Wiele się może w futbolu pozmieniać w stosunkowo krótkim czasie. Jeszcze nie tak dawno cieszyliśmy się kłopotem bogactwa, jeżeli chodzi o obsadę pozycji napastnika w reprezentacji Polski. Robert Lewandowski robił swoje w Bayernie, Krzysztof Piątek podbijał Genoę i Milan, Arkadiusz Milik regularnie strzelał w Napoli. A gdzieś w tle swoje kariery ładnie rozwijali też inni, często młodsi i obiecujący snajperzy. Tymczasem lada moment Jerzy Brzęczek może mieć spory ból głowy przy dobieraniu zmienników “Lewemu”.
Problemy zmienników
Ktoś może zapytać: skąd taka refleksja akurat teraz? Przecież biało-czerwoni we wczorajszym sparingu z Finlandią zagrali na dwóch napastników pomimo nieobecności Lewandowskiego i przyniosło to bardzo dobry rezultat. Wynik mówi sam za siebie, a obaj snajperzy – Milik i Piątek – wpisali się na listę strzelców. No i z tymi faktami trudno dyskutować, aczkolwiek to też nie jest tak, że nasi napastnicy rozegrali przeciwko Finom genialne zawody. Piątek w gruncie rzeczy zaprezentował się bardzo przeciętnie i końcową ocenę jego występu uratowało jedynie zdobycie gola. W drugiej połowie, gdy wynik spotkania był już w zasadzie rozstrzygnięty. Bramka Milika miała jeszcze mniejsze znaczenie dla przebiegu meczu, choć piłkarz Napoli generalnie zaprezentował się znacznie korzystniej od swojego partnera z linii ataku. Na pewno było z niego o wiele więcej pożytku w rozegraniu piłki.
Piątek ewidentnie jest bardzo daleki od formy, którą prezentował w barwach Genoi i tuż po transferze do Milanu. Jego bilans w kadrze może rzecz jasna imponować. Dwanaście występów, sześć goli. Świetne liczby. Ale pozycja Krzysztofa na klubowej arenie słabnie z każdym kolejnym miesiącem. Hertha załatwiła mu bardzo poważnego konkurenta na pozycję numer dziewięć – Jhona Cordobę. No i wydaje się, że to Kolumbijczyk ma w tej chwili więcej uznania w oczach szkoleniowca “Starej Damy”. Trudno się zresztą dziwić Bruno Labbadii. Cordoba to bestia – nie jest supersnajperem, ale o futbolówkę walczy na całym boisku. Siła fizyczna pozwala mu na wygrywanie bezpośrednich starć z obrońcami. Piątek takich atutów po prostu nie gwarantuje.
Po przenosinach do Herthy polski napastnik zdobył jak dotąd tylko pięć bramek, w tym zaledwie trzy z gry. Cordoba w berlińskim zespole rozegrał zaledwie trzy mecze, a już ma na koncie dwa trafienia. Kiepsko to wygląda.
Krzysztof Piątek
Jeżeli chodzi o Arkadiusza Milika, to dobrze wiadomo, jak skończyła się saga transferowa z nim w roli głównej. Szeroko opisywaliśmy te perypetie w osobnym tekście. Ich efekt końcowy jest dość smutny. Aurelio De Laurentiis, właściciel Napoli, raz jeszcze udowodnił, że nie jest człowiekiem, który słowa rzuca na wiatr. Milik nie został zgłoszony przez Napoli do gry w Serie A. To oznacza, że dla Polaka obecne zgrupowanie reprezentacji to jedna z ostatnich okazji do gry w rundzie jesiennej. W klubie Milik będzie uczestniczył wyłącznie w indywidualnych treningach, na jakiekolwiek minuty nie ma co liczyć. Powiedzieć, że zaowocuje to wypadnięciem z osławionego rytmu meczowego, to nic nie powiedzieć. Nie ma wielkich nadziei, że Milik w najbliższych miesiącach będzie w optymalnej formie. A jeżeli transferu nie uda mu się dopiąć także podczas zimowego okna? To już byłby prawdziwy dramat. Wypadnięcie z obiegu na cały sezon.
Może się zatem zdarzyć, że za kilka miesięcy alternatywę dla Roberta Lewandowskiego w kadrze będą stanowili dwaj napastnicy, z których jeden gra nieregularnie i słabo, a drugi po prostu wcale. Chyba że Jerzy Brzęczek sięgnie po inne opcje.
