Trochę sobie dziś na gole w pierwszej lidze poczekaliśmy, bo dwa popołudniowe spotkania zakończyły się bezbramkowymi remisami. Ale nie powiemy, że nie było warto, bo było. W wieczornym meczu Bruk-Bet Termalica i Radomiak zapakowały łącznie pięć bramek. W tym starciu było wszystko: podtekst – chęć rewanżu za poprzedni sezon, sędziowska kontrowersja, rzut karny, efektowna konterka i emocje do ostatnich sekund. Efekt? “Słoniki” jako jedyne dotrzymują kroku ŁKS-owi i są wiceliderem tabeli.
Jak to było rok temu, skoro już o tym wspominamy? Radomiak został w Niecieczy ograny, a wówczas toczyła się jeszcze walka o baraże i rozstawienie w nich. Dodatkowo sędzia popełnił kilka mniejszy lub większych błędów. Słowem – radomianie mogli mieć w głowach poczucie, że ktoś ich tu przekręcił i wypadałoby się odegrać. I chyba sami nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo los się dziś odwróci. Bo oto minął kwadrans, Adam Banasiak dorzucił piłkę z rzutu rożnego, a Miłosz Kozak zapakował głową zupełnie niepilnowany. Ale właśnie, skąd ten brak krycia? Ano stąd, że Kozak wcześniej wypłacił soczystego łokcia Marcinowi Wasielewskiemu. Tak soczystego, że Wasielewski padł jak rażony piorunem i niejeden sędzia dopatrzyłby się w tym ataku faulu. Ale Daniel Kruczyński go nie widział, więc Radomiak mógł się cieszyć z prowadzenia.
Defensywa Radomiaka? W dziale fantastyki
Inna rzecz, że nie cieszył się z niego przesadnie długo. “Słoniki” od razu ruszyły do ataku i szybko stworzyły sobie trzy okazje. Radomiak najpierw strzał zablokował, potem skorzystał na pudle rywala, ale w końcu skapitulował. Piłka z prawego skrzydła, pierwszy strzał Bruk-Betu wylądował na poprzeczce, ale do dobitki pierwszy był Roman Gergel. I trzeba przyznać, że to trochę wstyd dla obrońców, bo gdy doświadczony piłkarz Bruk-Betu pakował piłkę do siatki, miał wokół siebie małą gromadkę.
A dodajmy, że wcześniej bodajże Stefanik przy strzale głową nie miał absolutnie żadnego obrońcy obok siebie. Taka mała drzemka w środku akcji.
Radomianie grali trochę tak, jakby byli na dyskotece w podstawówce i musieli podejść do najfajniejszej laski w klasie, żeby poprosić ją do tańca. Czyli niezbyt przekonująco i nerwowo. Bywało, że zaskakiwali samych siebie, podając rywali pod nogi, a bywało, że zaskakiwali Tomasza Loskę. To drugie to efekt potężnych strzałów Banasiaka z dystansu. Natomiast na koniec ta nerwowość znów przechyliła szalę w drugą stronę. Dalekie podanie za plecy obrońców, Roman Gergel wyprzedza Mateusza Cichockiego i dostaje ciosem karate. Perfekcyjnie wymierzone, prosto w klatę, rywal po prostu musiał się poskładać. Szkoda, że poskładał się akurat w polu karnym Radomiaka, bo dzięki temu Bruk-Bet dostał rzut karny, wykorzystał go i na przerwę schodził w lepszych nastrojach.
Warto jednak sprawdzić – i jeśli będzie taka okazja, to na pewno to zrobimy – czy przy wspomnianym podaniu nie było spalonego, bo wówczas możemy mówić o sporej i kosztownej pomyłce sędziów.
