Od tego sezonu Ekstraliga kobiet transmitowana jest w TVP Sport, a sekcję żeńską ma choćby Śląsk Wrocław. Mecze Polek w otwartym kanale oglądało kilkaset tysięcy widzów, sukcesem transmisyjnym okazał się żeński mundial, Ewa Pajor wczoraj zagrała w finale Ligi Mistrzyń.
Czy polska piłka nożna kobieca może pójść szlakiem na przykład żeńskiej siatkówki i wedrzeć się do świadomości Polaków? Czy należy się spodziewać w przyszłości hitowych spotkań piłkarek Lecha Poznań z piłkarkami Legii Warszawa? Rozmawiamy z komentatorką, byłą zawodniczką reprezentacji Polski, Joanną Tokarską, o perspektywach malujących się przed żeńską piłką, o pieniądzach które już są w tej dyscyplinie, o prawdach i o mitach wokół kobiecego grania.
***
Od tego sezonu mecze kobiecej Ekstraligi są transmitowane w TVP Sport. Poza tym są transmisje w sieci – sam załapałem się na mecz Śląska Wrocław. Jak duże jest to wydarzenie dla ligi i całej piłki kobiecej?
Działacze zawsze narzekali, że liga nie ma ekspozycji i ciężko przyciągnąć biznes, bo nikt nas nie pokazuje. Teraz jest jeden mecz w tygodniu w otwartej telewizji i na pewno to duża sprawa. Można sobie zadać pytanie: czy liga jest na to gotowa? Bo poziom wiadomo jaki jest.
To jaki jest?
Można go odnieść do piłki męskiej, gdzie gdy spotykamy się w Europie z zespołami ze średniej półki, zazwyczaj odpadamy. Poziom jest taki, że trzeba go podnieść i telewizja dała wędkę, możliwość wyjścia z poziomu piwnicy, przyciągnięcia pieniędzy. Dzisiaj większość klubów funkcjonuje na dotacjach samorządowych plus dotacjach z PZPN.
Jak to jest z transmisjami lig kobiecych w Europie, szczególnie tych z naszego pułapu? Zastanawiam się czy tylko gonimy, czy to jednak faktycznie nowość na większą skalę.
Polskie transmisje w otwartym kanale to novum. Właściwie nie funkcjonuje nigdzie. Ligi typu francuska czy niemiecka są kodowane. Z lig podobnych poziom do naszej, a nawet trochę lepszych – nie kojarzę by w jakimkolwiek kraju były co tydzień transmisje.
To, co więc mamy, to zupełnie inny poziom. Lubi się w środowisku narzekać, a jak przeanalizujemy, to jeśli chodzi o opakowanie mamy na ten moment i ligę w TV i reprezentację Polski ze świetną oglądalnością.
To znaczy jaką?
Ostatni mecz z Mołdawią – 250 tysięcy średniej oglądalności, w peaku 400 tysięcy. To jest oglądalność na poziomie ESA mężczyzn. Mówimy o produkcji, za które nie trzeba płacić dużo. Nie zdziwiłabym się, gdyby wypowiedział się jakiś specjalista od praw telewizyjnych i okazałoby się, że gdyby przyporządkować ceny do oglądalności, to jest to znakomita inwestycja.
Wykształciła się grupa kibiców, którzy śledzą to tak jak na przykład siatkówkę czy skoki. Przyszły do nas “Janusze”. To troszkę uciekło męskiej piłce klubowej, która na wiele lat była zamknięta w Canal+. Niedzielny kibic w tym czasie przerzucił się na wspomnianą siatkówkę czy skoki. Podobnie z żużlem, który w latach dziewięćdziesiątych był sportem o ogólnopolskiej popularności, a przez zamknięcie w płatnej telewizji trochę stracił na rozpoznawalności. Piłka kobieca idealnie nadaje się pod zbudowanie fajnego produktu, takiego rodzinnego, jaki zbudowano choćby z siatkówki.
Idźmy dalej. Jak sobie popatrzymy na jakich stadionach gra reprezentacja Polski – ostatnio był Lublin, przyszło mnóstwo kibiców. Były Kielce, teraz będzie Bielsko-Biała. Duże, ładne stadiony. Dziewczyny w innych reprezentacjach często nie mają takiego szczęścia. Dlatego uważam, że w środowisku za dużo narzekamy. Jest dużo lepiej niż było. Spotkałam się z opinią, że na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat wyszłyśmy z dupy. Ja się z tym zgadzam.
