Reklama

Wszystkie odruchy bezwarunkowe Jakóbowskiego, czyli rośnie nam nowy ulubieniec

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

28 sierpnia 2020, 11:06 • 4 min czytania 35 komentarzy

Trudno wyobrazić sobie bardziej spektakularne wejście do Ekstraklasy niż to Michała Jakóbowskiego. Normalnie spodziewalibyśmy się jakiejś lekkiej tremy, delikatnego wycofania, ale w jego przypadku nie ma o tym mowy. Gość wchodzi jak po swoje. Bierze tę ligę szturmem. Niestety, w nieco absurdalnym sensie. Nie dość, że w 1. kolejce wyleciał z boiska z dwiema żółtymi kartkami za bezczelne symulowanie, bo przepisy ma tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, to jeszcze poszedł do mediów i z pełnym przekonaniem zapowiedział nam, że nie żałuje, bo to część meczu i żebyśmy nie spali spokojnie, bo może się to powtórzyć. U niego to odruch bezwarunkowy. No, wow. 

Wszystkie odruchy bezwarunkowe Jakóbowskiego, czyli rośnie nam nowy ulubieniec

Krótko o sprawie, bo mogła wylecieć z głowy. Na świeżo pisaliśmy o tym tak:

Trzeba mieć naprawdę piękny umysł, żeby dostać W JEDNYM MECZU dwie żółte kartki ZA SYMULOWANIE. Michale, jak się to robi? Jak się żyje w tak beztroski sposób? To, co odwalił Jakóbowski w meczu z Lechią, to coś absolutnie pięknego. PE-REŁ-KA.

Przeżyjmy to jeszcze raz.
  • 18. minuta, Jakóbowski w starciu z Nalepą. Widzi, że nie ma szans na dojście do piłki, więc wkłada nogę między nogi obrońcy i wykłada się na murawie. Wszystko na oczach Marciniaka, ten nie ma wątpliwości – panie kolego, żółta kartka.
  • No i sytuacja powtarza się w 81. minucie. Warta przegrywa, Jakóbowski stwierdza – wywalczę karnego! A co! Obrońca wystawił nogę, wykorzystam to! A że do niczego w polu karnym nie doszło? Nieważne! Dlaczego by się nie wyłożyć?!
  • Ale najlepsze było to zdziwienie Jakóbowskiego. Zachowanie mówiące „panie sędzio, to nie ja!”. Rozkładał ręce, ewidentnie nie rozumiał, jakim cudem wylatuje właśnie z boiska.

Już wtedy gagatek prosił się o parę negatywnych słów, ale to jeszcze mało. Boisko to boisko i najwyraźniej Jakóbowski uznał, że to nie jest wystarczająca platforma do szerzenia swojego geniuszu. Udzielił więc wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”. Zrobił wyjątek, bo – jak sam tłumaczy w tej rozmowie – na co dzień nie jest dostępny dla dziennikarzy. No ale dobra, specjalnie rozchwytywany też nie, więc wyszczególnijmy fragment, po którym popukaliśmy się po głowie.

Żałuje pan tej sytuacji?

Nie, bo jest to część meczu. Próbuje się nabrać przeciwnika, żeby pomóc drużynie. Wyszło, jak wyszło i czasu nie cofnę. Oczywiście szkoda, bo ucierpiał na tym trochę wizerunek klubu i przede wszystkim mój. Należę jednak do takich osób, które nie przejmują się długo takimi rzeczami, bo w życiu są o wiele większe problemy.

Reklama
Obawia się pan łatki, którą mogą panu przykleić sędziowie oraz zawodnicy drużyn przeciwnych?

Tego akurat się nie obawiam. Bardziej tego, że mogę to powtórzyć, bo czasami w takich sytuacjach działam odruchowo.

CZĘŚĆ MECZU. Kurwa, część MECZU. Michale, czy w supermarkecie częścią rozgrywki między tobą a ochroniarzem jest wynoszenie batoników w kurtce, a kiedy zostaniesz przyłapany, to częścią gry jest mówienie, że to nie twoja kurtka? Tłumaczenie z „Przeglądu Sportowego” jest totalnie absurdalne. Michale, między kim a kim toczy się ten mecz? Tobą a sędzią, tobą a przepisami, czy tobą a zdrowym rozsądkiem? W Ekstraklasie funkcjonuje system VAR. Już teraz o tym wiesz, bo wcześniej – jak sam przyznałeś – wypadło ci to z pamięci. Naprawdę nie ma sensu symulować w polu karnym, bo nawet jeśli Szymon Marciniak – w tych sytuacjach świetnie ustawiony – pomyliłby się i podyktowałby karnego, to sto razy zdążyłby tę decyzję zweryfikować. Ponieważ symulowanie to łamanie przepisów. A skoro przepisy czegoś zakazują, to nie jest to część meczu. Częścią meczu jest na przykład zdobywanie bramek. Na tym mógłbyś się skoncentrować.

Ale przepraszamy, przecież to wszystko „odruch bezwarunkowy”, więc może to wciąż nie koniec tej przaśnej historii. Może to się będzie zdarzać w przyszłości? Żebyśmy nie byli zdziwieni, to Jakóbowski nas ostrzega. Co za bezczelność.

Ludzie mają różne odruchy bezwarunkowe. Jedni ratują dzieci z płonącego budynku, inni symulują i z zamiłowaniem przewracają się w polach karnych. Świat jest duży. Dla wszystkich jest miejsce. Pytanie, czy na dłuższą metę będzie w Ekstraklasie miejsce dla Jakóbowskiego. Nie skreślamy go, nic jeszcze nie pokazał, w I lidze był przyzwoitym zawodnikiem, ale chyba za mocno wziął sobie do serca słowa, że musi wszystkim udowodnić, że da radę poziom wyżej, na ekstraklasowym levelu. Pokaż to na boisku. Wystarczająco mamy w tej lidze prawdziwków. Kolejny nie jest do niczego potrzebny.

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

35 komentarzy

Loading...