– Chciałbym porównać tę ekipę do drużyny Nawałki. Był dłuższy moment u poprzedniego selekcjonera, kiedy reprezentacja Polski grała na wysokim poziomie przez szereg meczów. Nie schodziliśmy z pewnej półki w kolejnych spotkaniach. A tutaj jeszcze tego nie widzę. Widzę dwie-trzy jednostki meczowe na niezłym poziomie, potem jest zjazd, jest gorzej, by potem znów wrócić do przyzwoitości. Oczekiwałbym, że teraz wskoczymy na poziom, z którego przez sześć – osiem spotkań nie zejdziemy. Ustabilizujemy to. Teraz tej stabilizacji nie widzę – mówi Maciej Żurawski, z którym podsumowaliśmy zgrupowanie reprezentacji Polski.
Jak pan sądzi, to zgrupowanie będzie punktem zwrotnym dla tej reprezentacji?
Podchodziłbym do tego spokojnie. Z większą ostrożnością. Punktem zwrotnym miał być mecz z Izraelem, dobrze graliśmy, od tego momentu miało się wszystko układać na konkretnym poziomie, ale się nie układało.
To inaczej – jak możemy te spotkania ocenić?
Finlandia to był przeciwnik z nie najwyższej półki, my i oni w eksperymentalnym składzie, ale zagraliśmy ciekawie – wysoko, ofensywnie, nastrzelaliśmy bramek. Było się z czego cieszyć. Jeśli chodzi o Włochów to fajnie, że nie oglądaliśmy spotkania, w którym tylko się broniliśmy. Zachowywaliśmy pewną równowagę. Pokusiliśmy się o kontrataki, zwłaszcza w drugiej połowie, bo pierwsza była niemrawa. Natomiast nie był to zły mecz w naszym wykonaniu. Progres można więc zauważyć, szczególnie po wczoraj. Oczywiście w każdym meczu można zauważyć coś na niekorzyść – Finlandia była słaba, Bośnia grała w dziesięciu – ale z drugiej strony: pozytywnie, że swoją przewagę potrafiliśmy wykorzystać. Kilka akcji pokazało, że potrafimy grać w ataku pozycyjnym i po kombinacji dojść do sytuacji.
Gdzie jest „ale”?
Te mecze pokazały, że mamy duży problem z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy przy dużym pressingu przeciwnika. To – moim zdaniem – cały czas nie funkcjonuje. Z czego to wynika? Może z braku pewności siebie, luzu? Nie wychodzi to nam. Wczoraj przecież przez większą część graliśmy na połowie przeciwnika, bo ten się cofnął. To spotkanie z Włochami pokazało, że wyjście z piłką przy pressingu nie wygląda dobrze. Gubimy się, gramy nerwowo. Zresztą, gdy Bośnia grała jeszcze w jedenastu, to też mieliśmy kłopot, gdy oni podeszli wyżej. To jest zdecydowanie do poprawy. Naszym największym atutem wciąż jest szybki atak i to, gdy wyżej przejmiemy piłkę.
Mówi pan, że ten mecz z Włochami nie był taki defensywny. Statystyka strzałów 4-16 jednak niepokoi.
Mówię o tym, że to nie była obrona Częstochowy. Nie byliśmy cały czas skupieni na tym, żeby bramki nie stracić. Staraliśmy się w drugiej połowie kontrować. Z takim przeciwnikiem jak Włosi nie możesz grać otwartej piłki, bo trzeba mieć taktykę pod rywala, który dysponuje większą siłą. Natomiast jest tak, że z tymi lepszymi przeciwnikami odczuwamy więcej bojaźni i mamy mniej pewności w swoich poczynaniach. Pamiętam jedną akcję Bośni – zagraliśmy pressingiem, a oni sześcioma-siedmioma podaniami na jeden kontakt wręcz, wyszli jak po sznurku. To wyglądało, jakbyśmy tam tylko stali. Powiedziałem: „wow”. To się raz zdarzyło co prawda, ale oni czuli ten luz, którego nam czasem brakuje.
To rola selekcjonera, by sprawić, żeby tej bojaźni było mniej. Tak jak robił to na przykład Beenhakker z Portugalią.
To jest nasz problem i inne zespoły górują nad nami w wyprowadzaniu piłki na jeden – dwa kontakty. Widać po nas, że my w taki sposób nie umiemy grać pod naporem przeciwnika. Musimy nad tym pracować. Wychodzić spod własnej bramki nie dłuższym podaniem, tylko krótszymi. Jest to do zrobienia. Potencjał mamy.
Tak, kadra stała się szeroka.
Wielu młodych piłkarzy udanie wprowadziło się do kadry i przez to zwiększyła się rywalizacja. Jest wybór na pozycjach, ale najbardziej mam na myśli naszą środek pola. Poza tym: Walukiewicza, jednego z wygranych tego zgrupowania. Udanie się wkomponował.
Ale w tej nowej konfiguracji środka pola, to Krychowiak jest największym przegranym zgrupowania?
Jego wejście – jak i Klicha – z Finlandią spowodowało dużo nerwowości na boisku. Miało to wyglądać jeszcze lepiej, a tak się nie stało. A z Włochami… Nie był to zawodnik, który cokolwiek dawał tej drużynie. Bardzo słaby mecz.
