Myśleliśmy, że rzut monetą przeszedł już do lamusa. Nawet przed meczami Ekstraklasy o wyborze stron decyduje rzut kartą PKO Banku Polskiego. Ale ciekawe musiały być to czasy, gdy o rozstrzygnięciach poważnych rozgrywek decydował los. Przypominamy sobie, gdy Górnik awansował do finału Pucharu Zdobywców Pucharów kosztem Romy dzięki rzutowi monetą. Albo półfinał Euro 1968, gdy Włosi zawitali w finale w identycznych okolicznościach, poszkodowane było wówczas ZSRR.
Okazuje się, że te wspomnienia, które dziś brzmią jak jakaś fantastyka (w 1970 roku wprowadzono konkurs rzutów karnych) mogą stać się rzeczywistością. UEFA zapowiedziała, że jeśli nie uda się rozegrać meczu międzypaństwowego i jednocześnie orzec winy którejś ze stron, o wyniku zadecyduje los. Wprawdzie nie rzut monetą, a matematyczny algorytm, ale w praktyce wychodzi na to samo.
Rozwiązanie będzie obowiązywało na:
- meczach Ligi Narodów
- eliminacjach do Euro U-21
- eliminacjach do kobiecego Euro
W tle oczywiście koronawirus. Terminarze są napakowane jak udo Alvareza, a logistyka w piłce reprezentacyjnej jest jeszcze trudniejsza do ogarnięcia. Wiadomo – zgrupowania mają swoje widełki czasowe, jeśli w jakiejś ekipie zapanuje fala zachorowań, a już trzeba będzie toczyć rozgrywki ligowe, kolejna szansa na zebranie reprezentantów w jednym miejscu może przyjść za kilka tygodni, kiedy zaplanowane są już kolejne mecze.
UEFA opublikowała komunikat, w którym w czterech punktach jasno określa procedury. Streścimy go:
- Jeśli reprezentacja da radę wystawić do gry co najmniej trzynastu piłkarzy, mecz się odbywa. UEFA zamierza luźno traktować terminy zgłoszenia kadr, a więc federacja będzie mogła dowołać sobie piłkarzy. A tych w prawie każdym kraju – wiadomo – nie brakuje.
- Jeśli jednak z jakichś powodów nie uda się zebrać 13 grajków (na przykład nie zdążą dotrzeć), mecz może zostać przełożony. Termin i miejsce ustalą UEFA. Europejska federacja dopuszcza możliwość neutralnego terenu, kosztami rozegrania takiego meczu zostanie obciążona drużyna gospodarzy.
- Ale! Jeśli się nie uda się przełożyć spotkania (co przy obecnych kalendarzach jest prawdopodobne), UEFA widzi dwie drogi. W przypadku, gdy za nierozegranie meczu winna jest ewidentnie jedna ze stron – mamy walkower. Jeśli jednak nie da się orzec czyjejś winy (lub winne są obie strony), wynik zostanie wylosowany. UEFA dopuszcza trzy możliwości – 1:0, 0:0, 0:1.
Kluczowe pytanie brzmi – w jaki sposób UEFA zamierza rozstrzygać, czy mecz się nie odbył z winy danej reprezentacji czy niezależnych czynników? Jak miałaby wyglądać wina obu zespołów? Federacje otrzymały protokół medyczny, który określa ściśle procedury, jakie mają obowiązywać na zgrupowaniach i przy organizacji meczu. Każda wpadka może być wytknięta i zadecydować o braku awansu. Szanse na losowanie wyników są oczywiście bardzo małe, ale przecież już nie takie rzeczy widzieliśmy. Skoro UEFA pozwoliła wystawić do eliminacji reprezentację ligi kosowskiej, naprawdę nic nas już nie zdziwi.
UEFA poruszyła w komunikacie także sprawę arbitrów. Jeśli sędzia uzyska pozytywny wynik testu na wirusa, europejska federacja może wyznaczyć innego – także pochodzącego z kraju, w którym rozgrywa się mecz. W praktyce możliwe jest więc to, że na następnym zgrupowaniu chwilę przed meczem wysypie się arbiter i za złapanie za gwizdek w meczu Polaków zostanie poproszony Jan Kowalski (żeby nie sugerować komuś braku profesjonalizmu). Ale i tak wtedy każda decyzja… No, byłyby dymy, sami wiecie.
Ciekawie? Ciekawie. Choć losowanie wyników wygląda jak klasyczny dupochron i ostateczna ostateczność, wyczuwamy już te kontrowersje, protesty i głośne wypowiedzi.