Reklama

Kto spadł przez sędziów? Raczej Arka niż Korona

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

05 września 2020, 09:17 • 8 min czytania 4 komentarze

Doliczony czas gry w meczu Chrobrego Głogów z Koroną Kielce. Absolutnie prawidłowo zdobyty gol – swojak Kamila Juraszka – nie zostaje uznany przez sędziego Damiana Sylwestrzaka. Spadkowicz z Ekstraklasy zostaje obrabowany z dwóch punktów, bo to właściwie ostatnia akcja meczu, głogowianie z pewnością nie zdołaliby już wyrównać. Można napisać, że I liga wita Koronę specjalnością zakładu – katastrofalnym błędem sędziowskim. Ale czy faktycznie, tak jak twierdzi Maciej Bartoszek, Korona ma szczególny problem z sędziowską kastą?

Kto spadł przez sędziów? Raczej Arka niż Korona

Zupełnie nie dziwimy się oburzeniu trenera Korony. Nie dość, że stracił dwa ligowe punkty, to też bardzo pozytywnego kopa na inaugurację. Drużyna jeszcze w 80. minucie przegrywała 0:1 i szykowała się do utraty drugiej bramki, po faulu Thiakane sędzia podyktował rzut karny. Tymczasem zamiast 2:0, w kilkanaście minut zrobiło się 1:2. A raczej: „powinno się zrobić”. Bartoszek wściekły był na konferencji, na której zjechał arbitrów od góry do dołu.

Myślę, że w tej chwili na sali powinien pojawić się arbiter z asystentami i wytłumaczyć się ze swoich decyzji. Nie może tak być, że ciągle jesteśmy krzywdzeni przez sędziów. Ostatnio tak się zrobiło, że arbiter może wszystko, może karać, krzyczeć na osoby na ławce rezerwowych, może popełniać błędy i nikt z tego nie wyciąga konsekwencji. Rozumiem doskonale, że sędzia jest tylko człowiekiem, ma prawo popełnić błąd, ale ile można? W zeszłym sezonie spadliśmy z ekstraklasy m.in. przez błędy sędziowskie. Długo byliśmy cicho, ale to, co dziś się wydarzyło, nie może pozostać bez naszego sprzeciwu – mówił Bartoszek na konferencji, jego słowa cytowała m.in. Gazeta Wyborcza.

Myśleliśmy, że trener chwilę odsapnie i nabierze dystansu, ale kontynuował swoją walkę również później, w rozmowie z Weszłopolskimi w Kanale Sportowym.

Korona takiego podgwizdywania doświadczyła już bardzo wiele razy. Zwłaszcza w zeszłym sezonie. My siedzieliśmy cicho i spokojnie. Ale ile można? Chyba ktoś zapomniał, że my już z Ekstraklasy spadliśmy.

Reklama
Ale nie spadliście przez sędziów.

Powiem szczerze… Chodzi mi o kilka meczów, w których pozbawiono nas punktów i różnie mogło to się później potoczyć.

Korona miała sto problemów, sędziowie byli gdzieś daleko w tej hierarchii.

Dobrze, Korona miała swoje problemy, które każdy doskonale zna. Ale były takie mecze, w których to podgwizdywanie było i były znaczące błędy. Gdyby w tych meczach błędów nie było i gdybyśmy przez to uzyskali większą zdobycz punktową, to różnie ten sezon mógłby się skończyć. Ja nie wiem jakby to było, wy nie wiecie też. Wiele w piłce już widziałem. Były karne przeciwko mojej drużynie, gdy faul był na osiemnastym metrze. Wiecie, nie każdy o tym mówi, pewnych kontrowersji się nie pokazuje. Był taki okres w futbolu, gdy działy się złe rzeczy. Później cały czas powtarzano, że sędziom trzeba dać spokój, że się uczą. Ale przez te lata można byłoby wykształcić dwa pokolenia sędziów. A tu się nic nie zmienia. Wręcz przeciwnie.

