Reklama

Od Hechtera do Jordana. Paryska moda na futbol

redakcja

Autor:redakcja

01 listopada 2020, 09:09 • 11 min czytania 3 komentarze

Dwa lata temu Paris Saint-Germain ogłosiło nawiązanie współpracy z kultową odzieżową marką Jordan. Należy ona do firmy Nike, która nieprzerwanie od ponad trzydziestu lat jest sponsorem technicznym klubu ze stolicy Francji. Przed rokiem umowa wiążąca PSG i amerykańskiego giganta została przedłużona do 2032, a na jej mocy paryżanie mają co roku inkasować osiemdziesiąt milionów euro. W ubraniach z logiem klubu chodzić zaczęli koszykarze (na czele z samym Jordanem) i niezwiązane z piłką gwiazdy. Bliskie związki PSG ze światem mody i celebrytów to jednak nic nowego. Za założyciela klubu sam uznaje się bowiem uznany francuski projektant Daniel Hechter. To długa historia. I warta opowiedzenia. 

Od Hechtera do Jordana. Paryska moda na futbol

***

To Hechter zaprojektował charakterystyczne niebieskie koszulki z szerokim czerwonym pasem z białymi obwódkami umieszczonym pośrodku trykotu, które przez lata nosiły największe gwiazdy PSG, w których zespół gra i w tym roku.

Firma Nike z okazji pięćdziesięciolecia klubu postanowiła przywrócić tradycyjny wzór autorstwa paryskiego artysty, choć w poprzednich sezonach często wyraźne go modyfikowała, prowokując tym samym fanów do pisania petycji i próśb o przywrócenie ulubionej, pierwotnej wersji. Według Hechtera żadnego pięćdziesięciolecia jednak nie ma, bo klub, jak zresztą i wzór strojów, powstał w roku 1973. Historia jest dość zawiła, a swoje role odgrywają w niej także inni paryscy biznesmeni i inne paryskie kluby.

Najstarszym jest jednak Stade Saint-Germain z leżącego kilkanaście kilometrów od Paryża miasteczka, w którym urodził się Ludwik XIV. Klub ten powstał w roku 1904, a w 1969 awansował do Ligue 2. Jego prezydent Henri Patrelle zgodził się nawiązać współpracę z dwoma innymi paryskimi biznesmenami, by stworzyć w stolicy Francji jeden naprawdę mocny zespół i połączyć ich nowopowstały twór o nazwie Paris FC z tradycyjnym klubem z Saint-Germain-en-Laye.

Pomysłodawcom brakowało jednak funduszy.

Reklama

***

Od rządzącego Realem Madryt Santiago Bernabeu dostali radę, by przeprowadzić zbiórkę wśród mieszkańców miasta. Crowdfundingowa, jakbyśmy ją dziś nazwali, akcja zakończyła się sukcesem i w 1970 klub o nazwie Paris Saint-Germain rzeczywiście zaczął istnieć. Nie na długo. Żywot tego tworu potrwał zaledwie dwa lata.

W tym czasie właściciele wybrali swoje barwy (niebieski i czerwony jako kolory miasta, biały jako kolor monarchii i miasta Stade-Germain). Podpisali kontrakt z pierwszą gwiazdą Jeanem Djorkaefem (ojcem Youri’ego, który w połowie lat dziewięćdziesiątych też zacznie reprezentować PSG) i wywalczyli awans do Ligue 1. Po dwóch sezonach pieniędzy zaczęło jednak brakować i losy paryskiej piłki znowu stanęły pod znakiem zapytania.

Pomóc klubowi chciało samo miasto. Przyznanie dotacji w wysokości 850 000 franków rozwiązałoby problemy, ale konsulat postawił warunek. Człon Stade-Germain miał zniknąć z nazwy. Dwóch z trzech właścicieli zgodziło się na takie rozwiązanie i zrodzony z fuzji klub szybko się podzielił. W Ligue 1 od następnego sezonu występowało już Paris FC. Henri Patrelle wolał zostać przy nazwie Paris Saint-Germain, ale musiał zaczynać od trzeciego poziomu rozgrywkowego, bez stadionu, statusu klubu profesjonalnego i najlepszych piłkarzy.

Zgłosił się więc do znanego i cenionego w Paryżu projektanta mody Daniela Hechtera. Ojca chrzestnego dzisiejszych sieciówek. Skąd takie określenie? Ano stąd, że rozsławił popularny dziś model produkowania zaprojektowanych przez cenionych twórców ubrań seryjnie i sprzedawania ich w normalnych sklepach, a nie tylko domach mody, co było przyjętą praktyką w świecie mody. Rozpętał modową rewolucję.

