Pół roku temu miał być na wylocie z Dynama Kijów, a samo Dynamo wpadło w lekki dołek, z którego wygrzebać miała je rewolucja. Dziś Tomasz Kędziora jako podstawowy zawodnik swojego zespołu wita się z Ligą Mistrzów, ukraińska ekipa wraca do niej po czterech latach nieobecności – w ostatniej rundzie eliminacji ogoliła Gent kolejno 2:1 i 3:0.
To kolejny dowód na to, że czas w piłce płynie w sposób specyficzny. Zeszły sezon to dla Dynama spora porażka – nie dostali się do Ligi Mistrzów (odpadli w trzeciej rundzie eliminacji), w grupie Ligi Europy zajęli trzecie miejsce (a była to grupa z Malmoe, FC Kopenhagą i Lugano – Dynamo było faworytem), w lidze w pewnym momencie pod znakiem zapytania było nawet drugie miejsce. Ostatecznie je wywalczyli, ale do pierwszego Szachtara brakowało im aż 23 punktów. A przecież liga ukraińska była od dawna ligą dwóch prędkości, Dynamo i Szachtar biły się o mistrza, reszta jechała swoim tempem gdzieś daleko w peletonie.
Aż do sezonu 19/20 rekordową przewagą Szachtaru nad Dynamem było 16 punktów.
Zimą pisało się w ukraińskich mediach, że po gorszym okresie polecą głowy, jednym z odpalonych miał być właśnie Tomasz Kędziora. Kamil Rogólski, ekspert od ligi ukraińskiej: – Kędziora w 2019/20 sprzeciętniał w porównaniu do poprzedniego sezonu. Cała drużyna wyglądała na zagubioną. Trener Mychajłyczenko to w mojej ocenie człowiek bez charyzmy, bez wyrazistego pomysłu na grę. I w tej szarości Kędziora sam w nią popadł. Brak awansu z grupy LE odebrano jako kompromitację. Jedna z legend klubu powiedziała, że jej ekipa wyszłaby z tej grupy po pijanemu. Jak to w takich sytuacjach bywa, pojawiły się informacje o możliwej rewolucji i Polaka to miało dosięgnąć.
– Co istotne, informacje te wyszły od Ihora Cyhanyka, najbardziej wpływowego dziennikarza na Ukrainie. W klubie nikt nigdy publicznie tego nie potwierdził. Potem przyszedł Mircea Lucescu i Ihor Surkis – właściciel Dynama – kwestię selekcji pozostawił jemu. Podczas przedstawienia Lucescu na zbiórce Surkis półżartem powiedział: „Jeśli nie wyjdzie wam z tym trenerem, prawdopodobnie będę musiał wyrzucić was wszystkich”. Dynamo przypomina Lecha Poznań. Można chwalić je za znakomitą akademię, ale permanentny brak sukcesów i oglądanie pleców rywala doprowadza do frustracji. A potem wiadomo – „ja będę walczył dalej” i zapowiedź rewolucji.
Pogłoski uwiarygadniał fakt ściągnięcia przed sezonem 19/20 Ołeksandra Karawajewa, prawego obrońcy reprezentacji Ukrainy. Wyszło tak, że Kędziora swojego miejsca nie oddaje, a to Karawajew jest rzucany po pozycjach – lewej obronie czy prawym skrzydle. – Ze względu na pomór w obronie, Kędziora zaczął sezon na stoperze, co tylko pokazuje stopień zaufania Lucescu – dodaje Rogólski. Wszelkie pogłoski o odpaleniu Polaka były swego rodzaju zaskoczeniem, bo przecież Kędziora zawsze zbierał na Ukrainie dobre recenzje. Od kiedy wyjechał z Lecha, grał niemalże wszystko. Był pierwszym wyborem też na pucharowe mecze – zagrał choćby z Lazio, Ajaxem czy Chelsea. W lidze też nie miał okresu, w którym musiałby oglądać mecze z perspektywy ławki.