Mnóstwo pracy przed nami – nie chciałabym wyjść na taką, co tylko wychwala to, co jest, bo jesteśmy w pewnych aspektach opóźnieni, ale mocno się podciągnęliśmy w ostatnich 2-3 latach. To też kwestia sportowa – wynik nakręca pewne rzeczy. Zmieniło się też podejście władz PZPN, jest zaangażowanie, a pieniądze zaczęto w mądry sposób gospodarować. Mieliśmy taką sytuację przez lata, że pieniądze na kobiecą piłkę były, bo przekazywały je FIFA i UEFA. Ale nie było sensownego zarządzania tym, do tego błędy organizacyjne. Pamiętasz sytuację z meczem Szkocja – Polska i słynnym lotem tanimi lotami?
Tak.
To był najlepszy przykład – zabrakło opieki organizacyjnej. To nie było tak, że oszczędzano na locie, tylko tak zorganizowano zgrupowanie, że trzeba było lecieć z lotniska, z którego latały tylko tanie linie. Dzisiaj nie ma takich sytuacji. Jak jest potrzeba, dziewczyny latają nawet czarterami. Aczkolwiek żebyśmy mieli jasność, cały czas jest masa rzeczy do zrobienia, do wielu rzeczy można się przyczepić.
No to się przyczepmy.
Kluby wymagają zmiany organizacyjnej. Wspomniany przez ciebie Śląsk Wrocław, czyli sekcja żeńska przy męskim klubie, to dla piłki kobiecej nadzieja, że we wszystkich klubach będzie wyższy poziom organizacyjny. Przez lata to były kluby tworzone przez pasjonatów. Zdarzało się, że na najwyższym poziomie ligowym w protokole meczowym w rubryce “sztab” była jedna, dwie osoby. Bardzo szanuję ludzi, którzy to tworzyli, ale musimy przejść na inny poziom. Musi być zorganizowana cała struktura, administracja, marketing…
We wspomnianym Śląsku to już jakby siłą rzeczy jest.
Wbił się w struktury klubowe, dzięki temu mają chociażby takie kwestie marketingowe z automatu wdrożone. Ja jednak z dużym spokojem podchodzę do męskich klubów wchodzących w piłkę kobiecą. Będę się przyglądać z ciekawością, ale nie skaczę pod sufit tylko dlatego, że ktoś w dużym klubie zorganizował sobie sekcję. Jest wiele przykładów w Europie, gdzie kluby tworzyły sekcje kobiece, ale nie szło za tym faktyczne zaangażowanie, przekonanie, żeby coś z tego fajnego wycisnąć. Są w Polsce sekcje żeńskie, które nie mogą trenować na obiektach własnego klubu, tylko jeżdżą do miasta ościennego.
Dla mnie najistotniejsze, że kwestie szkoleniowe leżą. Bo jeśli mamy się przyczepiać, to niestety tworzenie struktur szkoleniowych dla dziewczyn musi się zmienić. Fajną bazę stworzył Tymbark, przy okazji “Z Podwórka na Stadion” praktycznie co sezon mamy między 60-100 tysięcy dziewczynek, które grają w piłkę. Ten kapitał jednak trzeba zagospodarować i z tym jest trudniej. Trzeba tworzyć możliwości. Coraz więcej jest szkółek otwartych na dziewczynki, także na drużyny mikstowe.
Słyszałem ostatnio o piłkarce z Holandii, która zagra w seniorach męskiego klubu na niższym poziomie rozgrywkowym.
Jak sobie poczytać wywiady z topowymi piłkarkami, to praktycznie każda zaczynała od gry z chłopakami. To też kwestia skruszenia betonu. Wiele jest przypadków, gdzie trenerzy są zamknięci na to, żeby dziewczyna była u nich w zespole, a do okresu dojrzewania wspólnie może trenować. Ale też nie jestem za tym, żeby nie wiadomo jak łączyć – wolałabym, żeby piłka kobieca rozwinęła się tak, żeby te kilkanaście chcących grać w piłkę dziewczyn mogło się spotkać w 5-6 lidze. Dwa treningi, w weekend mecz – warunki pod takie rekreacyjne kopanie. Dzisiaj tego nie ma.