Banasiak asystował po obu stronach
Jeśli ktoś się zastanawiał, czy po przerwie mecz nam nie siądzie, to piłkarze postanowili szybko te wątpliwości rozwiać. 120 sekund, pierwsza groźna akcja Bruk-Betu. 150 sekund, “Słoniki” szturmują po raz drugi, ale Zeman niemiłosiernie pudłuje. 200 sekund, Karol Angielski najpierw kąśliwie strzela z ostrego kąta, potem trafia do siatki, jednak chorągiewka sędziego asystenta powędrowała do góry i Radomiak musiał wstrzymać strzelanie korkami od szampanów. A chwilę później mógł je już schować do szafy. Prawe skrzydło, Banasiak ograny bez problemu, Gergel trafia z bliska i było 3:1 dla gospodarzy. Niedługo potem mogło być nawet cztery, ale Mateusz Kochalski kapitalnie wyciągnął lecący wprost w okienko strzał Patryka Misaka.
Swoją drogą Banasiak miał dzisiaj absolutny dzień konia. Po pierwsze – dwie bramki dla Bruk-Betu padły po akcjach jego stroną. Po drugie – on sam dał… dwie asysty. Bo kiedy Bruk-Bet klepał już sobie na spokoju, czekając na dopisanie trzech punktów, Radomiak wciąż walczył. I właśnie Banasiak dał sygnał do tego ataku, posyłając podanie przez całe boisko do Karola Podlińskiego, a ten wykończył kontrę i zrobiło nam się 3:2. I być może, gdyby tylko goście mieli trochę więcej czasu, mecz zakończyłby się nawet remisem. Ale nie mieli, więc nawet zmasowana ofensywa w ostatnich sekundach nie przyniosła efektu.
Trzecia porażka z rzędu – to na pewno jakiś sygnał ostrzegawczy dla ekipy Dariusza Banasika. Natomiast czy poważny? Do wicelidera z Niecieczy traci dziewięć punktów. To wciąż stosunkowo niewiele. Ale jeśli Radomiak chce te straty zniwelować, to musi intensywniej popracować w ostatnich godzinach okienka transferowego, żeby ktoś konkretny pojawił się choćby na ławce rezerwowych. Bo gdy patrzyliśmy na Alaina Ebwelle, to zastanawialiśmy się tylko, w jaki sposób on w ogóle trafił z Finlandii do Radomia. Umiejętności piłkarskie raczej o tym nie przesądziły.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Radomiak Radom 3:2
Gergel 22′, 51′, Wlazło 45′ – Kozak 15′, Podliński 88′
***
A co w dwóch pozostałych dzisiejszych spotkaniach? Tak jak wspomnieliśmy – zero bramek, więc generalnie kicha. Choć przyznamy, że nie byłoby słuszne stawianie w jednym szeregu meczu Odry z Arką i Stomilu z GKS-em Bełchatów. W tym pierwszym szarpanki było sporo. A to Arka miała okazję (rzadziej), a to wykazała się Odra (częściej) i to 0:0 nie do końca oddawało przebieg gry. Być może gdyby z kontuzją boiska nie opuścił Dawid Kort, być może gdyby Arka nie musiała sobie radzić bez Juliusza Letniowskiego (kartki), to gole dziś by padły. W zasadzie to jesteśmy o tym przekonani, bo obydwu zespołom brakowało takiego magic touch. Żałować mogą zwłaszcza opolanie, bo gdyby dziś zgarnęli komplet punktów, to odskoczyliby Arce, nawet jeśli ta zwyciężyłaby, nadrabiając ligowe zaległości.
Znacznie gorzej było w spotkaniu Stomilu i GKS-u. Co tu dużo mówić, typowe 0:0 po bezbarwnym. Najciekawszy moment? Gdy piłkarz GKS-u ustrzelił poprzeczkę bezpośrednio z rzutu rożnego. Ale samo to świadczy, że więcej w tym spotkaniu było przypadku niż zamiarów. Dlatego podziałem punktów nikt nie powinien się specjalnie martwić.
Odra Opole – Arka Gdynia 0:0
Stomil Olsztyn – GKS Bełchatów 0:0
Fot. Newspix