***

W ubraniach Hechtera chodziła modelka Brigitte Bardot, tworzył on też kolekcje dla narciarzy i tenisistów. Z rosnącą w siłę i znaczącą do dziś firmą stał się częścią paryskiej elity.

Reklama

„Dostałem propozycję zaangażowania się w klub, ale okazało się, że zarządzający nim są niekompetentni. Zebrałem w domu grupę przyjaciół, m.in. Jeana-Paula Belmondo, Francois’a Borreliego i Charlesa Talara, i zaproponowałem im wspólne przejęcie klubu. Wszyscy się zgodzili” – opowiadał projektant w niedawnym wywiadzie dla Le Parisien.

„Kiedy przejmowałem PSG klub tak naprawdę nie istniał. To była amatorska drużynka, którą trzeba było zbudować na nowo” – tymi słowami tłumaczy natomiast swój pogląd na datę utworzenia Paris-Saint Germain. Jego powstanie wyraźnie łączy z własnym zaangażowaniem się w klub.

Od 1973 roku i kolejnej inicjatywy paryskich biznesmenów, gwiazd kina i mody zaczyna się więc realna historia tego PSG, który znamy dzisiaj. Nową drużynę trzeba było jednak jakoś ubrać, a kto miał to zrobić, jak nie pełniący rolę prezydenta klubu projektant. Teorii na temat słynnych koszulek, które do dziś nazywa się po prostu nazwiskiem artysty, jest sporo. Hechter twierdzi, że jej stworzenie dla przedstawiciela swojego fachu nie było niczym trudnym.

***

„Zobaczyłem na ulicy Forda Mustanga z charakterystycznym pasem na masce i chciałem to przenieść na koszulkę. Niektórzy myśleli, że inspiruje się Ajaxem, ale tak nie było. Dwa lata później włoski magazyn uznał nasze koszulki za najpiękniejsze w Europie” –  mówił w jednej z wielu rozmów na temat swojej ery w klubie.

Charakterystyczny wzór, opisywany skrótem BBRBB, czyli w rozwinięciu i tłumaczeniu niebieski-biały-czerwony-biały-niebieski, do dziś jest uwielbiany przez kibiców PSG. Hechter od razu zaprojektował też wariant odwrócony, w którym kolorem dominującym był czerwony. W latach dziewięćdziesiątych dojdzie jeszcze wersja biała, która służy jako wyjazdowy komplet i w obecnym sezonie. W międzyczasie ze strojami PSG trochę się jednak działo.

Początkowo, gdy produkowały je tradycyjne francuskie firmy Le Coq Sportif i Kopa, czy amerykańskie Pony, które w tamtym czasie sponsorowało wielu wybitnych sportowców z różnych dyscyplin, stroje w kolejnych sezonach niewiele się od siebie różniły. Klasyczny wzór Hechtera i napis RTL widniał na domowej koszulce aż do roku 1981, kiedy to jako stroje domowe zaczęto używać wykorzystywanego do tej pory jako rezerwowego trykotu białego z czerwono-niebieskim wąskim paskiem po lewej stronie.

Taki wzór nazywa się wśród kibiców nazwiskiem Borreliego, a więc kolegi Hechtera, który po jego odejściu został nowym prezydentem klubu. Lata osiemdziesiąte to właśnie panowanie białej koszulki, którą Nike przywróciło zresztą w poprzednim sezonie jako kostium na Ligę Mistrzów. To w nim Paryżanie rozegrali kilka meczów w grupie i pokonali Atalantę.

***

Dlaczego jednak Hechter klub opuścił?

Został oskarżony o oszustwa związane ze sprzedażą biletów. Francuska federacja zakazała mu pracy w klubie. Sam ma jednak inną wersję zdarzeń.

„Nie podobałem się ekipie Jacques’a Chiraca. Miałem w Paryżu za duże wpływy. Gdybym w ’77 wystartował w Paryżu wyborach, na pewno bym je wygrał. Dzień po dymisji byłem w Parku Książąt i pięćdziesiąt tysięcy kibiców skandowało ‘Hechter prezydentem” i ‘Chirac odejdź’. Można oszukać pięć osób, ale nie pięćdziesiąt tysięcy” – mówił w cytowanym tu już wywiadzie dla Le Parisien.

