Pierwszoligowy klub z niezłym ambarasem w środku? O, to coś nowego. Tym razem bałagan dotyczy Sandecji Nowy Sącz, która próbuje wybrać nowego trenera. Próbuje to dobre słowo, bo mimo że sprawa była już przesądzona, nastąpił zwrot o 180 stopni. Efekt? Do meczu z Widzewem coraz bliżej, a “Sączersi” nie wiedzą, na czym stoją. Ale gdyby tylko o to chodziło, machnęlibyśmy ręką. Ciekawsze są jednak kulisy całego zamieszania.
Krótkie tło sytuacji. W Nowym Sączu od dłuższego czasu nieźle się miotają. Chronologiczny przebieg wydarzeń: zwolnienie trenera Tomasza Kafarskiego na cztery kolejki przed końcem sezonu. Powód był taki, żeby ratować ligę, choć tak naprawdę uznawanie, że była ona zagrożona, to spora przesada. Oczywiście, Sandecja była w ogonie stawki, tabela wyglądała wówczas tak.
Natomiast trzeba pamiętać o kilku sprawach. Po pierwsze w znacznie większym kryzysie były wtedy Olimpia Grudziądz czy GKS Jastrzębie. Po drugie tabela była tak płaska, że Sandecja była też sześć punktów od strefy barażowej. W każdym razie do Nowego Sącza przychodzi duet Marcin Jałocha i Piotr Świerczewski. Liga zostaje utrzymana, zmianę okrzyknięto sukcesem. Tyle że ten duet pożegnał się z klubem po zakończeniu sezonu i trzeba było znaleźć nowego trenera. Padło na Piotra Mandrysza, co biorąc pod uwagę jego ostatnie osiągnięcia, było wyborem zagadkowym.
Spoiler: nie zaskoczyło. Bilans siedmiu meczów Mandrysza z Sandecją to siedem porażek, bramki 4:19. Początkowo trener bronił się rozbitym okresem przygotowawczym, bo “Sączersi” mieli problemy przez COVID. Ale zespół od dłuższego czasu problemów już nie ma, ba – pozyskano nawet nowych graczy, a poprawy nie widać. I tu zaczyna się cała historia.
Powrót Tomasza Kafarskiego?
Wtorek, godz. 11.36. Janekx89 informuje, że Piotr Mandrysz jest bliski zwolnienia z Sandecji. Specjalnie to nie dziwi, choć trener jeszcze niedawno zapowiadał, że “Sączersi” wkrótce będą jak ŁKS. Ale całość kadencji Mandrysza, łącznie ze ściągnięciem do klubu swojego syna, to po prostu porażka. Niedługo potem Janekx89 sprzedaje aktualizację: Tomasz Kafarski bliski powrotu do klubu. Tak, ten sam Tomasz Kafarski, który niedawno został zwolniony, ale – mimo kuriozalnych okoliczności tego rozstania – rozstał się z Sandecją w dobrych relacjach. Wiele osób to jemu przypisuje utrzymanie. I specjalnie nas to nie dziwi, bo choć Piotr Świerczewski jest mega sympatycznym gościem, to gdy rozmawiamy z osobami z klubowego otoczenia, kadencję jego i Marcina Jałochy, podsumowują tak:
- gra w dziadka na treningach
- impreza po utrzymaniu
WIDZEW WYGRA Z SANDECJĄ, HANDICAP 0:1 – KURS 2.50 W TOTALBET!
Koniec. Ale okej, rozumiemy, że czasu było niewiele, a sam ruch był motywowany chęcią poprawienia atmosfery. Sam Świerczewski mówił później w “Przeglądzie Sportowym”, że miał żal, bo jakkolwiek patrzeć zadanie wykonał. Mógł więc liczyć na kontynuowanie pracy. – Wycofałem się. Nie bez żalu zresztą, bo planowałem poświęcić czas i pracę, by klub, bliski mojemu sercu podążał w kierunku rozwoju, a nie… niedorozwoju. Absolutnie nie widzę przed nim przyszłości. Dryfuje w kierunku zaścianka, a mnie działanie w organizacyjnej partyzantce już nie bawi.
Wydaje się, że “Świr” z oceną realiów Sandecji wiele się nie pomylił. Pod wpisem Janekxa jeden z użytkowników napisał, że trener Kafarski wraca z Nowego Sącza i trenerem Sandecji nie będzie. Sprawdziliśmy tę informację i faktycznie: Kafarski był już wstępnie dogadany z klubem, natomiast potem zdarzyły się dwie sprawy.
- sam zainteresowany jednak się rozmyślił
- zatrudnienie Kafarskiego zablokowało miasto, czyli właściciel klubu (który jednocześnie szuka inwestora, bo najchętniej pozbyłby się konieczności utrzymywania Sandecji z własnej kieszeni)
O co w tym w ogóle chodzi?
Radosław Mroczkowski faworytem nowego prezesa
Na południu Polski usłyszeliśmy, że Tomasz Kafarski ma przeciwników nie tylko w ratuszu, ale i w osobie Pawła Cieślickiego. Czyli byłego dyrektora Sandecji i przyszłego prezesa tego klubu, który funkcję obejmie w listopadzie. Wydaje się to prawdopodobną wersją, bo gdy zapytaliśmy przyszłego prezesa o to, czy faktycznie Kafarski był już dogadany, ale decyzję zablokowano. – Nic o tym nie wiem. Ze mną to nie było absolutnie ustalane. Zresztą jak mógłby taki ruch być zrobiony, skoro pan Kafarski był parę miesięcy wyrzucony z Nowego Sącza? Nie ma o czym mówić, panowie Świerczewski i Jałocha uratowali ligę, więc to błędna informacja – usłyszeliśmy.