Wracając do męskich klubów w piłce kobiecej. Nie da się nie zauważyć, że jednak w europejskim topie są marki dobrze znane z męskiej piłki. Wyobrażam sobie mecz żeńskich sekcji Lecha i Legii – łatwiej byłoby o zainteresowanie, korzysta się z gotowych już baz kibiców.
Na pewno wejście dużych klubów zmieniło żeńską piłkę. Kibic włączy sobie mecz, widzi znane marki, mecz Bayernu z Chelsea, to bardziej się zaciekawi niż meczem Umei z Poczdamem. Lubimy to, co znamy. Trzeba pamiętać, że pieniądze na sekcje kobiece w dużych klubach są jednak w dużym stopniu pozyskane przez sekcje męskie. To istotne. W dużej, europejskiej piłce żyjemy z pieniędzy, które generują mężczyźni. Dlatego nie lubię narzekania w środowisku, zestawiania z męską piłką nożną – powinniśmy żyć w symbiozie. Niepotrzebne jest podsycanie rywalizacji. Takie zestawianie – a, dziewczyny to, a mężczyźni tamto. Kibicujmy chłopakom, nie umniejszajmy dziewczynom.
Potrzebne jest na pewno niespychanie dziewczyn na bok, tylko ułożenie wzajemnej współpracy z korzyścią dla wszystkich. Szczególnie, że duże firmy, które są przy futbolu i codziennie na nim zarabiają, zwłaszcza producenci sprzętu, zaczęli doceniać piłkę kobiecą i dbają o to, żeby to się budowało. Jakby tak przeanalizować męską piłkę, to pod kątem potrzeb sprzętowym jest pod sufitem. A piłka kobieca…
To trochę tak jak z papierosami w latach 20-tych minionego wieku. Palenie było dla kobiet tabu. Do Edwarda Bernaysa przyszedł koncern tytoniowy z prośbą o to, by nie uciekała im połowa potencjalnych konsumentów, a raczej: konsumentek. W piłce kobiecej jest podobny przypadek – połowa klientów umyka.
Była teraz taka sytuacja, o której pisały hiszpańskie media. Broniący się przed tworzeniem sekcji kobiecej Real Madryt został do jej stworzenia przy przedłużaniu kontraktu z Adidasem… Nie chcę powiedzieć, że zmuszony, ale Adidas mocno zachęcał, żeby powstała. To był języczek u wagi. Nike czy Adidas to modelowe przykłady jak można na piłce kobiecej zarabiać. Powiedz takiemu menadżerowi Nike, że zamyka się na dziesiątki milionów piłkarek. Ostatnio widać, że szczególnie Nike w swoich kampaniach mocno eksponuje piłkę nożną kobiet w globalnych kampaniach. Przy największych kampaniach i spotach zawsze pojawiają się piłkarki.
To też amerykańska firma, a nigdzie futbol kobiecy nie jest mocniejszy, bardziej popularny niż w USA.
Na polskim rynku reklamowym po mundialu też było kilka spotów reklamowych, w których można było zobaczyć grające dziewczynki. Spotkałam się ze trzy lata temu z osobą totalnie spoza środowiska, która przy okazji reklamy jednego z produktów dowiedziała się, że dziewczynki grają w piłkę i to jest jakoś organizowane. To też ciekawy temat – przemycania w popkulturze takich tropów. Anglicy mają w swoim programie rozwoju piłki kobiecej zapis o umieszczaniu dziewczynek grających w piłkę w jakimś kontekście narracyjnym w popularnych serialach TV. To działa na wyobraźnię. Czymś takim, mocno zmieniającym postrzeganie u młodszych pokoleń, jest “Z Podwórka na Stadion”. Szkoły zgłaszają żeńskie drużyny, dla wszystkich to już codzienność, wrosło w rutynę.
