Reklama

Rzut karny to loteria? Może i tak, ale nie w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2020, 17:17 • 8 min czytania 17 komentarzy

Tylko w tym sezonie Ekstraklasy wykorzystano wszystkie podyktowane jedenastki – poza jednym przypadkiem, kiedy Matus Putnocky obronił strzał Sergiu Hanki w meczu Śląska z Cracovią. Rzuty karne to loteria? Ten wyświechtany frazes dawno nie brzmiał bardziej głupio. W naszej lidze to niemal pewność, że za chwilę zobaczymy na tablicy jedynkę zamiast zera, dwójkę zamiast jedynki i tak dalej, wyżej i wyżej, ale nie za wysoko, w końcu to nie hokej. Co się stało z bramkarzami, że w ogóle nie gwarantują ostatnio bezpieczeństwa w tej kwestii?

Rzut karny to loteria? Może i tak, ale nie w Ekstraklasie

Czy w ogóle jest możliwe, żeby w Polsce, która chwali się dobrymi bramkarzami, wszedł do piłki ktoś podobny do Lwa Jaszyna?

Dlaczego wspominamy rosyjskiego bramkarza? Ano dlatego, że był wielkim mistrzem wyciągania jedenastek.

Powiecie, że trudno będzie w ogóle znaleźć w piłce światowej kolejnego bramkarza, który dorówna statystyce radzieckiego golkipera – a przecież co trzecia próba z 11 metrów kończyła się skuteczną interwencją „Czarnej Ośmiornicy” z ZSRR. Cóż, naprawdę ciekawym elementem byłoby wreszcie zobaczenie, jak ktoś z piłką na jedenastym metrze sobie poradzi. Byłby to wyjątek na dużą skalę, ale urozmaicenie – wręcz kapitalne. Dla przykładu – Diego Alves, dziś bramkarz Flamengo, niegdyś w barwach Valencii potrafił w jednym spotkaniu obronić aż dwie jedenastki. W całej swojej karierze ligowej w Hiszpanii wybronił aż 16 rzutów karnych na 37 prób, czyli niemalże połowę.

Ot, taka ciekawostka.

Reklama

***

Oczywiście, przez lata mówiono nam, że największą presję ma na sobie strzelec rzutu karnego – on musi strzelić, a bramkarz tylko może obronić. Podobnie też opowiadał niegdyś Zbigniew Boniek: „Kiedy podchodzisz do rzutu karnego, bramkarz staje się ogromny, a bramka – malutka”.

Dużo zależy też od stawki rzutu karnego – momentu, w którym jest wykonywany, co może dać drużynie, a także jak ukształtuje psychikę zawodnika. Bixente Lizarazu, po spudłowaniu rzutu karnego w ćwierćfinale mistrzostw świata w 1998 roku, poprzysiągł, że nigdy więcej nie podejdzie do takiego strzału. Szybko jednak zweryfikowała go rzeczywistość – trzy lata później wykonywał na San Siro jedenastkę w serii „nagłej śmierci” i to w finale Ligi Mistrzów.

Jak się okazuje, ekstraklasowicze rzeczoną presję wytrzymują.

I to raczej bramkarze zaczynają mieć problem.

A nie odwrotnie.

– Naprawdę ciężko jest wytrenować u bramkarzy ten element gry. To jest kwestia, która przez dekady się nie zmienia – nie jest żadną anomalią, że bramkarze często są pokonywani. Jest to kwestia, którą analizowałem właśnie na przestrzeni dekad. I tutaj nie było wielkich różnic. Bramkarze świetnie broniący rzuty karne należą w piłce nożnej do rzadkości – tłumaczy Andrzej Dawidziuk, trener-koordynator ds. szkolenia bramkarzy w Polskim Związku Piłki Nożnej.

Reklama

W Ekstraklasie tym bardziej należą do rzadkości.

Statystyka tego sezonu mówi wprost – podyktowano już 27 rzutów karnych. Wykorzystane zostały wszystkie, oprócz wspominanego już na wstępie jednego. Na próżno dziś doszukiwać się w Polsce bramkarza, który mógłby z miejsca wywołać strach w oczach strzelającego.

