może nasz plus, że wypada trzech, czterech, a Śląsk pozostaje sobą. Myślę, że to najmocniejsza drużyna odkąd jestem w Śląsku, czuć siłę – mówił na naszych łamach Robert Pich.

Śląsk ma zatem wystarczająco solidną ekipę, by włączyć się na poważnie do gry o puchary, o ligowe podium. Przydałoby się dolnośląskiej drużynie utrzymać wreszcie jakąś regularność. Dzisiejsza konfrontacja z Górnikiem Zabrze to odpowiedni moment, by zasygnalizować duże ambicje.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...