Jak obserwuję kibiców w ogóle to też zmienia się mentalność, świadomość. Zapętliliśmy się w tym naszym środowisku z narzekaniem, że wszyscy po nas jadą, hejtują. Hejtują to Legię po meczu z Omonią, a my mamy tradycyjne wpisy w stylu “NIKOGO” i tyle. Przestańmy marudzić, narzekać, trzeba wyjść z internetowej bańki na Twitterze, gdzie w szerszym kontekście same liczby oglądalności pokazują, że coś się pozmieniało. Skończył się już czas kibica z wąsem krzyczącego o wymianie koszulek po żeńskim meczu.
To był żart z “Seksmisji”, także głęboko zakorzeniony.
Przez lata zderzałyśmy się z takimi hasełkami o wymianie koszulek i pytaniach “czy wiesz co to jest spalony”.
Chciałbym cię jednak skonfrontować z krytycznymi hasłami. Klasyczna historia o żeńskiej reprezentacji Australii, która przegrała z nastolatkami z Melbourne bodajże 0:8.
Myślałem, ze wyskoczysz z Dallas.
A co było z Dallas?
Piłkarki amerykańskie, najlepsze na świecie, przegrały z piętnastolatkami.
No i co ty na taką przepaść poziomu?
Przecież to jest normalne i widoczne w każdym sporcie żeńskim, tymczasem czy to przeszkadza innym sportom żeńskim być popularnymi? Czy ktokolwiek to wyrzuca choćby lekkoatletkom? Nie, mają święty spokój. Pamiętam takie zdarzenie bodajże na jednych mistrzostwach Europy, gdzie w programie pojawiła się sztafeta mieszana. To zderzenie biegnącej jednocześnie kobiety i mężczyzny było dla mnie szokujące, że to jest aż taka przepaść. Ale taki jest sport wyczynowy i taka jest biologia, której się nie oszuka. Nie ma w tym absolutnie nic dziwnego.
Rozumiem, że przesiąknięcie męską piłką sprawia, że kibice są przyzwyczajeni do pewnego tempa, intensywności, a jak zmienią kanał i wpadną na mecz kobiet to będzie przepaść. Ja mam tego świadomość. Trzeba sobie też jeż jednak kliknąć w głowie: halo, to ten sam sport, ale to są kobiety, będą wolniejsze. Ale mają cały czas zaangażowanie, ambicje, często bardzo fajne wyszkolenie techniczne.
No dobrze, idźmy dalej. Jakie jeszcze najczęściej spotykasz głosy krytyczne?
Hashtag “nikogo”. Wyniki oglądalności zamykają ten temat. O, i jeszcze lesbijki.
To znaczy?
Mamy 2020 rok, stereotyp piłkarki-lesbijki jest śmieszny. W ogóle wchodzenie z butami w cudze życie prywatne jest żenujące. Najbardziej jednak mnie ciekawią osoby, które czasem poświęcą kilka godzin na udzielanie się w temacie, by udowodnić, że coś kogoś nie interesuje. Tym samym de facto poświęca temu tematowi uwagę i go napędza. W każdym razie ja już wyluzowałam, kiedyś miałam napinkę, boksowałam się z ludźmi, teraz totalnie nie. Ale też mnie mocno zmieniły wyniki oglądalności przy okazji mistrzostw świata.
No właśnie, kobiecy mundial też był transmitowany w otwartej telewizji, TVP Sport dawał wiele meczów. Jak duże to było wydarzenie dla środowiska?
Nie patrzę na to jakie to było wydarzenie dla środowiska, bo my musimy wyjść na zewnątrz. Bardziej mnie interesowało jakim to było wydarzeniem dla zwykłych ludzi, nie zainteresowanych na co dzień. Na jednym z meczów półfinałowych, Anglia – USA, peak wynosił pół miliona oglądalności w TVP Sport. To wynik jednak szokujący, gdzie w polskich mediach nie ma tak zwanego bieżącego informowania, tylko raczej materiały przekrojowe, takie jak ten, który robimy. Czekam na taki moment, gdzie będziemy rozmawiać o ostatnim meczu kadry kobiet pod względem tego czy ta czy tamta powinna zagrać, na takiej zasadzie jak rozmawiamy na przykład o obsadzie lewej obrony w reprezentacji męskiej.
Kadra zawsze jest kluczowa do napędzenia sukcesu. Dawno się nad tym zastanawiałem i myślę, że jakby Polki awansowały na finały, to oglądalność byłaby znakomita.