Przyszły prezes Cieślicki w Sandecji już pracował, ale w roli dyrektora. Wówczas “Sączersi” awansowali do Ekstraklasy, a autorem tego sukcesu był Radosław Mroczkowski, który według informacji podanych kilka dni temu przez Michała Śmierciaka, lokalnego dziennikarza, był widziany na ostatnim meczu ligowym klubu z Nowego Sącza. Wspominamy o tym dlatego, żeby połączyć kropki. Bo Cieślicki – jak słyszymy w klubowym otoczeniu – jest dużym zwolennikiem powrotu trenera Mroczkowskiego do klubu. On sam potwierdza nam zresztą, że taki temat istnieje. – Jest jednym z kandydatów, ale tych kandydatur może być do jutra kilka. Będziemy taką ewentualną informację podawać, sytuacja jest bardzo ciężka. Chcemy na spokojnie to wszystko poukładać, żeby nie robić ruchów, które mogłyby zaszkodzić klubowi.
SANDECJA: WYGRANA LUB REMIS Z WIDZEWEM? KURS 2.15 w TOTOLOTKU!
Jeszcze wczoraj słyszeliśmy, że powrót Mroczkowskiego jest niemal pewny. Natomiast sytuacja – znów – trochę się skomplikowała. Bo o ile Cieślicki widzi w byłym trenerze Sandecji autora historycznego sukcesu, to są też tacy, którzy pamiętają, że jest to, cytując Adama Mickiewicza, jeden wielki paliwoda, kłótnik. Wielką tajemnicą to nie jest, bo przecież charakter Mroczkowskiego dawał o sobie znać wielokrotnie, nawet za czasów pracy w Nowym Sączu. Powstało jednak pytanie: co z tym fantem zrobić?
Piotr Mandrysz pracuje, ale czeka na ścięcie
Przyszły prezes słusznie określił położenie Sandecji jako trudne. Najpoważniejszą przeciwwagą dla kandydatury Radosława Mroczkowskiego jest trenerski tandem, o którym informowała “Gazeta Krakowska” – Janusz Świerad i Dariusz Marzec. Świerad w przeszłości był już w sztabie nowosądeckiej ekipy, stąd zaproponowano mu posadę. Jednak, jako że ostatnio pracował w roli asystenta Dariusza Marca, który niejako poświęcił dla niego pracę w Stali Mielec, chce być lojalny wobec Marca i powiedział: albo obaj, albo żaden. To okazało się dla Sandecji pewnym kłopotem finansowym. W końcu trzeba pamiętać, że wówczas oprócz opłacania dwóch trenerów w klubie, trzeba byłoby płacić także trzeciemu – zwolnionemu Piotrowi Mandryszowi. Dla Sandecji, która ostatnimi czasy bieduje, nie jest to zbyt dobre rozwiązanie.
No właśnie, Piotr Mandrysz, co z nim? Paweł Cieślicki przyznał nam, że wciąż ma kontrakt z Sandecją i zwolniony nie został. Słyszeliśmy także, że prowadził wtorkowy trening “Sączersów”. To kolejny absurd i sytuacja, której szczerze nie zazdrościmy. Bo choć często krytykowaliśmy ostatnie wyniki Mandrysza, to jednak trochę mu współczujemy. Przecież dobrze wie, że wszyscy dookoła dyskutują już tylko o jego następcy i tylko przeciąganie liny między walczącymi o wpływy powoduje, że nadal jest na stanowisku. Po spotkaniu z Zagłębiem Mandrysz mówił, że drużyna wyglądała, jakby wyszła gotowa na ścięcie. Strach pomyśleć, jak Sandecja będzie wyglądała w meczu z Widzewem, bo obecne zamieszanie na pewno jej nie pomoże.
WIDZEW – SANDECJA, BTTS NIE – KURS 2.01 W EWINNER!
Paweł Cieślicki w rozmowie z GOL24.pl powiedział, że Sandecję chce budować wokół nowych osób. Szanujemy tę wizję i absolutnie nowego prezesa nie przekreślamy. Natomiast patrząc na to, że odbudowywanie “Sączersów” zaczyna się od tak absurdalnej walki o wpływy, mamy pewne obawy. Tak powrót do opcji z Kafarskim, jak i z Mroczkowskim, pokaże, że pierwszoligowiec drepcze w miejscu i zatacza koło. Tyle że pewna różnica w tym wyborze jest. Bo mimo że obaj mają w Nowym Sączu pewne sukcesy, to słyszymy, że jak przyszły prezes Cieślicki był jednym z niewielu przeciwników powrotu Tomasza Kafarskiego, tak jest też jednym z niewielu zwolenników zatrudnienia Radosława Mroczkowskiego.
A skoro tak, to za parę miesięcy możemy spotkać się w tym samym miejscu i znów zadać pytanie: co poszło nie tak?
SZYMON JANCZYK
Fot. Newspix