Reklama

Panika czy właściwy krok? Argumenty za i przeciw rozstaniu z Vukoviciem

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

21 września 2020, 15:26 • 6 min czytania 34 komentarzy

Aleksandar Vuković zwolniony z Legii Warszawa. To dowód na panikę Dariusza Mioduskiego, czy może wręcz przeciwnie – świadectwo, że prezes klubu widzi, co się dzieje i zwyczajnie ma odwagę właściwie zareagować? Poszukaliśmy argumentów zarówno za pozostaniem Vuko, jak i za rozstaniem z nim.

Panika czy właściwy krok? Argumenty za i przeciw rozstaniu z Vukoviciem

Należało zwolnić Vuko już teraz, czy jednak lepiej było się wstrzymać?

Zwolnić. Drużyna zgubiła styl

Nie da się ukryć – Legia od dłuższego czasu nie zachwyca swoją grą. I mówiąc “od dłuższego czasu” nie mamy na myśli wyłącznie paru ostatnich tygodni. Właściwie to od momentu, gdy Ekstraklasa wznowiła rozgrywki po przerwie spowodowanej pandemią, “Wojskowi” prezentowali się dość przeciętnie jak na swoje możliwości. Nie miało to większego znaczenia dla końcowych rozstrzygnięć w lidze. Legia dowiozła prowadzenie w tabeli i z dużym spokojem zgarnęła mistrzowski tytuł. Ale styl pozostawiał wiele do życzenia. Warszawska drużyna poległa z kretesem w półfinale Pucharu Polski, w lidze przegrywała z Górnikiem Zabrze, Pogonią Szczecin oraz Lechem Poznań. Remisowała z Jagiellonią Białystok, Lechią Gdańsk i Piastem Gliwice. Im dalej w las, z tym mniejszą przyjemnością oglądało się w akcji podopiecznych Aleksandara Vukovicia, którzy jesienią 2019 roku zachwycali przecież ofensywną postawą.

Co gorsza – początek sezonu 2020/21 nie przyniósł odmiany w grze Legii. Zaczęło się wprawdzie od efektownego 6:1 w Pucharze Polski z GKS-em Bełchatów, ale potem było już tylko gorzej. Wymęczone zwycięstwa z Rakowem Częstochowa i Wisłą Płock. Odpadnięcie z eliminacji do Ligi Mistrzów. Porażka z Jagiellonią, lanie od Górnika.

Gdzieś przepadła ta Legia, która przed pandemią potrafiła zdemolować Wisłę Kraków, Koronę Kielce, Górnika Zabrze, Śląsk Wrocław, Arkę Gdynia czy Jagiellonię Białystok. Legia kreatywna, dynamiczna, naprawdę ciesząca oko. Jej miejsce zajęła drużyna do obrzydzenia siermiężna. Vuković ofensywę swojego zespołu skupił wokół Tomasa Pekharta. I przełożyło się to na całkiem imponujący dorobek bramkowy Czecha w lidze, prawda, ale jednocześnie uczyniło z Legii zespół łatwy do rozczytania i w sumie bardzo ograniczony. Henning Berg rozczytał taktyczne zamiary Vukovicia z łatwością.

Reklama

Zostawić. Jesienią ubiegłego roku Legia grała najładniejszą piłkę od lat

Trzeba jednak raz jeszcze podkreślić, że Legia pod dowództwem Vuko nie zawsze była zespołem siermiężnym. Przed lockdownem na tę ekipę naprawdę patrzyło się z przyjemnością. Miała swoje wielkie zwycięstwa. Takie, o których się pamięta przez lata, a nie wyrzuca z głowy następnego dnia. Świetnie funkcjonowały ofensywnie usposobione boki obrony, kapitalnie spisywali się napastnicy, druga linia kreowała mnóstwo ciekawych sytuacji podbramkowych. Jesienią i na starcie rundy wiosennej “Wojskowi” nie męczyli buły.

Serbski szkoleniowiec zbudował przy Łazienkowskiej świetny zespół. Potem coś się zacięło, drużyna przestała dominować nad rywalami. Ale czy Vuković nie zasłużył na szansę, by ponownie wyprowadzić Legię na prostą?

Zwolnić. Już raz Vuković przegrał puchary, teraz też odpadł z Omonią

Najważniejszy w tym momencie dla Legii – ze sportowego i finansowego punktu widzenia – jest udział w fazie grupowej Ligi Europy. Tymczasem na europejskiej arenie Legia pod wodzą Vukovicia nie zachwycała ani rok temu, ani nie zachwyca teraz. Serb w kontynentalnych rozgrywkach zwykł prezentować podejście niezwykle zachowawcze. Można nawet powiedzieć, że bojaźliwe. Było to widać wielokrotnie, ostatnio choćby w konfrontacji z Omonią. Jasne, błędy doświadczonych obrońców to nie jest coś, o co można obwiniać trenera. Sędzia też warszawianom nie pomógł. Ale zanim Lewczuk wyleciał z czerwoną kartką, a Jędrzejczyk zmajstrował karnego, Legia zrobiła bardzo niewiele, by Cypryjczyków pokonać. Choć rywal wcale nie był wybitnie dysponowany, a spotkanie odbyło się przecież w Warszawie.

Jeżeli ratować puchary, to lepiej nie z Vuko u steru.