Jeśli nie awansujemy na Euro do Anglii, to będzie porażka i duży problem. Grozi nam stagnacja. Awans i ewentualny tam dobry wynik mógłby znowu pomóc przebić sufit. Taki turniej mogłyby oglądać po 2-4 miliony ludzi. Polski kibic zamiast znać 2-3 nazwiska poznałby całą kadrę. Mamy ten handicap nad koszykówką i siatkówką żeńską, że jednak piłka to najpopularniejsza dyscyplina.
Wiem, że gramy z Czeszkami jesienią, a u siebie zremisowaliśmy z Hiszpankami. Jak wygląda ta nasza sytuacja w grupie wychodząc poza suche wyniki?
18 i 22 września gramy z Czeszkami – to dwa kluczowe mecze. Hiszpania jest poza zasięgiem. Było mnóstwo narzekań na styl naszego meczu z nimi, ale to jednak remis, który może przesądzić o awansie. Analizowałam to z innymi grupami i jest duża szansa, żeby ten jeden punkt był języczkiem uwagi w wyjściu bezpośrednio z drugiego miejsca. Do tego jednak potrzebne jest sześć punktów z Czeszkami. No i oczywiście komplet punktów z Mołdawią i Azerkami, natomiast biorę pod uwagę, że z Hiszpanii ciężko będzie cokolwiek przywieźć.
Jak mocne są Czeszki?
Na podobnym poziomie. My mamy większe indywidualności, piłkarki w lepszych klubach. Ich najlepsza piłkarka, Sitkova, przeszła ze Slavii do West Hamu. West Ham to średniak ligi angielskiej. My mamy zawodniczki w PSG czy Wolfsburgu, a więc klubach absolutnie czołowych w Europie. Ewa Pajor to znana firma w piłce europejskiej.
Jaki jest jej faktyczny status w europejskiej piłce kobiecej? Bliżej Lewandowskiego, a więc już ścisły światowy top, czy jednak takiego Milika, czyli drugi szereg z ambicjami?
Według mnie bliżej Lewandowskiego. Grałaby w każdym klubie na świecie w pierwszym składzie. Miewa wahania formy, choćby wiosnę miała słabszą niż jesień. Ale cały czas przewija się dyskusja: co musiałaby zrobić, aby dostać Złotą Piłkę? Wygrać coś z kadrą na wielkiej imprezie na ten moment nie ma szans, natomiast w klubowej piłce musiałaby błysnąć w takich meczach, jak niedzielny finał Ligi Mistrzyń (Wolfsburg Ewy Pajor przegrał z Lyonem 1:3 – przyp. red.).
Ewa jest fenomenem jak się ją zobaczy z poziomu stadionu. Na ostatni mecz z Mołdawią w Warszawie przyszło sporo dziennikarzy, którzy wcześniej jej nie widzieli na żywo i oczy im wychodziły na wierzch jaki to jest poziom szybkości. Ma parę rzeczy do poprawy, choćby przydałaby się jej większa boiskowa bezczelność. Napastniczka musi patrzeć na siebie. Ewa czasem jest zbyt koleżeńska. Ma to plusy, ale przydałoby się jej trochę takiego skurwysyństwa, żeby się bardziej wypromować. Jest za skromna, za grzeczna. Niechętnie pojawia się w mediach, taka jest. Nie ma w tym sody, po prostu nie lubi się lansować.
Kasia Kiedrzynek, inna z ikon polskiej piłki kobiecej, znacznie lepiej czuje się w świetle reflektorów. Sporo ciekawych wywiadów, reportaży z jej udziałem, ostatnio też doceniano jak ultrasi PSG ją żegnali. Przebiła się do świadomości kibicowskiej.
Bardzo szanuję co Kasia zrobiła dla polskiej piłki kobiecej. Od niej zaczęły się indywidualne sukcesy. Jako pierwsza Polka wystąpiła w finale Ligi Mistrzyń. Jest wyrazista, charyzmatyczna, przyciągała zainteresowanie. Problem tylko w tym, że to nie jest napastniczka. Szczęsny nigdy nie będzie Lewandowskim.
Wiem, że bardzo walczyła o wiele spraw, choćby istotnych dla reprezentacji, w PZPN-ie. Nie bała się odezwać, że czegoś potrzeba. Myślę że dopiero za kilkanaście lat w pełni docenimy jak ważna to była postać.