***

Popatrzmy, jak to wyglądało w poprzednich sezonach (dane za Ekstrastats):

2014/15 – 72 rzuty karne – 2 nietrafione, 9 obronionych (12,5% wszystkich jedenastek w sezonie), 61 wykorzystanych

2015/16 – 86 rzutów karnych – 5 nietrafionych, 18 obronionych (20,93% wszystkich jedenastek w sezonie), 63 wykorzystane

2016/17 – 100 rzutów karnych – 4 nietrafione, 1 wykonany niezgodnie z przepisami, 15 obronionych (15% wszystkich jedenastek w sezonie), 80 wykorzystanych

2017/18 – 110 rzutów karnych – 3 nietrafione, 22 obronione (20% wszystkich jedenastek w sezonie), 85 wykorzystanych

2018/19 – 129 rzutów karnych – 9 nietrafionych, 22 obronione (17,05% wszystkich jedenastek w sezonie), 100 wykorzystanych

2019/20 – 106 rzutów karnych – 6 nietrafionych, 13 obronionych (12,26% wszystkich jedenastek w sezonie), 87 wykorzystanych

Tymczasem patrzymy także na wszystkie podejścia w tym sezonie polskiej ligi. Przywołujemy zachowanie bramkarzy, a w wyjątkowych okolicznościach – także rezultat, jaki dawał rzut karny.

***

1: Mecz Górnik – Podbeskidzie. Jimenez uderza w prawy dolny róg, Polacek rzuca się w dobrą stronę, ale piłki nie sięga, jest też spóźniony w reakcji. Jest to trafienie na 1:0.

2 i 3: Mecz Wisła Kraków – Śląsk. Lis kapituluje po strzałach Picha i Soboty – odpowiednio najpierw omyłkowo rzuca się w lewą stronę, a następnie znów myli go gracz Śląska, kiedy bramkarz rzuci się w swoją prawą stronę. Sobota przypieczętuje zwycięstwo 3:1.

4 i 5: Mecz Lech Poznań – Wisła Płock. Zanim Bednarek pokazał klasę z Charleroi, musiał aż trzykrotnie skapitulować w Ekstraklasie. Najpierw nie odczytał intencji Szwocha, a później Tuszyńskiego, który strzeli na wagę remisu 2:2. Dwukrotnie został zmylony.

6: Mecz Śląsk Wrocław – Lech Poznań. I właśnie ponownie Bednarek nie daje rady powstrzymać piłkarza rywali – tym razem znów z karnego w sam środek bramki trafia Pich – a jest to jedenastka, która dała remis 3:3.

7. Mecz Górnik – Lechia. Jimenez zdobędzie znów pierwszego gola – uderzy znów w dolny róg, tym razem w swoje prawo. Kuciak nie zachowa się tak, jak Polacek, spróbuje interwencji w drugą stronę, ale to tylko zmyli jego samego.

8, 9 i 10. Mecz Podbeskidzie – Raków. Schwarz strzela w prawą stronę – dokładnie w tę samą stronę, co Polacek, a półgórnej piłki nie wyciąga bramkarz Podbeskidzia. Za drugim razem Schwarz uderzy w lewo, w zupełnie inną stronę niż rzuci się Polacek. Trzeci karny wykorzysta Gutkovskis – kopnie w lewo, Polacek spóźni się z reakcją i nie zdąży odbić piłki.

11. Mecz Lechia – Stal. Strączek spróbuje interwencji, wyczuje Paixao, ale i tak piłka po strzale w prawą stronę z perspektywy Portugalczyka poleci zbyt wysoko, ponad zasięgiem bramkarza Stali.

12. Mecz Pogoń – Śląsk. Kucharczyk zmyli Putnocky’ego – uderzy w swoją lewą stronę, po ziemi, niezbyt mocno. Bramkarz Śląska rzuci się w drugim kierunku. To będzie karny z 88. minuty, który da zwycięstwo Pogoni.

13. Mecz Lech – Warta. W doliczonym czasie gry derbów Poznania Moder będzie bliski zmarnowania rzutu karnego na wagę zwycięstwa. Lis ma już niemalże tę piłkę na rękach, ale jednak strzał jest zbyt mocny dla bramkarza Warty. Była 91. minuta, Moder uderza w lewo, posyła półgórną piłkę.

14. Mecz Stal – Piast. Domański zmyli zupełnie Placha, który rzuci się w nieodpowiednią stronę – uderzy mocno, pośle górną piłkę w swoją prawą stronę.

15 i 16. Mecz Śląsk – Cracovia. Hanca najpierw zmyli Putnocky’ego tak jak wcześniej Kucharczyk – uderzy w lewo, trafi na 2:1, a bramkarz rzuci się w prawo.

Ale właśnie później zrodzi się nam jeden wyjątek w skali sezonu – Putnocky zostawi lewą ręką i wybroni półgórną piłkę, posłaną znów z lewą stronę z perspektywy rumuńskiego piłkarza Cracovii.

17 i 18. Mecz Piast – Lech. Kaczarawa zmyli Placha i uderzy w lewą stronę, Plach rzuci się zaś w prawo. W tym samym meczu Żyro zdobędzie honorowego gola także z rzutu karnego – strzał poleci w prawą stronę, choć wyczuje go Bednarek i rzuci się w dobrym kierunku, choć o ułamek sekundy za wolno.

