Wczoraj odbyło się walne zgromadzenie akcjonariuszy Korony Kielce. Kibice liczyli na to, że dokona się zapowiadane od długich tygodni przejęcie klubu przez miasto. Nic z tych rzeczy, Korona jest nadal w rękach Hundsdörferów, zarząd pozostał w niezmienionym składzie na kolejną kadencję (Zając wciąż prezesem…), a jedyną zmianą jest powołanie do Rady Nadzorczej klubu cieszącego się w Kielcach dużą reputacją Piotra Dulnika, prezesa Suzuki Motor Poland, głównego sponsora Korony. – Już nigdy nie może się powtórzyć sytuacja, że kończymy rok z olbrzymimi stratami i zastanawiamy się, czy klub będzie dalej istniał – mówi Dulnik w rozmowie z Michałem Siejakiem i Wiktorem Lesiakiem w audycji „To My Scyzory”. Zapraszamy do wysłuchania podcastu i wersji tekstowej.
Cała audycja:
https://weszlo.fm/audycje/to-my-scyzory-44/
Na początku musimy pogratulować panu obecności w Radzie Nadzorczej Korony Kielce. Słyszało się, że będą takie zakusy, dziś stało się to faktem. Skąd w ogóle taka decyzja? Dlaczego postanowił pan być członkiem Rady Nadzorczej?
Od dosyć dawna prowadziliśmy rozmowy z prezydentem Wentą i jakiś czas temu pojawił się taki pomysł. Wyraziłem zgodę na uczestnictwo w Radzie Nadzorczej, powodów było kilka. Jednym z głównych było to, co wydarzyło się w ostatnim czasie w klubie – zawirowania, negatywny PR, który dotknął nie tylko klub, ale też miasto i dodatkowo Suzuki Motor Poland, czyli firmę, którą zarządzam. Stwierdziliśmy, że nie możemy pozwolić sobie w przyszłości na to, żeby taka sytuacja miała miejsce i żebyśmy cierpieli jako główny sponsor. Stąd moja obecność w najbliższym czasie w strukturach klubu – między innymi po to, żeby mieć w jakimś sensie kontrolę nad tym, co się dzieje wewnątrz. Taką decyzję podjęliśmy wspólnie z prezydentem.
Czy uczestniczył pan w dzisiejszym walnym? A jeśli nie – co pan wie po dzisiejszym zgromadzeniu akcjonariuszy Korony? Pana obecność w Radzie Nadzorczej jest największą zmianą, natomiast kwestie właścicielskie i zarządu klubu cały czas pozostają bez zmian.
Tak, chciałbym wszystkich uczulić – w dalszym ciągu właścicielami klubu jest rodzina Hundsdörferów. Wielkie zmiany w strukturach klubu nie nastąpiły. Jedyną możliwością rozpoczęcia pewnych zmian było to, że znajdę się w Radzie Nadzorczej. Rodzina Hundsdörferów jest nadal właścicielem, Rada Nadzorcza ma dalej cztery osoby – trzy ze strony niemieckiej i ja jako dodatkowa osoba. W dalszym ciągu negocjowana jest umowa zbycia udziałów. To potrwa, według mojej wiedzy, od dwóch do czterech tygodni. Dzisiejsze walne zakończyło się wstępnymi rozmowami, ustaleniami, ale konkretnych postanowień, które mogą zakończyć proces negocjacji warunków sprzedaży udziałów, nie było. Głównym elementem była zamiana jednego z członków Rady Nadzorczej na moją osobę.
Jak rozumiemy, pan jako członek Rady Nadzorczej ma już wgląd w umowy, które są teraz negocjowane. Pewnie nie może pan zdradzać szczegółów, ale pojawiają się plotki, że miasto nie przedstawiło żadnej kontroferty, z drugiej strony słyszy się, że propozycja ze strony niemieckiej jest mocno niekorzystna względem miasta. Jaka jest prawda?