Rzeczywiście, sąd oczyścił go dwa lata później z zarzutów. Projektant do PSG już jednak nie wrócił. Był potem jeszcze wiceprezydentem w szwajcarskim klubie Étoile Carouge FC, projektował streetwearowe kolekcje dla reprezentacji Francji, jego firma współpracowała m.in. z Bayerem Leverkusen. Sam o Paryżu już jednak tylko opowiada. Losy kluby dokładnie śledzi. W przywoływanej rozmowie dużo miejsca poświęcił konieczności przebudowy linii pomocy, która od odejścia Motty, Matuidiego i Rabiota nie potrafi przejmować kontroli nad meczem z żadnym mocniejszym rywalem (na co lekiem mógłby być Thiago). Krytycznie wypowiadał się także o Tuchelu, który wg artysty i biznesmena nie jest lepszy od francuskich trenerów.

***

Hechter przyznał też, że zaoferował klubowi zaprojektowanie klubowi koszulki na pięćdziesięciolecie klubu, ale nie spotkało się to z zainteresowaniem obecnego szefostwa. Ta od Nike podoba mu się, bo jest identyczna z tą swoją, jak sam twierdzi jedyną prawdziwą koszulką PSG, choć przyznaje, że on zachowałby ducha oryginalnego wzoru, ale stworzył coś nowego.

Mocno krytykował za to ludzi pracujących dla Nike za poprzednie koszulki, a najbardziej za te z roku 2016 (pierwsze, w których grał Neymar, z burgundowymi rękawkami i wąskim paskiem po środku). Projektantów amerykańskiej firmy nazywa czwartą ligą.

„Mógłbym na jutro rano narysować dziesięć lepszych projektów, może nie tak dobrych jak ten oryginalny, ale oddających przynajmniej ducha PSG” – mówi, dopuszczając jednak pewne modyfikacje ikonicznego wzoru.

***

Za takie praktyki amerykańska firma jest jednak przez wielu konserwatywnych fanów PSG krytykowana. Nike charakterystycznego pasa z obwódkami po środku koszulki się bowiem przez te 30 lat współpracy tak mocno nie trzyma. Pasek wędrował na bok trykotu, miał różne szerokości, czasem jak w roku 2010 całkowicie znikał z koszulki, często tracił obwódkę.

Paryski klub nie poszedł śladem niektórych zespołów choćby z Ameryki Południowej, które w swoich statutach mają opisane nawet takie szczegóły dotyczące strojów, jak szerokość pasków co do centymetra. Projektanci w przypadku klubów takich jak Sao Paulo czy Gremio Porto Alegre, ale też przecież Ajaxu, stają więc rok w rok przed ciężkim wyzwaniem stworzenia czegoś nowego, opartego jednak na tym samym co zawsze wzorze.

W 2007 roku wyjazdowa, burgundowa koszulka PSG została wyraźnie zainspirowana słynną marką Louis Vuitton. Lata po odejściu Daniela Hechtera modowe powiązania nadal się zdarzały. W 2018 roku Nike poszło jednak na całość i postanowiło rozpocząć nasilający się trend tworzenia strojów już nie tylko do grania w piłkę i kibicowania ubranym w takie same kostiumy piłkarzom.

***

Dzięki firmie Jordan koszulki PSG miały stać się flagowymi pozycjami całych streetwearowych kolekcji. Klub miał zacząć być marką trochę w stylu wielkich zespołów rockowych, których loga często trafiają na sprzedawane seryjnie t-shirty czy bluzy i stają się tak modne, że pragnąć zaczynają ich ludzie nie kojarzący w ogóle danej kapeli, a właśnie sam znak. Wzbudzające wśród kibiców piłki nożnej negatywne emocje Paris Saint-Germain nagle stało się, dzięki współpracy z Jordanem, jednym z klubów sprzedających najwięcej koszulek na świecie. W ubraniach z kolejnych kolekcji  chodzić zaczęli koszykarze NBA (LeBron James, Michael Jordan), celebryci (Justin Timberlake, Jay-Z) i cała masa Amerykanów, którzy w sporej części nie kojarzą pewnie nawet Neymara, a co dopiero największej gwiazdy z czasów Hechtera Mustaphy Dahleba. Jumpman, a więc logo marki Jordan, na koszulkach PSG pozwoliło klubowi przekroczyć barierę miliona sprzedanych trykotów w sezonie.

Wzrost sprzedaży w samych Stanach Zjednoczonych wyniósł niewyobrażalne 470%.

Z czysto biznesowego punktu widzenia deal z Jordanem nie ma więc żadnych wad. Klub promuję kojarzącą się do tej pory z koszykówką markę w jeszcze większym świecie futbolu, obecność znaczka marki na koszulkach pozwala PSG sprzedawać więcej produktów z klubowego sklepu i budować swoją rozpoznawalność na świecie.

***

Przygotowane na Ligę Mistrzów w sezonie 2018/2019 trykoty trafiły na szczyty listy życzeń nawet tych kibiców, którzy do finansowego przez Katarczyków klubu nigdy nie czuli wielkiej sympatii. Były to to jednak trykoty czarne i białe, więc w najważniejszych dla klubu rozgrywkach PSG nawet u siebie nie grał w domowych barwach.