Zostawić. Nowy trener i tak ma za mało czasu, żeby poukładać zespół przed końcem eliminacji

Inna sprawa, że następca Serba tak naprawdę nie będzie miał czasu na poukładanie drużyny po swojemu. Można się oczywiście domyślać, że władze Legii traktują czwartkowe starcie z kosowską Dritą jako mecz, który wygra się niejako sam. Abstrahując już od tego, że takie podejście może okazać się zgubne, to nawet w przypadku planowego awansu “Wojskowych” nowy trener nie ma prawa zdziałać przy Łazienkowskiej nic więcej ponad wprowadzenie do szatni sławetnego “efektu nowej miotły”. W czwartek Drita, w weekend liga, potem znowu puchary. Cudów nie ma – następca Vukovicia tak czy owak będzie bazował na pracy Serba. A jeżeli zacznie od klęski, co przecież nie jest wykluczone, jeżeli przypomnieć sobie popisy Legii w pucharach w ostatnich latach? Trudno będzie się z tego potem dźwignąć, ale też trudno będzie nowego szkoleniowca warszawskiej drużyny o cokolwiek w takich okolicznościach obwiniać.

Reklama

Czy nie rozsądniej – i uczciwiej wobec Vuko – byłoby zatem pozwolić mu na pracę przynajmniej do zakończenia eliminacji do Ligi Europy? Legia nie popisała się z Omonią, prawda, ale też nie przerżnęła z kretesem. Miała nawet trochę pecha. Tymczasem Serb dostaje kopniaka w tyłek bez szansy na rehabilitację i w efekcie jego następca ląduje w bardzo głębokiej, mocno wzburzonej wodzie. Taki sztorm może zaskoczyć nawet doświadczonego pływaka.

Zwolnić. Vuković nie potrafi wykorzystać potencjału kadrowego Legii

Wielokrotnie chwaliliśmy Legię za ostatnie posunięcia transferowe, nie będziemy się zatem powtarzać. Vuković ma do dyspozycji naprawdę mocną kadrę. Do Warszawy trafiło paru wartościowych piłkarzy, zespół nie uległ znaczącym osłabieniom. Dla trenera, zwłaszcza w Polsce, to wymarzone okoliczności przyrody. Nic, tylko ulepić fajną ekipę. Serb jednak w ostatnich tygodniach trwonił ten kapitał. Poszczególni zawodnicy są ewidentnie pod formą, zespół jako całość spisuje się nad wyraz marnie. Na przykładzie Górnika Zabrze najlepiej widać, jak efektownie może się prezentować dobrze poukładany zespół, nawet bez takiego potencjału kadrowego, jakim dysponują “Wojskowi”. Legia na tle zabrzan wyglądała po prostu żałośnie pod względem organizacji gry. Goście przy Łazienkowskiej atakowali. W pełnym tego słowa znaczeniu, z rozmachem. Gospodarze? Najwyżej szarpali.

Zostawić. Zabrakło czasu na wkomponowanie nowych nabytków do zespołu

Trzeba jednak pamiętać, że w futbolu wszystko trwa, nic nie dzieje się z dnia na dzień. Wprowadzanie nowych nabytków do zespołu również. Tym bardziej że Vuković nie wszystkich piłkarzy miał do dyspozycji od razu. Rafael Lopes zmagał się z kontuzją. Josip Juranović był odizolowany od drużyny. Bartosz Kapustka to piłkarz do odbudowania. Naiwnością było przypuszczać, że z miejsca zacznie robić różnicę. Z kolei transfer Joela Valencii został dopięty z małym opóźnieniem. Tak naprawdę Vuko mógł więc regularnie od początku rozgrywek korzystać tylko z Filipa Mladenovicia i Artura Boruca. Doliczmy do tego pauzę Pawła Wszołka, kontuzję Marko Vesovicia.

Wbrew pozorom serbski szkoleniowiec miał sporo kadrowych problemów do rozwikłania. Nie doczekał się również wzmocnień w centrum formacji defensywnej, która ich w sposób oczywisty potrzebowała.

Zwolnić. Vuković więcej w Legii przegrał niż wygrał

Przegrane mistrzostwo w sezonie 2018/19. Przegrany Puchar Polski 2019/20. Przegrane eliminacje Ligi Europy rok temu, teraz Ligi Mistrzów. Oczywiście na drugiej stronie szali znajduje się mistrzostwo Polski wywalczone w tym roku. To znaczący sukces, którego lekceważyć nie sposób. Co nie zmienia faktu, że Vuko na wielu frontach poległ.

Zostawić. Vuko potrafi odbudowywać piłkarzy i stawiać na młodzież

Cóż – ale coś za coś. Skoro wyliczamy Vuko jego porażki, to warto też wymienić sukcesy. I niekoniecznie mowa tu o gablocie z trofeami. Vuković wprowadził do pierwszego zespołu Michała Karbownika, na którym Legia wkrótce zarobi kupę kasy. Stawiał też na Radosława Majeckiego, już sprzedanego za wielkie pieniądze. Odbudował Domagoja Antolicia, który stał się filarem środka pola Legii. Pod jego wodzą na przenosiny do Stanów Zjednoczonych zapracował sobie Jarosław Niezgoda. Coraz więcej w ekipie “Wojskowych” znaczy Maciej Rosołek. Z każdego z tych zawodników kibice Legii mieli sporo pociechy, na wielu z nich klub zarobi(ł) dużo pieniędzy. Czy następca Serba pójdzie tym tropem? Być może, ale na pewno nie będzie wiedział o potencjale legijnej młodzieży tak wiele jak Vuković, który przed objęciem stanowiska pierwszego trenera znał przecież kluby od podszewki.

No dobra, a wy jak uważacie?

Zwolnienie Vukovicia to…

dobra decyzja
zła decyzja
Created with PollMaker

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
1
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli
Boks

Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Błażej Gołębiewski
0
Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Komentarze

34 komentarzy

Loading...