Jeśli chodzi o umowę zbycia udziałów, to nie jest takie proste, jak się wszystkim wydaje. To nie jest wyłącznie jeden punkt w umowie, który mówi o tym, że akcje są zbywane nowemu udziałowcowi za złotówkę i na tym umowa się kończy. Nie, tam jest szereg punktów zaproponowanych przez stronę niemiecką, które niekoniecznie związane są z czystą transakcją. Dotyczą wielu stref działalności klubu. Stąd proces się przedłuża i obie strony muszą dojść do porozumienia. Wiadomo, że jedna strona czegoś oczekuje, druga niekoniecznie się z tym zgadza, więc ten proces jest nieco bardziej skomplikowany, niż to się wszystkim wydaje.
Czy pana obecność w Radzie Nadzorczej jest gwarantem tego, że – co zostało zapowiedziane – miasto przejmie klub i być może pojawi się nowy inwestor?
Ta umowa (przejęcia Korony przez miasto – red.) jest negocjowana i według mojej wiedzy musi dojść do skutku. W tym momencie mam wgląd w dokumentację i mogę się przyjrzeć szeregom działań w sposób bardziej dokładny. Ale jeśli chodzi o podejmowanie decyzji przez Radę, to jest jasne, że mamy proporcje trzy do jednego. Za wiele w tym momencie nie mogę zrobić. Docelowo, jeśli nastąpi transakcja zbycia udziałów i miasto zostanie stuprocentowym właścicielem klubu, rozpocznie się prawdziwy proces zmian. Zmieni się na pewno też skład Rady Nadzorczej, będą w niej ludzie wskazani przez miasto, te dodatkowe trzy osoby. Będziemy już wtedy mieli pełną możliwość podejmowania decyzji i kontroli klubu.
Palącą kwestią jest zarząd – kibiców trochę rozsierdziło, że zostały w nim te same nazwiska.
Ja też tak czytałem. Natomiast wracam jednego z moich pierwszych zdań – w dalszym ciągu właścicielem klubu jest rodzina Hundsdörferów. I ta rodzina w Radzie Nadzorczej posiada trzy głosy do jednego. Dzisiejsze walne zgromadzenie podjęło decyzję o zamianie jednej osoby, pojawiłem się ja, natomiast trzy inne osoby w Radzie Nadzorczej to rodzina Hundsdörferów. Tutaj nie ma możliwości innych decyzji niż takich, które rodzina uważa za stosowne. Kibice być może się denerwują, ale to wynika wyłącznie z tego, że nie mają wiedzy, na czym polegało to dzisiejsze walne.
Na pewno ma pan jakieś postrzeganie na temat obecnego funkcjonowania Korony Kielce i ewentualnych planów na przyszłość. Jak duże zmiany czekają pana zdaniem ten klub na polu sportowym i organizacyjnym?
Na pewno będziemy chcieli wszystkie tematy przedyskutować z osobami z miasta, ale jest jasne, że jakieś zmiany muszą nastąpić, bo wizerunek klubu cierpiał i cierpi do tej pory. Jak wspomniałem, cierpi klub, cierpi miasto, cierpimy też my jako sponsor. Takie zmiany na pewno będą miały miejsce. Chcemy wprowadzić dużo transparentności. Chcemy się komunikować z mediami, organizować cykliczne konferencje prasowe, żeby wyjaśniać zawiłości czy niedopowiedzenia, bo niedopowiedzenia są najgorsze. Ta działalność musi być dosyć czytelna. Chcemy wprowadzić spokój, przeanalizować dokładnie biznesplan, zobaczyć, jakie są na dzisiaj rzeczywiste możliwości finansowe.
