Środkowy pomocnik przejmuje piłkę na środku boiska, zagrywa ją na prawo do skrzydłowego, ale nie zatrzymuje się, tylko biegnie na pełnej w pole karne. I słusznie, bo zaraz dostaje podanie zwrotne od kolegi, wystarczy dołożyć nogę i po wszystkim. Tak też się dzieje – pewny strzał i bramkarz nie ma szans. Ale co to? Kibice zamierają, bo sędzia nie uznaje bramki! Po chwili wszystko jest już jasne: strzelec uderzył między nogami golkipera, co było olbrzymim brakiem szacunku dla rywala. Z jednej strony brzmi głupio, ale z drugiej wygląda na to, że niektórzy chcieliby takiego futbolu w kolejnych latach.
Na szczęście nie musimy się dziś czepiać polskiego publicysty, tylko tego z oświeconego Zachodu, konkretnie Lothara Leuschena z Niemiec i gazety Westdeutsche Zeitung. Żadne to pisemko szkolne, jego historia sięga 133 lat, nakład wynosi przeszło 70 tysięcy egzemplarzy. Opinie tam zawarte mogą się odbijać dość szerokim echem i szkoda, jeśli wszystkie są tak nieskażone logiką, jak ta zaprezentowana przez Leuschena. Otóż facetowi nie spodobała się… asysta Lewandowskiego krzyżakiem w meczu z Schalke.
Jak to w ogóle możliwe, spytacie, przecież to było cudowne zagranie, popis techniczny, cud, miód i orzeszki.
Lewandowski is dancing on Schalke pic.twitter.com/fvTbsh2IpS
— Jacob Rude (@JacobRude) September 18, 2020
Ale no właśnie – rozbiło się o słynny szacunek do przeciwnika. Czytamy:
– W 69. minucie Lewandowski posunął się o krok za daleko. To, by przeciwnik wyglądał śmiesznie, nie ma nic wspólnego z piłką nożną. Brak wrażliwości? Arogancja? Wola wygranej? Nienasycony głód? Bez znaczenia. Lewandowski to wspaniały zawodnik, jest królem strzelców i piłkarzem roku w Niemczech. I nadal ma szansę powalczyć o tytuł najlepszego piłkarza świata. Jeśli przyzwoitość i szacunek odgrywają rolę w tych wyborach, to przez to, co zrobił, powinien stracić szansę na nagrodę dla piłkarza roku. Byłoby to słuszne – pisze niestrudzony obrońca uciśnionych piłkarzy.
Przygotowaliśmy więc nowe zasady futbolu, które mogą Leuschenowi przypaść do gustu.
- Od czterech bramek przewagi drużyna wygrywająca nie może używać lepszej nogi.
- Przy pięciu zakazany jest drybling.
- Od sześciu nie można sprintować.
- Przy siedmiu trzeba za każdym razem oddawać piłkę przeciwnikowi.
- Od ośmiu siadać na murawie i rysować laurki z przeprosinami (jeśli jakimś cudem przy poprzednim punkcie rywal sieknie samobója).
Ach, no jest to głupie, jak tylko może być.
Piłka to show, kibice chcą oglądać takie zagrania jak Lewandowskiego, bo chcą widzieć w meczu te elementy magii, finezji, które odgradzają piłkarzy często wybitnych od średnich czy słabych.
Zawsze nas dziwi oburzenie na podobne historie. Kiedyś piłkarzom Atletico nie spodobało się odegranie plecami wykonane przez Ronaldo. Często krytykowany jest Neymar, również lubiący się zabawić na boisku. Czy to naprawdę jest brak szacunku? Nie, to danie kibicom tego, czego oczekują, wydając nierzadko duże sumy na bilety. Oni wolą oglądać to niż serię wrzutek na rosłego napastnika.
Wiecie, czym mógłby być prawdziwy brak szacunku? Litość. Nam się zdaje, że zawodowy piłkarz woli dostać czasem wysoko, byle tylko rywal grał do końca na serio, niż miałby w pewnym momencie odpuścić. To byłoby upokarzające. „Rany, jestem tak słaby, że im się od drugiej połowy nie chciało i najchętniej pograliby w karty”. A w historii Lewandowskiego sytuacja była prosta: zobaczył, że ma okazję na takie zagranie, puścił piłkę do Muellera w trudny sposób, a ten strzelił. I tyle. Dorabianie do tego różnych teorii jest niesmaczne.
W ogóle wyobrażacie sobie to proponowane przez dziennikarza kuriozum? Król strzelców Ligi Mistrzów, Pucharu Niemiec i Bundesligi, zdobywca tych wszystkich trofeów, nie może wygrać indywidualnej nagrody, bo na początku kolejnego sezonu zagrywa krzyżakiem. Byłoby to niezwykle sprawiedliwe.
Nie wiemy, może Leuschen powinien się przerzucić na inną dyscyplinę, na przykład makao. Chociaż jeśli któremuś z graczy przyjdzie zebrać 20 kart z kupki, facet może dostać białej gorączki.
Fot. Newspix
Bonus na start do 5000 PLN w TOTALbet