Reklama

Lipski bez siary. I cały Piast też!

redakcja

Autor:redakcja

27 sierpnia 2020, 19:20 • 3 min czytania 35 komentarzy

Chyba nie będziecie szczególnie zdziwieni, gdy napiszemy wam, że po wczorajszym wydarzeniu o charakterze sportowym, które odbyło się przy Łazienkowskiej, byliśmy pełni obaw. W perspektywie mieliśmy trzy mecze polskich klubów w pucharach z rzędu, w zasadzie jeden po drugim, a chyba każdy psycholog potwierdzi, że to dawka niebezpieczna dla zdrowia. Taki piłkarski czerwony szlak, tylko dla zawodowców, bo można sobie tam połamać szkity. I dlatego chcielibyśmy złożyć najserdeczniejsze podziękowania dla Waldemara Fornalika i jego ekipy. Początek tego morderczego maratonu przetrwaliśmy bez problemu.

Lipski bez siary. I cały Piast też!

Kwiaty i bombonierkę dołożymy przy okazji! I obiecujemy wam, że dopilnujemy, żeby przynajmniej dwie wiśnie w czekoladzie trafiły do rąk Patryka Lipskiego. No, ma chłopak w CV beznadziejny sezon w barwach Lechii Gdańsk. Tak, można było pytać, po kiego grzyba bierze go Piast (jakkolwiek patrzeć – to awans sportowy) – tym bardziej że trzeba było za niego zapłacić ponad pół bańki. Nawet pamiętając o tym, że Lipski najlepszym piłkarzem był, gdy współpracował z Fornalikiem w Ruchu Chorzów, transfer ten wydawał się po prostu naiwny.

Nie rozstrzygamy tego, jaki finał będzie miała ta historia, ale musimy przyznać, że Lipski zaczął nieźle. Okej. Ze Śląskiem Wrocław w lidze miał na nodze piłkę, którą powinien zamienić na gola, a nie zamienił, ale z drugiej strony – wniósł po przerwie trochę ożywienia do gry gliwiczan. A dzisiaj przeciwko ekipie Dynama Mińsk nie możemy mu już nic niczego zarzucić. A pochwalić wręcz musimy, bo w 10. minucie otworzył wynik meczu strzałem z rzutu wolnego. Pięknym strzałem.

Uwaga, szalenie kontrowersyjne stwierdzenie – po tym golu Piastowi grało się dużo łatwiej. Jak to mawiają piłkarze, ustawił on mecz.

Ale Lipski to nie jest jedyny bohater białoruskiej wyprawy Piasta. Drugi to kolejny sprowadzony latem gracz i kolejny facet do odbudowania na poziomie Ekstraklasy. Michał Żyro pojawił się na boisku w 55. minucie i dał cholernie ważną zmianą. Już chwilę później mógł cieszyć się z asysty przy drugim golu Piasta, bo obsłużył Jakuba Świerczoka (trzeci nowy piłkarz), któremu pozostało nawinąć obrońcę i walnąć po krótkim. Byłego napastnika Łudogorca też doliczylibyśmy zresztą do grona bohaterów, gdyby do końca meczu nie zmarnował jeszcze dwóch świetnych okazji. Jednej po kolejnym podaniu Żyry (była 67. minuta), a drugiej już w doliczonym czasie.

Reklama

Uznał, że nie warto rozegrać tego z kolegą. I nawet minął bramkarza, ale w bramkę nie trafił.

Trzeba to strzelić, jasna sprawa, ale czepiać się nie będziemy.

Czy baliśmy się, że Piast to spartoli? Momentami. Na szczęście dziś Frantisek Plach postanowił pomagać swojej drużynie, a nie rywalom. Choć wielu okazji do wykazania się też nie miał (ledwie dwa celne strzały), bo Białorusini raczej pudłowali. Niepokojąca była końcówka pierwszej połowy, wtedy rzeczywiście Dynamo przycisnęło, a nam przypomniało się BATE. Serce mocniej zabiło również w 75. minucie, kiedy to fatalny błąd popełnił Tomas Huk. To powinna być bramka kontaktowa, która oznaczałaby nerwową końcówkę. Na szczęście Jewgienij Szykawka rzucił rękawice pudłującemu Świerczokowi.

No dobra, powiedzmy to. Piast po raz pierwszy w swojej historii przeszedł rundę w europejskich pucharach. Wystarczyło pięć podejść!

Dynamo Mińsk – Piast Gliwice 0-2

Reklama

Lipski 10′, Świerczok 56′

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

35 komentarzy

Loading...