Kto w odwodzie?
Dotychczas selekcjoner reprezentacji Polski nie przeprowadzał wielu eksperymentów z obsadą pozycji napastnika. Tym bardziej że rzadko zdarzało mu się stosować formację 4-4-2. Najwięcej szans dostał od trenera naturalnie Lewandowski (14 występów, 6 goli), dalej są Piątek (12 występów, 6 goli) i Milik (11 występów, 3 gole). Powołany do kadry bywał również Adam Buksa, lecz debiutu się nie doczekał. No i Dawid Kownacki, choć on akurat dryfował w stronę roli skrzydłowego.
I to w zasadzie tyle.
Na kogo zatem mógłby zwrócić uwagę Brzęczek, gdyby Piątek i Milik nie nadawali się do gry?
- Adam Buksa (New England Revolution); 12 meczów (647 minut) w MLS, 2 gole
- Karol Świderski (PAOK Saloniki); 3 mecze (93 minuty) w lidze greckiej, 2 gole
- Patryk Klimala (Celtic FC); 9 meczów (220 minut) w lidze szkockiej, 3 gole
- Dawid Kownacki (Fortuna Dusseldorf); 2 mecze (40 minut) w 2. Bundeslidze, 1 gol
- Jarosław Niezgoda (Portland Timbers); 8 meczów (349 minut) w MLS, 2 gole
- Bartosz Białek (VfL Wolfsburg); bez występów w 1. Bundeslidze
- Kamil Wilczek (FC Kopenhaga); 4 mecze (318 minut) w lidze duńskiej, 4 gole
- Kacper Przybyłko (Philadelphia Union); 12 meczów (1022 minuty) w MLS; 6 goli
Co tu dużo mówić, cienko to wygląda. Większość z wyżej wymienionych zawodników ma kłopoty, by wypracować sobie status zawodnika pierwszego składu w swoich klubach, a przecież nie mówimy o topowych drużynach. Buksa i Niezgoda jak na razie nie robią furory za oceanem, Klimala dopiero walczy o swoje w Celtiku. Białek w Niemczech też łatwo mieć nie będzie, co akurat było do przewidzenia. Kownacki stara się odbudować formę na zapleczu niemieckiej ekstraklasy po kłopotach zdrowotnych, zgłosił się nawet do gry w rezerwach Fortuny. Świderski ostatnio ustrzelił dublet, ale także i on ma za sobą nieco gorszy czas w PAOK-u. Formą imponują tak naprawdę tylko Kamil Wilczek i Kacper Przybyłko. Ten pierwszy powrócił do regularnego strzelania po nieudanej i chyba niepotrzebnej przygodzie w Turcji, ten drugi wciąż świetnie sobie radzi w MLS, gdzie nie tylko sporo strzela, ale i regularnie asystuje.
Kamil Wilczek
Rodzi się jednak pytanie – czy Wilczek albo Przybyłko będą w stanie dać reprezentacji Polski więcej od Milika i Piątka, nawet przy założeniu, że ci drudzy będą grać mało lub wcale w swoich klubach? No nie jest to pewne. 32-letni Wilczek już kilka powołań do kadry dostał, ma na koncie trzy występy w narodowych barwach. Szału nie zrobił. Z kolei Przybyłko swoją reprezentacyjną karierę jak na ten moment zakończył na występach w kadrze młodzieżowej.
Ciekawi jesteśmy, jak na to wszystko spojrzy Brzęczek, oczywiście o ile zarysowany przez nas, bardzo pesymistyczny scenariusz się ziści. Z jednej strony – powoływanie przeciętnie dysponowanego Piątka i odsuniętego od zespołu Milika wyłącznie za zasługi będzie pewną niesprawiedliwością wobec tych, którzy tydzień po tygodniu starają się zwrócić na siebie uwagę selekcjonera poprzez występy w klubie. Ale jeżeli te występy nie są szczególnie imponujące, to może jednak zasadne jest trzymanie się sprawdzonych wariantów? Twardy orzech do zgryzienia. Całe szczęście, że koniec końców naszą podstawową opcją na szpicy jest najlepszy obecnie piłkarz Europy.
fot. FotoPyk / NewsPix.pl