No cóż, można się było tego spodziewać: Piast Gliwice tegoroczną przygodę z pucharami kończy na meczu z FC Kopenhaga. Mimo to odczuwamy spory niedosyt. Jeśli ktoś spojrzy na suche 0:3, pomyśli sobie, że nie było tematu i Duńczycy naszego przedstawiciela zgnietli. A wcale tak to nie wyglądało.
Dotychczas obowiązywał w tym sezonie następujący podział: Piast pudłuje na potęgę w Ekstraklasie i nic nie strzela, za to w eliminacjach Ligi Europy jest skuteczny i zdobywa piękne bramki. Niestety dziś ofensywa gliwiczan zapomniała zmienić szyld. W Kopenhadze wyszła w formie ligowej, pudłując na potęgę.
Podopieczni Waldemara Fornalika (na ławce znów Tomasz, pierwszy trener z wiadomych powodów został w domu) w pierwszej połowie byli mocno cofnięci. Wyszli na boisko chyba ze zbyt dużym respektem dla rywala, brakowało trochę odwagi. Mimo to mogli schodzić na przerwę z dwoma golami. Najpierw bramkarz nabił Parzyszka przy próbie dalekiego zagrania i piłka trafiła w słupek. Potem Parzyszek po klepce z Vidą świetnie odnalazł w polu karnym Lipskiego, ale ten trochę źle sobie przyjął i wychodzący na przedpole Johnsson podbił futbolówkę. Szkoda, wielka szkoda.
Piast swoją moc w kreacji pokazał dopiero przy stanie 0:2 i tutaj należą mu się delikatne brawa. Wiele naszych zespołów przy takim wyniku dałoby sobie spokój, uznając, że jest po wszystkim i trzeba walczyć już tylko o brak kompromitacji. Tymczasem ekipa z Okrzei przez ostatnich 20-25 minut gniotła Kopenhagę niesamowicie. Stwarzała sobie sytuację za sytuacją i nie ma w tym stwierdzeniu krzty przesady.
-
dośrodkowanie Kirkeskova, główka Żyro, znakomita interwencja Johnssona
-
mija kilkadziesiąt sekund, ponownie wrzuca Kirkeskov i główkuje Żyro, tym razem piłka nieznacznie przeszła nad poprzeczką
-
Vida w polu karnym zamiast podać do Lipskiego strzelał i został zablokowany, piłka wtedy trafiła do Lipskiego, a ten uderzył tak słabo, że do teraz nie wiemy, o co chodziło
-
bomba Milewskiego zablokowana, poprawia Parzyszek i po rykoszecie obija słupek
-
Kirkeskov strzela z rzutu wolnego, bramkarz zmuszony do dużego wysiłku
Do tego kilka pomniejszych okazji, gdy zawsze czegoś brakowało. Dziś zespół z Gliwic na nadmiar szczęścia nie narzekał.
Co nie zmienia faktu, że gospodarze w przekroju całego meczu sprawiali korzystniejsze wrażenie. Zagrali dojrzalej, byli lepiej zorganizowani i lepsi piłkarsko, a przede wszystkim skuteczniejsi. Kamil Wilczek znów okazał się katem polskiego pucharowicza. Rok temu trafił do siatki Lechii Gdańsk, a dziś najpierw wbił piłkę niemal z linii bramkowej, by na początku drugiej połowy zaliczyć asystę.
To był kluczowy fragment meczu. Piast mógł mieć jakieś nadzieję po pierwszej odsłonie, przekonał się, że diabeł nie taki straszny, tyle że to właśnie rywal po przerwie zaczął z dużo większą werwą. Pierwszym ostrzeżeniem był strzał głową Winda w poprzeczkę. Za drugim razem napastnik Kopenhagi się nie pomylił. Wbiegł w pole karne i pewnie wykończył dogranie Wilczka.
Z powtórek wynika, że Polak trącił piłkę ręką, ale Jakub Czerwiński nie ma prawa w takiej sytuacji odpuścić, stanąć i domagać się reakcji sędziego. Nie było gwizdka, to gramy, ewentualnie po fakcie dyskutujemy.
Jeśli ktoś w gliwickich szeregach może mieć poczucie, że czegoś czwartkowym występem nie udowodnił, to właśnie Czerwiński. W lidze profesor, dziś chwilami dziecko we mgle. Miał olbrzymie problemy z Wilczkiem i Windem grającymi tyłem do bramki. Odpuścił drugiego gola, zawalił trzeciego (strata przy wyprowadzeniu). Miał farta zaraz po zmianie stron. Wilczek akurat kierował piłkę do siatki, gdy sędzia odgwizdał faul na Czerwińskim, którego nie było. Stoper Piasta źle stanął, stracił równowagę i dlatego się przewrócił. Popełniał też proste błędy. Raz, jako ostatni zawodnik, fatalnie przyjmował i musiał się ratować. Jedna przebitka na wślizgu wygrana, druga już nie i arbiter wyciągnął żółtą kartkę.
Za pucharowy całokształt w tym roku dla Piasta piona, minimum przyzwoitości na pewno było, a może nawet nieco więcej. Z Kopenhagi wyjedzie jednak ze świadomością, że ta historia mimo wszystko mogła mieć następne rozdziały.
FC Kopenhaga – Piast Gliwice 3:0 (1:0)
1:0 – Wilczek 14′
2:0 – Wind 58′
3:0 – Pep Biel 90+5′
Fot. Newspix