Powinien się bać o miejsce w składzie?
W reprezentacji Polski – mam nadzieję – nikt nie będzie grał tylko dlatego, że ma 50 czy 60 występów w kadrze, ale za to, w jakiej jest formie. Młodzi wchodzą, naciskają i świetnie, bo też dzięki temu możemy grać lepiej. Czy dany zawodnik nazywa się tak czy inaczej, to ma mniejsze znaczenie. Klocki muszą do siebie pasować, za zasługi nikt nie powinien występować. I dlatego świetnie, że jest konkurencja w całej pomocy, bo lepiej wygląda Klich po przesunięciu wyżej, niesamowity progres zrobił Góralski, wszedł Moder, rokuje Karbownik, Jóźwiak się bardzo dobrze wprowadził, Grosicki cały czas daje ogień.
Skoro nie gramy za nazwiska, to co z Zielińskim?
Dla mnie on jest ważnym ogniwem tej drużyny. Możemy od niego oczekiwać jeszcze więcej, natomiast jego poziom, który wciąż jest wysoki, uprawnia go do grania w tej drużynie. Daje jej dużo. Ale tak jak mówię: konfiguracja w środku może być różna i to tylko dobrze dla trenera. Przecież Zieliński pokazał już, że dla niego niezłym rozwiązaniem jest gra z boku. W różny sposób to może być ustawione w kolejnych spotkaniach.
Nie sposób nie zapytać pana o atak. Jak podejść do Milika, który przecież nie będzie grał w klubie?
Trudna sytuacja. Nie wiem, jak on sobie z tym poradzi, że nie będzie grał co najmniej do następnego okna transferowego. Czy dla napastnika, czy dla piłkarza z jakiejkolwiek innej pozycji – to jest bardzo zła wiadomość. On przyjeżdżając na mecze kadry, pokazuje, że to nie ma dla niego znaczenia, ale pytanie, jak długo? Ile jeszcze będzie w stanie utrzymywać się w odpowiedniej dyspozycji i grać dobrze? To jest bardzo trudne i ryzykowne. Natomiast na dzisiaj, jeśli mówimy o ustawieniu i chęci grania dwoma napastnikami, to najlepszą opcją jest Lewandowski-Milik. To się nie zmienia i ja nie widzę innego rozwiązania.
Piątek?
Jest w średniej formie, to po prostu widać w kontekście jego poruszania się po boisku, gry, gdy jest przy piłce.
Ale to nie trwa od tygodnia-dwóch. Czy możemy wierzyć, że w czerwcu i z Milikiem, i Piątkiem będzie lepiej?
Wierzyć zawsze możemy. Ja bym chciał, żeby selekcjoner dalej szukał i sprawdzał, dawał szansę alternatywom.
Komu?
Cały czas w orbicie zainteresowań powinien być Kamil Wilczek. Mimo wszystko. Na tej pozycji nie mamy specjalnie dużego wyboru. Jest problem z piłkarzami ze Stanów, bo mieli przyjechać na kadrę, ale ostatecznie tak się nie stało. Może, gdy sytuacja się unormuje, warto sprawdzić Przybyłkę? Regularnie strzela bramki, czemu nie? Sprawdzamy różnych piłkarzy w obronie, to czemu nie dać szansy nowym napastnikom, którzy te bramki zdobywają. W każdym razie: mieliśmy komfort, dopóki Milik z Piątkiem byli w formie. Zastanawialiśmy się, czy nie zagrać trójką z przodu! A teraz mamy jednego klasowego napastnika, tyle że dalej są problemy.
Czytał pan książkę o Brzęczku?
Nie.
Ale pewnie coś pan słyszał. Czy to, że zagraliśmy lepiej, obroniło go? Wiele osób się zastanawiało, jak drużyna zareaguje na tę kuriozalną pozycję.
Powiem inaczej. Chciałbym porównać tę ekipę do drużyny Nawałki. Był dłuższy moment u poprzedniego selekcjonera, kiedy reprezentacja Polski grała na wysokim poziomie przez szereg meczów. Nie schodziliśmy z pewnej półki w kolejnych spotkaniach. A tutaj jeszcze tego nie widzę. Widzę dwie-trzy jednostki meczowe na niezłym poziomie, potem jest zjazd, jest gorzej, by potem znów wrócić do przyzwoitości. Oczekiwałbym, że teraz wskoczymy na poziom, z którego przez sześć – osiem spotkań nie zejdziemy. Ustabilizujemy to. Teraz tej stabilizacji nie widzę.
Być może tak jak kadrę Nawałki zbudowało zwycięstwo z Niemcami, tak samo potrzebuje takiej wygranej Brzęczek. Moment jest: zaraz Włosi i Holendrzy.
Chciałbym, żeby tak było. Na razie jednak są jednostki, poszczególne mecze, gdy fajnie gramy, ale nie widzę stabilizacji na wysokim poziomie. Wciąż nie jesteśmy spokojni przed kolejnym zgrupowaniem, nie mamy pewności, że ta drużyna zagra przynajmniej tak dobrze, jak poprzednio. I na tę pewność czekam.
Rozmawiał PAWEŁ PACZUL
Fot. Newspix