Nic, że Pogoń nie grała od miesiąca. Że w międzyczasie mieliśmy awanturę o przełożenie meczu z Lechem, która przerodziła się w uśmiech losu, kiedy okazało się, że Portowcy i tak nie mogliby wziąć udziału w tym spotkaniu, bo klub stał się ogniskiem zakażeń koronawirusem. Wirusa złapało ponad dwudziestu piłkarzy i porządna liczba pracowników. Nic to wszystko, bo nie mieliśmy w tym czasie amnezji. Nie wyzerowaliśmy pamięci. Nie zmyli nas bardzo przyzwoite siedem punktów zdobyte w czterech meczach przez ekipę Kosty Runjaicia. Przed miesięczną przerwą Pogoń wygrywała, ale w bardzo marnym stylu. Czy to się zmieni?
Oj, aż nas zęby bolą na wspomnienie tego, co wyprawiała Pogoń w czterech pierwszych meczach.
Cracovia 1:2
Karol Niemczycki był całkowicie bezrobotny. Pogoń poza golem z rzutu rożnego, gdy Frączczak wzorowo uciekł Rapie i ładnie strzelił głową, nie stworzyła sobie żadnej sytuacji. Zawiedli zawodnicy pierwszego składu (Drygas, Kowalczyk, Żurawski) i rezerwowi (Gorgon, Cibicki). Zawiodła kreacja. Wyróżniał się jedynie Kucharczyk, który nie stworzył niczego wielkiego, ale widać było u niego jakość. Wprost przeciwnie do jego kolegów z drużyny.
Piast Gliwice 1:0
Mnóstwo farta. Piast gniótł Pogoń. Świerczok miał ze trzy sytuacje, w których mógł i powinien strzelić gola, ale za każdym razem brakowało mu skuteczności. Nieźle wyglądali Lipski i Sokołowski, swoje szanse mieli też Vida, Parzyszek i Żyro, ale z każdą minutą Pogoń coraz bardziej sprowadzała ekipę Waldemara Fornalika na swój poziom. Jaki? Ano na poziom pełzający. Z gleby Portowcy wstali właściwie na trzy minuty, kiedy Kucharczyk po odważnej akcji Smolińskiego strzelił w słupek, a później po rzucie rożnym „Kuchego” Drygas w powietrzu uprzedził Czerwińskiego, zaś będący parę metrów przed bramką Gorgon dostawił głowę i Pogoń wygrała mecz, którego nie miała prawa wygrać.
Wisła Kraków 2:2
Pomógł sabotujący wszystko Klemenz, pomógł fatalny Beqiraj, pomógł kryjący Kostasa w swoim polu karnym Mak. Pogoń znów nie zaprezentowała żadnego pomysłu na grę ofensywną, a i w defensywie momentami można było się łapać za głowę.
Śląsk Wrocław 1:0
Paździerz. Pogoń katowała wrzutki. Po jednej z nich Gorgon mógł nawet strzelić gola, ale bez jaj, pozbawiony swoich liderów Śląsk był lepszy. Tylko, że no właśnie, nie na tyle lepszy, żeby wygrać. Putnocky faulował Drygasa w polu karnym, Kucharczyk wykorzystał karnego i jesteśmy tu i teraz.
Mianownik tych wszystkich spotkań był jeden i wspólny: brakowało nie tylko ciekawego, ale jakiegokolwiek pomysłu na grę.
I trzeba za to winić Kostę Runjaicia.
To już jego projekt.
Nie mamy nawet wątpliwości, że jest inaczej.
Pracuje w Szczecinie trzy lata i choć miał bardzo dobre momenty, to dynamicznego rozwoju wcale nie widać. Zawsze coś nie gra.
2017/18 – rola strażaka, zadanie do wykonania, nie ma czasu na budowanie, wywalczenie utrzymania.
2018/19 – awans do grupy mistrzowskiej, niezły styl, ale brak potwierdzenia w lepszym towarzystwie, czyli przeciętność i w sumie rozczarowujące siódme miejsce w tabeli.
