– Kamehamehaaa! – ten okrzyk od pewnego czasu towarzyszy mieszkańcom Legnicy. Nie, na Dolnym Śląsku wcale nie odbywa się właśnie międzynarodowy zlot fanów serii “Dragon Ball”. Skąd więc te dziwne odgłosy? Z treningu pierwszoligowej Miedzi. W ekipie Jarosława Skrobacza pojawił się bowiem Goku, we własnej osobie. Co to za szalona historia?
Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto oglądając jakiś serial, ani przez chwilę nie wcielał się w myślach w głównego bohatera. Wiadomo, zdarzało się, zwłaszcza w dzieciństwie. Joan Roman postanowił jednak pójść krok dalej. Ksywka “Goku” trzymała się hiszpańskiego pomocnika długo, ale dla Romana było to za mało. Zupełnie jak w “Dragon Ball” nastąpiło przejście na wyższy poziom.
Joan został Goku. Formalnie i zgodnie z prawem. Piłkarz zmienia swoje imie, nawiązując do ulubionej mangi.
– Jestem wdzięczny Joanowi za wszystko, co przeżyłem i za lekcje, które czerpałem. Ale teraz jestem Goku. Wybrałem to imię, bo identyfikuję się z jego wartościami. Wytrwałość, walka z przeciwieństwami, optymizm. Proszę tylko o to, żeby uszanować moją decyzję – czytamy w oświadczeniu, które Super Saiyan zawodnik Miedzi opublikował na swoim Instagramie.
Sprawdziliśmy dla pewności – w Hiszpanii święto podobne do naszego Prima Aprilis przypada na końcówkę grudnia. W Polsce oczywiście na początek kwietnia. Za oknem niby zimno, ale jednak jeszcze nie zima. Ani też wiosna, czyli szanse na to, że Roman wyskoczy nam zaraz z liśćmi i krzyknie: it’s a prank, są znikome. Zresztą motyw Goku w social mediach pomocnika przewija się od dawna, więc coś było na rzeczy. Temat szybko podłapały media, także te w Hiszpanii, bo to jednak spore wydarzenie. Były zawodnik Manchesteru City i Barcelony (ależ to szumnie zabrzmiało!) zmienił imię na cześć bohatera bajki. Chyba nawet najlepsi clickbajterzy z plotkarskich portali nie byliby w stanie wymyślić czegoś takiego.
Na pierwszy rzut oka różnicy nie ma, chyba zgoda?
Skąd ta przemiana Joana Romana? Widzimy kilka możliwości.
Może spotkał w Legnicy Bardocka- Pomocnik obecnie leczy kontuzję, więc może nastąpiło klasyczne zgubienie się w sieci, a potem Roman przytoczył znany cytat z “Chłopaków z baraków” – nie powinienem tego robić, ale chuj
Może spotkał w Legnicy Chi-Chi- Roman stwierdził, że jego kapitalne wejście w sezon (3 gole, 3 asysty) to nie przypadek i faktycznie narodził się na nowo
- “Ja nie nazwę się jak postać z bajki? Potrzymaj mi Sangrię”
W każdym razie cała sprawa ma potencjał na kapitalną historię. Sądząc po reakcjach w sieci, dowiedziały się o niej już wszelkie możliwe fankluby serii, więc za moment może się okazać, że Goku Roman przyciąga na Dolny Śląsk więcej turystów niż wszystkie pozostałe legnickie atrakcje (choć nie będzie to chyba wielkie wyzwanie). Jednocześnie na Miedzi ciąży teraz nieco większa presja. Owszem, można to efektownie ograć marketingowe, ale szanujmy się – z Super Saiyanem w składzie nie wypada się potknąć w drodze do Ekstraklasy.
Mamy także nieśmiały apel do naszych ligowców. Skoro mamy w Polsce Goku, parę lat temu za piłką ganiał tu także Tsubasa, a w IV lidze odnalazł się niedawno Messi, to został nam jeszcze jeden legendarny bohater do odhaczenia.
Nikogo nie podpuszczamy, ale “Kapitan Bomba” zamknąłby grę.
Fot. Newspix