Pogadajmy o liczbach. Jakie są topowe kontrakty kobiet w Europie?
40-50 tysięcy euro za miesiąc, ale brutto. Plus dochodzą premie. Natomiast to są kwoty skazane na to, by wzrastać. Zwłaszcza liga angielska fajnie się buduje. Mecze reprezentantek Anglii na mundialu oglądało po kilkanaście milionów ludzi w BBC, co zwiększyło zainteresowanie ligą i napływ dużych firm chętnych do sponsorowania.
To pokazuje właśnie wspomnianą przez ciebie symbiozę – każdy duży klub ma swoją sekcję żeńską, łatwiej utożsamić się z Liverpool Ladies czy podbić ich meczami inne kraje niż budującą się od zera żeńską drużyną z tego miasta.
Wszystkie, absolutnie wszystkie duże kluby mają swoje sekcje żeńskie. Nie było Manchesteru United jeszcze jakiś czas temu, ale też dołączył. Jak masz miliardy przy męskiej piłce, to skapnie z tego kropelka i na żeńską piłkę to sporo. Ale są już sponsorzy, którzy przychodzą reklamować się w Anglii bezpośrednio do kobiecych zespołów.
Jakie są kontrakty w polskiej lidze?
5-6 tysięcy złotych, ale netto, takie miesięczne zarobki dla czołowych piłkarek. Ale w lidze jest dużo przypadków płac rzędu 1000 złotych, 2000 złotych. Trzeba jednak pamiętać, że w lidze jest dużo studentek czy uczennic.
Pamiętam, że ten mecz Śląska, który oglądałem, tam była wyjątkowo niska średnia wieku.
19.2 w Śląsku, podobnie jak SMS Łódź.
Chyba u rywalek z Rybnika była natomiast stara Słowaczka.
Tam jest dużo Słowaczek.
Dają radę czy jest jak w ESA?
Dają radę, ale jestem zdania, że można znaleźć na ich miejsce młodsze, dające równie wiele Polki.
Czyli są punkty absolutnie wspólne między Ekstralasą i Ekstrakligą.
Jak najbardziej.
A jak wygląda reprezentantka Nigerii, Ogebe? To ciekawy transfer do polskiej ligi.
Widać u niej jakość. Ale jak byśmy przeanalizowali sobie piłkarki zza granicy i sprawdzili ostatnie pięć lat, to na przestrzeni ostatnich pięciu lat minusów byłoby więcej. Nie ma skautingu w polskich klubach, to są transfery z Youtube’a. Nie jest to tajemnica, sama o to pytałam – CV plus Youtube.
W sumie trudno się spodziewać więcej, skoro i w męskich klubach polskich czasem ten skauting kuleje.
Ale trzeba mierzyć do wyższych standardów.
Trzy najlepsze kluby w Polsce obecnie to Górnik Łęczna, Medyk Konin i Czarni Sosnowiec – dlaczego akurat one?
Pozmieniało się. Jeszcze kilka lat temu Medyk robił mistrza z dwudziestopunktową przewagą. Łęczna jest podmiotem całkowicie niezależnym od męskiego. Mają nawet swój stadion. Bogdanka jest oczywiście sponsorem. Górnik to wielki wygrany poprzedniego sezonu, bo zmieniło się premiowanie za mistrzostwo i Pucharu Polski. Z nagród Górnik Łęczna zdobył aż 600 tysięcy złotych, gdzie wcześniej to były premie poniżej 100 tysięcy. Kolosalna zmiana. Żeby unaocznić, budżet dający możliwość grania o mistrza to około 1.5 miliona złotych rocznie, te 600 tysięcy robi więc różnicę.
Medyk to od 35 lat klub tworzony przez Romana Jaszczaka. On tym zarządza jednoosobowo, to jest jego dziecko. Jest prezesem, jest trenerem. Klub w mieście średniej wielkości ma rozbudowane szkolenie. Wychował masę piłkarek. Stąd wyszła Ewa Pajor, tu grały Paulina Dudek czy Ola Sikora. Pan Jaszczak ma dużą umiejętność pozyskiwania środków, bo utrzymywać się tyle lat na powierzchni to duży sukces. Przeszedł wiele różnych zawirowań, także społecznych. Zakładał klub w 1985, gdzie musiał tłumaczyć przeróżnym komisjom, że gra w piłkę nie będzie szkodliwa dla kobiet. To był ciemnogród.
