Reklama

Czy Legia potrzebuje transferu nowego stopera?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

30 sierpnia 2020, 14:01 • 4 min czytania 56 komentarzy

Chwaliliśmy Legię za okienko transferowe i tutaj nic się nie zmienia, warszawianie ściągnęli dobrych piłkarzy, jak na nasze warunki ligowe. Nie szukali kwadratowych jaj, nie przyszedł 30-letni Brazylijczyk, który kiedyś coś tam i może teraz znowu. Miało, ma to ręce i nogi. Natomiast… czy o jednej pozycji mimo wszystko Wojskowi nie zapomnieli? Chodzi nam o obsadę stopera, bo już dziś dokładnie widać, że nie jest tam specjalnie różowo.

Czy Legia potrzebuje transferu nowego stopera?

Żebyście nie mówili, że jesteśmy mądrzy po fakcie, lekkie wątpliwości co do środka obrony mieliśmy już przed sezonem. Pisaliśmy w Odkrywamy Karty:

Blotka: stoper

Artur Jędrzejczyk? Klasa sama w sobie, jeden z najlepszych stoperów w lidze, wciąż będący częścią reprezentacji. Tu nie widzimy żadnego pola do dyskusji. Należy zastanowić się jednak czy atakowanie Europy kimś z dwójki Lewczuk-Wieteska to aby na pewno misja, która ma duże szanse na powodzenie?

Być może tak, ale bylibyśmy jednak lekko sceptyczni. Lewczuk ma 35 lat, młodszy nie będzie. Na ligę – spokojnie wystarczy. Ale nawet i na krajowym podwórku zdarzały mu się gorsze mecze, a nawet jeden mocny odpał (puchar z Miedzią Legnica). Wieteska z kolei – mamy wrażenie – w poprzednim sezonie zatrzymał się w rozwoju. Mówiło się o tym, że to jeden z kandydatów do wyjazdu z kraju, ale gdyby miał opuszczać Ekstraklasę dziś, to raczej do kraju drugiej kategorii. Gdy wybieraliśmy piętnastkę najlepszych stoperów ligi, zabrakło dla niego miejsca.

Reklama

Ale, jak wspomnieliśmy – to problem, który znaleźliśmy na siłę. Kadra Legii wydaje się nie mieć większych luk. Dopóki nie wypadnie dwóch nominalnych obrońców, Vuković raczej nie ma powodów do zmartwień.

Zasialiśmy małe, bo małe, ale jednak ziarno niepewności, no i co: Legii wypadł Mateusz Wieteska. Doznał dość upierdliwego urazu, naderwał mięśnie brzucha. Mówiło się o trzech miesiącach pauzy, natomiast sam Wieteska stwierdził, że to raczej termin „wyolbrzymiony”, ale tak czy tak, trochę go na boisku jednak nie zobaczymy. Legia zostaje więc z:

  • Arturem Jędrzejczykiem, którego – jako się rzekło – cenimy, ale który popełniał już w tym sezonie głupie klopsy. Mocno zrecenzował go ostatnio Maciej Śliwowski na naszych łamach i trudno się nie zgodzić. – Jędrzejczyk popełnia te same błędy od wielu lat. Niepotrzebnie wchodzi w rywala, zanim ten dostanie piłkę. Tutaj w ten sposób sprokurował rzut karny, a wystarczyło poczekać na przyjęcie i wtedy atakować. Niepotrzebny ruch, bo przecież miał asekurację, mógł kontrolować przeciwnika. No i jeśli tacy zawodnicy robią podobne błędy, to trudno o czymkolwiek mówić – mówił były piłkarz Legii.

 

  • Jest Igor Lewczuk, ale też widzieliśmy, co się stało w meczu z Omonią, kiedy wyleciał z boiska. Owszem, sędzia tego spotkania nie był – delikatnie mówiąc – najlepszy, ale tak doświadczony obrońca nie może dać równie głupie pretekstu.

 

  • William Remy jest od dawna w fatalnej formie i po prostu nie zasługuje, by obecnie wychodzić w pierwszym składzie na drużynę artystów polskich, a co dopiero na mecz Jagiellonii. Jego „pościg” za Imazem przypomniał nam stare Cinquecento kolegi z bloku, równie dynamiczne, jego „krycie” w polu karnym przypomniało o dystansie społecznym. Spójrzcie tylko, gdzie ten facet jest i po co:

Zostają jeszcze Astiz i Mosór. Pierwszy jest jednak po drugiej stronie rzeki, nie ma co kryć, dzisiaj w meczu rezerw sprokurował rzut karny. Drugi to młodzieniaszek, ledwie 17-letni gość, trudno na jego barki teraz zrzucać tak dużą odpowiedzialność. Zresztą w tym samym spotkaniu zszedł z kontuzją…

Reklama

Ujmijmy to tak: czy można sobie wyobrazić gorszy duet niż Jędrzejczyk-Lewczuk? Oczywiście, że tak, choćby obok Klemenza z Janickim to oni nawet nie stali, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Natomiast czy na możliwości Legii wypada sobie wyobrażać ciut lepszy duet? Też raczej tak, trudno powiedzieć, by panowie dystansowali o kilka długości – nie szukajmy daleko – Augustyna z Runje. A Jagiellonia jest kilka razy biedniejsza.

Efekty są między innymi przez to takie, że tylko Linfield nie potrafiło Legii strzelić gola, a i tak było blisko, gdy miało słupek. Strzelał pierwszoligowy Bełchatów, Raków grający w dziesiątkę, Jagiellonia, która kolejkę wcześniej potrzebowała błędu Lisa do jedynego trafienia, no i Omonia, co kosztowało bardzo dużo.

Być może ten nowy stoper warszawianom by się jednak przydał. Powtórzmy: świat się nie zawali, gdy taki nie przyjdzie, ale Vuković miałby większy komfort. Okienko transferowe trwa i szybko się nie zamknie. Jeśli Legia dalej będzie tracić gole, będzie w nas rosła pewność, że porządny obrońca powinien się w Legii zameldować.

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

56 komentarzy

Loading...