Reklama

„Mam nadzieję, że mój reprezentacyjny limit pecha się wyczerpał”

redakcja

Autor:redakcja

05 listopada 2020, 13:14 • 7 min czytania 7 komentarzy

– Jadę na reprezentację, żeby zagrać w jakimkolwiek meczu. Wiem, że będzie rotacja, będą zmiany, więc mam nadzieję, że będę gotowy już na pierwszy mecz. Mam pewne problemy z kolanem, ale trzy dni odpoczywam, wszystko się zagoi, będę do dyspozycji trenera. Jadę z chęcią udowodnienia, że stać mnie na dużo. Ostatnio ta chęć została zamknięta w hotelowym pokoju. Teraz mam nadzieję, że nic się nie wydarzy i będę mógł w stu procentach się pokazać. Mam pecha. Na razie zagrałem u trenera Brzęczka zaledwie trzy spotkania przez dwa lata. To bardzo niewiele, nie układa się, ale mam nadzieję, że będzie lepiej – mówił Maciej Rybus na antenie WeszłoFM. Zapraszamy do wersji tekstowej tej rozmowy. 

„Mam nadzieję, że mój reprezentacyjny limit pecha się wyczerpał”
Jakie masz odczucia po remisie z Atletico?

Zdecydowanie jesteśmy zadowoleni. Nie może być inaczej. Większy niedosyt pozostał po porażce z Bayernem. Wtedy radość z gry była większa, zasłużyliśmy na lepszy wynik. Z Atletico defensywka, przesuwanie, gra na wynik, na remis. Chwała za to dla całego zespołu, bo ugrać z nimi jeden punkt, to nie lada wyczyn. Bo nie ukrywajmy: w naszej grupie liczymy na awans do Ligi Europy.

Jak czujesz się na początku sezonu? Miałeś przygodę z koronawirusem, nie może być idealnie. 

Nie wiem, czy można nazwać to jeszcze początkiem sezonu, bo czuję się, jakbyśmy kontynuowali poprzedni sezon. Między jedną a drugą kampanią mieliśmy cztery dni wolnego, potem tydzień przygotowań i start, jedziemy od nowa. Nie czuję, żeby to był nowy sezon. Przynajmniej pod względem fizycznym. Wiadomo: tabela, rozgrywki, walka od nowa, ale dla mnie to bardziej ciąg dalszy, po prostu.

Miałem koronawirusa. Opuściłem trochę treningów. Wróciłem do Moskwy. Jeden trening z drużyną. Granie po 90 minut. Czuję zmęczenie fizyczne. Cały czas jesteśmy zamknięci w ośrodku treningowym. Nie widuję się z rodziną. Łatwe to nie jest. Widać to po niektórych meczach, kiedy gramy słabo, kiedy nie dajemy rady, jesteśmy rozkojarzeni. W meczu z Soczi naciągnąłem więzadło poboczne. Z Atletico grałem na tabletkach przeciwbólowych. Tak to wygląda.

Kwarantanna, którą miałeś na zgrupowanie reprezentacji, to przypadek mocno niespotykany. Jak przeszedłeś wirusa?

Zostałem odizolowany, ale miałem zapewniony cały sprzęt do treningu. Ćwiczyłem codziennie po dwie godziny, ale wiadomo, że to nie jest to samo, co w grupie. Po powrocie do Moskwy, kiedy już wyszedłem na jeden trening, to czułem, że bolą mnie łydki. Ciężkie to było. Pierwsze trzy dni jakoś wytrzymywałem, ale później było gorzej. Najgorzej było, kiedy wyszedł mi wynik negatywny, ale czekałem na kolejny test, którego wynik był pozytywny. A już chciałem wyjeżdżać, walizka była spakowana, bilet do Rosji kupiony. Patelnia w głowie. Kolejne trzy dni czekania.

Reklama
Widzisz postęp w grze Lokomotiwu względem tego, co prezentowaliście w minionym sezonie?

Wtedy po trzech meczach mieliśmy trzy punkty, bo wygraliśmy z Bayerem, więc można powiedzieć, że byliśmy lepsi, ale wydaje mi się, że teraz jesteśmy dojrzalsi. Gramy konsekwentniej, bardziej zdyscyplinowanie, przede wszystkim na wynik. Pamiętam, że już rok temu, z Juventusem niewiele brakowało, w końcu bramkę straciliśmy w ostatnich minutach. Tak samo z Bayernem teraz: wyrównany mecz, nawet jeśli oczywistym jest, że Bayern ma więcej jakości w składzie. Sporo im napsuliśmy krwi. Ale też skończyło się porażką. Szkoda. Trener przed meczem powiedział nam, że nie mamy grać ładnie, tylko zagrać na wynik. Czy gramy lepiej? Ciężko powiedzieć. Jeśli utrzymamy się w europejskich pucharach, będzie to sukces.

Zaraz jedziemy na Atletico. W Moskwie było ciężko, a w Madrycie będzie jeszcze ciężej. W ostatnich trzech latach grałem po raz piąty z Atletico i potwierdzam wszystko, co się o nim mówi, czyli to, że gra się przeciw nim cholernie ciężko. Trzeba naprawdę mnóstwo zdyscyplinowania, żeby osiągnąć z nimi dobry wynik.

Atletico zrobiło na tobie lepsze wrażenie niż Bayern?