Czarni w tym sezonie mocno się nastawiają na odzyskanie mistrzostwa po 20 latach. Mają dużo argumentów, czy sportowych, czy finansowych. Udało się pozyskać sponsorów, miasto też ich bardzo mocno wspiera, dużym kibicem jest Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca. Pojawia się na każdym meczu domowym.
Liga Mistrzyń też, zachowując proporcje, cieszy się takim prestiżem i awans tam to kolejna szansa na pieniądze?
Nie, UEFA mocno zaniedbała te rozgrywki. Turnieje FIFA odjechały pod względem organizacyjnym, widać, że światowa federacja o to dużo bardziej dba. W Lidze Mistrzyń jest nieczytelny format rozgrywek, brak centralizacji praw TV też jest problemem. Są ruchy, by to pozmieniać, od sezonu 21/22 ma nastąpić zmiana formatu i centralizacja praw, można się spodziewać większego strumienia pieniędzy. Wczoraj ogłoszono też pięcioletnią umowę sponsorską z Pepsi na te rozgrywki, Visa też mocno się zaangażowała.
Joasiu, a czemu w zasadzie ty wsiąkłaś w piłkę? Jak to się u ciebie zaczęło?
Jestem zakochana w sporcie od zawsze. Ledwo sięgałam do kiosku z gazetami, a już miałam swoją teczkę i pani codziennie odkładała mi katowicki “Sport” i nieistniejące już “Tempo”. Uwielbiałam oglądać sport, pamiętam Van Bastena i jego cudowną bramkę z ZSRR. Byłam wychowanka w takiej kulturze kibicowania, oglądania sportu – chłonęłam wszystko. Uprawianie sportu było więc naturalną konsekwencją. Choć piłka kobieca wtedy, lata dziewięćdziesiąte… Zaczęłam w 1993. Bardzo biednie, bardzo przaśnie, strasznie wąsko. Wszystkich klubów w Polsce było zaledwie kilkanaście. Pojechałam na trening do Zagłębia Dąbrowa. Te dziewczyny wydały mi się bardzo młode, myślałam, że to juniorki, a to był seniorski zespół. Miałam 13 lat, to był zespół ligowy, a nie odstawałam. W klubie przebito mi blachy, żebym mogła grać, bo dopuszczano zawodniczki od 14 lat.
A reprezentacja Polski wówczas, jak była zorganizowana?
Na mecze jeździło się na przykład zagranicę starym autokarem, gdzie na podróż nie dostawałyśmy żadnych pieniędzy, tylko po kilka bułek i po konserwie turystycznej. Pamiętam jak jechałyśmy na mecz w starych dresach, mających po 20 lat, i stawałyśmy obok wymuskanych Niemek. Nastolatce nie potrzeba wiele aby wpaść w kompleksy. Tak to wyglądało. To była taka partyzantka, nie bardzo się tym w PZPN-ie interesowano.
A co było w tym pięknego?
Że człowiek w piłkę grał. Dla nastolatki zakochanej w piłce to było fenomenalne. Później, jak się człowiek tym nacieszył, zaczął widzieć niedostatki. Biedę. To, że nie było sukcesów, wyników, poziom był słaby. Dlatego skończyłam z grą. Bez żadnego użalania się, obwiniania innych – bieda wówczas dotyczyła wielu innych dyscyplin, trudno, żeby nie spotkała piłki kobiecej. Dopiero później w siatkówce czy piłce ręcznej poprawiła się sytuacja.
No dobrze, to jakbyśmy mieli postawić jeden cel przed piłką kobiecą w Polsce na teraz?
Trzeba awansować na Euro. Dla pokolenia piłkarek w przedziale wiekowym 28+ to może być ostatnia szansa, żeby gdzieś pojechać. Nie ma żadnych wymówek. Są dziewczyny w kadrze, które mają po 23-24 lata, a już przy tym po 50 spotkań w reprezentacji. Niczym się nie można zasłaniać, żadnym mówieniem o młodości, braku doświadczenia. Trzeba od reprezentacji Polski kobiet wymagać.
Leszek Milewski