Na pewno nie chcemy doprowadzić do sytuacji, jaka miała miejsce do tej pory, że klub kończy rok rozliczeniowy ze stratą trzy, cztery czy pięć milionów i zastanawiamy się, co dalej robić. Absolutnie takiej sytuacji nie może być. Przede wszystkim pojawią się na początek audyty, które nam na pewno dużo powiedzą. Po nich będziemy mieli więcej światła, będziemy mogli to przeanalizować. Jak mówię – finanse to podstawa. Sprawdzamy biznesplan, analizujemy dokładnie przychody, koszty. Jeżeli cokolwiek się nie będzie zgadzało lub analiza dostarczy nam wiedzy, że wynik w skali roku będzie negatywny, będziemy szukali albo przychodów, albo oszczędności. Już nigdy nie może się powtórzyć sytuacja, że kończymy rok z olbrzymimi stratami i zastanawiamy się, czy klub będzie dalej istniał, bo nie o to w tym wszystkim chodzi. Chcę podkreślić, że jako sponsor zostaliśmy w klubie po spadku i to z finansowaniem z Ekstraklasy. To dosyć istotne i ma wpływ na budżet. Musimy wiedzieć dokładnie, jak to wygląda, jeśli chodzi o strukturę kosztową. Ale też strukturę ludzką – czy każdy ma odpowiednie kompetencje, wykonuje odpowiednio swoje zadania. Jak w biznesie – ktoś nowy pojawia się w korporacji i analizuje wszystkie strefy po to, żeby mieć pełną wiedzę, czy ta działalność w każdym sektorze jest na odpowiednim poziomie.
Czyli rozumiemy, że skoro pan jest w Radzie Nadzorczej, firma Suzuki Motor Poland wiąże się z Koroną jeszcze mocniejszym węzłem i – jak pan wspominał – być może nowi inwestorzy, którzy ewentualnie są zainteresowani…
Oczywiście, chciałbym zauważyć, że my jako firma Suzuki – z tego, co widzę na dzisiaj – mamy około 30% udziału w budżecie klubu. To dosyć dużo. Natomiast żeby ten klub naprawdę osiągał odpowiednią jakość sportową, potrzebne są określone przychody. Prowadzę rozmowy z wieloma partnerami, moimi przyjaciółmi, którzy prowadzą szeroki biznes, są zaangażowani w szereg działań. Część z nich wyraża wolę sponsorowania klubu czy nawet bycia udziałowcem. Krok po kroku będziemy nad tym pracować. To nie jest przesądzone, że nowy inwestor – bo taki jest – wykupi część udziałów od miasta, to będzie też decyzja miasta. Być może tak zorganizujemy strukturę przychodów tak, że nie będzie potrzebny nowy inwestor, bo klub należący do miasta będzie się samodzielnie finansował i na koniec roku utrzymywał wynik dodatni. Rozwiązań jest naprawdę mnóstwo. Tutaj tak jak mówię, musimy doprowadzić klub do sytuacji, w której mamy pełną transparentność, czytelność działań, dobre wyniki finansowe, w której trener wie, na co może sobie pozwolić, jakich zawodników może sprowadzić, jakie pensje zaproponować. Wtedy wszystkim będzie się łatwiej pracowało.
Kibice podrzucili nam jeszcze jeden temat – chcieliby bardzo pana obecności na Twitterze. Czy to możliwe do zrealizowania?
Powiem szczerze, że raczej unikam takich aktywności. Moją podstawową aktywnością jest Suzuki Motor Poland i zarządzanie tą spółką. Jestem też w radach nadzorczych w polskiej lidze koszykówki. Mam dosyć dużo zadań, więc nie chciałbym sytuacji, w której gdzieś jestem, ale nie odpowiadam na oczekiwania czy pytania różnych ludzi.
W takim razie spytamy, czy do docierają do pana akcje kibiców Korony w social media i co pan o nich sądzi?
Nie docierają. Czasami coś przeczytam, ale mało uczestniczę w tych aktywnościach. Nie widzę ich, nie śledzę tego. Może to wynika też z braku czasu i wielu projektów, które mam na głowie. Ale to interesujące, myślę, że teraz częściej zwrócę na to uwagę.
Rozmawiali TO MY SCYZORY
Fot. newspix.pl