Reklama

Piłkarze na Białorusi pobici przez policję. „Białoruś już nie wróci do tego, co było”

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

03 września 2020, 09:28 • 5 min czytania 11 komentarzy

Dwóch piłkarzy drugoligowego klubu Krumkaczy Mińsk pobitych przez policję za nic. Jeden oberwał na tyle poważnie, że trafił do szpitala, drugi spędził noc na policyjnym dołku. Sytuacja na Białorusi dotyka i futbolu, choć tamtejsze środowisko piłkarskie obawia się władz – większość klubów finansowana jest przez rząd lub powiązany z rządem biznes. O pobiciu i protestach rozmawiamy z działaczem jednego z mińskich klubów, który jednak poprosił nas o anonimowość.

Piłkarze na Białorusi pobici przez policję. „Białoruś już nie wróci do tego, co było”
Przeczytałem w sieci tylko suchą informację, że piłkarze Krumkaczy Mińsk zostali pobici przez policję. Co dokładnie się stało?

Chodziło o dwóch piłkarzy i trenera bramkarzy. Wszystko zdarzyło się w niedzielę. Pojechali na trening, a po treningu na miasto do McDonalds. Potem poszli zobaczyć protesty. Nie brali w nich udziału – po prostu chcieli zobaczyć jak to wygląda.

Pierwsza sytuacja: środek dnia, nagle pojawia się policja i zaczyna zabierać ludzi. Piłkarze zdążyli odbiec, ale trenera bramkarzy wzięto do policyjnego vanu. Gdy wytłumaczył kim jest, puszczono go. Przesiedział tam jednak godzinę.

W tym samym czasie na jednej z głównych ulic Mińska wybito szybę w jednym z aut policyjnych. Nasze protesty są pokojowe – przychodzą tu rodziny z dziećmi, seniorzy. Ta wybita szyba była albo przypadkiem albo chodziło o jakąś jednostkową sytuację. To nie tak, że grupa ludzi zaatakowała policjantów, próbowała przewrócić samochód czy coś podobnego. Piłkarze byli czterdzieści metrów od zdarzenia – postanowili pójść do mieszkania brata tego trenera bramkarzy, bo mieszka w centrum. Ale zatrzymała ich policja i zabrała do policyjnego vana.

To była oczywista pomyłka. Policjanci argumentowali, że szybę wybił łysy facet, a że jeden z piłkarzy był łysy… Zostali pobici już w van-ie, szczególnie ten jeden. Potem zostali zabrani na posterunek. Jeden z piłkarzy spędził tam noc, drugi, bardziej poturbowany, został zawieziony do szpitala i tam był pilnowany przez policjantów.

Reklama

Następnego dnia przyjechał prawnik i zażądał nagrania z kamery ulicznej. Od razu wyjaśniło się, że to nie oni. Koledzy z Krumkaczy, prezydent i jeszcze kilku zawodników innych klubów przyszli dużo wcześniej tłumaczyć sytuację, wstawiać się za zawodnikami, ale zostali odpaleni z kwitkiem. Niektórzy czekali pod posterunkiem do trzeciej w nocy. We wtorek Krumkaczy grało z Dinamem Mińsk…

Dinamem Mińsk, czyli klubem policyjnym.

To historia. Natomiast wciąż jest to klub mocno wspierany przez miasto.

Czyli też przez rząd?

Tak. Od władz mają pieniądze, duże wsparcie. Po tym zdarzeniu na mecz Krumkaczy przyszło może 40% więcej ludzi niż zwykle. Wiem, że były tam osoby, które nigdy nie interesowały się piłką – przyszli wyrazić wsparcie. W społeczeństwie białoruskim mamy właśnie wielką solidarność.

Krumkaczy wygrało ten mecz.

2:0, duża sprawa. Grają w II lidze, a Dinamo to rzecz jasna pierwszoligowiec.

Wspomniałeś o solidarności – czy w związku z pobiciem piłkarzy Krumkaczy było to widać również w środowisku piłkarskim?