Porównując te dwa mecze, to łatwiej grało nam się przeciwko Bayernowi. Zagrali bardzo wysoko linią obrony, więc nie mieliśmy problemów z kreowaniem sobie sytuacji. Jedna składniejsza akcja i robiliśmy sobie przewagę. Posyłaliśmy dużo piłek za linię obrony i tam próbowaliśmy stwarzać sobie sytuacje. Atletico gra niżej, wszyscy zawodnicy za linią piłki. Radość z gry w piłkę odczułem bardziej po meczu z Bayernem niż po meczu z Atletico, choć w tym pierwszym meczu, co jasne, nie zgadzał się wynik.

Co zmienił Marko Nikolić względem Yuriego Semina?

Chcemy rozgrywać piłkę od tyłu. Wcześniej tego nie robiliśmy. Zawsze wykopywaliśmy z piątki. Teraz staramy się grać od bramki, konstruować akcje. Nie zawsze to wychodzi, ale uczymy się tego. Robimy to nawet z najlepszymi drużynami, co doskonale pokazuje, że się nie boimy, że nie mamy przesadnego respektu do faworytów. Na ogólniejszą ocenę przyjdzie czas po rundzie, po grudniu i na koniec sezonu. Zobaczymy, na jakim miejscu będziemy. Mamy momenty, że gramy fajnie w piłkę, ale bywa również, że nam nie idzie i przegrywamy z kimś teoretycznie słabszym. Jest przed nami jeszcze sporo do poprawy w kwestii mentalnej.

Mam wrażenie, że jak słyszymy hymn Ligi Mistrzów, to gramy zupełnie inaczej, aniżeli w lidze rosyjskiej, gdzie wychodzimy rozkojarzeni, zagubieni. Chyba musimy sobie w szatni puścić hymn Ligi Mistrzów przed każdym meczem!

Jak wygląda sytuacja w Rosji w kwestii koronawirusa?

Sezon trwa normalnie. Do tej pory były pojedyncze przypadki, że drużyny nie przystąpiły do meczu, co skończyło się walkowerem. Po prostu. Tutaj nie ma przekładania meczów. Walkower. Basta. Koniec tematu. Nie ma problemu, że w każdej kolejce jakiś mecz jest przekładany. Robimy badania, co trzy dni. Pięć-sześć dni w tygodniu jesteśmy zamknięci w środku treningowym. Niskie ryzyko złapania wirusa. Każdy liczy się z tym, żeby tego uniknąć. Tyle. Nie ma paniki, że sezon nie zostanie dokończony. Na trybunach zasiada 30% kibiców względem możliwości pełnego zapełnienia obiektów.

Reklama
Muszę spytać o Grzegorza Krychowiaka. Też masz takie wrażenie, że Krycha w Lokomotiwie jest inaczej ustawiany niż w reprezentacji? Za mecz z Włochami był mocno krytykowany. 

Nie chcę się do tego odnosić. O zadaniach Krychy wie on sam i trenerzy. Z Włochami w ogóle za dużo nie zrobiliśmy w ofensywie, więc ciężko, żeby wymagać od niego jakiegoś wielkiego udziału przy atakach. Grzesiek jest w dobrej formie. Regularnie gra w lidze, regularnie gra w Lidze Mistrzów. Nie panikowałbym. To, że ktoś powiedział, że zdarzył mu się słabszy mecz, to jest absolutnie do przyjęcia. Każdemu może się to zdarzyć. Nie można po jednym słabszym występie skreślać tak dobrego zawodnika. Bez sensu. Krycha zrobił dla reprezentacji mnóstwo. Dla mnie to jest śmieszne. Młodzi, którzy wchodzą do tej reprezentacji, też muszą pokazać swoją wartość nie w jednym, nie w dwóch, a w wielu meczach.

Za szybko oceniamy, za szybko skreślamy. Popadamy w skrajności. Ktoś zagra jeden gorszy mecz i niech wylatuje z kadry, a ktoś zagra jeden dobry mecz i niech już od razu będzie gwiazdą tej kadry. To jest piłka, to się zmienia, co miesiąc, co każdy mecz, co każdą kolejkę. Nie wyciągałbym żadnych dalekich wniosków po kilku meczów kadry. Jest zdecydowanie za wcześnie na powoływanie i niepowoływanie zawodników na Euro.

Jak podchodzisz do listopadowych meczów kadry? Jest podwójna motywacja?

Podchodzę spokojnie. Jadę na reprezentację, żeby zagrać w jakimkolwiek meczu. Wiem, że będzie rotacja, będą zmiany, więc mam nadzieję, że będę gotowy już na pierwszy mecz. Mam pewne problemy z kolanem, ale trzy dni odpoczywam, wszystko się zagoi, będę do dyspozycji trenera. Jadę z chęcią udowodnienia, że stać mnie na dużo. Ostatnio ta chęć została zamknięta w hotelowym pokoju. Teraz mam nadzieję, że nic się nie wydarzy i będę mógł w stu procentach się pokazać. Mam pecha. Na razie zagrałem u trenera Brzęczka zaledwie trzy spotkania przez dwa lata. To bardzo niewiele, nie układa się, ale mam nadzieję, że będzie lepiej.

Może limit pecha się wyczerpał. 

Liczę na to. Zaznaczę tylko jeszcze, że nie chodzi tu o relacje między mną a trenerem, bo są dobre, tylko stan rzeczy, na które nie mam wpływu. A to kontuzja, a to choroba, a to coś tam jeszcze, tak wychodziło.

ROZMAWIAŁ WOJCIECH PIELA

 

Fot. Newspix

Najnowsze

Moto

Motorsport był dla facetów. Ale ona się tym nie przejmowała. Historia Michèle Mouton

Błażej Gołębiewski
1
Motorsport był dla facetów. Ale ona się tym nie przejmowała. Historia Michèle Mouton

Komentarze

7 komentarzy

Loading...