Wiadomo, że B klasa to nie są Himalaje futbolu, nawet nie kopiec kreta, czasem trzy podania z pierwszej piłki mogą się przytrafić, jeśli podsumujemy cały sezon. Natomiast to wciąż są duże emocje. Futbol tworzy je wszędzie – niezależnie od poziomu i stawki. Jednak zawsze dobrze, gdy te emocje przekuwają się na coś pozytywnego, a tego w starciu Zew Sosnowiec – UKS Sławków zdecydowanie zabrakło, skoro sędzia spotkania skończył na izbie przyjęć po tym, jak jego praca została źle „oceniona” przez piłkarzy i kibiców z Sosnowca.
Na naszą skrzynkę dostaliśmy taką wiadomość (autor wolał pozostać anonimowy):
Chciałbym podesłać kilka informacji na temat ostatniego meczu Sosnowieckiej B klasy. Co prawda nie byłem osobiście na meczu, jednak znam tylko opis sytuacji od uczestników spotkania – kolegów sędziów. Jako arbiter jestem nieco zaniepokojony tym, co wydarzyło się w ostatniej kolejce. Tym bardziej że następnym razem mogę to być ja, bądź ktoś z moich przyjaciół sędziów, lub młodszych kolegów, którzy dopiero zaczynają przygodę z gwizdkiem. Może też dojść do tego, że nienawiść może przenieść się na członków rodziny, którzy będą na meczu, którego ja będę rozjemcą.
W skrócie: w trakcie meczu gospodarze rozgoryczeni trzema rzutami karnymi podyktowanymi dla gości, przegrywają mecz 0:1 (co ciekawe nie po rzucie karnym, wszystkie trzy obronił bramkarz). Po meczu afera, zawodnicy atakują sędziego, jeden narusza jego nietykalność, drugi używa gróźb w jego kierunku. Na boisko wbiegają kibice gospodarzy, jeden z nich uderza sędziego w twarz. Sędziowie wracają do domu w eskorcie policji, poszkodowany ląduje na izbie przyjęć w celu dalszej diagnostyki.
Po meczu Wydział Dyscypliny podejmuje działania: kary dla zawodników, zamknięcie stadionu. Co ciekawe klub z Sosnowca nie widzi problemu, czuje się poszkodowany i chce odwoływać się od decyzji. Brzmi absurdalnie?
Sprawdzamy raport sosnowieckiego podokręgu i rzeczywiście, niestety działo się, ale nie tak jak powinno.
Czterech piłkarzy Zewu Sosnowiec dostało kary dyskwalifikacji, w tym jeden za naruszenie nietykalności sędziego, a drugi za groźby karalne pod jego adresem. Z kolei stadion przy ulicy Gałczyńskiego został zamknięty, a kibice nie mogą się pojawiać również na wyjazdach.
Tyle suchego opisu, zapytajmy uczestników tego zdarzenia, jak wyglądało to z ich perspektywy.
Prezes UKS-u Sławków, Łukasz Bratek, pracę arbitra ocenia pozytywnie: – Była napięta atmosfera przez cały mecz. Piłkarze przeciwnika nie byli zadowoleni z sędziego. Wszystko, co gwizdał, negowali. Arbiter podyktował pierwszego karnego, a potem drugiego i trzeciego w jednej akcji. Była jedenastka, Majchrzak poszedł na dobitkę, ale go wycięli i pchnęli, więc decyzja była zupełnie normalna, zresztą wszystkie rzuty karny były zasłużone. Z kolei w innym momencie jeden z zawodników Zewu dostał czerwoną kartkę. Też zasłużoną. Sędzia dobrze prowadził zawody, nie było u niego stronniczości. Po meczu niektórzy nie wytrzymali emocjonalnie, podbiegli do niego, były dziwne rozmowy, agresywne, ale raczej bez szarpania, natomiast potem wbiegli kibice. Kilka razy uderzyli sędziego. Banda idiotów.
Co na to druga strona? Porozmawialiśmy z Adamem Iwińskim, trenerem sosnowiczan.
– 30 lat grałem w piłkę i takiego sędziowania, to jeszcze nie widziałem. Ciężko mi oceniać pracę arbitra na chłodno przez emocje związane z meczem, natomiast fakt, że znów nam gwizdał, to jest nieporozumienie. Już dwa lata temu wysyłaliśmy pismo, że robi nam krzywdę i sędziuje po złości. Kibice i niektórzy piłkarze Sławkowa przecierali oczy ze zdumienia, co on wyprawia.
– Akurat rozmawiałem z prezesem Sławkowa i on twierdzi, że mecz był dobrze prowadzony.