BYŁY KLUB KĘDZIORY, LECH POZNAŃ, AWANSUJE DO LIGI EUROPY? KURS 2,19 W TOTOLOTKU!
Rogólski: – Presja na Kędziorze polegała na tym, że generalnie jakość obcokrajowców w Dynamie się pogorszyła. Skończyły się czasy, kiedy klub może wydać kilkadziesiąt milionów euro w jednym okienku. Tremoulinas, Veloso, Belhanda, Mbokani, Jermain Lens to piłkarze o bez porównania większej renomie niż solidny piłkarz Ekstraklasy i dlatego Kędziora na swój status musiał wytrwale pracować.
Rumuński szkoleniowiec lepi z tego, co ma. Dynamo nie zrobiło przed sezonem żadnego gotówkowego transferu, jedynym ruchem było zatrudnienie od stycznia znanego nam Wołodymira Kostewycza. Bracia Surkisowie walczą z państwem o ponad miliard dolarów, po tym jak ukraiński rząd znacjonalizował PrivatBank, w którym właściciel Dynama miał swoje udziały. W grze wielka kasa, póki co wydatki na klub zeszły na boczny tor.
Rogólski: – Do rewolucji ostatecznie nie doszło. Dla wtajemniczonych to nic odkrywczego, że Dynamo potrzebowało trenera z autorytetem. Filozofia klubu nakazywała zatrudnienie szkoleniowca z „dynamowskim sercem”, to znaczy byłego piłkarza, co na Ukrainie stało się elementem drwin. Surkis obrócił kurs o 180 stopni, zatrudnił Mirceę Lucescu. Mówiło się o dużych wzmocnieniach – m.in. o Marcao z Galatasaray, ale ostatecznie Lucescu pracował z tym, co miał. Awans jest efektem zmysłu taktycznego Lucescu, jego zdolności do wykrzesania potencjału poszczególnych piłkarzy i odwagi. Nie jest tajemnicą, że Ukraina ma falę talentów. 18-letni Ilja Zabarnyi pierwszy cały mecz w seniorach na stoperze zagrał z AZ Alkmaar i podołał. Przygaszeni nagle weszli na poziom, którego ludzie od dawna oczekiwali.
LEGIA W LIDZE EUROPY? ZAGRAJ PO 1,50 W TOTOLOTKU!
Lucescu wyrobił sobie na Ukrainie ogromną markę – pracował przez dwanaście lat w Szachtarze, sięgnął z nim po osiem tytułów mistrzowskich i sześć pucharów. Zresztą pracę w Dynamie także rozpoczął od trofeum – superpucharu Ukrainy. Kędziorze wiedzie się więc dobrze, a Liga Mistrzów może być dla niego świetnym oknem wystawowym pod kątem ewentualnego transferu. Zwłaszcza, że jego umowa wygasa wraz z końcem sezonu. Jeśli zdecyduje się na zmianę pracodawcy, na brak intratnych ofert nie powinien narzekać. W Dynamie wyrobił sobie solidną markę, a jego wartość podbija też reprezentacja. Niewiele można wskazać autorskich pomysłów Jerzego Brzęczka, ale Kędziora z pewnością jest jednym z nich. Zagrał w piętnastu na osiemnaście możliwych meczów u obecnego selekcjonera, wygryzając ze składu Bereszyńskiego, który u Brzęczka łata głównie dziury na lewej stronie. Był to wybór oczywisty? Nie, większość selekcjonerów postawiłaby pewnie na piłkarza Serie A. Kędziora nie jest może gwiazdą tej reprezentacji, ale raczej się broni.
Ukraina będzie miała więc dwóch reprezentantów w Lidze Mistrzów (Szachtar kwalifikuje się z urzędu), ale i cały futbol naszych wschodnich sąsiadów przeżywa ostatnio dobre chwile. Szachtar dotarł do półfinału Ligi Europy, reprezentacja awansowała na Euro z pierwszego miejsca (przed między innymi Portugalią), a młodzieżówka wygrała mundial U-20. Nie najgorzej, sąsiedzie, nie najgorzej.
Fot. FotoPyK