19. Mecz Cracovia – Piast. Van Amersfoort uderzy w swoją lewą stronę. Plach znów zrobi ten sam manewr, co w spotkaniu z Lechem i znów zostanie zmylony. Nie uda się po raz kolejny wybronić piłki.

20. Mecz Jagiellonia – Lech. Moder zdobędzie kontaktową bramkę, ale tylko na tyle będzie wówczas stać Lecha. Steinbors nie odczyta intencji Modera, który znów uderzy w lewy dolny róg bramki.

21. Mecz Legia – Zagłębie. Starzyński uderzy w lewą stronę, a Boruc zostanie przez niego ponownie zmylony. Obrazek dość stały, jeśli popatrzycie na wszystkie opisy.

22. Mecz Piast – Wisła Płock. To będzie rzut karny decydujący o remisie lub jego braku w przypadku Piasta, a tymczasem znów Żyro do piłki podejdzie. Trafi na 2:2 po ręce Kamińskiego. Zawodnik z Gliwic uderza w prawą stronę.

23. Mecz Zagłębie Lubin – Lechia. Flavio uderzy w prawą stronę, zupełnie myląc Hładuna.

24. Mecz Wisła Kraków – Podbeskidzie. Jean Carlos zapakuje piłkę w samo lewe okienko bramki Podbeskidzia. Leszczyński, podobnie jak Polacek, nie zdoła wybronić mocnej piłki posłanej przez Brazylijczyka.

25. Mecz Warta – Górnik. Jimenez uderzy w swoją lewą stronę, a Lis rzuci się w zupełnie złym kierunku. Lekcje odrobione z poprzednich meczów? Ani trochę, zrobił dokładnie to samo, co w spotkaniach z Podbeskidziem i Lechią.

26. Mecz Lechia – Wisła Kraków. Flavio uderzy w sam środek bramki, ale Buchalik rzuci się w swoją prawą stronę.

27. Mecz Pogoń – Jagiellonia. Kowalczyk uderzy w lewą stronę, zaś nawet Węglarz nie podejmie próby interwencji.

***

W tym sezonie – jak na razie – mamy dość niski odsetek wykorzystywanych jedenastek. Jest to zaledwie 3,57% wszystkich SFG wykonywanych z jedenastego metra. Pamiętamy też jednak, że ten sezon na pewno będzie nieco mniej miarodajny na sam koniec – z uwagi na 30 rozgrywanych meczów, zamiast dotychczasowych 37.

Nie da się jednak nie zauważyć na podstawie powyższych sytuacji, że bramkarze coraz rzadziej wyczuwają intencje strzelającego – są gubieni, rzucają się w sposób nie do końca pewny, mało dynamiczny.

Cóż, jeżeli Radosław Majecki, którego w Legii już nie ma, zanotował w sumie dwa obronione rzuty karne w Ekstraklasie i już wyróżniał się w tym elemencie gry, to poprzeczka jest zawieszona nisko. Czemu po prostu bramkarze ekstraklasowi po prostu podchodzą już do jedenastek jak do sprawy, która na pewno będzie przegrana?

Analizując przedstawioną sytuację z rzutami karnymi, przede wszystkim nasuwają się dwa czynniki. Pierwszym jest poprawa jakości wśród strzelających – dziś naprawdę nie potrzeba zbyt wielkiego wysiłku, aby mocno i precyzyjnie uderzyć piłkę poza zasięgiem bramkarza. Golkiperzy, nawet wyczuwając intencje strzelającego, są bardzo często spóźnieni z reakcją. Drugą sprawą jest też zmieniona rola sędziego, który – na skutek większego egzekwowania przepisu o niewychodzeniu przed linię bramkową – zminimalizował zupełnie konfrontację bramkarza oraz strzelca. Teraz bramkarze są przyspawani do linii, właściwie od razu arbitrzy nakazują zawodnikom udać się do bramki, zachowywany jest większy dystans. To również działa dziś na korzyść strzelców – dodaje w rozmowie z nami Dawidziuk.

***

Mamy zatem widoczną zmianę i czasy tłuste dla tych, którzy do karnych podchodzą. Właściwie schodzi im na plan dalszy element stresu związany – brak kibiców powoduje, że mamy sytuację wręcz sparingową. Większa siła fizyczna zawodników z pola, lepsze wykonanie piłek, a także zastosowanie innych materiałów jako tworzywo dla nich – te elementy również są wskazywane jako czynniki świadczące na niekorzyść bramkarzy.

Krótko mówiąc, jeśli dziś zobaczysz sędziego pokazującego na „wapno”, bądź na 99% gotowy do straty gola. Brzmi to jak oczywistość, ale jednak dziś na to wszystko mamy także podpórkę liczbową.

RAFAŁ MAJCHRZAK

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...