Reklama

Pogoń wygrywa po golu, którego można określić tylko tak – XD

redakcja

Autor:redakcja

19 października 2020, 23:05 • 3 min czytania 20 komentarzy

Gra Pogoni była dziś jak słona przekąska z dyskontu. Wiecie, taka pizzerka czy bułka z podpieczonym serem. Wiesz, że to dobre nie będzie, pewnie leży w tym pojemniku drugi dzień. Ale bierzesz, bo ma w miarę sprawdzony smak. No i zapchasz żołądek, głód puści, kiszka pełna. Pogoń w Gdańsku wcisnęła farciarskiego gola, zamurowała się, w czym sprzyjało jej fatalne boisko. A Lechia? No, Lechia… Jeśli atak gdańszczan ma jakąś twarz, to dzisiaj miał twarz Conrado. Czyli – biegam, bo tak wypada, ale po co, gdzie i w jakim celu, to już trudno zdefiniować.

Pogoń wygrywa po golu, którego można określić tylko tak – XD

Urocza była taka akcja w pierwszej połowie, gdy Brazylijczyk wpadł w pole karne, omiótł co się dzieje wokół niego, miał miejsce i… zgłupiał. Podobnie Saief zrobił chwilę wcześniej, gdy mógł wyłożyć piłkę do Flavio, ale wolał wejść w drybling, upaść i szukać rzutu karnego. No, taki to był obraz Lechii. Dzisiaj tam trudno było nawet wskazać kogoś, kto wygląda poważnie. Bo po Saiefie widać, że piłka go lubi, a on lubi piłkę. Natomiast niewiele z tego wynika, bo piłkę lubił też Janusz Chomontek, a fajnie by było, gdyby z jego czarowania wynikał też jakieś efekty.

A gdańszczanie totalnie nie wiedzieli jak sforsować zasieki Pogoni. Generalnie po tej długiej przerwie Pogoni nie wiedzieliśmy czego się po nich spodziewać – miesiąc bez grania, co z formą, jak z nastawieniem? Kosta Runjaic postawił na pragmatyzm.

Co wiedzieliśmy przed meczem?

  • że Lechia ma problemy z grą po ziemi
  • i że Lechia może coś sieknąć z główki
  • no i że murawa w Gdańsku jest kiepska

Więc Pogoń w tych dziurach w boisku się okopała, wystawiła podwójne zasieki, dołem Lechii nie szło, a w powietrzu panował Kostas. Brzmi banalnie, a się sprawdziło. Biorąc pod uwagę, że szczecinianie miesiąc nie grali normalnego meczu i że kadrowo też nie byli jeszcze optymalnie przygotowani, to wygrana w Gdańsku jest cennym łupem. Naprawdę, nie ma co narzekać na to, że z Trójmiasta wywiozło się trzy punkty – nawet pomijając to, że nas bolały zęby, was bolały zęby, kibiców na stadio… A, nie, to nie ten skecz.

Ale dobra, przecież Pogoń do zwycięstwa potrzebowała bramki, a my tu tylko piszemy o murowaniu własnego pola karnego. Gol padł. I był to gol z cyklu „ej, stary, pomyliły mi się przyciski”.

Reklama

Marek Sokołowski miał centrostrzał, to Alexander Gorgon będzie miał podaniostrzał. Nie wiemy, co bardziej nas bawi – refleks Kuciaka, moc tego „strzału” czy reakcja Gorgona, który miał minę pod tytułem „ej, chłopaki, ale beka XD”. Serio, to jest bramka spod znaku „IKS DE”. Nie da się inaczej tego określić.

Debiut Zahovicia na plusik

Jaki gol, taki mecz. I jaki mecz, taki gol. Jakieś pozytywy Pogoń na pewno może z tego starcia wynieść. Trzy punkty – to przede wszystkim. Dobry występ Matyni – wreszcie. Debiut Zahovicia może nie był jakiś spektakularny, ale plusik przy jego nazwisku pozostawiamy. Widać, że to napastnik tego typu, że podasz mu piłkę, to raczej jej nie straci. Inteligentny w ruchach, grający z zespołem. Jesteśmy ciekawi tego, gdzie to zabrnie.

Nie jesteśmy ciekawi za to tego, w którą stronę pójdzie kreatywność środka pola Lechii Gdańsk. Coraz częściej gra gdańszczan przypomina desperackie szukanie walnięcia kogoś piłką w łeb. A generalnie w grze w piłkę jest też kilka innych sposób na to, by wygrywać mecze. Może warto je sprawdzić?

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...