Wielu konserwatywnym z natury kibicom nie podoba się też sama nadprodukcja kompletów. Praktycznie rzecz biorąc białe i czarne koszulki Jordana wcale nie były potrzebne przy dwóch pierwszych, ciemnogranatowych i jasnokremowych, zestawach. Wielu, i w tym pomyśle widzi tylko kolejny skok na kasę, i to nawet kosztem tradycji. W meczu przeciwko grającym na pomarańczowo piłkarzom Istanbul Başakşehir Paryż zagrał w burgundowym trzecim komplecie Jordana tylko po to, żeby zaprezentować go kibicom. Logika nakazałaby wybór niebieskiego lub białego kompletu.

Funkcja użytkowa, tj. odróżnianie zawodników obu drużyn, nigdy nie była w przypadku koszulek piłkarskich tą jedyną. Od początków dochodziły też funkcje symboliczne (choćby Real gra na biało z szacunku do angielskiego zespołu Corinthian FC, który reprezentował podobające się madrytczykom wartości), magiczne (Brazylia nie gra na biało, bo przegrała w takich kostiumach finał mundialu, choć i od tego mieliśmy niedawno wyjątek)) i w końcu estetyczna, tak ważna dla Paris Saint-Germain i Daniela Hechtera od samego początku istnienia klubu.

PSG, widząc w tym oczywiście także dobry biznes, stara się o tę ostatnią dbać w niespotykany zazwyczaj futbolu sposób, robiąc z nielubianego klubu modną markę. Porównanie do zespołu rockowego nie było przypadkowe. Przed dwoma laty w okrągły znak PSG wpisano charakterystyczny język kojarzony z Rolling Stones i ubrania z takim nowopowstałym logotypem sprzedawano w Collete, a więc jednym z najbardziej znanych paryskich butików.

***

Podczas Paris Fashion Week w 2017 dom mody Koché zaprezentował kolekcję, częścią której były meczowe trykoty. Rok później projektant Manish Arora pokazał na wybiegach koszulki, kurtki i sukienki z portretami piłkarzy PSG. Lista modowych firm, z którymi klub współpracuje, jest imponująca, choć obok nazw powszechnie kojarzonych takich jak Levi Strauss są też marki, których na przekór idei Hechtera próżno szukać w sieciowych sklepach z ubraniami.

Regularnie w Parku Książąt bywa Virgil Abloh – dyrektor artystyczny Louis Vuitton. Inni goście stadionowych lóż – siostry Kardashian, Leonardo Di Caprio czy Rihanna – pojawiają się w nich często na zaproszenie, choć jak przyznaje jeden z grupy pracowników klubu odpowiedzialnych za budowanie jego wizerunku na świecie część celebrytów sama zgłasza się z prośbą o vipowską miejscówkę.

Paryż zawsze przyciągał gwiazdy. Daniel Hechter przejmował klub z tego miasta wraz z m.in. wielkim Belmondo, którego sadzał potem przed wejściem na stadion, żeby przyciągnąć pierwszych, zachęcanych też biletami za franka, kibiców.

W jego własnym mieszkaniu, przed meczami w turnieju towarzyskim, zorganizowanym w celu zbierania funduszy, przebierał się sam Johann Cruyff. Holender zresztą nosił garnitury słynnego projektanta i zgodził się też na dwa mecze przywdziać ikoniczną niebieską koszulkę z czerwonym pasem na przedzie.

Pięćdziesiąt lat później era Hechtera i jego finansowy i artystyczny wkład w klub wydają się już tylko nadającą się na anegdotki do wywiadów daleką przeszłością. Klub jest, dzięki katarskiej rodzinie królewskiej, nieprzyzwoicie bogaty, a i kontrakt ze sprzedającą setki koszulek z logiem z wieżą Eiffla firmą Nike gwarantuje mu na najbliższe lata bardzo duży zastrzyk gotówki. Hechterowski duch świata mody i celebrytów cały czas się jednak w Parku Książąt unosi.

Przecież to w końcu Paryż.

KAMIL FRELIGA

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Bartosz Lodko
0
Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty
Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
1
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
EURO 2024

Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Bartosz Lodko
0
Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Francja

Francja

Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Bartosz Lodko
5
Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
4
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry
Anglia

Cardiff City wyceniło straty po śmierci Emiliano Sali. Domagają się 120 milionów euro

Arek Dobruchowski
21
Cardiff City wyceniło straty po śmierci Emiliano Sali. Domagają się 120 milionów euro

Komentarze

3 komentarze

Loading...