Niestety, w środowisku piłkarskim tak wielkiej solidarności nie ma. Niektórzy, owszem, wykazali się. Wyjątkowe zdarzenie miało miejsce w Brześciu, gdzie kibice wydrukowali portrety zawodników i urządzili marsz przez miasto. Około stu kibiców, zupełnie innej drużyny, przeszło przez miasto z tymi portretami na ramionach – szli, śpiewali, nie było w tym żadnej agresji. Niektórzy piłkarze wsparli tę ideę, mówili, że następnym razem jak odbędzie się taki marsz, to też pójdą. Warto też podkreślić, że niektórzy czołowi dziennikarze sportowi na Białorusi uderzyli ręką w stół, zarzucając całemu środowisku pasywność. Pytali: jak możecie milczeć, gdy biją? Wy możecie być następni.

Reklama
Białoruska piłka boi się władz?

Tak, prawie wszystkie kluby są finansowane przez rząd lub powiązany z nim  biznes. Mogą się obawiać, że klub miałby problemy. Ale wiemy o wielu zawodnikach, którzy chodzą na protesty. Podkreślam znowu: idea naszych protestów jest pokojowa. Mnóstwo ludzi pełnych radości, śmiech na ulicach. Kobiety, dzieci, wszyscy w bieli-czerwieni, mnóstwo flag, jak u was w Polsce. Żartujemy, że każda białoruska rodzina trzymała te wszystkie lata biało-czerwono-białą flagę pod kanapą i czekała na okazję. To niezwykłe być teraz na Białorusi. Nawet wiele osób, które wspierało rząd, po sierpniowej agresji ze strony władz mówiło: nie, nie mogę tego popierać.

Słyszałem taką plotkę, że ludzie cieszyli się z odpadnięcia Dinama Mińsk z Piastem Gliwicem, z tych przyczyn związków Dinama z władzami. Prawda czy mit?

Mit. Generalnie Białorusini w tym momencie nie interesują się zbytnio piłką. Często rozmawiam z osobami, które przed chwilą żyły futbolem, a które teraz odpowiadają: jak mogę w tym momencie zajmować się piłką? To zbyt ważny czas. Protesty trwają już trzy tygodnie. Żartowaliśmy, że gdy UEFA kazała rozgrywać mecze pucharowe bez widowni, wielu kibiców nawet się nie zorientowało. W każdym razie odpadnięcie Dinama z Piastem nie było zaskoczeniem – wiedziano, że to dobry zespół. Co innego porażka z Krumkaczy. Dinamo odpadło z dwóch pucharów w tydzień. Jak sytuacja się uspokoi, wróci zainteresowanie piłką – może wtedy przyjdą większe sukcesy, bo Białoruś kocha futbol.

Jak opisałbyś atmosferę, która właśnie panuje w społeczeństwie białoruskim?

To szalony czas. Mam wrażenie, jakby naród się budził, powstawał. Najpierw sytuacja z COVID, gdzie rząd nie robił nic, a ludzie oddolnie sobie pomagali. Organizowali się w wolontariaty, robili zbiórki, albo po prostu pytali w szpitalach czego potrzeba. Potem wybory, gdzie życie polityczne na Białorusi nie istnieje, nie ma partii, nie ma opozycji. A tymczasem łącznie przed wyborami opozycyjni kandydaci zebrali około miliona podpisów w mniej niż miesiąc.

Wiemy, że nie możemy liczyć na prawo, wiemy, że nie możemy liczyć na konstytucję. Ale osobiście uważam, że wygrywamy. Nie wiem jak możemy przegrać. Nie widzę tego. Bo nie wrócimy do tego, co było. Nie ma szans. Nawet jeśli będzie jakieś siłowe rozwiązanie, to Białorusini nie zapomną, będą się wspierać, pomagać sobie. Pamiętam jak odwiedzałem przyjaciół na Litwie i w Polsce, patrzyłem jak możecie swobodnie się zachowywać. Teraz czuję się tak samo. Pierwszy raz czuję się Europejczykiem.

Fot. NewsPix

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...