***

I generalnie trudno się z trenerem Bartoszkiem nie zgodzić, co do meritum. Faktycznie, widzieliśmy to już wiele razy, na poziomie I ligi sędziowanie jest wyjątkowo słabe. Niektóre błędy wynikają już nawet nie tyle z błędnej oceny sytuacji meczowej, co z błędnego zastosowania przepisów. Mamy tu na myśli przede wszystkim takie katastrofalne pomyłki jak pamiętne odgwizdanie spalonego po zagraniu piłki przez przeciwnika czy powstrzymanie akcji Kostorza, który stał przed pustą bramką, by gwizdnąć… faul na nim. Na pewno nie pomaga w tym wypadku również postawa Zbigniewa Przesmyckiego, przewodniczącego Komisji Sędziów. Wszelką krytykę Przesmycki zbija jednym P O T Ę Ż N Y M argumentem. Uwaga, cytujemy wypowiedź dla Weszło:

Nie mam wątpliwości, że sędziowie I ligi są ani lepsi ani gorsi od zawodników grających w tej klasie rozgrywkowej. 

W tym miejscu można spokojnie podejść do Macieja Bartoszka i pogratulować mu słów o arogancji środowiska sędziowskiego. Naturalnie, nie ma sensu uogólniać, bez trudu wskażemy kilkunastu arbitrów, którzy nie mają żadnych problemów z komunikacją. Sami ligowcy w naszej ankiecie „Weszło z butami” nie muszą się godzinami zastanawiać nad odpowiedzią, gdy pytamy którego z sędziów wyciągnęliby na piwo. Natomiast nie można zaprzeczać, że błędy są zdecydowanie zbyt częste, a ewentualne konsekwencje dla arbitrów – śmieszne. Braliśmy pod lupę choćby sędziowską karierę Wojciecha Mycia. Liczne pomyłki w żaden sposób temu arbitrowi nie szkodzą, szybko awansował do Ekstraklasy i w tejże Ekstraklasie się mocno trzyma.

Żeby nie być gołosłownym – w naszej klasyfikacji sędziów wykręcił w ubiegłym sezonie kompromitującą średnią not: 3,13. Oczywiście już w pierwszej kolejce nowego sezonu chwycił ponownie za gwizdek. I nie przekonuje nas, że po fatalnym sędziowaniu w meczu Wisły Kraków z Koroną w 35. kolejce, Myciowi odpuszczono ostatnie dwie serie spotkań.

Natomiast tutaj trzeba bardzo wyraźnie podkreślić, że o ile Bartoszek ma rację przy ocenie poziomu sędziów oraz stopnia ich bezkarności przy błędach, o tyle raczej myli się przy ocenie wpływu błędów na losy Korony Kielce.

Reklama

***

Czy Korona spadła przez sędziów? Nie. Nie ma co do tego dyskusji. Czy przez błędy sędziowskie znalazła się w tabeli niżej, niż w rzeczywistości powinna? Też nie. I mamy na to bardzo twarde dowody.

Maciej Bartoszek ma oczywiście rację, że kielczanie mogliby mieć więcej punktów w tabeli. Natomiast nie była to różnica tak drastyczna, by mogła zadecydować o czymkolwiek. To, z czym możemy się zgodzić – w meczach Korony błędów było od groma. Ale pamiętajmy: nie wszystkie na niekorzyść Korony.

Szczegóły przed podziałem na grupy:

  • 2. kolejka: karny po faulu Astiza na Cebuli, ALE również karny za zagranie ręką Gnjaticia. Błąd jest, wynik bez zmian.
  • 3. kolejka: sędzia oszczędził Djuranovicia – ewidentny błąd, tym razem na korzyść Korony.
  • 6. kolejka: faktycznie gol Jimeneza po minimalnym spalonym, ale wynik brzmiał 3:0 dla Górnika. Bramka na 2:0 niewiele w spotkaniu zmieniła.
  • 9. kolejka: i tu Korona po raz pierwszy w sposób ewidentny skrzywdzona. Dwa gole dla Lechii ze spalonych, zamiast porażki – powinien być remis.
  • 11. kolejka: przy porażce 1:4 z ŁKS-em arbiter mylnie ocenił sytuację trzykrotnie – dwa razy na korzyść ŁKS-u, raz na korzyść Korony. Nie ma wątpliwości – wyniku nie wypaczył.
  • 19. kolejka: niesłuszna czerwona kartka dla Żubrowskiego, ale… od razu też niesłuszna czerwona kartka dla rywali. Znów bez wypaczania wyniku.
  • 29. kolejka: Guldan powinien wylecieć z czerwoną kartką, Korona kawał meczu grałaby w przewadze, można uznać, że wynik (remis) został wypaczony.