– Grałem w piłkę i pewne rzeczy się widzi. Mnie arbiter próbował sprowokować, zarzucając, że mówiłem do niego po nazwisku, a w ogóle takiej sytuacji nie było. Podbiegł do ławki i dał mi ostrzeżenie. Typowa prowokacja. Poza tym każde dotknięcie przeciwnika to był faul przeciwko nam. Świadczy o tym samo to, że nasz obrońca, kapitan, zrobił dwa faule i dostał dwie żółte kartki. Schodząc, krzyknął „co wy odpierdalacie?!” i dostał zawieszenie. Jak dla nas te przewinienia nie kwalifikowały się na żółte kartki. Sławków to wszystko inaczej ocenia. Oni zagrali solidny mecz, sędzia to popsuł, nie mówię, że jakoś bardzo im pomógł, ale my nie mogliśmy pograć w piłkę.
– Ale nie uważa pan, że naruszenie nietykalności sędziego to przesada?
– Od nas nikt nic takiego nie zrobił. Rzeczywiście jeden z piłkarzy nerwowo nie wytrzymał i pogroził sędziemu, ale były takie emocje, że wymsknęło mu się. Na pewno jednak nikt z moich piłkarzy nie uderzył arbitra.
– Czytam protokół i widzę: Łukasz Chrzanowski ma wpisane naruszenie nietykalności.
– Podobno go opluł, ale ja tego nie widziałem. On się tłumaczy, że splunął i zostało to podciągnięte, że na sędziego. Czy on to celowo zrobił, czy nie, nie wiem, jeszcze go w klubie nie było od tamtej pory. To wszystko działo się przez to, co miało miejsce w trakcie meczu. Mnie ręce opadły. Przestało mi się chcieć trenować, straciliśmy sens, osiem miesięcy przygotowań poszło na marne – przegraliśmy ze Sławkowem i potem następny mecz, bo graliśmy bez tych czterech zawieszonych piłkarzy, dwóch kolejnych było kontuzjowanych, dwaj następni złapali uraz w trakcie spotkania. I teraz musimy czekać na kolejny rok, by o coś powalczyć.
– Chyba jednak trzeba potępić uderzenie sędziego przez kibica?
– Absolutnie. Będzie wdrażana analiza, dlaczego kibice wbiegli na boisko. My się od tego odcinamy, to nie jest tak, że my pochwalamy to, że sędzia dostał. Nie ma mowy. To jest niedopuszczalne.
– Teraz wasz stadion jest zamknięty, będziecie się odwoływać, tak?
– Pismo już poszło. To był jednorazowy incydent. Nikt nie ma pretensji do sędziów liniowych, do podokręgu. Chodzi o jedną osobę. Wyszły pewne rzeczy, które dyskwalifikują tego sędziego do obsady w naszych meczach.
– Jakie?
– Pan sędzia jest też piłkarzem Promienia Strzemieszyce, który zawsze z nami walczył o awans do A-klasy. I wówczas były spięcia, podobno nas wyzywał, specjalnie kopał chłopaków. Moim zdaniem sędzia załatwił swoje prywatne sprawy tym spotkaniem. Liniowym było aż głupio, z jednym rozmawialiśmy i czułem, że sam nie dowierzał.
– Mimo wszystko kara za uderzenie sędziego należy się waszemu klubowi.
– Było trochę więcej ludzi, ochrona nie nadążyła, ale potem nasz prezes i kierownik drużyny asekurowali sędziego do szatni, gdzie poczekał na policję, bo musieliśmy ją wezwać, by mógł opuścić bezpiecznie stadion.
– Odwołujecie się od zamkniętego stadionu, a ktoś może powiedzieć, że nie jest bezpiecznie i tyle.
– Nam chodzi o to, że stadion jest całkowicie zamknięty, a my mamy akademię, trenuje młodzież i tutaj się nie zgadzamy. Dlaczego dzieci nie mogą grać? Teraz wszystkie grupy akademii muszą jeździć na wyjazdy. Możemy się zgodzić na zamknięcie dla seniorów, ale nie rozumiemy, dlaczego mają cierpieć młodsi, kiedy na ich spotkaniach jest super atmosfera.
*
Cóż, jakkolwiek ktoś chce ocenić postawę sędziego, emocje jednak nie mogą być usprawiedliwieniem na wszystko. Jeśli arbiter został opluty przez piłkarza, tenże zawodnik powinien ponieść surowe konsekwencje, tak samo, jak ten, który miał mu grozić. Arbiter skończył na izbie przyjęć? Widocznie stadion nie jest bezpieczny i dopóki to się nie zmieni, przynajmniej seniorzy powinni poszukać sobie innego miejsca.
Patologia to nie jest odpowiedź na emocje, a skoro sędzia przyjął cios, mówimy o patologii. I naprawdę trudno tutaj szukać wytłumaczeń.