2019/20 – mocna jesień, świetny start, moment liderowania, nieśmiałe głosy o mistrzostwie, ale potem jedna zadyszka, druga zadyszka, mocno średniawa wiosna, odpadnięcie z Pucharu Polski, miejsce w tabeli poza pucharami.
Przed tym sezonem Pogoń właściwie się nie osłabiła, a Kosta Runjaić dostał oczekiwane wzmocnienia. I to wyglądające naprawdę nieźle. Michał Kucharczyk, Alexander Gorgon, Luka Zahović, Luis Mata. W tym miejscu dopatrywalibyśmy się też klucza do odpalenia Pogoni.
Po kolei.
Kucharczyk wygląda naprawdę nieźle. Nie schodzi poniżej poziomu. Potrafi pociągnąć, potrafi wygrać pojedynek, potrafi zrobić różnicę. Gorgon dał zwycięstwo z Piastem, dramatu nie ma, ale gra trochę poniżej oczekiwań, choć ewidentnie stać go na więcej. Austriak jest też trochę ofiarą systemu Runjaicia.
Przy okazji meczu ze Śląskiem pisaliśmy o tym tak:
Odnosimy wrażenie, że problemem szczecinian z przodu jest zbyt duża liczba piłkarzy do wszystkiego i – przy przekombinowaniu – do niczego. Gorgon, Cibicki, nieobecny dziś Frączczak – każdy z nich może obstawić kilka pozycji, ale ta wszechstronność może też być problemem. Widzieliśmy to u wystawionego na „dziewiątce” Cibickiego. No chłop umie grać, dużo pracował, jednak w tej roli po prostu się męczył, nie została napisana dla niego. Jeśli nadal jest jakiś słaby punkt w kadrze „Portowców”, to właśnie brak klasowego, jednoznacznego następcy Adama Buksy.
Dokładnie. Każdemu z nich Runajić próbuje znaleźć miejsca na boisku, ale robi to na tyle nieudolnie, na tyle niekompatybilnie z prymitywnym stylem, że ofensywna machina mocno skrzypi. Do tego dochodzi nieprzekonująca dyspozycja młodzieżowców (Żurawski, Fornalczyk, Smoliński) i Kowalczyka, który po wyjściu z wieku młodzieżowca średnio się odnajduje, i mamy efekt, jaki mamy.
Poplątanie z pomieszaniem.
Przy tym niewiele daje równa, acz przeciętna, forma Dąbrowskiego i powolne ogarnianie się Drygasa.
Dalej to za mało, żeby to wszystko jakoś wyglądało.
Czy to się może zmienić?
Znów – zależy, jak Kosta Runjaić wykorzystał ostatni miesiąc. Przede wszystkim chodzi o wkomponowanie Luki Zahovicia, która w Szczecinie nie miał jeszcze okazji zadebiutować, a pewnie taką okazję dostanie właśnie w meczu z Lechią. Jak na warunki Ekstraklasy, to duży transfer i wszyscy sporo sobie po nim oczekują.
Weźmy jego liczby z ligi słoweńskiej.
-
2016/17 – 28 meczów, 15 goli, 2 asysty
-
2017/18 – 25 meczów, 18 goli, 3 asysty
-
2018/19 – 32 mecze, 18 goli, 2 asysty
-
2019/20 – 28 meczów, 10 goli, 5 asyst
Strzelać potrafi, choć w międzyczasie odbił się od Eredivisie. Ale to nie aż tak ważne. Chodzi o to, że Portowcy w końcu będą mieli napastnika z prawdziwego zdarzenia. Ostatnim takim był Adam Buksa. Jeśli Zahović choć trochę nawiąże do liczb ze Słowenii, to Pogoń powinno dać się oglądać. Nie mamy wątpliwości, że usytuowani na właściwych pozycjach, zamieniający się między sobą, nie pchający się na szpicę Kucharczyk-Gorgon-Cibicki będą w stanie wykreować mu fajne pozycje strzeleckie. Nie to przykładowi zawodnicy. Grać potrafią. To wiemy.
Sezon Pogoni Szczecin zaczyna się więc od początku. Wszystko co było wcześniej można wymazać. Test z zarządzania Kosty Runjaicia czas start.
Fot. Fotopyk