Po podziale na grupy:

  • 33. kolejka: znów Guldan, tym razem nie został odgwizdany rzut karny po jego faulu. Korona ponownie skrzywdzona, tym razem zamiast porażki powinna zremisować.
  • 35. kolejka: wspomniany Myć myli się w obie strony, raz na korzyść Wisły Kraków, raz na korzyść Korony Kielce.

Co ważne – w Kielcach trudno mówić o takim zjawisku, jak choćby w ŁKS-ie. Weźmy sytuację po 23. kolejce. Według naszej niewydrukowanej tabeli, ŁKS tracił do bezpiecznego miejsca w tabeli 6 punktów, za to 3 „oczka” do Wisły Kraków i Korony Kielce. Taki układ nie jest może wymarzony, ale piłkarze jeszcze nie układają się w grobach, klub nie szuka już mapy I ligi. Tymczasem w rzeczywistości łodzianie, ograbieni przez sędziów z 5 punktów, tracili 7 „oczek” do przedostatniej Korony i 8 do Arki. Bezpieczne miejsce majaczyło na horyzoncie: Wisła Kraków miała 26 punktów przy 16 ŁKS-u. W praktyce: pograne, nie było już wątpliwości, kto będzie pierwszym spadkowiczem.

W takiej sytuacji łodzianie mogą narzekać, że „różnie mógł się finisz ułożyć”. Ale Korona? Można uznać, że błąd w 33. kolejce był w pewnym sensie kluczowy – po porażce z Zagłębiem kielczanie tracili już 11 punktów do bezpiecznego miejsca. Ale nawet gdyby ten mecz wygrali – na dystansie czterech kolejek do odrobienia pozostałoby im 8 punktów…

BANK I TAK ROZBIŁA ARKA

Korona zdecydowanie NIE spadła przez sędziów. I widać to wyraźnie również dlatego, że w minionym sezonie sędziowie faktycznie wypaczyli spadkowicza. Specjalnie nie wspominaliśmy o tym wcześniej, bo to musi mocno wybrzmieć: według niewydrukowanej tabeli Arka Gdynia utrzymałaby się w Ekstraklasie.

Pisaliśmy o tym szczegółowo, W TYM MIEJSCU, wyliczając wszystkie błędy na niekorzyść gdynian. Było ich mnóstwo, łącznie doliczyliśmy się sześciu punktów więcej dla nadmorskiej ekipy, a przecież braliśmy pod uwagę tylko te ewidentne, rażące błędy arbitrów. W połączeniu z weryfikowaniem meczów Wisły Kraków, która na pomyłkach skorzystała, musieliśmy zamienić obie ekipy w końcowej tabeli. Wrażenie robi zwłaszcza różnica punktowa, Arka w rzeczywistości skończyła pięć punktów za Białą Gwiazdą. W niewydrukowanej tabeli? Z 4 punktami przewagi.

Oczywiście Maciej Bartoszek mówił też o „podgwizdywaniu”, czyli niewinnych błędach w środku pola, które wpływają na obraz gry. Tu podyktujesz faul na 55. metrze, tam puścisz grę, tutaj dasz żółtą kartkę, tam nie. Natomiast nie ma wątpliwości, że „podgwizdywanie” za wielu punktów na przestrzeni sezonu odebrać nie może. Zwłaszcza, gdy obok z samych ewidentnych błędów Arka traci sześć oczek.

ZGADZAMY SIĘ I NIE ZGADZAMY SIĘ

Dlatego też z Maciejem Bartoszkiem zgadzamy się w kilku miejscach. Sędziowie pierwszoligowi są słabi, a ci w Ekstraklasie mają bardzo nierówny poziom plus ochronę VAR-u. Sędziowie są przy tym raczej bezkarni, część z nich może bywać arogancka. Korona na błędach arbitrów straciła w elicie, a i po spadku rozpoczyna od krzywdzącego werdyktu w jej meczu.

Natomiast czy spadła m.in. przez sędziów? Nie. Na liście czynników, które w Kielcach zawiodły, sędziowie byliby gdzieś pod koniec drugiej setki. Warto o tym pamiętać tym bardziej, że w analogicznej liście skonstruowanej dla Arki, sędziów umieścilibyśmy w okolicach dziesiątego miejsca.

Fot.FotoPyK

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
0
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Komentarze

4 komentarze

Loading...